Fot. MM
Konstanty Ildefons Gałczyński
KRONIKA OLSZTYŃSKA
I.
Gdy trzcina zaczyna płowieć,
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już się szykują do drogi.
Lato, jakże cię ubłagać?
prośbą jaką, łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
w walizce zieleń i ptaki?
Ptaków tyle. Zieleni tyle.
Lato, zaczekaj chwilę.
Fot. MM
Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!
Jak przyjemnie jest witać się z Wami po kolejnych minionych wakacjach!
Dziękuję za Waszą stałą tu obecność – mimo przerwy! Co prawda, zgodnie z twardym postanowieniem (dla zdrowia, panie dziejaszku, dla zdrowia!) unikałam komputera i nie zaglądałam tu od czerwca, lecz wierna Administracja zaglądała, dzięki czemu mam teraz sporo miłej lektury. Czytam i uśmiecham się do Was!
Dziękuję także za listy i pocztówki z wakacyjnych szlaków. Dobrze było śledzić w ten sposób Wasze – zwłaszcza górskie! – wyprawy. Sama spędziłam lato w ogrodzie i lesie, a także na polach, czyli – nie wyjeżdżałam nigdzie, swobodnie za to kontemplując piękno przyrody na własnym terytorium.
Są efekty:
Fot. MM
To nie znaczy, że wciąż padało! – nie, w czerwcu zrobiłam po prostu wielką serię zdjęć podeszczowych i stale się nimi cieszę.
Mieliśmy tu następnie długie okresy pięknej, a nawet nieznośnie pięknej pogody z temperaturami ponad 33 st., toteż zupełnie nie chciało mi się pisać „Chucherka”, zwłaszcza że rzeczywistość światowa i krajowa stała się raczej przytłaczająca i absurdalna, a ja nadal nie wiem, jak niby (i po co) miałabym ją opiewać. Postanowiłam więc, że przeczekam największe absurdy – zobaczymy, czy mi się to uda! – i dopiero potem napiszę powieść pogodną oraz jak zawsze optymistyczną.
Na razie widzę z nadzieją, że oto dziatwa będzie mogła pójść pierwszego września do szkoły, i to – miejscami – bez maseczek na spragnionych wiedzy ustach (i nosach). To już coś! Życzę Wam, kochani uczniowie i nauczyciele, żeby upragniona normalność wreszcie powróciła.
Przyjemna jaskółka tejże: odkorkowała się lotnicza poczta międzynarodowa – nie we wszystkich jeszcze kierunkach, ale na przykład Japonia poluzowała już pocztowe rygory, dzięki czemu zostałam uszczęśliwiona niespodziewaną przesyłką od japońskiej tłumaczki „Jeżycjady”. Pani Kazuko Tamura, jeszcze nie wiedząc wówczas nic o powstawaniu „Na Jowisza!”, tworzyła równolegle (tak, to klasyczny Fluid, Błotowijku!) swoje jeżycjadowe kompendium. Ukazało się ono w pięknym wydaniu – oto obwoluta:
I tak oto pisze o swej książce pani Kazuko:
Rozdział ósmy obfituje w zdjęcia Jeżyc, w czym nie ma nic dziwnego, bowiem jego autorka, Tomomi Splisgart, właśnie po przeczytaniu japońskich przekładów „Jeżycjady” postanowiła osiąść na stałe w Poznaniu, w tej właśnie dzielnicy. Wie więc doskonale, jak wygląda Opera, a jak – Rynek Jeżycki, przedstawiła także inne osobliwości, nawet kulinarne! (są zdjęcia białej kiełbasy, bigosu i uszek w barszczu). Pokazała też japońskim czytelnikom „Jeżycjady”, jak wyglądają szopki bożonarodzeniowe w poznańskich kościołach.
Zuch dziewczyna!
Na zakończenie tej odezwy powitalnej dorzucę jeszcze informację, że dokonaliśmy tu pewnych zmian. Otóż dotychczasowe Wasze komentarze pod moimi wpisami zostają pieczołowicie zachowane w naszym przebogatym archiwum (patrz: dół strony), tak by chętni stale mieli możność się z nimi zapoznać. Natomiast po zlikwidowaniu działu „e-kartki” zyskaliśmy miejsce na utworzenie osobnej, całkiem nowej i świeżutkiej, pojemnej Księgi Gości, do której od teraz możecie się wpisywać. (Może się zdarzyć, że zmiany – lub część z nich – nie od razu będą widoczne na Waszych komputerach z powodu danych podręcznych przechowywanych w przeglądarce. W takiej sytuacji możecie odświeżać stronę do skutku albo przeczekać!)
Serdecznie Was do Księgi Gości zapraszam!
Wasza – żegnająca lato westchnieniem –
Małgorzata Musierowicz
Fot. MM (ta biała róża pnąca to słynny Rambling Rector – historyczna odmiana od samego Austina: wspaniale kwitła tego lata! Czerwona piękność, Sowo luba, to Sympatia, a po lewej wspina się winorośl!)