Cudeńka

IMG_20210425_123817

Wszystkie zdjęcia: MM

 

 

Muszę się z Wami podzielić tym, co dzieje się właśnie w ogrodzie, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!

Cuda, zwyczajne coroczne cuda!

Hiacynty – te szafirowe, różowe i białe – są w pełnym rozkwicie, rozrosły się całymi kępami i powietrze napełnione jest ich  ślicznym zapachem.

Szafirki z wolna przekwitają, słaniają się z lekka, zmęczone swoim tegorocznym wybuchem. Za to w najlepsze kwitną dywany barwinków, a niektóre niezapominajki zaczynają już otwierać te swoje niebieskie, naiwne oczka.

Budzą się tulipany – ale jest jeszcze trochę za chłodno, by się odważyły iść na całość.

Za to pilnie pracują jabłonie – te ozdobne – spójrzcie tylko na te wyszukane, eleganckie kształty! Na ten puszek dziecinny! Na te kolory!

 

 

IMG_20210425_124236

 

 

IMG_20210425_124947

 

IMG_20210425_125515

 

Zakwitają też jabłonie jadalne (tu: ananas berżenicki):

 

IMG_20210425_124515

 

A tu widać, jak bogatymi kiściami pachnących kwiatów zamierza nam zaimponować tajemnicza czereśnio-wiśnia nikomu nie znanej odmiany, która rośnie w naszym ogrodzie już chyba 50 lat (bursztynowy owoc ma podobny do dużej czereśni, ale delikatność jego półprzejrzystego miąższu przypomina wiśnię szklankę). Zaczynała, biedaczka, usychać ze starości, więc zimą poddaliśmy ją ostremu odmładzającemu cięciu i zaraz nabrała nowego wigoru!

 

IMG_20210425_125749

 

Ale nie chcę Was ponad miarę zanudzać moim ogrodowym szaleństwem, więc przechodzę do spraw, poruszonych w Księdze Gości.

Kochane Czytelniczki Z topazem, Mama IsiTosieńka, Hanka Nutria, Monika z Poznania, Hania, Weronika, Wiola M, Mimi M, K8, Marysia-obywatelka Warszawy i Megi – odgadły bez trudu, niemal jednogłośnie, kto jest przedstawiony na rysunku! – tak, to Juleczek Laury. Inny, nowy jego portrecik – w młodszym wieku – zostanie pokazany w „Na Jowisza 2”.

Magda Z i Kris pytają, czy wiele będzie w tej książce niespodzianek. Oho, będzie mnóstwo, i to przeróżnych! Lubię niespodzianki i figle! Już się cieszę na myśl o Waszych minach, kiedy „Jowisz 2” do was trafi. Przy okazji: zapadła decyzja co do koloru wiodącego w tej książce: nie będzie on zielony, jak w części pierwszej, tylko ciepłożółty, w stronę pomarańczowego. Inna też będzie ilustracja na okładce. Ale liternictwo to samo – „Jowisza 2” znów opracowuje graficznie znakomita artystka pani Anna Pol, z czego się bardzo cieszę!

Mamo Isi i Zgredzie: ilustracja do tej książki, przedstawiająca kopiec Kopców bardzo mi się udała, zwłaszcza mama i tata są wyraziści.

Tatiano, Walduś ma swoje hasło w na „Jowisza 2”, portrecik jego też narysowałam. Ale Paulina – jak to Ci już w KG przypomniała Małgorzata-babcia Siunia – miała swoją podobiznę w „Idzie sierpniowej”, więc dałam sobie z nią spokój.

Polu, mnie też brakowało dotąd portretu dorosłych Elki i Tomka – wiec w „Jowiszu 2” mają i oni swoje hasło, wraz z portretem aktualnym, na którym widać też ich dzieci.

 

Witam serdecznie nowe osoby, które przybyły do Księgi Gości, są to: Tosia z Wrocławia (pozdrowienia dla Młodszego Brata!), Dorota z Poznania, Magdalena z Brykczyńska, Ania eR z Kielc, Basia z Fredrikstad, Gabriela, Kotlik 87 ze Szczecina, Joanna, Karinka i Grażyna z Kwidzynia.

Joanno (wiad.pryw.) – szczególne dzięki za „jedną z naszych”! Bardzo mi miło! Mam nadzieję, że zdrowie Wam już dopisuje?! Pozdrawiam serdecznie!

Grażyno z Kwidzynia: ależ był „Kociak”, był! W „Kłamczusze”! To w tym cocktail-barze czy też kawiarence położonej przy ul. Armii Czerwonej Robrojek umówił się z Anielą.

Karinko, dziękuję za miły wpis i wiernie trzymam kciuki za Twoją maturę!

Gabriela – w swoim równie miłym wpisie – pyta retorycznie, dlaczego bohaterowie Jeżycjady muszą się starzeć. Ano, samo życie, że tak powiem. Oto i powód, Gabrielo, dlaczego nawet lubiane literackie sagi muszą kiedyś dotrzeć do tomu ostatniego. Zwłaszcza zaś pogodna Jeżycjada, której celem jest bawić i podnosić czytelnika na duchu, nie powinna przygnębiać go licznymi obrazami nieuchronnych zgonów. Zresztą, czy bohaterowie, którzy nie starzeją się wcale, a więc i nie rozwijają się, nie byliby nudni i mało wiarygodni?

Tu jest miejsce na odpowiedź dla Hani, która zapytuje, czy babcia Jedwabińska i pan Jankowiak jeszcze żyją. Ależ oczywiście! – odpowiadam – a to dlatego, że w porę zakończyłam ich wspólny wątek. Będą żyli wiecznie, tak długo, jak żyć będzie Jeżycjada, a nawet jeszcze dłużej! Miło pomyśleć, prawda?

Weronika pyta, kim są młody Amerykanin i Rosjanka, goszczący  w „Noelce” na wigilii u Żaków – ano, są to nasi prawdziwi znajomi. Do tej właśnie żółtej kamienicy z wieżyczką, w której długo mieszkaliśmy (ma ona osobne hasło i ilustracje w „Na Jowisza2”) przybyli oni raz na naszą własną wieczerzę wigilijną. Chciałam im sprawić niespodziankę, umieszczając ich w „Noelce”.

Hanko-Nutrio, odpowiadam: tak, to Łusia jest na okładce „Sprężyny”, oczywiście. A dlaczego Laura i Wolfi się rozstali? A bo tak w życiu bywa, po prostu. Los chciał. Często się zresztą okazuje, że Los miewa rację, a ludzie, zwłaszcza młodzi, mają szansę wycofać się z pochopnych decyzji i niedojrzałych planów.

Tatiana pyta, kim właściwie był człowiek, którego Laura (w „Tygrysie i Róży”) spotkała w pociągu, jadąc do Torunia. Liczne głosy udzielają jej odpowiedzi, ale rację ma przede wszystkim Weronika: to oczywiście nie mógł być student Gabrysi. Moim zdaniem mógł on – w czasie, gdy pobierał u Gabrysi korepetycje – studiować na przykład medycynę i tymi korepetycjami ratować się przed egzaminem z łaciny. Nie, nie pojawiał się ów brunet z brodą w Jeżycjadzie nigdy przedtem, a do „Tygrysa i Róży” został wprowadzony w jednym celu: żeby zbuntowana Laura mogla spojrzeć na matkę oczami postronnej osoby, co niekiedy – zwłaszcza w przypadku, gdy się należy do egocentryków – bywa bardzo pomocne.

Beato, podoba mi się to Twoje olśnienie! Zauważyłaś coś, czego nikt dotąd nie dostrzegł. Tak, skłonność do logorei może być dziedziczna, a jakże!

Rozmarynie, okrzyk „Na Jowisza” spotkać można w literaturze angielskiej bardzo często, co  z pewnością ma związek (Mama Isi słusznie to zauważyła) z powszechnym niegdyś w Anglii wykształceniem klasycznym. Ja go pamiętam z „Trzech panów w łódce” – spodobał mi się i uznałam, że pasuje do pana Ignacego. Natomiast zaprzeczam, by „Małe kobietki” miały na mnie jakikolwiek wpływ – podobnie jak Ty, przeczytałam je stosunkowo późno (ukazały się w Polsce powojennej dopiero, jak mi się zdaje, w roku 1991 w wydawnictwie Tenten, w każdym razie ja się z nimi chyba wtedy właśnie zetknęłam, bez większego wrażenia). Przykłady natomiast, jakie podała w swoim wpisie nasza Sowa Przemądrzała, świadczą rzeczywiście o wspólnym etosie. Celne spostrzeżenie, Sowo!

Mamo Isi, jedną z Twoich wiadomości (tę dotyczącą czyjejś tożsamości) oczywiście musiałam zachować dla siebie. Pardon, ale to konieczne. Nie żyjemy wśród samych przyjaciół. 

Magdo Z, oczywiście zauważyłam wszystkie trzy wiadomości prywatne od Ciebie, ta o piecu i „Opium” ubawiła mnie wielce.

No i tyle gadania na dzisiaj!

Dziękuję wszystkim bardzo za dobre słowa, pamięć  i sympatię, wszystkich mocno ściskam i gorąco pozdrawiam, kończąc wpis krzepiącym zdjęciem śliwy ozdobnej w pełni rozkwitu.

 

Wasza

MM

 

IMG_20210425_124730

Obrazki gotowe!

jul_mal

 

Donoszę z przyjemnością, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, że namalowałam (i narysowałam) wszystkie już ilustracje do „Jowisza 2”. Jest ich pewnie z pół setki, ale zapewne nie wszystkie z nich wejdą do książki. Dwie na pewno odpadną: portret dorosłej Geniusi z córkami – bo córeczki narysowałam za młode! – oraz  ten obrazek powyżej. Ów chłopiec jest z kolei za duży, powinien mieć o kilka lat mniej.

A wszystko z powodu rozmachu! Jak już zacznę malować czy rysować, nabieram takiego rozpędu, że trudno mi przerwać choć na chwilę i w efekcie praca tak mnie pochłania, że zapominam ustalić podstawowe dane. Ale nie szkodzi. Geniusia (z córeczkami we właściwym już wieku) ma teraz nowy, o wiele lepszy zresztą, portret („repetitio est mater studiorum”…), w dodatku barwny, a owego chłopczyka też narysowałam całkiem od nowa, tym razem w młodszym wydaniu. Pokazuję Wam tego niewłaściwego, nie zdradzając żadnego sekretu.

Jak myślicie, czyim jest synem? Ciekawa jestem, czy ktoś zgadnie. Odejmijcie mu w myśli parę lat (jest ośmiolatkiem, a na powyższym obrazku wygląda na dużo starszego) – i uwzględnijcie, że jego jasna czupryna ma odcień popielaty.

Kto to może być?….???? He, he, he…

Więcej przecieków jowiszowych na razie nie przewiduję. Musi być element zaskoczenia!

A będzie ich w książce sporo; miałam dużo uciechy, szykując Wam kolejne i kolejne niespodzianki!

(Najbardziej się śmiałam, rysując portret zbiorowy rodziny Kopców)

Ale pst! – więcej ani słowa.

 

Przejdźmy do spraw ważniejszych: chłodna wiosna, ale wiosna! Poniżej: cebulice we wzorowej koegzystencji z płożącymi się iglaczkami. Proszę zauważyć, że – posadzone na obrzeżach rabaty – mają mnóstwo wolnego miejsca na swobodną ekspansję, lecz wolą się przytulać do krzaczków. Razem cieplej!

 

IMG_20210414_105407

 

Cieszę się bardzo, że i Wy (sądząc po wpisach w Księdze Gości) lubicie wypatrywać wiosny. Ja to uwielbiam! Co roku sprawia mi to taką samą (ogromną) radość!

Popatrzmy sobie razem na  kolejne, świeżutko (bo przed chwilą) zrobione zdjęcie: tak szykują się do eksplozji pąki kwiatowe białego bzu! Och, doczekać się jej nie mogę!

 

IMG_20210414_105917

 

A co do samej Księgi Gości: witam serdecznie wszystkie nowe osoby, które w niej się pojawiły! Dziękuję za miłe słowa i za całą tę serdeczność!

Są w KG wiadomości prywatne, których treści nie ujawnię, rzecz jasna, lecz na nie odpowiem.

A więc – Anno z Łękawicy, dziękuję za piękne słowa i za uroczy obraz Twojej licznej rodziny. Wspaniale jest wiedzieć, że aż tyle osób lubi książki (w tym: moje). Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej!

Marysiu, obywatelko Warszawy, dziękuję za wzruszającą troskę – ależ ani myślę umierać, krzepka jestem i rześka, co zawdzięczam oczywiście pilnej pracy w ogrodzie (ciało) i nieustannej pracy twórczej (duch). Przytulam Cię i całuję w czółko!

Mario Anno, proszę wybaczyć, że w tym roku nie dostałaś ode mnie życzeń świątecznych: tak zawzięcie pracowałam nad „Jowiszem 2”, że nawet nie pomyślałam o kupieniu kartek z życzeniami! Kochana Babciu Gąsko, miła sąsiadko Sondelani – na Was  również zabrakło mi czasu, wybaczcie!

 

IMG_20210404_143940

 

A oto odpowiedzi na wasze pytania i komentarze do Waszych wpisów:

Kochana Czytelniczka Pola (a wraz z nią  kilka innych osób) chce wiedzieć, kiedy wyjdzie „Chucherko”. Cóż, nieszczęsna pandemia trwa w najlepsze, a ja sobie obiecałam, że słowa na jej temat nie napiszę. Ale mam obmyślony plan wyjścia z tej patowej sytuacji i już niebawem zacznę wcielać go w życie! Zobaczymy, jak to się uda.

Hania Róża pyta, jak się potoczyło dalej życie Nerwusa oraz chce wiedzieć, czy miałam w planach wydanie Natalii za Robrojka. Co do pytania pierwszego: nie wiem! Musiałabym się dopiero zastanowić… Co do drugiego: polecam lekturę „Na Jowisza 1” – wszystko tam szczegółowo opowiedziałam! A pospiesz się z tą lekturą, bo „Na Jowisza 2” wyjdzie już na jesieni! Pytasz też o Fryderyka: czy od początku założyłam, że będzie miał tyle wad. Ano nie, samo jakoś tak wyszło! Postacie w moich książkach ewoluują jak chcą i bardzo często chodzą własnymi drogami,  nie zważając na moje plany! Pytasz też o imiona w Jeżycjadzie: tak, w rzeczy samej, dobieram je ze staraniem, wiedząc, że imiona mają swoje „oblicza” – wybieram je, nawiasem mówiąc z pewnego starego kalendarzyka, gdzie jest dokładny spis wszystkich imion występujących w Polsce. Staram się, żeby nie były podobne, ani brzmieniowo, ani optycznie; zauważyłam bowiem, czytając książki innych autorów, że kiedy imiona są zbyt do siebie podobne, postacie im przypisane tracą wyrazistość. A ja lubię wyrazistych i oryginalnych bohaterów!

Niko, bardzo dziękuję za te rozkoszne uzupełnienia, czyli zabawy literackie Twoje i córczyne. Bardzo się Wam udały! Zabawne i świeże! Ale „małpie” nie dałyście jednak rady!

Mamo Isi, dziękuję za „majstersztyk”. W Twoich ustach określenie to ma swoją wagę!

Hanko Nutrio, oczywiście, że byłam w Śmiełowie, i to kilkakrotnie! Wszystkim polecam tę wycieczkę! Warto! Pałac jest piękny, okolice śliczne, a zbiory mickiewiczowskie przebogate!

Olu z Nysy: tak, Borejkowie mogliby istnieć w dzisiejszym świecie, z całą pewnością i tej absurdalnej sytuacji stawiliby godnie czoła, i ani na chwilę nie straciliby poczucia miary. Niejedno już przetrwali! – jak my wszyscy, zresztą. Masz rację, że to kwestia sposobu patrzenia na świat. Myśl antyczna jest tu wielkim wsparciem. Wiem z doświadczenia. Basia z Łodzi też to docenia, jak widzę (dziękuję za dobre słowo o ilustracjach!). Weronika, Hania Róża, Tatiana i Hanka Nutria liczą, a nawet zbierają i zapisują cytaty łacińskie, występujące w Jeżycjadzie. Brawo! Cieszę się bardzo! O to mi chodziło! Są one prawdziwą szkołą uniwersalnej mądrości.

Wando (Sówko) – ucieszyłam się Twoją przygodą z Ellerym Queenem: o tak, świetne książki, pyszniutkie, a czytałam  wszystkie! – każda godna polecenia. Czytać je (z jednym wyjątkiem) można jednakże tylko w oryginale, a to dlatego, że w czasach PRL były u nas źle widziane. Ellery Queen walił bez ogródek, co myśli o komunistach i tzw. bloku wschodnim! A teraz to już jest chyba niemodny, przyrzucony tylu innymi powieściami tego gatunku. Szkoda.

Marysiu! – nie, nie planowałam takiego rozwoju afery z Wolfim, sam się zaczął zachowywać po swojemu. Ale też wiedziałam od początku, że pomysł małżeństwa dwu sióstr i dwóch braci niekoniecznie musi się okazać udany. Zakładałam więc, że COŚ się stanie i im to uniemożliwi. No i faktycznie! – Laura zmądrzała. Co do „odręcznego rysunku Doroty Rumianek”, o który prosisz – nie, nie mam innego niż te, które już weszły do „Wnuczki” oraz „Feblika”.

Ach, a więc Hania i Kocimiętka uczą się grać na ukulele? Brawo! Moja wnuczka też…

Julia, przewodnicząca klasy 7 z Pawłowa Żońskiego, przesłała bardzo miłe pozdrowienia od całej klasy. Dziękuję i odwzajemniam, dołączając zbiorowe uściski!

Niebieska żabko, wiem, wiem o kaczce ogorzałce! Stale i z przyjemnością studiuję wszelkie książki o ptakach – i z atlasu „Ptaki Europy” wzięłam właśnie to nazwisko Maćka. Ogorzałka wydała mi się bardzo jędrna i pasująca do niego.

Anno z Łodzi, początkująca bibliotekarko! Życzę powodzenia i wielkiej radości z pracy!

Zosiu – i Ciebie wypada mi zachęcić do przeczytania „Na Jowisza1” – znajdziesz tam odpowiedzi na swoje pytania. A także opis mojej wizyty przy Roosevelta 5!

Fia niebieska – Jeżycjada najlepszym antydepresantem? Ha! Dziękuję! Nie przewidywałam takiej jej funkcji, ale ogromnie się cieszę, że i w ten sposób Wam służy!

Witam Ewę z Działdowa oraz Megi, której dziękuję za „mokre całuski”.

Tosiu z Wrocławia, Ciebie ściskam serdecznie – pozdrów brata!

Anette: o, tak, smaczków w „Jowiszu 2” jest co niemiara! Oraz niespodzianek! Dobrze się bawiłam przy pisaniu (i malowaniu) – a to zawsze jest dobry znak!

Weroniko – o premierze książki Bożeny Zwierzyńskiej „W labiryntach Jeżycjady” dowiesz się szczegółowo ze strony wydawnictwa Akapit Press. Zdaje się, że ma to być w maju – a ja już mam tę książkę w pliku (autorka mi przysłała) i wiem, że jest świetna! Miła, ciekawa, zabawna, przynosi mnóstwo rozrywki i radości! Będzie – prorokuję to! – bardzo przydatna nie tylko w domu, ale i w szkole!

Tyle gadania na dzisiaj.

Przesyłam uściski!

Wasza

MM

 

IMG_20210414_105536

 

Kwietniowe niespodzianki

IMG_20210404_145902

 

Dzień dobry po Świętach!

Minęły nam spokojnie, bo, nawet się nie umawiając, pominęliśmy konsekwentnie bulwersujące wiadomości, których nie szczędziły nam przed Wielkanocą media, jak zawsze w tym dziele wyrywne i ochocze.

Na szczęście przyroda dostarcza codziennie niezbitych dowodów na nieustanną opiekę Opatrzności nad światem, więc też spokojnie Jej zawierzywszy, pospieszyłam do ogrodu, gdzie rzecz jasna zawodu nie doznałam: kwitną nie tylko fiołki, wczesna kalina oraz forsycje. Bujnie wysypały także cebulice (brzydka nazwa, śliczny kwiatek)!

Tu – zaledwie fragment tego łanu, z miłą obecnością czerwonych pędów piwonii oraz obfitych już listków orlika.

 

IMG_20210404_145244

 

Poza prezentami od Natury doczekałyśmy się, Emilia i ja, wspaniałej i jakże miłej oraz zaszczytnej niespodzianki ze strony poznańskiej Biblioteki Raczyńskich. Tak, to ta sama, o której pisałam w „Na Jowisza”:

 

Ta nasza wspaniała  czytelnia była częścią słynnej  Biblioteki Raczyńskich, chluby Poznania,  najstarszej z istniejących bibliotek publicznych w Polsce.  Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy, podobnie jak nie przyszłoby nam do głowy, że oboje spędzimy w tej słynnej Bibliotece wiele, wiele czasu i że oboje napiszemy kiedyś  dużo książek i że wszystkie one  będą miały zaszczyt znaleźć się w jej zbiorach.

Dopiero dużo później dowiedziałam się, ile zawdzięczamy hrabiemu Edwardowi Raczyńskiemu (urodzonemu w Poznaniu w roku 1768).  Ten polityk, podróżnik, znawca antyku i marynista, wydawca i pisarz wreszcie, a także mecenas sztuki w jednej osobie, przejęty chęcią ułatwienia każdemu środków nabywania nauk i wiadomości postanowił  ufundować Poznaniowi bibliotekę. W statucie fundacyjnym zaznaczył, że tę bibliotekę wraz z gmachem i kapitałami temuż miastu tytułem własności w wieczne nadaje posiadanie.

Poznań znajdował się wtedy zaborze pruskim. Polski hrabia wykupił   grunt w centrum (dzisiejszy plac Wolności i Aleje Marcinkowskiego) od skarbu państwa pruskiego, zachowując w zupełnym sekrecie przeznaczenie projektowanej budowli.

A tymczasem zaborcy  mieli zamiar zamienić to poznańskie centrum w plac dla defilad wojskowych i innych demonstracji siły militarnej! W potężnym , ciężkim  gmachu przy placu Wolności (mieści się w nim teraz Muzeum Narodowe)  rezydowała wtedy niemiecka komendatura. Biblioteka zaś – szlachetny w formie  budynek  wzorowany na Luwrze, a dostępny bez różnicy osób  dla wszystkich –   wyrosła po jej prawym boku. Musiała nieźle kłuć w pruskie oczy!

Dzięki wspaniałym  zbiorom i mężnemu personelowi, który opierał się germanizacji, biblioteka przez cały XIX wiek  była ostoją polskiej kultury. Hrabia Raczyński zaopatrzył ją przezornie w fundusz, złożony w banku, oraz w unikalny, odziedziczony po przodkach księgozbiór, liczący trzynaście tysięcy cennych woluminów; wzbogacił go zresztą o zakupione niebawem księgozbiory uczonych i kolekcjonerów, a także o cenne rękopisy i druki, zwożone z dalekich podróży.

W czasie okupacji hitlerowskiej biblioteka dostępna była już wyłącznie dla Niemców. Na początku 1945 roku (właśnie w tym czasie przyszłam na świat)  podczas walk o Poznań piękny budynek Biblioteki Raczyńskich legł w gruzach, spłonęło ponad 90% księgozbioru. Ocalało zaledwie 17 tysięcy jednostek zbiorów specjalnych wywiezionych dwa lata wcześniej do podpoznańskiego majątku Obrzycko.

Po wojnie zgromadzono  ocalałe resztki księgozbiorów  i umieszczono je w budynku  dawnej szkoły przy ul. Armii Czerwonej. Tam była teraz biblioteka Raczyńskich –  i  to tam właśnie, na wysokim parterze, mieściła się nasza ukochana dziecięca czytelnia.

 

Możecie sobie wyobrazić, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, z jakimi uczuciami przeczytałam dziś właśnie tę oto wiadomość w sieci:

 

Nagroda im. Józefa Łukaszewicza, upamiętniająca postać dyrektora Biblioteki Raczyńskich w latach 1829-1852 i twórcy pierwszej monografii Poznania, przyznawana jest corocznie autorom najlepszych publikacji związanych ze stolicą Wielkopolski. Kapituła konkursu składa się z przedstawicieli poznańskiego środowiska kultury i nauki, a oceniając publikację bierze pod uwagę jej stronę merytoryczną, językową, redakcyjną i edytorską. Celem Nagrody jest wyróżnienie i promocja najważniejszych dzieł, które podejmują tematy związane z Poznaniem, a tym samym propagowanie czytelnictwa i popularyzacja wiedzy o mieście.

 

M.Musierowicz, E.Kiereś - Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę, 2020

 

I do tej to właśnie zaszczytnej nagrody nominowana została nasza książka „Na Jowisza!”.

Cieszymy się szalenie! I Wy cieszcie się z nami!

Mocne uściski i radosne okrzyki przesyłam –

Wasza

MM

 

Radosnych Świąt!

AGNUS_DEI -,magister sacrorum iulianos

Agnus Dei – Magister Sacrorum Iulianus

 

 

Ks. Jan Twardowski

WIELKANOCNY PACIERZ

 

Nie umiem być srebrnym aniołem –
ni gorejącym krzakiem –
tyle Zmartwychwstań już przeszło –
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami –
tyle już alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.

Wiatr gra mi na kościach mych psalmy –
jak na koślawej fujarce –
żeby choć papież spojrzał
na mnie – przez białe swe palce.

Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski –
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy –
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku –
sumienia wywróci podszewkę –
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę