Remedium na nieprzychylne pogody

IMG_20210510_190655

wszystkie zdjęcia: MM

 

Przeszedł nad nami orkan i poszedł sobie – odzyskaliśmy dostęp do internetu oraz energii elektrycznej, ale świat nadal jest szary, zimny i nieprzychylny. W tej sytuacji funduję sobie zwykle następujące remedia:

1. Przeglądanie zdjęć, które zrobiłam wiosną i latem w ogrodzie. (Bardzo pomagają! Przypominają o tym, że zima chyli się ku końcowi, a wiosna naprawdę nadejdzie, nieodwołalnie. I że znów będę sadzić kwiaty, a następnie podziwiać je na wszelkie sposoby!)

2. Rozrywki umysłowe (w tym: pisanie).

3. Czytanie i oglądanie pięknych, krzepiących książek. (Bez końca! Zawsze skuteczne!)

Co do punktu pierwszego, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy – zamieszczam tu dla Was kilka wnikliwych portretów moich tulipanów. Specjalnie dobrałam zdjęcia w ciepłych barwach, wiedząc, że kolory pomarańczowy i żółty znakomicie zwalczają zimową depresję, wynikającą z braku światła słonecznego. Proszę próbować! Oto mała tulipanowa galeryjka:

 

 

IMG_20210520_161245

 

IMG_20210510_190502

 

IMG_20210510_190635

 

IMG_20210510_184804

Już lepiej?

Co do punktu drugiego: pisanie jest oczywiście świetną rozrywką umysłową, ale trzeba mieć do niego jednak przynajmniej niezły nastrój. Przełom stycznia i lutego, w towarzystwie orkanów, opadów i braku elektryczności, nie jest najlepszą ku temu porą.

Na szczęście – i tu dochodzimy do punktu trzeciego – czytać można i bez prądu. Oto, co mnie obecnie zajmuje:

 

sempe

 

Prezent od zięcia, prosto z Paryża. Śliczny, elegancko wydany album: wywiad-rzeka. Jean-Jacques Sempé, znakomity francuski rysownik, autor m.in. przezabawnych ilustracji do „Mikołajka” Goscinnego i dowcipnych, a nostalgicznych zarazem okładek do New Yorkera, w tej książce opowiada Marcowi Lecarpentierowi o swojej miłości do muzyki, a opowieści tej towarzyszą urocze „muzyczne” obrazki, malowane i rysowane lekką ręką, niebywale trafne, zabawne i pełne wdzięku:

sempe3

 

Sempé, jak się dowiadujemy, marzył od dziecka o tym, by poświęcić się muzyce. Pasja ta opanowała go bez reszty z chwilą, gdy po raz pierwszy usłyszał w radiu transmitowaną przez ocean piosenkę Gershwina The Man I Love – to doświadczenie wstrząsnęło nim do głębi. Urodził się w roku 1932, tym samym trafiając na złotą epokę radia. To przez radio usłyszał po raz pierwszy muzykę Duke’a Ellingtona, Debussy’ego i Ravela, których do dziś uwielbia („mes trois copins” – mówi o nich).

– Chopin?– pyta Lecarpentier.

Il est bon.

Zapytany, dlaczego nie został muzykiem, tylko rysownikiem, Sempé odpowiada, że łatwiej było zdobyć ołówek i kartkę papieru niż fortepian. A musiał przecież coś jeść i płacić za wynajęty w Paryżu pokoik. Fortepian dostał „zbyt późno”, jak twierdzi, i do dziś wstydzi się zagrać na nim przy ludziach. Ale kiedy jest sam, grywa, i to z zapałem – muzyka jest miłością jego życia. Zawartość albumu to potwierdza: tyle humoru, poezji i wdzięku, a wszystko związane z muzyką lub muzykami! 

Czułość wobec ludzi, pobłażliwa dla nich sympatia i wyrozumiałość, współczucie i zrozumienie – oto, co się wyczuwa w autorze tych mistrzowskich rysuneczków:

sempe2

Zresztą, on tego wcale nie kryje. Oto słowa Sempé, wyłuskane z wywiadu i wyeksponowane przez wydawcę na osobnej stronicy:

 

Są ludzie, których uwielbiam, którzy ocalili mi życie. I – tak, są weseli. Ludzie, których kocham, nawet jeśli dokonali tragicznych wyborów, są weseli.

.

Ha! To się nazywa: mieć klasę!

Bądźmy i my weseli! – wiem, niełatwe zadanie. Ale to jest dopiero coś warte!

Bądźmy weseli – dla innych i dla siebie. Nawet jeśli wokół nas widać tylko nieprzychylne pogody.

Śpiewajmy!!!

 

24f843347b598caad931d1941e15ebbf

 

Dziękuję Gościom, którzy w naszej Księdze zostawiają dla mnie tyle miłych, dobrych słów i życzeń. Dobre słowo to też jest remedium! Bardzo mocne i skuteczne!

Ściskam wszystkich serdecznie i gorąco –

Wasza

MM

PS A oto jeszcze odpowiedź dla KC Andreadoria z Księgi Gości: tajemnica trąby z wąsami nigdy nie została rozwikłana! Zapomnieliśmy synka zapytać w stosownym czasie, a potem on sam już zapomniał, co to było i do dziś nie wie!

PS2 Zośko miła, odpowiadam na Twoje pytanie: tak, śliczne zawieszki dotarły i ucieszyły! Dziękuję serdecznie! I przepraszam, że nie podziękowałam wcześniej!

 

 

 

„O, planeto blady!”

ksiezyc_CR

mal. MM – ilustracja do książki Emilii Kiereś „Cynowy rycerzyk”

 

Znów mi ostatnio księżyc świecił jak szalony, włażąc w okno pracowni; zawsze to robi, więc rzecz jasna bez „bladego planety” (cytat z K. I. Gałczyńskiego) nie mogłoby się  obejść. Emilia znów go pięknie opisała, a ja jeszcze raz namalowałam (jak sobie wschodzi nad majową łąką).

18 maja (kiedy to przewidziana jest premiera nowej części „serii z błyskiem”,  jak ją nazwała nasza nieoceniona KC Gio) będzie można się przekonać, czy nam ta twórcza córczyno-matczyna współpraca dobrze wyszła.

Cieszę się z powodzenia tej pięknej i mądrej serii opowiastek Emilii Kiereś. Dzieci znajdują w nich wiele ważnych dla siebie spraw, a rodzice – użyteczne wskazówki i tematy do namysłu. Czwarta część cyklu – „Cynowy rycerzyk” – opowiada przede wszystkim o odwadze – temat bardzo na czasie, prawda? Ale jest w tej książce i przyjaźń, i miłość, i troska, jest uśmiech i ciepło. I dużo przyrody! – bo rzecz znów dzieje się na wsi.

Lubię malować las! Bo „cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa”!

 

las_CR

mal. MM – ilustracja do książki Emilii Kiereś „Cynowy rycerzyk”

 

Jak widzicie, praca u nas bezustannie wre, a nawet kipi. Kiedy nie maluję, to  obmyślam wierszyki absurdalne albo różne sceny do powieści, notuję i piszę. Mam też MNÓSTWO wspaniałych nowych książek do czytania, więc zima nie jest mi groźna, a szczęście moje nie zna granic. (Tak, pokażę przy okazji to i owo z tych skarbów! – na urodziny znów dostałam rozkoszne książkowe prezenty!)

Dostałam też śliczną turkusową miseczkę od Nieocenionej JD. Wzruszający prezent, nawiązujący do naszych dawnych Galerii Piernikowych, kiedy to wspólnie się zachwycaliśmy ceramiką, dającą tło co piękniejszym pierniczkom. Dziękuję, dziękuję! Kochana Ofiarodawczyni niech sama spojrzy, jak utrafiła z kolorem – mam bowiem ostatnio upodobanie  do barw chłodnych, a do ich odcieni turkusowych – zwłaszcza. A miseczka na swój sposób także łowi światło!

 

IMG_20220119_134914

 

Dziękuję też za życzenia urodzinowe – to jest za piękną laurkę i uroczy list – dwunastoletniej Gabrysi z Księgi Gości. Gabrysiu, odpisałam Ci i wysłałam list pocztą – czy doszedł?

Pani Oli, prowadzącej na FB udany fanpage o Jeżycjadzie, dziękuję za wiadomość prywatną – już napisałam do pana Mateo i właśnie dostałam w odpowiedzi  bardzo interesującą propozycję wydawniczą.

Pani Olu, proszę ode mnie podziękować wszystkim fankom i fanom, którzy tak obficie nadesłali  życzenia dla mnie. Wzruszyłam się, kiedy mi córka pokazała, co tam się u Was dzieje i ile ciepła z tego bije!

Dziękuję za wszystkie – liczne! – wiadomości prywatne w KG.  Sondelani! Przeczytałam także i Twoją wiadomość – życzę Ci wielu sił, odwagi i umiejętności brania byka za rogi; ale przecież Ty to świetnie umiesz, prawda? Trzymam kciuki za powodzenie akcji. I przesyłam pozdrowienia dla Czarka!

Dla wszystkich – gorące uściski

od

MM

A dla Zgreda i Szarotki dodatkowe serdeczności!

Dziękuję za życzenia!

IMG_20220109_103303

fot. MM

 

Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!

Dziękuję z całego serca za pamięć i miłe, piękne, dobre życzenia urodzinowe! Niepostrzeżenie całkiem sporo tych latek się uzbierało, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – czas bowiem upływa błyskawicznie tym, którzy nie mają zwyczaju się nudzić! Można by się nieco zafrasować tą „bolesną rocznicą” („Ja się dzisiaj nie kąpię, bo ja dzisiaj obchodzę pewną bolesną rocznicę” – Hermenegilda Kociubińska w Teatrzyku Zielona Gęś K.I.Gałczyńskiego), gdyby nie napływały nadzwyczaj krzepiące sygnały od Was, świadczące o tym, że nie zmarnowałam tych 77 lat. Zadowalająca doprawdy konstatacja. Bardzo Wam za to upewnienie dziękuję!

Dziękuję też za liczne sygnały, listy i prezenty. Dziękuję kochanej Oddalonej Ofiarodawczyni za prześliczny, radosny bukiet, który wczoraj przyniósł, jak co roku, specjalny kurier od niej. Jak ładnie płoną te czerwienie w porannym słoneczku!

(Uwaga dobrej gospodyni: szyba po prawej bynajmniej nie jest brudna, tylko na stałe osłonięta siatką przeciw owadom!)

 

Zapraszam wszystkich na wirtualną urodzinową herbatkę. Tortu nie będzie, tylko świeżo upieczony, bajeczny, pachnący pod niebiosa Superpiernik Mamy Żakowej, oblany lukrem śmietankowo-cytrynowym, a przełożony domowymi powidłami oraz marcepanem własnej roboty. (Sama go wymyśliłam, a oto przepis: 2 tabliczki białej czekolady rozpuścić w rondelku ustawionym w kąpieli wodnej, dodać nieco słodkiej śmietanki oraz ok. 30-40 dag zmielonych migdałów – można je kupić przez internet jako mąkę migdałową – energicznie to wymieszać na aksamitną masę i na koniec dodać 2-3 łyżki limoncello lub innego przyjemnego likieru oraz koniecznie kilka kropel ekstraktu migdałowego). Pardon, piernik  jest napoczęty – my się już poczęstowaliśmy tym frykasem od rana – Ofiarodawca Róż i ja.

(Czy Oddalona Ofiarodawczyni widzi, co stoi i zawsze stać będzie na moim regale, tuż za białymi różami? Tak, to te dwie miłe figurki od Ciebie – mają już swoje lata! –  jedna z nich, jak pamiętamy, czyta książkę.)

 

IMG_20220109_103533

 

Oprócz życzeń i pochwał są też i pytania w Księdze Gości. Już odpowiadam!

Marto z Piaseczna, dziękując Ci za piękną wiadomość o różach w Krzemieńcu, dodaję, że dom pana Bronisława Gałczyńskiego w Piasecznie nie przetrwał, obawiam się, wojny. Ale oto nadesłany mi niegdyś przez nieocenioną Sowę P. link do wielu innych ciekawych faktów – TUTAJ.

Magdo, nie upadaj na duchu, tylko wytrwale się ucz! Nie poprzestawaj jednakże tylko na kursach. Działaj sama! Czytanie w oryginale możesz zacząć już teraz, ze słownikiem pod ręką. Początkowo będzie trudno tak się przedzierać przez obcojęzyczny tekst (dlatego polecam lektury łatwe, interesujące i wciągające, a znane Ci z polskich przekładów, np. książki Agathy Christie), ale niebawem się rozkręcisz na całego. A kiedy dojdziesz do mojego wieku, w nagrodę będziesz miała zapewnioną cudowną, interesującą i radosną starość, wypełnioną ciągłym odkrywaniem niezliczonych literackich skarbów, a także smacznych cacuszek lżejszego kalibru (jedno z nich widać na zdjęciu), które nigdy nie były przełożone na język polski. Polecam też stare i nowe brytyjskie filmy oraz seriale! – są w obfitości w różnych miejscach internetu, wśród nich prawdziwe rarytasy! Możesz sobie włączyć angielskie napisy i dzięki temu śledzić listę dialogową. Nabierzesz przy tym wytwornego angielskiego akcentu! (Z tego powodu unikaj filmów amerykańskich!) Odwagi! I zapału! A wszystko się uda!

Mamo Isi, dziękuję za piękne cytaty z „Plebanii, której nie było” Beaty Obertyńskiej. Poszperałam trochę po internetowych antykwariatach – i rzeczywiście, okazuje się, że weszłaś w posiadanie istnego białego kruka! Gratulacje!

Aniu K – przyjmij wyrazy prawdziwego współczucia. Ściskam Cię serdecznie. Trzymaj się, dziewczyno kochana!

Łączę gorące uściski dla wszystkich –

Wasza

MM

 

Trzej królowie, monarchowie

Gentile_da_Fabriano_-_Adorazione_dei_Magi_-_Google_Art_Project

Gentile da Fabriano (ok.1379-1427) – Adoracja Trzech Króli

 

…Potem i króle widziani,

Cisną się między prostotą,

Niosąc dary Panu w dani:

Mirrę, kadzidło i złoto.

Bóstwo to razem zmieszało

Z wieśniaczymi ofiarami!

A Słowo Ciałem się stało

I mieszkało między nami.

 

Podnieś rękę, Boże dziecię,

Błogosław ojczyznę miłą,

W dobrych radach, w dobrym bycie –

Wspieraj jej siłę swą siłą,

Dom nasz i majętność całą,

I Twoje wioski z miastami!

A Słowo Ciałem się stało

I mieszkało między nami.

 

Franciszek Karpiński (1741-1825), „Pieśń o Narodzeniu Pańskim” (fragment)

 

 

Sant%u2019Apollinare-Nuovo-Ravenna-the-Magi-presenting-their-gifts-mosaic-detail-late-6th-century-wearing-Persian-dress-and-Phrygian-cap-

„Trzej Królowie”, mozaika, ok. 520 r. naszej ery, bazylika San Apollinare Nuovo, Rawenna

 

A więc powiadają, że choinka powinna stać w domu tylko do Trzech Króli? Nie może to być! Ależ ona wciąż nam jeszcze pachnie i trzyma się znakomicie!

A my nadal się cieszymy prezentami pod nią znalezionymi, jak też i tymi, które pod choinkę przysłano z mniej lub bardziej daleka.

Na przykład ze Śląska (od KC Ann) i z Chicago (od KC Ateny):

 

IMG_20220105_205306

 

Penelope Lively – Life in Garden – to prezent od KC Ann – rozkoszna książeczka! Dziękuję! Czytam z zapałem! Ceniona i nagradzana pisarka angielska (laureatka nagrody Bookera) zwierza się, że pasja ogrodnicza występuje u niej równolegle z pasją do czytania i z pisaniem, oczywiście. W książce mowa jest o jej ogrodach (miała ich kilka), ale także o ogrodach literackich (omawiane są: Rebeka, Tajemniczy ogród, Małe kobietki, Mansfield Park i inne dziełaa także – uwaga, uwaga! – Rok ogrodnika Karela Čapka!). Miło!

A od KC Ateny przyleciała piękna opowieść Elizabeth Berg o Marii i Józefie (The Handmaid and the Carpenter). Pojawiła się także nasza ulubiona, a polecona nam przez Alka-Nietoperza (pamiętacie? Co też się z nim dzieje?) Connie Willis. Najnowsza książka tej sympatycznej autorki (Take a Look at the Five and Ten) to opowieść wigilijna – jak zwykle u niej wsparta o wątek naukowy (tym razem – medyczny). Już przeczytałam – rzecz pełna wdzięku i zabawna! (Podobałaby się Nietoperzowi). Ateno, wielkie dzięki!

Zauważcie też, jaki to rarytasik dostałam od Ateny: na stronie przedtytułowej złożony został autograf Connie Willis. Drobne literki głoszą, że jest to specjalna edycja w nakładzie 1500 numerowanych egzemplarzy. Mam całkiem niski numerek! – 330!

 

IMG_20220105_205431

 

Na książce Elizabeth Berg zresztą też odkryłam jej zamaszysty autograf! Dziękuję, Ateno!

Kuleczka zaś, którą widzicie na zdjęciu obok książek, to śliczny prezencik od KC Palto6 – doprawdy, Uwieczniony Dmuchawiec! Kulka jest wielkości niedużego jabłka, ale w powiększeniu wygląda tak oto:

 

IMG_20220105_210004

 

Cudeńko, prawda?

Nie umiem dociec, czy to w szkle zatopiono ów okazały dmuchawiec, czy w jakiejś innej masie – a w ogóle,  jak to zrobiono? Prawdziwa zagadka. Dmuchawiec jest calusieńki i ani troszkę nie uszkodzony!

Wspaniale, bo my tu lubimy dmuchawce.

Paltko, dziękuję!

Witam nowe osoby w Księdze Gości – Patrycję, FraniOlę, Magdalenę Ismenę Suzuki! (Magdaleno, dziękuję za zaufanie. Nie zawiodę Cię, bądź pewna.)

Dziękuję Wam za przemiłe wpisy i dobre słowa! Bardzo mnie cieszą i podnoszą na duchu!

Weroniko! Odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: zupełnie nie myślałam o tej siostrze Moniki, tylko raz o niej wspomniawszy, ale jestem pewna, że żyje ona sobie w najlepsze.

 

Wszystkich ściskam gorąco, dziękując za tyle serca i życzliwości –

Wasza

MM

 

Proszę bardzo!

prezenty_ksiazkowe

Już się robi, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, odpowiadam na zapotrzebowanie. Otóż Gwiazdorek w tym roku znowu zabłysnął!

Pierwsza książka w górnym rzędzie, od lewej, to piękny album wydany przez Royal Botanic Kew Garden  autorstwa Ambry Edwards – The Plant Hunter’s Atlas, a world tour of botanical adventures, chance discoveries and strange specimens.  Album jest wspaniale zilustrowany – niemal na każdej stronie znajdujemy zachwycające precyzją i kunsztem rysunki i ryciny dziewiętnastowiecznych (w większości) botaników i odkrywców niezwykłych roślin. Podobałyby się Sowie P! Nawiasem mówiąc, ja także, jak ona, czekam „z łopotem spragnionych ust” (J.Przybora) na zapowiedziane przez naszego Botanikona rewelacje o bodziszku!

 

plants_rozkl

 

Gruba księga The Rose to  dzieło Jennifer Potter, która zajmuje się historią ogrodów. Bogato ilustrowana, głównie reprodukcjami dzieł sztuki, książka opowiada niezwykłą  historię róży, począwszy od czasów greckich i rzymskich, na współczesności skończywszy. Jennifer Potter stara się odpowiedzieć na pytanie, co właściwie sprawiło, że ten kruchy i najpiękniej  pachnący  kwiat zyskał taką moc i wzbudza taką fascynację wśród społeczeństw całego świata, na przestrzeni tylu wieków.  Autorka przytacza mity na temat róży, inne znów obala, bada też bogatą symbolikę tego kwiatu, i tropi jego obecność w sztuce całego świata. Słowem – gratka!

Fabric – dzieło bestsellerowej w Anglii autorki, Victorii Finlay, dokonuje w zasadzie podobnych, arcyciekawych badań,  lecz nie o róży pisze autorka, tylko o tkaninie, jej pochodzeniu i jej historii, jej przygodach, symbolice z nią związanej i  o związkach ludzi z tym ich wynalazkiem. Napisana żywo i ciekawie, książka ta słusznie stała się bestsellerem. Już czytam, z zapałem!

Równocześnie podczytuję wspomnienia znanego kompozytora, Krzysztofa Meyera – Mistrzowie i przyjaciele (Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków): jakież lekkie pióro, miły ton gawędy, elegancja stylu!

I wreszcie  album, a właściwie obszerny i piękny katalog z japońskiej wystawy Lucie Rie, artystki urodzonej w roku 1902, w Wiedniu. Wyemigrowała ona do Anglii i tam stała się jedną z największych i najbardziej podziwianych twórczyń ceramiki, a ściślej: ceramicznych naczyń. Podziw ten podzieliła publiczność w Japonii, gdzie dzieła Lucie Rie są niemal kultowe i uchodzą za uduchowione, przepełnione harmonią i spokojem, bardzo „zen”.   

A na koniec zostawiam najlepszy smakołyk: pierwsze wydanie „Wielkiej  Niedźwiedzicy” Kazimierza Wierzyńskiego (1923, Warszawa). Prezent ten nadszedł pocztą znad morza, a kochana ofiarodawczyni zamierzyła ucieszyć zarówno mnie, jak i córkę Emilię, która z zapałem kolekcjonuje pierwsze wydania tomików poetyckich. Cel został osiągnięty! Obie raz jeszcze gorąco dziękujemy!

 

wierzynski2

 

wierzynski

 

A poza tym dostałam jeszcze praktyczny, duży i nowoczesny szybkowar  oraz rozkładany parasolodaszek, przeznaczony do osłaniania przed słońcem stołu ogrodowego, przy którym mam zwyczaj czytać i malować w porze letniej.

Brawo, Gwiazdorku! Tylko tak dalej!

 

IMG_20211212_120244

 

Wiadomości dla Księgi Gości: Wdzięczna Czytelniczko Katarzyno!-  dziękuję za długi i bardzo miły oraz budujący wpis. Zamieszczony został w KG i… zaraz potem trzeba go było schować, bo wywołał natychmiastową reakcję, czyli odezwały się tzw. nożyce. Już się domyślasz, jakie… a nie chcemy na tej stronie gościć ludzi aroganckich  oraz agresywnych. Ich towarzystwo jest zwyczajnie niemiłe. Nożyce wyrzuciłam więc do kosza, a Twój wpis zachowałam tylko dla siebie i teraz, kiedy jest ukryty, podczytuję go sobie z wdzięcznością oraz radością. Pozdrawiam Ciebie oraz rodzinę!

Marigold – nie, nie mam książeczki An den Mond, ani albumu rysunków Goethego. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa o „Jowiszach”!

A wszystkie inne wpisy na temat obu Jowiszów przyjęłam równie wdzięcznym sercem.Tak się cieszę, że umiliły Wam Gwiazdkę!

Dziękuję też za życzenia świąteczne i noworoczne, za wszystkie dobre i serdeczne słowa. Odwzajemniam je gorąco!

Patrycjo, pytasz o listę książek, które posłużyły nam tu kiedyś do zagadek literackich. Otóż, mamy ją, w archiwum, ale nie bardzo jest tu miejsce na jej wyeksponowanie. Była dłuuuga! Może kiedyś, przy okazji przebudowy tej strony, rzecz się da zrobić…

Izabelo, pytasz o zapowiadaną niegdyś (przez wydawcę!) moją książkę „Na Wielkanoc”. Na razie szkoda mi na nią czasu, ale kto wie? Może kiedyś?

Magdaleno z lubelskiej drużyny harcerskiej! Dzięki za miłe słowa i za zaproszenie, ale z różnych względów nie jeżdżę już na spotkania autorskie. Pozdrawiam Ciebie i całą drużynę – czuwaj!

Jakubie! – jak zwykle bardzo ucieszył mnie głos od Ciebie. Miło pomyśleć, że jesteś tu wciąż z nami! Polecamy się!

Zgredzie, dziękuję za długi i szczegółowy list z wiadomościami od Was. Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało i żeby było Wam jak najlepiej! I wielu sił życzę!

Jesienna AdoFanko Robrojka, dziękuję za pocztowe życzenia!

Wszystkich gorąco i noworocznie pozdrawiam, życząc siły ducha i odwagi.

Wasza

MM