Papier – rzecz ważna

15_mm

mal. M. Musierowicz – szkic ilustracji do książki Emilii Kiereś Cynowy rycerzyk

 

To jezioro jest trochę zbyt rozlegle (wygląda na mazurskie, a w Cynowym rycerzyku występuje raczej skromne, wielkopolskie, w dodatku leśne), dlatego obrazek powyższy nie wejdzie do książki (która ukaże się wiosną). Ale jest raczej niezły, więc go pokazuję tutaj, żeby się nie zmarnował. („U dobrej gospodyni nic się nie zmarnuje!” – jak mawiała moja niania i opiekunka, Masia.)

Bardzo dziękuję za pochwały dotyczące poprzednio pokazanej ilustracji (z wpisu Hej, lunofile!). Potwierdzam opinię Joanny o pełnej kontroli w zakresie techniki wet in wet. Udaje się to jednakże, Joanno, dzięki zwykłej suszarce do włosów i jej to jest głównie zasługa! Co do tajników warsztatu, o które nieśmiało pytasz – jak najchętniej się nimi dzielę, pro publico bono, że tak powiem. Otóż  na papiery akwarelowe nie żałuję grosza, bo od nich przede wszystkim zależy powodzenie malowania tymi znakomitymi tuszami akwarelowymi Eco-line. Przekonałam się – drogą prób i błędów – że najlepsze dla moich potrzeb są papiery francuskie L’Aquarelle CANSON héritage, zwłaszcza w tych dwóch gatunkach: grain torchon oraz grain satiné. Ważne, żeby papier ten był nie w pojedynczych arkuszach, tylko w blokach, ciasno sklejonych po brzegach. To dzięki temu zabiegowi arkusz nie wygina się pod wpływem aplikowanej mu obficie wody, tylko niebawem sam się napina do stanu poprzedniego, zwłaszcza gdy się używa suszarki dla przyspieszenia procesu wysychania.

Poniżej kilka próbek, wyciętych dla was z obrazków zdyskwalifikowanych (takich nie wyrzucam od razu, bo zawsze mogą się przydać – no i proszę, rzeczywiście!). Dobrze na nich widać różnice w gatunkach papieru. Każdy bowiem inaczej przyjmuje uderzenia pędzla i rozlewanie się płynu.

Tu widać ten sam kawałek jeziora – w dwóch wersjach –

 

na gruboziarnistym papierze grain torchon (pardon za niechciany kleksik!):

 

probka2a

 

i na gładziutkim papierze grain satiné:

 

probka2b

 

I różne obłoki na różnych fakturach papieru, w takiej samej kolejności, czyli –

 

grain torchon:

probka1b

 

i grain satiné:

 

probka1c

 

A tu z kolei macie demonstrację umiejętności suszarki; pozostawione bez jej interwencji obłoki rozlewają się tak:

 

probka1a

 

A podsuszane zachowują się tak oto:

 

probka2c

 

Sami widzicie, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, że malowanie to cudowna zabawa! Poza wszystkim, naprawdę pozwala ona oderwać się od rzeczywistości przygnębiającej, przykrej a paskudnej, a każe natomiast poświęcić całą uwagę temu, co piękne, ciekawe i budujące dla ducha. Nauczyłam się tego od stoików. I od Japończyków!

 

27mm

 

Witam nowe osoby, które wpisały się do Księgi Gości – a więc Agnieszkę, Jolantę i Joannę oraz Piotra. Piotrze, wybacz, o spotkaniach autorskich już nie myślę. Mój sfatygowany kręgosłup lubi pozostawać w domu, a bez niego przecież nie mogę się wybrać w podróż!

Bardzo wszystkim dziękuję za jakże miłe wpisy – także za wiadomości prywatne, bardzo niekiedy wzruszające i ciekawe!

Wszystkie dobre uczucia szczodrze odwzajemniam, łącząc uściski!

Wasza

MM

 

Hej, Lunofile!

pejzażyk

M. Musierowicz – szkic ilustracji do książki Emilii Kiereś Cynowy rycerzyk

 

Mam dziś tu dla Was, moi drodzy, cichy i ciepły przedwieczór majowy na polach, z nieśmiałym księżycem i lekko zamglonym laskiem brzozowym w oddali. Przypomnijcie sobie, jak o tej porze pachnie powietrze, a jak – młody owies. I jak śpiewają ptaki!

I zaraz listopad będzie odrobinę mniej posępny.

To już ostatnie dni, pozostałe mi na malowanie. Termin oddania ilustracji do Cynowego rycerzyka Emilii Kiereś wyraźnie się zbliża! (Książka ma się ukazać na wiosnę). Mam już gotowe wszystkie obrazki dwustronicowe, mam też przerywniki, wyklejki i winietki, teraz pozostały mi do zrobienia tylko portreciki  bohaterów. Aha, i jeszcze pewnej Gąsienicy!

Bardzo to ładna i ciekawa opowieść, przedstawiająca – jak zwykle w tej seryjce „z błyskiem” – ważne sprawy dzieci, a także – mądre rady dla rodziców. Jesteśmy z p. Musierowiczem naturalnymi współtwórcami naszej zdolnej Emilki, więc duma z tego naszego udanego dzieła nie zna granic!

A jak tylko skończę malować… a nie, przecież przed nami Boże Narodzenie, pierniki i porządki, a potem rodzinne spotkania… No więc dopiero po Świętach wezmę się do pisania, zdopingowana tymi ciągłymi okrzykami: „A Chucherko? Gdzie Chucherko?!”. Dziękuję Wam za to cierpliwe i gorące zarazem oczekiwanie. Jak już wspominałam, szukam rozwiązania – na razie mam dwa. Coś może z tego w końcu wyniknie!- o ile presja przykrej i absurdalnej rzeczywistości zelżeje.

Nakład Na Jowisza 2 już prawie wyczerpany (hura! I dziękuję!), ale wydawnictwo HarperCollins już spiesznie robi dodruk, żeby się udały prezenty na Gwiazdkę.

Dziękuję też bardzo za wszystkie miłe słowa i opinie o Jowiszu 2 – takie to dla mnie radosne, ciekawe i pouczające, co piszecie!

Beatuszko kochana (dzięki za pamięć o Solenizancie!), Mimi M., JustMagdaleno, ZofJo, Aleksandro z Rudy Śląskiej – tak się cieszę Waszymi komentarzami! ZofJo, pozdrów ode mnie Mamę!

Krysiu! – ależ oczywiście, że Cię pamiętam! (Tak, nadal zielony Armani Gio, ale polecam Ci także inny zielony zapach: Green Tea Elizabeth Arden – prześliczny! Jedna z moich córek go używa, a ja się zachwycam!). Przesyłam Ci mocne uściski!

JustMagdaleno, racja, to byłyby ciekawe hasła do Jowisza, szkoda, że o nich nie pomyślałam. Hasło ZUPY mogłoby traktować o znakomitym miesięczniku „Ty i Ja”, który ukazywał się w latach 60-70. Pięknie – jak na owe czasy – wydawany, z udziałem najznakomitszych polskich grafików, miesięcznik ten był wtedy wyznacznikiem dobrego stylu, w tym – kulinarnego. Kącik z poradami i przepisami, prowadzony przez Marię Lemnis i Henryka Vitry zachęcił mnie do prób w tej materii, a że byłam wówczas zupełnym i niechętnym beztalenciem kulinarnym, wiele uczynił dla mojej edukacji i rozwoju w tej dziedzinie. Jako przejęta swoją przyszłą rolą narzeczona założyłam specjalny Receptariusz (jest o nim mowa w Jowiszu 1, zresztą mam go i używam do dziś) i wklejałam do niego wszyściutkie przepisy z „Ty i Ja”. W dziale poświęconym zupom te właśnie trzy, wymienione przez Ciebie, opatrzone są moimi czerwonymi wykrzyknikami i uwagą: pyszne!

A co do hasła CHOPIN – ooo, to  zajęłoby zbyt wiele stronic, i to wypełnionych emocjami! Nota bene, wciąż jeszcze słucham na YT nagrań z ostatniego Konkursu Chopinowskiego i nawet niedawno demonstrowałam wnukom różnice pomiędzy interpretacjami uroczego Ronda à la mazur, odtwarzając im wykonania Bruce’a Liu i Kyohei Sorita. Ten drugi jest moim mistrzem! – powiedziałam, kładąc rękę na zachwyconym sercu, a wnukowie przyznali mi, po należnym namyśle, całkowitą rację.

Dlaczego?

Sami posłuchajcie – TUTAJ.

 

Casciolino i Puchałko (wiad.pryw.), nie, nie ma żadnych książkowych zaległości.

 

Wszystkich serdecznie pozdrawiam –

Wasza

MM

 

Noc listopadowa

IMG_20210519_122230

fot. MM

 

 

JAN LECHOŃ

11 LISTOPADA

(fragment)

 

… Niech więc głowę pochyli, kto w cuda nie wierzy.

Ten, który umiał cierpieć, a radość go trwoży,

Kto nie stargał na szyi niewoli obroży

I kto chce przyszłość wstrzymać, i kto przeszłość plami,

Niechaj wyjdą tą nocą. Bo dziś pod gwiazdami

Jakieś cienie po polach, po mieście się snują

I wśród płaczu padają. I ziemię całują.

 

(fragment wiersza „11 listopada”, napisanego na uroczystość dziesięciolecia niepodległości i wygłoszonego przez Stefana Jaracza 10 listopada 1928 r. w programie poetyckim „Witaj, jutrzenko swobody!”, wystawionym przez Teatr Polski w Warszawie)

 

 

Nawigator

wilk m 2

fot. KrzysztO (Wilk Morski)

 

 

 

Alfred, lord Tennyson

(1809-1892)

POPRZEZ PAS MIELIZN

 

Gwiazdo wieczorna, łudź

       Wzrok nad gasnącą zorzą!

I niech o mielizn piach nie zgrzytnie łódź,

       Gdy się powierzę morzom.

 

Lecz niech mnie niesie fal ruchomy sen,

      Bezszumnej głębi praca,

Prąd, co przybywa znad otchłannych den

      I w otchłań wraca.

 

Dzwonie wieczorny, zanurz

      W mrok zmierzchający ląd!

I niechaj nie szkli się łza oceanu,

      Gdy ruszę stąd;

 

Bo choćbym wiecznie w wód i gwiazd migocie

      Miał toń nieznaną pruć,

Wiem, że Cię ujrzę twarzą w twarz, Pilocie,

      Gdy z mielizn wyjdzie łódź.

 

(przekład Stanisława Barańczaka)

 

 

CROSSING THE BAR

by Alfred, lord Tennyson

 

Sunset and evening star,

      And one clear call for me!

And may there be no moaning of the bar,

      When I put out to sea,

 

   But such a tide as moving seems asleep,

      Too full for sound and foam,

When that which drew from out the boundless deep

      Turns again home.

 

   Twilight and evening bell,

      And after that the dark!

And may there be no sadness of farewell,

      When I embark;

 

   For tho’ from out our bourne of Time and Place

      The flood may bear me far,

I hope to see my Pilot face to face

      When I have crost the bar.