Cudeńka

IMG_20210425_123817

Wszystkie zdjęcia: MM

 

 

Muszę się z Wami podzielić tym, co dzieje się właśnie w ogrodzie, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!

Cuda, zwyczajne coroczne cuda!

Hiacynty – te szafirowe, różowe i białe – są w pełnym rozkwicie, rozrosły się całymi kępami i powietrze napełnione jest ich  ślicznym zapachem.

Szafirki z wolna przekwitają, słaniają się z lekka, zmęczone swoim tegorocznym wybuchem. Za to w najlepsze kwitną dywany barwinków, a niektóre niezapominajki zaczynają już otwierać te swoje niebieskie, naiwne oczka.

Budzą się tulipany – ale jest jeszcze trochę za chłodno, by się odważyły iść na całość.

Za to pilnie pracują jabłonie – te ozdobne – spójrzcie tylko na te wyszukane, eleganckie kształty! Na ten puszek dziecinny! Na te kolory!

 

 

IMG_20210425_124236

 

 

IMG_20210425_124947

 

IMG_20210425_125515

 

Zakwitają też jabłonie jadalne (tu: ananas berżenicki):

 

IMG_20210425_124515

 

A tu widać, jak bogatymi kiściami pachnących kwiatów zamierza nam zaimponować tajemnicza czereśnio-wiśnia nikomu nie znanej odmiany, która rośnie w naszym ogrodzie już chyba 50 lat (bursztynowy owoc ma podobny do dużej czereśni, ale delikatność jego półprzejrzystego miąższu przypomina wiśnię szklankę). Zaczynała, biedaczka, usychać ze starości, więc zimą poddaliśmy ją ostremu odmładzającemu cięciu i zaraz nabrała nowego wigoru!

 

IMG_20210425_125749

 

Ale nie chcę Was ponad miarę zanudzać moim ogrodowym szaleństwem, więc przechodzę do spraw, poruszonych w Księdze Gości.

Kochane Czytelniczki Z topazem, Mama IsiTosieńka, Hanka Nutria, Monika z Poznania, Hania, Weronika, Wiola M, Mimi M, K8, Marysia-obywatelka Warszawy i Megi – odgadły bez trudu, niemal jednogłośnie, kto jest przedstawiony na rysunku! – tak, to Juleczek Laury. Inny, nowy jego portrecik – w młodszym wieku – zostanie pokazany w „Na Jowisza 2”.

Magda Z i Kris pytają, czy wiele będzie w tej książce niespodzianek. Oho, będzie mnóstwo, i to przeróżnych! Lubię niespodzianki i figle! Już się cieszę na myśl o Waszych minach, kiedy „Jowisz 2” do was trafi. Przy okazji: zapadła decyzja co do koloru wiodącego w tej książce: nie będzie on zielony, jak w części pierwszej, tylko ciepłożółty, w stronę pomarańczowego. Inna też będzie ilustracja na okładce. Ale liternictwo to samo – „Jowisza 2” znów opracowuje graficznie znakomita artystka pani Anna Pol, z czego się bardzo cieszę!

Mamo Isi i Zgredzie: ilustracja do tej książki, przedstawiająca kopiec Kopców bardzo mi się udała, zwłaszcza mama i tata są wyraziści.

Tatiano, Walduś ma swoje hasło w na „Jowisza 2”, portrecik jego też narysowałam. Ale Paulina – jak to Ci już w KG przypomniała Małgorzata-babcia Siunia – miała swoją podobiznę w „Idzie sierpniowej”, więc dałam sobie z nią spokój.

Polu, mnie też brakowało dotąd portretu dorosłych Elki i Tomka – wiec w „Jowiszu 2” mają i oni swoje hasło, wraz z portretem aktualnym, na którym widać też ich dzieci.

 

Witam serdecznie nowe osoby, które przybyły do Księgi Gości, są to: Tosia z Wrocławia (pozdrowienia dla Młodszego Brata!), Dorota z Poznania, Magdalena z Brykczyńska, Ania eR z Kielc, Basia z Fredrikstad, Gabriela, Kotlik 87 ze Szczecina, Joanna, Karinka i Grażyna z Kwidzynia.

Joanno (wiad.pryw.) – szczególne dzięki za „jedną z naszych”! Bardzo mi miło! Mam nadzieję, że zdrowie Wam już dopisuje?! Pozdrawiam serdecznie!

Grażyno z Kwidzynia: ależ był „Kociak”, był! W „Kłamczusze”! To w tym cocktail-barze czy też kawiarence położonej przy ul. Armii Czerwonej Robrojek umówił się z Anielą.

Karinko, dziękuję za miły wpis i wiernie trzymam kciuki za Twoją maturę!

Gabriela – w swoim równie miłym wpisie – pyta retorycznie, dlaczego bohaterowie Jeżycjady muszą się starzeć. Ano, samo życie, że tak powiem. Oto i powód, Gabrielo, dlaczego nawet lubiane literackie sagi muszą kiedyś dotrzeć do tomu ostatniego. Zwłaszcza zaś pogodna Jeżycjada, której celem jest bawić i podnosić czytelnika na duchu, nie powinna przygnębiać go licznymi obrazami nieuchronnych zgonów. Zresztą, czy bohaterowie, którzy nie starzeją się wcale, a więc i nie rozwijają się, nie byliby nudni i mało wiarygodni?

Tu jest miejsce na odpowiedź dla Hani, która zapytuje, czy babcia Jedwabińska i pan Jankowiak jeszcze żyją. Ależ oczywiście! – odpowiadam – a to dlatego, że w porę zakończyłam ich wspólny wątek. Będą żyli wiecznie, tak długo, jak żyć będzie Jeżycjada, a nawet jeszcze dłużej! Miło pomyśleć, prawda?

Weronika pyta, kim są młody Amerykanin i Rosjanka, goszczący  w „Noelce” na wigilii u Żaków – ano, są to nasi prawdziwi znajomi. Do tej właśnie żółtej kamienicy z wieżyczką, w której długo mieszkaliśmy (ma ona osobne hasło i ilustracje w „Na Jowisza2”) przybyli oni raz na naszą własną wieczerzę wigilijną. Chciałam im sprawić niespodziankę, umieszczając ich w „Noelce”.

Hanko-Nutrio, odpowiadam: tak, to Łusia jest na okładce „Sprężyny”, oczywiście. A dlaczego Laura i Wolfi się rozstali? A bo tak w życiu bywa, po prostu. Los chciał. Często się zresztą okazuje, że Los miewa rację, a ludzie, zwłaszcza młodzi, mają szansę wycofać się z pochopnych decyzji i niedojrzałych planów.

Tatiana pyta, kim właściwie był człowiek, którego Laura (w „Tygrysie i Róży”) spotkała w pociągu, jadąc do Torunia. Liczne głosy udzielają jej odpowiedzi, ale rację ma przede wszystkim Weronika: to oczywiście nie mógł być student Gabrysi. Moim zdaniem mógł on – w czasie, gdy pobierał u Gabrysi korepetycje – studiować na przykład medycynę i tymi korepetycjami ratować się przed egzaminem z łaciny. Nie, nie pojawiał się ów brunet z brodą w Jeżycjadzie nigdy przedtem, a do „Tygrysa i Róży” został wprowadzony w jednym celu: żeby zbuntowana Laura mogla spojrzeć na matkę oczami postronnej osoby, co niekiedy – zwłaszcza w przypadku, gdy się należy do egocentryków – bywa bardzo pomocne.

Beato, podoba mi się to Twoje olśnienie! Zauważyłaś coś, czego nikt dotąd nie dostrzegł. Tak, skłonność do logorei może być dziedziczna, a jakże!

Rozmarynie, okrzyk „Na Jowisza” spotkać można w literaturze angielskiej bardzo często, co  z pewnością ma związek (Mama Isi słusznie to zauważyła) z powszechnym niegdyś w Anglii wykształceniem klasycznym. Ja go pamiętam z „Trzech panów w łódce” – spodobał mi się i uznałam, że pasuje do pana Ignacego. Natomiast zaprzeczam, by „Małe kobietki” miały na mnie jakikolwiek wpływ – podobnie jak Ty, przeczytałam je stosunkowo późno (ukazały się w Polsce powojennej dopiero, jak mi się zdaje, w roku 1991 w wydawnictwie Tenten, w każdym razie ja się z nimi chyba wtedy właśnie zetknęłam, bez większego wrażenia). Przykłady natomiast, jakie podała w swoim wpisie nasza Sowa Przemądrzała, świadczą rzeczywiście o wspólnym etosie. Celne spostrzeżenie, Sowo!

Mamo Isi, jedną z Twoich wiadomości (tę dotyczącą czyjejś tożsamości) oczywiście musiałam zachować dla siebie. Pardon, ale to konieczne. Nie żyjemy wśród samych przyjaciół. 

Magdo Z, oczywiście zauważyłam wszystkie trzy wiadomości prywatne od Ciebie, ta o piecu i „Opium” ubawiła mnie wielce.

No i tyle gadania na dzisiaj!

Dziękuję wszystkim bardzo za dobre słowa, pamięć  i sympatię, wszystkich mocno ściskam i gorąco pozdrawiam, kończąc wpis krzepiącym zdjęciem śliwy ozdobnej w pełni rozkwitu.

 

Wasza

MM

 

IMG_20210425_124730