Piękna pani

okno

 

Zanim nadejdzie pierwszy dzień Adwentu wyjrzyjmy sobie, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, przez okno witrażowe biblioteki w Trinity Church, w Bostonie.

Zaprojektowała je ta oto piękna pani, niezwykła osoba, znakomita artystka, Sarah Wyman Whitman (1842-1904):

 

Sarah_Wyman_Whitman_by_Helen_Bigelow_Merriman_(painting)

(malowała Helen Bigelow Merriman)

 

Przez trzydzieści lat Sarah Wyman Whitman prowadziła wykłady z Biblii w Trinity Church, w czasie gdy rektorem był Phillips Brooks. Po jego śmierci artystka zaprojektowała i ufundowała to pamiątkowe okno  witrażowe, które ukończono i wstawiono w roku 1896.

 

 

wyman2

 

 

 

images

 

 

sarah

 

Plon sześćdziesięciu dwóch lat życia tej pięknej pani jest ogromny, a jej wszechstronny talent zadziwia. Była malarką, projektowała witraże dla wielu kościołów i budynków, a także zajmowała się ceramiką i sztuką książki.

 

Worcester_Wams_Rose

 

pointedfirs390

 

 

No i – rzecz oczywista – była Lunofilem. Oto pierwszy dowód – detal z owego bibliotecznego okna powyżej.

 

 

wyman6

 

A oto dowód numer dwa: śliczny, znakomicie, lekką ręką namalowany obraz „Ciepła noc” – spójrzcie na te światła, odbijające się w wodzie i wyobraźcie sobie tę wytworną, pewną dłoń pięknej pani, kładącą precyzyjnie owe drobiny bieli:

 

E9800CR-d1

 

 

Wydaje się, że ona jeszcze tam stoi, na brzegu tej rzeki, i patrzy, i wiecznie chłonie wzrokiem ten widok, a my patrzymy i chłoniemy wraz z nią.

To chyba Harvest Moon, jak myślicie?

Z lunofilskim pozdrowieniem

Wasza –

MM

O sonetach – dla Faneczki

drzewa w świetle księżyca

Caspar David Friedrich (1774-1840)   –  Drzewa w świetle księżyca

 

 

Leopold Staff       (1878-1957)

OSTATNIE ZWIĘDŁY KWIATY…

 

Ostatnie zwiędły kwiaty, zwarzone kasztany
Sieją po szarej drodze liście złotordzawe.
Brunatnym skib kożuchem nakryły się łany
I ziemia żegna krasę swą, jak starość sławę.

Wiatr przegania po polach siwych mgieł tumany,
Zmarłe lato w zmierzch wiozą chmury niełaskawe,
A staw w zwierciadle wody do snu kołysanej
Tę charonową piękna odbija przeprawę.

I gdy w gałęziach nagich trwogą krzyczy ptactwo,
W smutku pory znajduje duch powinowactwo
Własnej doli i spada nań brzemię żałoby.

Jak pielgrzym o głaz twardy wspomnień się potyka,
Lecz jeśli się pochyla, to li do rzemyka,
By ciaśniej opiąć sandał na drodze przez groby.

 

Po tym pięknym, klasycznym sonecie Staffa, który może naszej młodej poetce, KC Fance Robrojka,  służyć jako model instruktażowy –  taki oto zabawny dwugłos:

 

 

Kazimierz Przerwa- Tetmajer (1865-1940)

SONET

 

Lubię sonetu trudną, misterną budowę.

Zda mi się, że mi kawał marmuru odkuto,

W którym swobodnie rzeźbić może moje dłuto

W rozmiarach wiecznie jednych kształty coraz nowe.

 

Lubię te dźwięki pełne, szerokie, bronzowe,

Brzmiące wiecznie tą samą, melodyjną nutą,

A w nieskończoną różność motywów rozsnutą –

Jak mgły na jednem niebie w przeróżną posnowę.

 

Lubię ten mały kościół, w którym jednak może

Olbrzymi Bóg się zmieścić, jak w potężnym tumie:

Lubię to górne – wąskie –  naskalne wydroże,

 

Skąd runie, kto stóp pewnie położyć nie umie:

Lubię tę gwiazdę małą, co świeci jak zorze,

Dźwięk dzwonu, co nie głuchnie w huraganów szumie.

 

 

 

Stanisław Piotr Koczorowski (1888-1958)

SONET

 

Lubię sonetu nietrudną budowę.

Miła mi jego spiżowa prostota:

Gdy zechcę, radość zaiskrzy się złota;

Zapragnę,  wizje w nim rzeźbię tęczowe.

 

Marzeń misterną rozwijam osnowę:

To jękiem cichym zadźwięczy tęsknota,

To obuch bólu treść duszy zgruchota,

To groźby słowa w nim zamknę gromowe.

 

Gdy zechcę, miłość wyśpiewam anielską:

Zapragnę, płomień pożądań zapalę;

 

Pieśnią mi zabrzmi błękitną i sielską:

W zielone morza rozleje się fale;

 

Z wichrem zapłacze, jak stepowe zielsko:

Myślą zabłyśnie, jak słońce w krysztale!

 

 

No, cóż, odwagi, Faneczko! Wybór drogi należy do Ciebie!

Powodzenia z sonetami!

MM

 

Taki plakat…

plakat_maly

 

…wydrukowało wydawnictwo Akapit Press i powiada, że będzie go rozdawało (i specjalne pocztówki też) na targach – najbliższe będą w Łodzi (Salon Ciekawej Książki, hala EXPO, 24-26.11).

Jedzie tam nasza kochana i własna Emilia Kiereś (nota bene, ten plakat dla mamy  jest jej dziełem! – a przypomnę, że nie jest ona plastyczką z wykształcenia, tylko polonistką!), będzie podpisywać swoje piękne książki na stoisku Akapitu w niedzielę, 26.11 od 12.00 do 13.00.

Ja siedzę w domu i pilnie piszę, ale Akapit zadbał o gwiazdkowe, nowe wydanie „Noelki” i właśnie podpisałam dwie jej paczki, rysując specjalne choinki z serduszkiem i dedykacją. Pojadą do Łodzi zamiast mnie.

Tak tylko zawiadamiam, a teraz do rzeczy: Góry Sowie.

 

góry sowie

 

Zdjęcie zrobiła i przysłała KC KokoszaNel, która sama chyba nie wie, jak ma dobrze. E, nie, jednak dobrze wie, bo pisze: Tegoroczny listopad pokazał nam, że jak chce, to potrafi.

W rzeczy samej! Potrafi!

Mam nadzieję, że rześki ten widok bajeczny ucieszy znużone oko naszego DC Wilka Morskiego, który na rozprażonym pokładzie tankowca przemierza oceaniczne strefy gorąca, piekąc się jak na patelni i oglądając wyłącznie błyski słońca na falach. Wytrzymaj, Wilku, jeszcze trochę i będziesz w górach!

Nie masz jak swojski krajobraz.

Ulubiony Poeta  wiedział!

 

Kazimierz Wierzyński

ZBUDŹCIE MNIE

 

Zbudźcie mnie na tym leśnym, podkarpackim stoku

Obfitym w bukowiny, gęsty chrust i pnącza,

Który się w jednym wielkim przeciąga obłoku

Od Starego Sambora do Starego Sącza

I wiecznie płynie za mną, zielony w błękicie,

I powietrzem nakryty jak srebrną rotundą.

Zbudźcie mnie tam. To wszystko – czyjeś inne życie.

Usnąłem przed latami. Ach, nie. Przed sekundą.

 

(z tomu „Siedem podków”, Nowy Jork 1954)

 

„W złoto-zielonej oliwie”

bruges

Charles Warren Eaton (1857-1937) – Bruges Moonlight (1910)

 

Aaa, jaka tu piękna noc księżycowa, podobałaby się Wierzyńskiemu!

Ech, przypomnę jeszcze raz ten wiersz – wpisałam go tu już kiedyś, dawno temu, a tak pasuje do tego obrazu! I w dodatku bardzo go lubię:

 

Kazimierz Wierzyński

CO JA MOGĘ WAM DAĆ

Co ja mogę wam dać,
Kromkę księżyca?
Tym się nikt nie nakarmi,
To tylko zachwyca.

Ale taki mój chleb
I nim ja się żywię,
Tyle że gęsty i zaczyniony
W złoto-zielonej oliwie.

Tyle że nocą blask
Sieje się z góry nasenny,
Upajający, półmroczny
Bukiet wysokopienny.

Tyle że kiedy wiatr
Za wiosennym pogoni nowiem
Lecę pod nieskończoność,
Po co, nie powiem.

Tyle że kiedy sen
Za pełnią zimową się toczy,
Wypływam na śnieżną wieczność,
Na wszystko zamykam oczy.

Więc, jeśli ktoś z was chce,
Niech leci ze mną,
Tylko uprzedzam, tam bywa chmurnie
A czasem samotnie i ciemno.

Oto wszystko co wam mogę dać,
Kromkę księżyca.
Tym się nikt nie nakarmi,
Ale jak to zachwyca.

 

(z tomu „Siedem podków”, Nowy Jork 1954)

 

 

 

Tu – jeszcze jeden wariant tej zielonej księżycowej nocy, wciąż nad  kanałem w Brugii (na równi z okolicami jeziora Como we Włoszech było to ulubione miejsce pejzażowe artysty):

 

chwe

Charles Warren Eaton – Moonlight on the Bruges Canal

 

Dobrej nocy!

MM

Do kolekcji: jesienny księżyc

dniester-at-night-1906.jpg!Large

Józef Chełmoński (1849-1914) Dniestr w nocy

 

 

Kazimierz Wierzyński (1894-1969)

MĄDROŚĆ  JESIENNA

 

Lato ma smak zieleni, jest kwaśne, jak szczaw,

I nie zna tej zadumy, co mglące się rżyska,

Gorzką urodę kory i sok zwiędłych traw

Dopiero jesień późna ze ziemi wyciska.

 

Modrzewiom opuszczony starzeje się wąs

A pątniki jarmarczne, wędrowne obłoki,

Czerwoną bukowinę malują na brąz

I na żółtych jesionach cień strzępią wysoki.

 

Jeszcze bledziutka sepia wypyli się z brzóz

I jeszcze cierpki zapach wywieje się z liści

A zachód stanie ścianą, łuną będzie rósł

I błyskał coraz stromiej i coraz ogniściej.

 

Aż wylęgną się wiatry, aż zbiegną się psy

I śród nocy, pod oknem zawyją boleśnie –

Gorzkie szczęście zadumy, późna jesień, mgły,

Smutna mądrość, co zawsze przychodzi za wcześnie.

 

(z tomu „Gorzki urodzaj”, Warszawa 1933)

 

nancy bush

Nancy Bush Jesienny księżyc

 

Pięknego święta!

 


flaga

 

 

Kazimierz Wierzyński  (1894-1969)

 

POPRAWKA HISTORYCZNA

 

Ojczyzna to nie jest węch,

Popraw się, stary mój kompanie,

Nie starczy ci pięciu, dziesięciu zmysłów

By ją wywąchać,

To dobre dla kotów, które co noc

Trafiają bezbłędnie do swoich koszów

Aby zwinąć się w kłębek i spać.

 

Ojczyzna to jest pamięć podskórna,

Bezsenny nerw,

Pokutnik nocny bardzo świadomy

Czego chce tutaj i po co się włóczy

Po myślach, po widmach, po setkach lat.

I nawet koty z wygrzanej słomy

Wypędza, nie daje im spać.

 

(Z tomu „Sen mara”, Instytut Literacki, Paryż, 1969)

O zmierzchu

a-walk-at-dusk__caspar-david-friedrich_1000x

Caspar David Friedrich  (1774-1840)  – Spacer o zmierzchu

 

 

Thomas Hardy    (1840-1928)

DROZD O ZMIERZCHU

 

Wsparty o furtkę zagajnika,
              Czułem, jak mroźny zmrok
W oko dnia szarym widmem wnika,
             Ćmiąc w nim słabnący wzrok.
Gdzieniegdzie powój – uschły, blady –
              Jak strun zerwanych kłąb
Bił jękiem w niebo; ludzkie ślady
              Do chat zapędzał ziąb.

Zwłokom Stulecia rozciągniętym
              Podobny był ten świat
Pod płytą chmur i pod lamentem,
              Którym go żegnał wiatr.
Ustał odwieczny puls narodzin
              I wszelki duch u bram
Jałowych, mroźnych, mrocznych godzin
               Stał drętwo – jak ja sam.

I nagle z góry, przez korony
              Odartych z liści drzew
Dobiegł radosny, niezmącony,
             Niepowstrzymany śpiew;
To nikły, wątły, rzadkie pierze
             Stroszący w wichrze drozd
Rzucił w twarz pustce i niewierze
              Własnego wnętrza głos.

I tak dogłębnie bezzasadny
            Był ekstatyczny hymn,
Tak całkiem nie miał racji żadnej
             W świecie – przynajmniej w tym –
Że czułem przez rozwibrowaną
             Radość ptaka, na dnie,
Jakąś Nadzieję, jemu znaną
             A niedostępną mnie.

.
31   XII 1900

 

(przełożył Stanisław Barańczak)

 

 

Thomas Hardy

THE DARKLING THRUSH

 

I leant upon a coppice gate
      When Frost was spectre-grey,
And Winter’s dregs made desolate
      The weakening eye of day.
The tangled bine-stems scored the sky
      Like strings of broken lyres,
And all mankind that haunted nigh
      Had sought their household fires.
 .
The land’s sharp features seemed to be
      The Century’s corpse outleant,
His crypt the cloudy canopy,
      The wind his death-lament.
The ancient pulse of germ and birth
      Was shrunken hard and dry,
And every spirit upon earth
      Seemed fervourless as I.
 .
At once a voice arose among
      The bleak twigs overhead
In a full-hearted evensong
      Of joy illimited;
An aged thrush, frail, gaunt, and small,
      In blast-beruffled plume,
Had chosen thus to fling his soul
      Upon the growing gloom.
.
 
So little cause for carolings
      Of such ecstatic sound
Was written on terrestrial things
      Afar or nigh around,
That I could think there trembled through
      His happy good-night air
Some blessed Hope, whereof he knew
      And I was unaware.
 .
31  XII 1900
.

 

.

Burza!

wilk m 2

 

Z ostatniej chwili, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy: tankowiec, którego nawigatorem jest nasz Wilk Morski, czyli DC KrzysztO, wszedł właśnie w burzę, znajdując się na południowym Oceanie Atlantyckim „blisko koniuszka Afryki”, jak pisze Krzysztof w swoim lakonicznym komunikacie, przysłanym tym razem nie z własnego komputera, bo znów mają tam kłopoty z łącznością, tylko z adresu statkowego.

Uuu, groźnie to wygląda! Fale przelewają się na pokład tankowca.

 

wilk morski 1

 

Co za żywioł!

Pomyślmy czym prędzej, i to ciepło, o dzielnym Nawigatorze i Czytelniku, który widzi to wszystko z góry (z mostka), i pewną ręką wiedzie tego kolosa poprzez sztorm – może dotrze do niego nasz zbiorowy sygnał telepatyczny (bo nie wiem, czy dotrze odpowiedź mailowa):

– Wilku Morski, ahoj, trzymaj się!

 

Pozdrawiamy serdecznie!