fot: Bartłomiej Kiereś
Kurier nareszcie przybył i przywiózł egzemplarze autorskie! Starsza głowa i młodsza głowa, usatysfakcjonowane, oglądają, smakują i rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia.
– Ho, ho, kawał księgi, panie dziejaszku! Pięknie wyszło, pięknie! – powtarza starsza głowa, jak zwykle entuzjastyczna, a młodsza, ta bardziej zrównoważona, wyraża spokojne zadowolenie.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont z Warszawy, pani redaktor Agnieszce Betlejewskiej, która prowadziła książkę aż do końca, a szczególnie pani redaktor Annie Czech, bez której „Na Jowisza” pewnie by wcale nie było. Pani Anna zaprosiła nas kiedyś do współpracy, proponując początkowo, byśmy stworzyły wywiad-rzekę. Ta myśl średnio nam się spodobała, bo o cóż w takim wywiadzie miałaby pytać wieloletnia córka swą wieloletnią matkę, zwłaszcza że w ogóle się nie rozstają i wszystko o sobie wiedzą? Najpierw więc odmówiłyśmy, ale następnie nam pomysł przeewoluował, zaś pani Anna Czech się do niego zapaliła. Bardzo jej za to jesteśmy wdzięczne i jakże mile wspominamy jej fachowość, rzeczowość, polot, dowcip i inteligencję oraz pełne zrozumienie, z jakim się spotkałyśmy.
Pomysł takiego jeżycjadowego kompendium chodził nam po głowach od dłuższego czasu i Emilia, systematyczna oraz metodyczna jak zwykle, zaczęła prowadzić obszerny skorowidz haseł jeżycjadowych, doprowadzając je do liczby zawrotnej (ponad 500!), z czego do książki zmieściło się zaledwie 130 z kawałkiem. Hasła następnie rozwijałam ja, a w tym czasie Emilia to przekopywała się przez nasze wielkie rodzinne archiwum, to znów biegała z aparatem po Jeżycach i robiła śliczne zdjęcia, to wreszcie tworzyła mapę miejsc jeżycjadowych. Tę mapkę zgrabnie opracowała świetna graficzka, pani Anna Pol (jej dziełem jest zakomponowanie całego dostarczonego przez nas materiału i oprawa graficzna „Na Jowisza!”) i uważamy, że to jest clou naszej książki.
Cieszymy się bardzo i serdecznie zapraszamy do lektury!
Czeka Was sporo miłych niespodzianek!
Uściski załącza –
Wasza
MM