Prezent 2

andersen

 

Prześliczna, prawda?

Tę misterną wycinankę wystrzygł osobiście sam Hans Christian Andersen! U góry i na dole widzicie autograf pisarza.

Andersen potrafił tworzyć za pomocą nożyczek baśniowe sceny – równie zachwycające, jak te, które tworzył piórem i atramentem. Niekiedy opowiadał w trakcie wycinania, a potem rozkładał i opisywał wykonane dzieło – często pełne fantastycznych postaci – szczęśliwemu odbiorcy. Zaledwie rok dzielił Andersena od śmierci i bardzo był już słaby, kiedy dedykował tę papierową wycinankę Marii Grant Camer, której bratem był amerykański prezydent Ulysses S. Grant, zaś mężem – Michael J. Cramer, ambasador amerykański w Danii.

W owym czasie grupa amerykańskich dzieci dokonała zbiórki pieniędzy, by w ten sposób spłacić Andersenowi swój dług za wszystkie cudowne historie, które im ofiarował. Andersen – który nie był bynajmniej tak ubogi, jak dzieci przypuszczały – warknął na ambasadora, kiedy ten wręczał mu ową darowiznę, lecz szybko pożałował swojej nieuprzejmej reakcji i postanowił  ją jakoś załagodzić. W domu swych przyjaciół, zwanym Rolighed (Spokój) Andersen podjął państwa Cramerów wielkim przyjęciem, na które osobiście ułożył szesnaście bukietów. Wzniósł toast za Stany Zjednoczone, które, jak powiedział, „stały się mi drogie z powodu miłości, płynącej stamtąd ku mnie z serc tych młodych ludzi. {…} W baśni mojego życia będzie to cała stronica.”

Powyższy cytat w moim przekładzie, jak i sama reprodukcja wycinanki, pochodzą z tej oto książki, którą znalazłam pod choinką:

 

handwriting

 

Na obwolucie widnieje fragment listu wielkiego malarza René Magritte’a, z rysuneczkami, a sama okładka, tu pod obwolutą niewidoczna, ozdobiona jest wytłoczonym, granatowym rękopisem Marii Antoniny!

Cały tom zawiera niezwykłe skarby, pochodzące ze zbiorów – co mówię, z największej na świecie kolekcji autografów!!! – brazylijskiego historyka sztuki, byłego dyrektora brazylijskiej Biblioteki Narodowej, Pedro Corrêa do Lago. Cudowna historia! Zapalił się do tego zbierania kiedy był nastolatkiem, a kiedy się przekonał, że istnieje wielki rynek autografów, że można je zdobywać także drogą kupna, poświęcił majątek i całe lata życia, by zebrać jak najwięcej tych bezcennych obiektów. W rzeczy samej, zawartość kolekcji zapiera dech w piersiach! Kogo tam nie ma! Pisarze, malarze, politycy, królowie, papieże, kompozytorzy, podróżnicy, naukowcy! – i Mata Hari, i Al Capone, i Roosevelt, Napoleon – i nawet król Henryk VIII!

Jest i cenny autograf ośmioletniej Victorii, która później zostanie wielką królową Anglii. Pisze ona do swego wujaszka, Fryderyka, księcia Yorku:

 

vic1

 

vic2

 

Tu zaś – sześcioletni Henri de Toulouse-Lautrec!  Podyktował on mamie list do swej matki chrzestnej, pod którym się sam podpisał i w dodatku ozdobił swój podpis wspaniałym zawijasem!

Moja kochana matko chrzestna! – ściskam Cię z całego serca i powiedz mi, czy Panna Julie czuje się dobrze, i czy Arnaud, Justine i Antoine czują się dobrze. Ściskam Cię jeszcze raz i to już koniec.

Henri.

 

henri

 

Tangible Time – czas dotykalny, czas namacalny – taki tytuł nosi pierwszy z interesujących esejów, otwierających książkę. Bardzo celne! Czas zostaje właśnie uchwycony w tych skrawkach listów i zapisków, a wielka układanka historii zyskuje nowe i nieoczekiwane  elementy.

Natychmiast zaczęłam cenić jeszcze bardziej swoją o ileż skromniejszą kolekcję autografów. Jest ona przynajmniej niemała! Nie znałam co prawda żadnej królowej, ani nawet  polityka, ale gromadzę w specjalnych teczkach wielkie ilości listów, ręcznie pisanych, że już nie wspomnę o licznych tomach z dedykacjami od wspaniałych autorów oraz o rodzinnych pamiątkach!

W „Na Jowisza2”, którą to książkę właśnie mam na ukończeniu, będzie specjalne hasło, poświęcone sztuce pisania listów. I zaprezentuję tam niektóre perełki swojej kolekcji!

Książka ta ukaże się – takie są plany – jesienią tego roku.

A potem to już naprawdę siadam, nie ruszam się z miejsca i piszę „Chucherko”! Biedne Chucherko, poszkodowane przez absurdy rzeczywistości, ciężka jego dola. Ani szkoły nie ma, ani zabawy, ani kawiarenki, ani sportu, ani spotkań towarzyskich, ani podróży… i wszyscy w maseczkach! Konia z rzędem temu, kto wymyśli żywą i zabawną akcję przebiegającą w takich okolicznościach! Ja nie znajduję w nich nic, ale to nic zabawnego…

Jednakże świta mi już pewien pomysł na rozwiązanie tej patowej sytuacji. A więc – cierpliwości!

Tymczasem przesyłam Wam pozdrowienia i witam nowe w Księdze Gości osóbki: AśkęD (ukłony dla wzruszonej babci!), OluK, Agatę, Wisienkę, Z topazem, Grażynę, Weronikę i Ewę.

Wszystkim zaś gościom bardzo dziękuję za tyle serdecznych słów i miłych wyrazów wraz z pochwałami. Serce rośnie! Pochwały te wszelako należą się także i Wam wszystkim, po połowie ze mną. Gdybyście mnie tak stale nie dopingowali, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, gdybym tak stale nie słyszała od Was, że jestem Wam potrzebna – pewnie bym już nie pisała, tylko zajmowała się wyłącznie sztuką ogrodniczą. A więc – dzięki za owocną współpracę!

Dziękuję też za liczne, miłe i często wzruszające wiadomości prywatne. Mario Anno, raz jeszcze uściski dla was wszystkich! Weroniko, pozdrów ode mnie Gabrysię i Basię!

Aha, Mamo Isi, Adminki mówią, że awaria jest u Ciebie, u nas wszystko wzorowo działa. Radzą, byś usunęła historię przeglądania w swoim komputerze i odświeżyła stronę. Powinno pomóc!

Wisienko! Pytasz, jak wyszukuję te wszystkie piękne obrazy. Cóż, internet jest ich pełen, trzeba tylko wiedzieć, czego się szuka i gdzie. Mam zwyczaj spędzać mile godzinki na oglądaniu internetowych galerii sztuki (wszystkim polecam!). Znajduję istne cuda! Co piękniejsze obiekty zapisuję sobie w komputerze, gromadzę też sporo zapisków odręcznych – w razie potrzeby tylko sięgam do zasobów i już wszystko mam!

Gorące uściski ze śniegowych zasp

od Waszej

MM

 

Dzień Babci!

Nikolaos Gysis - Tutt'Art@ - (13)

mal. Nicolaos Gyzis (1842 –  1901) 

 

Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!

Tak, wiem oczywiście, że wcale nie muszę Wam przypominać o tym Dniu – sami pamiętacie, kto Was kocha najbardziej bezwarunkowo i to na zawsze. Prawda?

Więc też nie przypominam! – tylko spieszę z najserdeczniejszymi pozdrowieniami i życzeniami dla bywających tutaj Babć.

Nie zapominam też o Dziadkach! – już niebawem przypada i ich święto.

 

Γεώργιος-Ιακωβίδης-Ο-Χαϊδεμένος-1890

mal. Nicolaos Gyzis

 

Kochane Babcie i drodzy Dziadkowie!

Życzę Wam zdrowia, siły i nieustającej radości życia oraz prawdziwej dumy z wnuków.

Należą się Wam gorące podziękowania i czuła pamięć – za Waszą miłość i troskę. Ich wspomnienie zostaje z wnukami na całe życie, choćby już Was zabrakło. Miłość zawsze się pamięta, a wdzięczność za doznaną dobroć i  troskliwość opromienia lata, kiedy musimy już sami dorosnąć, zestarzeć się i kiedy przychodzą na świat nasze własne wnuki. Wtedy od razu wiemy, jak je kochać (bezwarunkowo, oczywiście!) i jak je wiernie wspierać! – ktoś nas tego przecież nauczył…

Sztafeta miłości… Czy zdajecie sobie sprawę, jak ważni jesteście?

Nie tylko dla wnuków.

Dla świata!

 

Te czerwone róże także namalował znakomity grecki artysta, Nicolaos Gyzis. Jak dobrze rozumiał on serca babć i dziadków, widać na obrazkach powyżej.

Na pewno chętnie by Wam podarował taki bukiet!

 

image

 

Jeszcze słówko miłego powitania dla nowych osób, które odwiedziły ostatnio naszą Księgę Gości. Są to: Ania z Sulejówka, eufuizm, Agnieszka z Warszawy, Ania, wierna czytelniczka z Torunia (z mamą Lidią!), Ania eR z Kielc (uściski dla dziewięciolatki!), Ania MM z Puszczykowa, Marta z Jona (uściski dla córki!), Agnieszka z Rzeszowa, Katka z Sosnowca, Agusia-gapusia, Maja z Pruszcza Gdańskiego, Dorothy (dawniej dorole), Kasia z Gdańska, mysza spod regału, Basia Or., Wandzia z Poznania (miłego pobytu życzę!), Tom z Krakowa ( który tak miło pyta o „Chucherko”, a ono wciąż w fazie obmyślania), Kamila z Warszawy (hej, no kiedyś będę musiała przestać pisać!…), Szkodnik (który pyta o dziadka – Grzegorza i któremu już odpowiedzieli inni Goście), Donata (której bardzo dziękuję za poruszający wpis i której chcę tylko przypomnieć: „Nie lękajcie się!”) oraz Kamila (pozdrawiam męża!). Jest wreszcie i Małgosia z Kostrzyna, która zaprasza mnie do współpracy i której już z góry, niestety, muszę odmówić, bo… mam już czas tylko na pracę własną. Przepraszam za zawód!

Kochanej Kris z Sardynii dziękuję za przesyłkę z „miłymi życia drobiazgami”! Dotarła nareszcie i ucieszyła!

A wszystkim dziękuję za jakże miłą pamięć i jakże wzruszające życzenia urodzinowe!

Mocno ściskam –

Wasza

wdzięczna za tyle życzliwości i serca

MM

 

Prezent

plant

 

 

Tę wielką, grubą, barwną, wspaniale wydaną księgę przywiózł mi pod choinkę syn. Prosto z Londynu!

Nie mogę się nią nasycić. Jest fascynująca! Bardzo angielska, można powiedzieć, biorąc pod uwagę typowo brytyjskie zainteresowanie i podziw dla przyrody, a także szacunek i wnikliwość, z jaką się traktuje jej poszczególne okazy. Książka zawiera dziesiątki reprodukcji zdjęć, obrazów, tkanin, obiektów, a nawet rzeźb – wszystko, co dotyczy roślin! Są tu rysunki, akwarele i drzeworyty japońskie, są arabskie, ręcznie spisane, strony podręcznika zielarstwa, są francuskie gobeliny, są grafiki i obrazy, stronice starych zielników i stare sztychy – ilustracje do dzieł naukowych i podręczników botaniki. Ale dla mnie najciekawsze okazały się zdjęcia, wykonane z pomocą aparatury medycznej!

Oto na przykład przekrój poziomy pnia sosny na świetlnym mikrografie, wykonanym w roku 2011 przez Lauren Piedmont w Harvard Medical School, z użyciem dodatków fluorescencyjnych. Fluorescencja – objaśniają autorzy podpisów pod reprodukcjami – daje zaskakujące efekty, gdy się ją zastosuje pod mikroskopem elektronowym: oto niespodziewanie powstaje dzieło sztuki! 

A ja dodam z zachwytem: doskonale ponadto widać, jak zmyślne, jak cudownie precyzyjne, jak doskonale zaprojektowane jest wnętrze takiego zwyczajnego pnia! Arcydzieło konstrukcyjne!

plant1A

 

A oto romantyczny, zwiewny, subtelny portret róży: doktor Dain L. Tasker zrobił jej (w roku 1926) zdjęcie rentgenowskie!

 

plant4

 

Tu zaś – lilia amazońska (Eucharis+grandiflora) na radiografie z roku 2011. Zdjęcie zrobił doktor Gary Yeoh, histopatolog z Hongkongu, używając aparatu rentgenowskiego do wykonania (jak je nazywa) „florografii” – czyli obrazów ukazujących niewidzialne piękno kwiatów. Rzeczywiście! Zdjęcie rentgenowskie na papierze metalicznym ukazuje całą subtelną a mocną strukturę lilii, wdzięk i urok jej konstrukcji, wibrujące w niej życie i energię, skumulowaną w napiętych, gotowych do eksplozji pąkach:

 

 

plant2

 

To zaś, co widzicie poniżej, to wcale nie jest projekt kostiumu do jakiejś baletowej baśni scenicznej, tylko zwyczajne nasionko skabiozy (Scabiosa crenata) na powiększonym obrazie mikrograficznym. W naturze ma ok. 7,2 mm średnicy!

Brytyjski artysta Rob Kesseler przez ponad dekadę działał na pograniczu sztuki i nauki, produkując mikroskopowe obrazy nasion i pyłków kwiatowych. Preparaty swoje pokrywał cienką warstwą platyny i skanował je pod bardzo silnie powiększającym mikroskopem elektronowym. Otrzymywał obrazy czarno-białe, które następnie ręcznie kolorował, by odkryć i uwydatnić tajemnicze kształty i delikatne struktury wewnątrz tych maleńkich, niepozornych cząstek roślin. Rezultaty jego pracy przyprawiają nieomal o metafizyczny dreszcz, o zdumienie i zachwyt: oto człowiek XXI wieku widzi świat tajemniczy i nieznany, zagląda w jakiś nieskończony mikrokosmos, i może tylko bezradnie się zastanawiać, jak wielkie są obszary wiedzy, do których jeszcze nie dotarł, i jakie jeszcze odkrycia tych mikroświatów przyniesie rozwój techniki? A także – i przede wszystkim: kto to wszystko tak cudownie zaprojektował?!

plant3

A mnie przy tej okazji przypomina się ulubiony fragment pięknej książki Władysława Zambrzyckiego „Kwatera  bożych pomyleńców”. To rozmowa z Quadratusem i Tatarem, który

„podobno pragnął, lecz nie mógł uwierzyć w zajmującą opowieść pana Wincentego o zapylaniu kwiatów rośliny Yukka gloriosa.

– To nie może być – mówił – żeby robaczek znał taki sekret.

– Nie robaczek, tylko owad – poprawił Quadratus.

– Dobrze, niech będzie owad, i tak nie uwierzę. (…)

– W interesującym nas przypadku roślina umówiła się z motylkiem, że będą sobie wzajem pomagać w rozmnażaniu. Stało się to dawno, przed milionami lat, a umowa obowiązuje do dziś. Motyl w nadzwyczaj pomysłowy sposób zapyla roślinę, ta zaś wychowuje mu dzieci. Zrozumiałeś?

– Nie.

 – No to skup uwagę i słuchaj. Pewnego wieczoru, kiedy Yukka zakwitnie i porozchyla płatki, motyl-samica wlezie do jednego z jej kwiatów i złoży jajko. Gdyby się na tym miało skończyć, źle by było, gdyż nie zapylony kwiat szybko by zwiądł i odpadł, a wraz z kwiatem jajko też by zginęło. Co wobec tego robi motyl? Sięga ku pręcikom, zbiera z nich pyłek i ugniata łapkami kulkę.

 – Już sobie przypominam, mówił pan o tym. Że w kwiatku jest słupek, a w słupku jest wklęsłość.

 – Tak, bardzo mi miło, że pamiętasz. Kiedy motyl zrobi już kulkę, bierze ją pod brodę mniej więcej tak, jak ty być wziął pod brodę kulę od bilardu.

– A to heca!

– Potem motyl gramoli się na słupek i przednimi łapkami wpycha kulkę do zagłębienia, które ma kształt wydrążonej półkuli. Tak się odbywa zapylanie. (…) Po zapyleniu kwiatu samica-motyl odwiedza drugi kwiat, znosi w nim jajko, lepi kulkę, wpycha, gdzie trzeba, przelatuje na trzeci kwiat, na czwarty, na piąty, póki nie złoży wszystkich jajek. I wówczas ginie.

 – Czyli umiera?

– Tak, umiera. Wszystko, co ci opowiedziałem, dzieje się w ciągu jednego wieczoru. Po śmierci samiczki opiekę nad jajkami i nad gąsienicami, które się szybko lęgną, obejmuje roślina. Odtąd motyli potomek ma zapewnioną ciszę, spokój, odpowiednią do rozwoju temperaturę i odpowiedni pokarm. Młoda gąsieniczka pożera część zalążków kwiatu, a część zostawia, bo gdyby zjadła wszystkie, kwiat by zmarniał wraz z gąsienicą. Rozumiesz teraz?

– Rozumiem i zaczynam dygotać ze strachu. To są jakieś czary. I co się dzieje dalej z gąsieniczką?

–  Ano rośnie, rośnie, Tatarze. Po kilku dniach zdrowa i silna gąsienica wygrzebuje się spośród płatków kwiatu, pełznie w dół po łodydze, schodzi na ziemię, potem już jako poczwarka zimuje w ziemi i na drugi rok staje się motylem. Jeżeli jest samiczką, to pewnego wieczoru zacznie składać jaja i lepić kulki. Powiedz mi, kto nauczył motyla lepienia kulek?

–  Straszna heca!

– Nie nauczyła go matka, bo zmarła w chwilę po złożeniu jaj, nie nauczył ojciec, bo nigdy nie oglądał swych dzieci, kto więc nauczył?”

 

***

 

Zostawiając was z tym fascynującym pytaniem, spieszę teraz powitać nowe osoby w Księdze Gości. Są to: Ewa z Działdowa, Renata K, Anna, Agnieszka Haack, Sylwia, Kinga, s. Marysia, Mar., Agnieszka Smithothska z Londynu, Klaudia Piątek, Jolanta, Maria(Ma), Alicja, Lorelai, Miłka, Anna Łucja, Tysia, Monika, Wanda, MarTusia, DoBa, Dariusz, Tatiana, Barbara, Asia (mama Marcinka), Iwona Kwiatkowa z córeczką, Eululia, Paulina, Magdalena (całusy dla Stasia!), Tosieńka, Wioletta, Magda z Radomia, Kasia, Maciej (Jejek), Izabela, Dorota, Monik, Anastazja, Rockandrollka, Anonimowa 05, Małgosia, Tatiana, Agnieszka K, Agnieszka O, Ania wierna czytelniczka, Joanna,  Marta (najmilsze życzenia urodzinowe dla córki!) oraz Ania MM.

Anonimowa 05 – cieszę się, że obie lubimy i mile wspominamy Brzóstków! – jak i Śmiełów zapewne.

Wioletto i Niebieska Żabko – mnie również żal naszych Galerii Piernika, lecz niestety, latka lecą, kręgosłup figluje, muszę oszczędzać siły i ograniczać czas, spędzany przed komputerem. A takie galerie – wierzcie mi – to było OGROMNIE dużo żmudnej dłubaniny, a więc wiele długich godzin na siedząco!

Anastazjo: Toruń lubię bardzo i wraz z bliskimi często go odwiedzam. Nic więc dziwnego, że i miasto, i jego niegdysiejszy wspaniały antykwariat (byłam jego stałą bywalczynią) znaleźć się musiał w którejś z powieści! Więcej o tym – w „Na Jowisza!”.

Anette pyta o „Jowisza 2” – tak, wszystko na to wskazuje (choć umowy jeszcze nie podpisałam), że ukaże się on w tym roku. Wydawnictwo HarperCollins, które zadowolone jest z powodzenia „Na Jowisza” (książka miała dwa solidne dodruki od maja do września 2020) celuje z „Jowiszem 2”  na jesień 2021! A ja mam termin do maja. Nadążam, a jakże.  

Izabelo, sprawiłaś mi uciechę wiadomością, że trafiłaś na „Jeżycjadę” dzięki temu, iż córka miała ją w lekturach. Zwykle kolejność jest odwrotna – to mamy dzielą się z córkami. Tak czy inaczej – wspaniale!

Macieju (Jejku) – dziękuję za wiadomość prywatną, która bardzo mnie poruszyła. Przesyłam Ci krzepiący uścisk!

Kochany Zgredzie z rodziną, myślę o Was i Waszych sprawach i trzymam kciuki za wszelką pomyślność!

Joanno z Kielc – najlepsze życzenia urodzinowe dla Mamy!

 

A jako finalny akord zostawiam sobie Wielkie Podziękowanie dla wszystkich, którzy pospieszyli z życzeniami w tę niespecjalnie zachwycającą liczbowo rocznicę mych urodzin. Bardzo mnie te wszystkie dobre myśli i serdeczne życzenia pokrzepiły oraz ucieszyły. Dziękuję z całego serca!

Beatuszko, właśnie doszły Twoje przepyszne ciasteczka. Dziękuję najserdeczniej!

A wszystkich razem – mocno ściskam!

Wasza

MM