mal. M. Musierowicz – szkic ilustracji do książki Emilii Kiereś Cynowy rycerzyk
To jezioro jest trochę zbyt rozlegle (wygląda na mazurskie, a w Cynowym rycerzyku występuje raczej skromne, wielkopolskie, w dodatku leśne), dlatego obrazek powyższy nie wejdzie do książki (która ukaże się wiosną). Ale jest raczej niezły, więc go pokazuję tutaj, żeby się nie zmarnował. („U dobrej gospodyni nic się nie zmarnuje!” – jak mawiała moja niania i opiekunka, Masia.)
Bardzo dziękuję za pochwały dotyczące poprzednio pokazanej ilustracji (z wpisu Hej, lunofile!). Potwierdzam opinię Joanny o pełnej kontroli w zakresie techniki wet in wet. Udaje się to jednakże, Joanno, dzięki zwykłej suszarce do włosów i jej to jest głównie zasługa! Co do tajników warsztatu, o które nieśmiało pytasz – jak najchętniej się nimi dzielę, pro publico bono, że tak powiem. Otóż na papiery akwarelowe nie żałuję grosza, bo od nich przede wszystkim zależy powodzenie malowania tymi znakomitymi tuszami akwarelowymi Eco-line. Przekonałam się – drogą prób i błędów – że najlepsze dla moich potrzeb są papiery francuskie L’Aquarelle CANSON héritage, zwłaszcza w tych dwóch gatunkach: grain torchon oraz grain satiné. Ważne, żeby papier ten był nie w pojedynczych arkuszach, tylko w blokach, ciasno sklejonych po brzegach. To dzięki temu zabiegowi arkusz nie wygina się pod wpływem aplikowanej mu obficie wody, tylko niebawem sam się napina do stanu poprzedniego, zwłaszcza gdy się używa suszarki dla przyspieszenia procesu wysychania.
Poniżej kilka próbek, wyciętych dla was z obrazków zdyskwalifikowanych (takich nie wyrzucam od razu, bo zawsze mogą się przydać – no i proszę, rzeczywiście!). Dobrze na nich widać różnice w gatunkach papieru. Każdy bowiem inaczej przyjmuje uderzenia pędzla i rozlewanie się płynu.
Tu widać ten sam kawałek jeziora – w dwóch wersjach –
na gruboziarnistym papierze grain torchon (pardon za niechciany kleksik!):
i na gładziutkim papierze grain satiné:
I różne obłoki na różnych fakturach papieru, w takiej samej kolejności, czyli –
grain torchon:
i grain satiné:
A tu z kolei macie demonstrację umiejętności suszarki; pozostawione bez jej interwencji obłoki rozlewają się tak:
A podsuszane zachowują się tak oto:
Sami widzicie, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, że malowanie to cudowna zabawa! Poza wszystkim, naprawdę pozwala ona oderwać się od rzeczywistości przygnębiającej, przykrej a paskudnej, a każe natomiast poświęcić całą uwagę temu, co piękne, ciekawe i budujące dla ducha. Nauczyłam się tego od stoików. I od Japończyków!
Witam nowe osoby, które wpisały się do Księgi Gości – a więc Agnieszkę, Jolantę i Joannę oraz Piotra. Piotrze, wybacz, o spotkaniach autorskich już nie myślę. Mój sfatygowany kręgosłup lubi pozostawać w domu, a bez niego przecież nie mogę się wybrać w podróż!
Bardzo wszystkim dziękuję za jakże miłe wpisy – także za wiadomości prywatne, bardzo niekiedy wzruszające i ciekawe!
Wszystkie dobre uczucia szczodrze odwzajemniam, łącząc uściski!
Wasza
MM