wszystkie zdjęcia: MM
Przeszedł nad nami orkan i poszedł sobie – odzyskaliśmy dostęp do internetu oraz energii elektrycznej, ale świat nadal jest szary, zimny i nieprzychylny. W tej sytuacji funduję sobie zwykle następujące remedia:
1. Przeglądanie zdjęć, które zrobiłam wiosną i latem w ogrodzie. (Bardzo pomagają! Przypominają o tym, że zima chyli się ku końcowi, a wiosna naprawdę nadejdzie, nieodwołalnie. I że znów będę sadzić kwiaty, a następnie podziwiać je na wszelkie sposoby!)
2. Rozrywki umysłowe (w tym: pisanie).
3. Czytanie i oglądanie pięknych, krzepiących książek. (Bez końca! Zawsze skuteczne!)
Co do punktu pierwszego, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy – zamieszczam tu dla Was kilka wnikliwych portretów moich tulipanów. Specjalnie dobrałam zdjęcia w ciepłych barwach, wiedząc, że kolory pomarańczowy i żółty znakomicie zwalczają zimową depresję, wynikającą z braku światła słonecznego. Proszę próbować! Oto mała tulipanowa galeryjka:
Już lepiej?
Co do punktu drugiego: pisanie jest oczywiście świetną rozrywką umysłową, ale trzeba mieć do niego jednak przynajmniej niezły nastrój. Przełom stycznia i lutego, w towarzystwie orkanów, opadów i braku elektryczności, nie jest najlepszą ku temu porą.
Na szczęście – i tu dochodzimy do punktu trzeciego – czytać można i bez prądu. Oto, co mnie obecnie zajmuje:
Prezent od zięcia, prosto z Paryża. Śliczny, elegancko wydany album: wywiad-rzeka. Jean-Jacques Sempé, znakomity francuski rysownik, autor m.in. przezabawnych ilustracji do „Mikołajka” Goscinnego i dowcipnych, a nostalgicznych zarazem okładek do New Yorkera, w tej książce opowiada Marcowi Lecarpentierowi o swojej miłości do muzyki, a opowieści tej towarzyszą urocze „muzyczne” obrazki, malowane i rysowane lekką ręką, niebywale trafne, zabawne i pełne wdzięku:
Sempé, jak się dowiadujemy, marzył od dziecka o tym, by poświęcić się muzyce. Pasja ta opanowała go bez reszty z chwilą, gdy po raz pierwszy usłyszał w radiu transmitowaną przez ocean piosenkę Gershwina The Man I Love – to doświadczenie wstrząsnęło nim do głębi. Urodził się w roku 1932, tym samym trafiając na złotą epokę radia. To przez radio usłyszał po raz pierwszy muzykę Duke’a Ellingtona, Debussy’ego i Ravela, których do dziś uwielbia („mes trois copins” – mówi o nich).
– Chopin?– pyta Lecarpentier.
– Il est bon.
Zapytany, dlaczego nie został muzykiem, tylko rysownikiem, Sempé odpowiada, że łatwiej było zdobyć ołówek i kartkę papieru niż fortepian. A musiał przecież coś jeść i płacić za wynajęty w Paryżu pokoik. Fortepian dostał „zbyt późno”, jak twierdzi, i do dziś wstydzi się zagrać na nim przy ludziach. Ale kiedy jest sam, grywa, i to z zapałem – muzyka jest miłością jego życia. Zawartość albumu to potwierdza: tyle humoru, poezji i wdzięku, a wszystko związane z muzyką lub muzykami!
Czułość wobec ludzi, pobłażliwa dla nich sympatia i wyrozumiałość, współczucie i zrozumienie – oto, co się wyczuwa w autorze tych mistrzowskich rysuneczków:
Zresztą, on tego wcale nie kryje. Oto słowa Sempé, wyłuskane z wywiadu i wyeksponowane przez wydawcę na osobnej stronicy:
Są ludzie, których uwielbiam, którzy ocalili mi życie. I – tak, są weseli. Ludzie, których kocham, nawet jeśli dokonali tragicznych wyborów, są weseli.
.
Ha! To się nazywa: mieć klasę!
Bądźmy i my weseli! – wiem, niełatwe zadanie. Ale to jest dopiero coś warte!
Bądźmy weseli – dla innych i dla siebie. Nawet jeśli wokół nas widać tylko nieprzychylne pogody.
Śpiewajmy!!!
Dziękuję Gościom, którzy w naszej Księdze zostawiają dla mnie tyle miłych, dobrych słów i życzeń. Dobre słowo to też jest remedium! Bardzo mocne i skuteczne!
Ściskam wszystkich serdecznie i gorąco –
Wasza
MM
PS A oto jeszcze odpowiedź dla KC Andreadoria z Księgi Gości: tajemnica trąby z wąsami nigdy nie została rozwikłana! Zapomnieliśmy synka zapytać w stosownym czasie, a potem on sam już zapomniał, co to było i do dziś nie wie!
PS2 Zośko miła, odpowiadam na Twoje pytanie: tak, śliczne zawieszki dotarły i ucieszyły! Dziękuję serdecznie! I przepraszam, że nie podziękowałam wcześniej!