fot. MM
Kazimierz Wierzyński
OKNO NA OGRÓD
„Otworzy pan okno na ogród
A wszystko się samo napisze” –
Więc posyp się trawo na stole,
Nie spadajcie jeszcze, jabłka i gruszki,
Nie lękajcie się października, truskawki,
Pietruszki, rezedy, co jest tam jeszcze,
I wszystkie słowa wrogie i ostrożne
Przejdźcie na moją stronę.
Zielona bibuła – trawa,
Beżowa lampa – jabłko,
Ach, tylko szybko, szybko
Niech mnie zarosną po uszy
Chochoły słomianą czapką
Niewidką.
Bo poza stołem demony
Książki, litery, półki
I wyszczerbione zęby
I sufit, hiatus, paszczęka,
I wszystkie prawdy odlatujące
Jak z drutów spóźnione jaskółki.
Drży mi ręka.
Ale otworzę to okno,
Otworzę póki jeszcze zielone,
I sam przez nie wyjdę na ogród, w sad,
Trawy i drzewa zawołam na pomoc,
Ziemia to przecież mój owoc:
Jesień która jest moją rodziną,
Miłość która nie chce mnie minąć,
Ptak który wraca na moją stronę,
Prawdziwy,
Kłamliwy,
Dotkliwy
Ale jedyny
Świat.
(z tomu Kufer na plecach, Paryż 1964)
fot. MM
Kazimierz Wierzyński
ETIUDA NA JESIEŃ
Zaczerwieniło się, pojesienniało
I zadziwiło się i odleciało
I tylko jedna popielata
Jaskółka szuka jeszcze lata
I tylko jedna ciemna róża
Więdnie o cały świat za duża
I tylko jeden słoneczniczy
Zegar pamiątki jeszcze liczy
I tylko oczy, gęste oczy,
Wzrok za szybami, w zapatrzeniu,
Wiatr powłóczyny drzewne troczy,
Na płocie gra jak na grzebieniu
I skrzypią z nim staruchy domy
I wrony lecą niską smugą
A wzrok wciąż milczy, nieruchomy,
Coś wypatruje i coś bada,
Stoi przy oknie długo, długo,
Od września aż do listopada.
Czemu on z liśćmi nie chce śniedzieć,
Za czym on błądzi, co chce wiedzieć?
Że zadumało się, pojesienniało,
Nikogo nie zadziwiło
I odleciało?
(z tomu Tkanka ziemi, Paryż 1960)
fot. MM
Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!
Jak to miło, że znów tylu nowych Gości się tu ujawniło – wśród nich Milena, Jolanta Maćkowska, Aka, Gabriela, Ania, Ilka, Madziejka, Polonistka, Bella, Julia, Annuszka, Magdalena, Anna, Olka, Karolina i Evu. Witam Was serdecznie i dziękuję za tyle dobrych, miłych, ciepłych słów! Olko, Twoja wiadomość prywatna wzruszyła mnie i napełniła wdzięcznością – jak dobrze jest wiedzieć, że się komuś naprawdę pomogło! Dziękuję!
Bardzo też przyjemna jest świadomość, że tyle osób czeka na to, co piszę – od razu autorce rosną skrzydła i wzbiera w niej nowa werwa. Dziękuję za powódź pomysłów, cóż z tego, że niekiedy sprzecznych ze sobą. Jedne głosy wyrażają radość i uznanie z powodu braku maseczek w „Chucherku”, drugie, wręcz przeciwnie, domagają się ich obecności, wraz z innymi (stosownymi) realiami, co miałoby – tak na przykład pisze Karolina – nadać „Chucherku” wartość historycznego dokumentu. Karolino droga, spieszę tu zaznaczyć skromnie, że nigdy nie było moim zamiarem tworzenie czegoś takiego. Jeśli zaś w Jeżycjadzie nagromadziło się wiele tzw. małych realiów, to przecież tylko mijający czas nadał im owej historycznej wartości. Pisałam i piszę nadal powieści humorystyczne, pogodne, a więc, chcąc ściśle trzymać się reguł gatunku (tu małe wyznanie: lubię reguły!), z zasady unikam wchodzenia zbyt głęboko w tzw. dramat egzystencji oraz – zwłaszcza – w ponury świat polityki. Co do dręczącego nas wszystkich obecnie zjawiska – ani myślę się nim zajmować, wybaczcie! Męczy mnie. Nie jestem w stanie wykrzesać z tego nic zabawnego ani krzepiącego. Nie, nie „wypieram” tego tematu, Karolino – potrafiłabym przecież stawić mu czoła. Ale nie chcę go afirmować.
Widzę też, że moje wyznanie o istnieniu dwóch wersji „Chucherka” zostało przyjęte ze zbyt wielkim entuzjazmem. To tylko warianty szkiców fabularnych! – a od tego do gotowej powieści jeszcze daleka droga! „Koncepta wirują” – jak pisze Zgred. Nota bene, nadal się nie zdecydowałam, czy wybiorę wersję przyszłościową, czy przeszłościową. (Rozmarynie, Wannabe, Marto, nie, nie, dwie wersje w jednej powieści – niemożliwe!). Zresztą – kto wie, może rzeczywistość nam się, co daj Boże, odmieni i będę mogła napisać wersję współczesną? Tymczasem czekam spokojnie na rozwój wydarzeń, pisząc po trochu hasła do „Na Jowisza 2”.
Anette, AknordeiB, miło mi Was powiadomić, że życzenia Wasze zostaną spełnione – hasła „Mozart” i „Jezioro Pulpecji”, jak też „Willa Kowalików” i „Rodzina Lewandowskich” (oraz osobny portret Sławka) były przewidziane już w pierwszym „Jowiszu”, ale się nie zmieściły. Zostaną więc zamieszczone w „Jowiszu 2”, podobnie jak drzewo genealogiczne czy rzut mieszkania Borejków. Z tym ostatnim może być problemik, bo, jak już wspomniałam w „Na Jowisza”, zarówno Żakowie, jak i Borejkowie mieszkają sobie po prostu w naszym dawnym mieszkaniu przy Słowackiego – tak mi to jakoś wyobraźnia urządziła. Ale liczę na pomoc któregoś z trzech rodzinnych architektów, ktoś mi to na pewno narysuje.
Droga Pani Anno, serdecznie dziękuję – cała stosownie spłoniona, od stóp do głów – za tę „różę Poznania”! Miła to przesada, ale wdzięczna jestem za każde dobre uczucie. Pozdrawiam Panią serdecznie!
Jowisiu, o spotkaniach autorskich na razie nawet nie myślmy. Przyszłość pokaże, co będzie. Przesyłam uściski!(Aha, a czekoladek miętowych nie lubię, bo mi smakują pastą do zębów – za to przepadam za herbatą z mięty, świeżej zwłaszcza, zielonej, prosto z ogrodu!).
Jolanta Maćkowska pyta, czy autorka książki „Marianna i róże” to moja krewna – otóż nie, o ile nam wiadomo, jest to inna gałąź Konopińskich, nie ta, z której się wywodzimy po kądzieli.
Aniu, pozdrawiam serdecznie i Ciebie, i całą szóstkę dzieci! Mocne uściski dla Was!
I dla całej Księgi Gości także!
Wasza
MM