fot. Emilia Kiereś
Leopold Staff
WYSOKIE DRZEWA
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.
Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.
Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza…
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!
fot.MM
Gorąco nie sierpniowe dzisiaj, rzecz jasna, tylko październikowe – rozkoszne, miłe, a nie męczące, ale brąz zachodu i liście w nim kute (wieczornym promieniem) – całkiem jak w wierszu Staffa!
Znów ten wiersz przypominam, bo piękny, i wcale chyba nie szkodzi, że poświęcono mu cały (co prawda śmieszny) rozdział w Na Jowisza 2, no nie? – nie wszyscy przecież książkę tę czytali (na pewno jednak sporo osób ją kupiło – wydawnictwo Harper Collins będzie zaraz robić dodruk, hura!!! – bardzo mi miło!!!).
A poza tym, znów miałyśmy – córka-współautorka i ja – nadmiar materiału, który trzeba było bezlitośnie ciąć, żeby się zmieścić w zakładanej objętości książki. Tak właśnie okroić trzeba było serię ślicznych zdjęć zrobionych przez Emilię w pobliskim rezerwacie buków – tym samym, który występuje we Wnuczce do orzechów. Zamieściłam więc w dzisiejszym wpisie dwa z tych bajecznych ujęć. Tak właśnie wyglądają nasze buki tego października! Pięknie złociste, ale tu i ówdzie jeszcze przebłyskuje zieleń. To się zmieni za kilka dni i wszystko już będzie złote i lśniące.
Fagus sylvatica L. Buk! Najpiękniejsze z drzew, nawet w pojedynkę! A cóż dopiero taki zabytek przyrody, jak cały ich ocean na morenowych wzgórzach i w głębokich dolinkach! O, to było coś, co mogłaby oglądać codziennie! Tylko że zwykle nie miała czasu na wędrówki w tych stronach. Szkoła była daleko i w przeciwnym kierunku.
Tutaj, w samym sercu rezerwatu, gęsty las bukowy pokrywał pagórki falistymi kondygnacjami. Tysiące gładkich szarych pni (podobnych do nóg słoniowych) dźwigały swoje olbrzymie korony, tworząc – zależnie od zmian oświetlenia – wciąż nowe pierwsze plany i dalsze tła. Słońce, wędrując, musi tu przenikać przez kolejne warstwy listowia, więc blask łamie się i przemieszcza pod różnymi kątami; rozprasza się w sposób wyjątkowy, bo gałęzie buków rosną równolegle do ziemi, a ich skórzaste liście też układają się poziomo. Teraz poświata jest zielonkawa. A w końcu października, kiedy buki się przebarwiają – ech, jakież one są złote! – w dzień słoneczny aż powietrze się zmienia, jakby ktoś w nim rozpylił złocisty aerozol.
I wszystko tonie w głębokiej ciszy, pełnej majestatu.
(Wnuczka do orzechów)
Co do staffowskich „pawich kolorów” natomiast, okazuje się, że najbogatszą ich – i jakże subtelną – gamę produkuje jesienią zwykły berberys. Zauważyłam to dzisiaj właśnie, wędrując po ogrodzie z aparatem w dłoni.
fot. MM
Borówka amerykańska też ma coś do powiedzenia w tej kwestii – coś bardziej zdecydowanego:
fot. MM
A w taki oto sposób pałają „panieńskim rumieńcem” liście kaliny Boule de Neige:
fot. MM
Oczywiście, te przebarwienia (efekt procesów chemicznych, jak wiemy) co roku okazują się nieco inne, mniej lub bardziej fantastyczne, niekiedy nawet (z powodu niepogody) bure i szare. Tegoroczna jesień jednak jest wyjątkowo piękna! Świat jest pełen tylu, tylu pięknych kolorów!
A poza tym bardzo się cieszę jesiennym sukcesem Jowisza 2.
Dziękuję wszystkim, którym chciało się wpisać do Księgi Gości swoje wrażenia! Najbardziej ciekawią mnie te szczegółowe: co się w książce podobało, co wzruszyło, co skłoniło do wybuchów śmiechu. Pewnie, że autorce miło, kiedy jest chwalona, ale nie o to tu chodzi: po prostu – bardzo pożyteczna wiedza wynika z tych informacji! Myślę, że zawdzięczam Wam doprawdy wiele, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy – ten żywy kontakt, jakże emocjonalny, który utrzymuje się pomiędzy nami od tylu już lat, sprawia, że wciąż mam ochotę dla Was pracować. I że – jak się także dzisiaj dzięki Waszym wpisom przekonuję – wciąż wiem, co Wam sprawi przyjemność, co Was rozbawi, a co skłoni do uronienia łezki. Znam Was! – i dziękuję za to, że mi na to pozwoliliście.
Witam nowe osoby, które pojawiły się w Księdze Gości! Są to: Sylwia z łobuzerskim błyskiem, Królewna, Tatiana, Duet Tygrysów, NieCzajnik oraz Antonina. Te dwie ostatnie osoby proszą o mój adres: wybaczcie, ale doświadczenie uczy mnie, żeby raczej zachować go w sekrecie. Wszystko, co chcecie mi przesłać, można zaadresować na wydawnictwo Akapit Press. Z całą pewnością zostanie mi to dostarczone.
Tosieńko! Miły Twój list dotarł, ale byłam tak zapracowana, że odłożyłam sobie odpisanie na później i… tak zeszło. Przepraszam, dzieciaczku! Naprawdę to dziwne, ale mam coraz mniej czasu!
Kochana Babciu Gąsko – dziękuję raz jeszcze za tę krótką, ale wzruszającą wiadomość prywatną.
Mamo Isi, gratuluję Isiątek i spieszę Cię powiadomić, że ze wszystkich uczestników Konkursu Chopinowskiego (których umiejętności muzycznych, skądinąd niebywałych, nie ośmielam się oceniać ni porównywać) ja także najbardziej polubiłam samuraja Kyohei Sorita! Przemiły i bardzo, bardzo zen!
Weroniko, połówko Duetu Tygrysów – pytasz, czy będę w Warszawie. Nie, raczej nie! – mój sfatygowany kręgosłup bardzo protestuje i złorzeczy, kiedy tylko przedstawię mu propozycję wyjazdu. Powiada, że lubi sobie leżeć i już.
Osoby, które dopytują się o Chucherko pozwalam sobie raz jeszcze skierować na YT (nagranie biblioteki w Rzeszowie z wirtualnego zlotu „Z miłości do Jeżycjady” – jest tam moja obszerna wypowiedź w tej sprawie) oraz zwrócić im uwagę na wywiad (mój i córki) dla portalu lubimyczytac.pl. Tam także mowa jest o Chucherku, więc po co mam jeszcze o tym gadać i gadać.
No, dobrze, tyle na dziś, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy. Obiecałam sobie twardo, że codziennie o północy, żeby nie wiem co, będę już spać. Żadnej pracy po nocy! – a tu już dziesięć minut nowego dnia!
Uściski!
Wasza
MM