Już niebawem!

20190807_094959

 

Ciężka paromiesięczna orka matki i córki  opłaciła się: drukarnia już przysłała „Akapitowi” próbne wydruki tego wyjątkowego, jednorazowego wydania specjalnego (tylko 2000 pakietów!), które otrzyma jeszcze  piękne pudełko z portretem Geniusi. I już!

Tymczasem ta właśnie Geniusia znalazła się na specjalnej pocztówce, którą ustawiono obok tomików, by pokazać, jak są nieduże i poręczne. Pocztówkę tę, nawiasem mówiąc, w ilości 2000 sztuk, podpisałam tyleż razy, bowiem każda z nich zostanie dołączona do pakietu. Uff!

Jakie są miłe i grubiutkie, co?

Bardzo jestem rada  z tego wydania zbiorowego, będzie to naprawdę  udany prezent. A wiem skądinąd (bo wpisywałam dedykacje!), że powstała miła moda na jeżycjadowe prezenty ślubne, osiemnastkowe, lub z okazji I Komunii nawet! To ostatnie zjawisko bardzo mnie cieszy: naprawdę będzie mi miło, jeśli „Jeżycjada” zdoła pokonać takie pierwszokomunijne dary jak: rowery, komputery, zegarki i smartfony, czy wręcz żywa gotówka (sic!). Książka jest najbardziej  odpowiednia, zawsze mówiłam! – a jeśli to będzie ta bardzo elegancka i wytworna  „Jeżycjada”! – hej, no wspaniale!

Okładki wyglądają tak:

 

06-Brulion Bebe B-całość.

 

Każda ma swój własny motyw graficzny, taki ornamencik, powtarzający się w formie rzuciku, a występujący także na stronie tytułowej.

Projekt graficzny serii (niech się pochwalę córeczką!) – jest dziełem Emilii Kiereś.

Inne okładki tej edycji można zobaczyć w poprzednich  moich wpisach.

Premiera we wrześniu!

No, co tu dużo gadać! Cieszę się!

Wasza –

uśmiechnięta od ucha do ucha (jak żaba) –

MM

240 przemyśleń nt. „Już niebawem!

  1. Wszystkiego najlepszego, Motylku! Życzę Ci, żebyś w sercu zawsze miała 14 lat :) żebyś zawsze zachowała świeżość myślenia i odczuwania, odwagę w poznawaniu świata i zadziwienie jego pięknem. Pielęgnuj w sobie to, czym możesz ubogacić życie innych – i swoje własne.

  2. Wszystkiego najlepszego, Motylku!!!
    Wygląda na to, że jesteśmy w tym samym wieku. Tym bardziej dziękuję za pozytywne myśli przeysłane w moją stronę.

  3. Przepyszna ta anegdota o wierszu Baczyńskiego.

    Ale on chyba też coś pisał o zanieczyszczeniu środowiska. W innym wierszu.

  4. Motylku, przyjmij najmilsze i najserdeczniejsze życzenia urodzinowe!
    Ładna historia z tym Twoim liceum. Będzie Ci tam na pewno bardzo miło. Powodzenia!

  5. Och! Dzień dobry wszystkim!

    Cóż za piękny dzień się zapowiada!

    Chciałam napisać, że wasze wiadomości na temat doświadczeń z liceum sprawiają, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać nowego rozdziału, który zaczyna się w moim życiu już za tydzień i jeden dzień. No, czyli liceum :)
    A Tobie Nutrio życzę z całego serca powodzenia w wyborze szkoły średniej. To jedyne co mogę zrobić, bo nie mam jeszcze tak dużego doświadczenia jak inni księgowej. Ja nie miałam za bardzo problemu z wyborem szkoły, ponieważ od początku widziałam, że chcę pójść do tego liceum, do którego chodzli moi rodzice ( tam się też z resztą poznali :) ) i mój chrzestny. Podpasowała mi i tam złożyłam wniosek.

    Ach! Ciekawa jestem jakie to życie mi napisze ,,scenariusz”. Jeszcze tyle przede mną. Zaledwie wczoraj skończyłam dopiero czternasty rok życia.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!

  6. A! – przyzna jednak Pani, że różnica jest niewielka. Zwłaszcza w mowie.
    Mamo Isi, a to ci nowina! Chciałabym mieć w domu przetłumaczone przez Ciebie dzieło.

  7. Dzień dobry.
    Usłyszałem niedawno w Dwójce „Vocal” Maxa Richtera w wykonaniu norweskiej skrzypaczki Mari Samuelsen. Natychmiast zamówiłem płytę, z której to nagranie pochodzi, zatytułowaną po prostu „Mari” – przepiękna rzecz, bardzo warto posłuchać. Oprócz Richtera Bach, Glass, Gregson, Eno i inni.

  8. Ojej, ojej, nie wiem co powiedzieć – dziękuję kochanemu Staroście za Jej wysoką opinię o mojej skromnej osobie. I za wysokie noty za pisanie kochanym Księgowym. Wzruszyłam się.

  9. Nie wiem, czy to pomaga na migreny, ale kiedyś usłyszałam od znajomej osoby, że kiedy zaczyna mocno głowa boleć, trzeba wypić szklankę przegotowanej wody z wyciśniętym sokiem z połówki cytryny. Szybko wypić, jednym duszkiem. Jak boli mocno, to sok z całej cytryny wycisnąć. Przepis wydał mi się dziwny, ale kiedyś miałam okazję go wypróbować – i to działa. Więc w razie czego polecam dalej.
    Ale na dłuższe bóle – to lekarz, bez wątpienia.

    Pozdrawiam… :-)

  10. Kochana Wannabe, silne bóle głowy długotrwające mogą być oznaką braku nawodnienia. Kapucynka notorycznie na to cierpiała nie tylko latem, zwłaszcza w dni, kiedy miała wf. Dopiero, gdy zaczęła pić wodę przed i po gimnastyce, dopajając się przez cały dzień bez względu na to, czy odczuwała pragnienie czy nie, problem zniknął jak ręką odjął. Tej banalnej metody nauczono mnie w Izraelu.

  11. Ma też wiele innych talentów.
    A przy tym śpiewa w chórze.

    A co najważniejsze: jest bardzo dobrym człowiekiem.

  12. Dobrywieczorku, pióro Mamy Isi (znakomite!) bynajmniej się nie marnuje. Jest ona między innymi tłumaczką literatury pięknej.

  13. Potwierdzam, czas zażycia leku może być decydujący.
    Ale to lekarz ma go zaordynować. Żadnych eksperymentów własnych!

  14. Witamy, Dobrywieczorku!

    Wannabe, bardzo być może, skoki ciśnienia mogą być przyczyną migreny.
    Ale to tylko domysły.
    Lekarz! Koniecznie!

  15. Wannabe, lekarz najlepiej doradzi, to pewne, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że migrena rozpoczyna się takim charakterystycznym kłuciem nad czołem, nasilającym się w miarę upływu czasu. I właśnie czas gra tutaj istotną rolę, bo odpowiedni na tę przypadłość lek, który przepisze lekarz, należy wziąć jak najszybciej. Kiedy się ten moment przegapi jest delikatnie mówiąc mało przyjemnie. A przyczyny rzeczywiście mogą być różne: osłabiony wzrok, chore zatoki, silny stres…
    No, ale dobrze, że Ci lepiej :) Dobrej nocy.

  16. DUA! Jak to miło, że znów się tu ożywiło, gdy jestem świeżo po powrocie z mojej ukochanej Afryki do równie ukochanej Polski – ta wymiana zdań na tematy jeżycjadowe i nie tylko osładza mi tęsknotę za przyjaciółmi z Lubumbashi. Szczególnie chciałam podziękować Mamie Isi za wspaniałe pomysły fabularne, zarówno te dotyczące rewolucji francuskiej, jak i przyszłości związku Róży i Fryderyka – myślę, że takie pióro nie powinno się marnować i bardzo chciałabym przeczytać coś więcej, może jakieś opowiastki w stylu Teatrzyku Zielona Gęś? :-)
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich księgowych, a szczególnie Panią, DUA.

  17. Dziękuję!
    Ale super! Potrzebowałam o tym z kimś porozmawiać :)
    To od nadchodzącego upału, jestem przekonana. Dziś pierwszy raz w życiu przyszło mi na myśl, że to nie musi być takie trudne i że to smutne bać się słońca.
    Skoro Wójt i DUA potwierdzają, że warto przeciwdziałać, to jestem pełna nadziei :)

  18. Wannabe, trzeba pójść do lekarza. Każda migrena jest inna, to znaczy – różne są jej powody.
    Nie wolno radzić się innych migrenowców, bo kurując się w sposób niewłaściwy tylko sobie zaszkodzisz.
    Na dobry początek rusz do okulisty: być może potrzeba Ci zmiany okularów, a migrena jest tylko tego sygnałem.

  19. Wiecie coś o migrenach? Ja właśnie dziś mam ją! Żal mi tych 9-ciu bardzo samotnych godzin wyjętych z dnia. Były okropne.
    Za to zabawne, że akurat dziś poruszacie ten wątek! :) Chętnie skorzystam z Waszego doświadczenia.

  20. Tak, ten jej maniakalny upór: ,,Hamleta zabrała zaraza. Bóg to przyjął”.
    Jedna rzecz mnie uderzyła: nie wiedziałam, że Szekspir miał syna Hamleta.

  21. Tak, jest niezły.
    Wspaniała rola Judi Dench, prawda?
    Ale żeby w pełni film zrozumieć, trzeba by zapoznać się obszerniej z twórczością Szekspira. A wy jesteście jeszcze młodziutkie.

  22. Aha, Pani Małgosiu, oglądałyśmy z Molikiem polecany przez Panią film o Szekspirze. Podobał nam się, choć ja niektórych wątków nie rozumiałam. Ale za to zobaczyłam pisarza w innym świetle: nie tyko jako poetę, ale przede wszystkim – jako człowieka.

  23. Jeszcze raz dziękuję za tak obszerne rady co do wyboru szkoły.
    Molik już coś pisał na ten temat, ale jego wiadomość chyba się gdzieś zagubiła.
    Miło tu! – jak zawsze zresztą.

  24. To prawda, mój Wójciku, ale zawsze lepiej likwidować przyczynę, a środki chemiczne zostawiać na sytuacje bez wyjścia.

    Ann, dziękuję za wiad. pryw.!
    Co czytam do poduszki? Skończyła mi się, niestety, miła Patrycja Wentworth, zaś dr med. Josephine Bell okazała się nudziarą, która kiepsko pisze i nie daje sobie rady z akcją.
    Na szczęście zaopatrzyłam się przedtem w komplet lepszych powieści (Anthony Berkeley, kolejny profesor oxfordzki ze złotej ery, autor znanej w Polsce „Pomyłki sądowej”) i tonę w serii, której bohaterem głównym jest Roger Sheringham, pisarz i detektyw-amator. Klasa! Czysta przyjemność czytania! Mistrzowskie oxfordzkie pióro. Ironia, znakomite poczucie humoru (nie, nie czarnego! – tego nie cierpię. Miłego, ludzkiego).
    Teraz właśnie jestem w połowie powieści pod ponurym tytułem „Murder in the Basement” – i wciąż się uśmiecham przy czytaniu.
    Potem Ci pożyczę.
    Trzymaj się!

  25. A mnie się wydaje, że Róża niestety nadal będzie miewała migreny i to niezależnie od sytuacji życiowej. Nie zauważyliście? Ona to odziedziczyła po Gabrysi, i Tygrys zresztą też. Ale spokojnie, teraz są takie dobre lekarstwa, da się żyć.

  26. Ann (wiad. pryw) – tak, przewiduję te hasełka. Zobaczymy, czy wszystkie się zmieszczą.

    Co do pytania: oczywiście nie mam i właśnie się zastanawiałam kogo poprosić. Wpisz mi to jako wiad.pryw., dobrze? Dzięki za fluid.
    Zdrowia życzę!

  27. Fianiebieska, można i na raty…zerknij na stronę Akapit Press, albo odwiedź ich na FB.

    Bożenko, pozdrawiam i Pustelnika!

  28. Będzie mi bardzo miło, już się cieszę.

    A Pustelnik był wczoraj na szlaku na Czerwone Wierchy…

  29. A ja dalej dumam… Wpatruję się w rząd pastelowych grzbietów i w myślach podziwiam je na półce w mojej biblioteczce domowej :D :D :D

  30. Ogromnie dziękuję! Nastawię się na odbiór Pani myśli słanych w naszym kierunku – to dla mnie bardzo ważne :)

  31. Dotarło wszystko, kochana Karikari! Co za miłe, ciepłe wiadomości! Bardzo się cieszę i serdecznie gratuluję – popieram też tę skromność i umiar.
    Dowód dobrego smaku!
    Pozdrawiam serdecznie Was wszystkich i obiecuję wiele ciepłych myśli w wiadomym temacie.

  32. A dziękuję, Kozio gaduła ślicznie się rozwija, zdrowy i radosny.
    Czy dotarły do Pani dwa moje kolejne wpisy, w tym jedna wiadomość prywatna?

  33. Karikari, dzień dobry!
    Jak tam mały Kozio? Wesolutki?

    Asiu, ależ oczywiście. Tylko z Oxfordu trzeba było ją wyciągać, ale to dlatego, że z resztką nadziei czekała na powrót Fryderyka. To o niej raczej dobrze świadczy, uważam.

  34. I krótko o wyborze profilu w szkole średniej: uczyłam się w najlepszym w okolicy, renomowanym liceum z tradycjami, byłam na biol-chemie, bo chciałam być chirurgiem. Ale w klasie maturalnej, gdy wszyscy chodzili korepetycje z przedmiotów egzaminacyjnych na medycynę, zabrakło mi wiary w siebie i doszłam do wniosku, że skoro najlepsi z mojej klasy się dokształcają na prywatnych lekcjach, to bez tego na pewno mi się nie uda dostać na studia medyczne. Więc poszłam na pedagogikę specjalną. Rozważałam też bibliotekoznawstwo, ale moja siostra powiedziała, że ona siostry bibliotekarki mieć nie będzie. A na wypadek, gdybym się nie dostała na studia, miałam iść do szkoły policealnej na położnictwo. Pracowałam w różnych miejscach i jak na razie wnioski mam takie: tak naprawdę najważniejsza jest umiejętność pracy z ludźmi. Bo można być genialnym informatykiem czy biegłym prawnikiem, ale jak się nie umie rozmawiać z ludźmi, to jest trudno tę swoją wiedzę „sprzedać”. Zwłaszcza jak się pracuje z innymi, a jednak większość zawodów wymaga mniejszego lub większego obcowania z ludźmi.

  35. Piękny zestaw! Gdyby w jednym momencie, na przykład w dniu premiery, każdy z tych 22 tomów zestawu był czytany przez jedną osobę z grona rodzinnego czy znajomych, to przy 2000 zestawów będziemy mieć 44 tysiące jednocześnie czytających Jeżycjadę osób! To całkiem spora społeczność! W Pokoju przy Regale byłby miły ścisk.

  36. Wydawało mi się, że wszystkie decyzje Róży były jej własnymi, podjętymi przy uwzględnieniu opinii rodziny, dlatego mogła zachować tę swoją łagodność.
    Myślę, że dzielnie znosi swoją sytuację – nikogo nie obwinia- migreny miną a Róża dojdzie do siebie.

    Zresztą muszę odświeżyć Ciotkę, bo pojawiło się kilka pytań, ale to później bo głębiny morskie wzywają. :)

  37. Natalia jest troszkę podobna do Róży, ale wokół niej jest jakaś aura poetycznosci i romantycznosci. Przy swoim „byciu obok”, trzymaniu się z boku wydarzeń, ma niesłychaną wprost intuicję i wiele troski o bliskich. Przy czym wydaje mi się, że Natalia jest w tej troskliwosci i uwaznosci bardziej bierna, Róża i Gabrysia to z kolei taki Borejkowski aktyw :-))

  38. Zawsze zastanawiałam się, jak Pani to robi: Róża charakterem jest właśnie taka jak Gabrysia, a mimo to wciąż zachowuje swoją indywidualność.

    Ako, my z Nutrią planujemy dokładnie to samo.

  39. Tak, Róża jest mądra i łagodna, i w tym jej siła i moc! Kto inny, jak nie ta dziewczyna, potrafi tak pięknie nie myśleć o sobie? Ona, skupiając się na innych, potrafi przekuć w dobro swoje wlasne negatywne doświadczenia.

  40. Wannabe, a toś mi zabiła ćwieka; „jū” oznacza „miękkość, łagodność”. Chociaż z drugiej strony – jak znalazł dla łagodnej Róży. Po kursie judo będzie epatować łagodnością w ten nowy, atrakcyjny sposób.

    Ach, Starosto, Ateno i Sowo, jak to powiedział ten rycerz zakuty w zbroję: Przebóg, zostałam odkryta. To znaczy on (ten rycerz) oczywiście zastosował rodzaj męski.

  41. He, he, Wannabe, nie. Ja już swoje decyzje względem marzeń podjęłam dość dawno. I całkiem sporo ich zrealizowałam, choć oczywiście nie wszystkie. Niektóre wymagają więcej czasu na realizację. Po prostu wierzę w możliwości drzemiące w ludziach, nawet tych istniejących tylko na papierze.

  42. Łagodność może być siłą i tak jest u Róży.
    Gorzej z uległością, bo od niej już blisko do podległości i rezygnowania z siebie. Patrz: Natalia, która w porę to zrozumiała (scena w parku Sołackim).
    Na szczęście Róża jest mądra. Jestem przekonana, że podejmie dobrą decyzję, bazując na miłości do siebie samej, Fryderyka i dzieci.

  43. Ojej… jak mi przykro. Bo w przyszłości nie będzie już tej edycji. Jest jednorazowa…ot, taki pamiątkowy gest ze strony moich wydawców.

  44. I cóż ja biedna mogę napisać. To wydanie Jeżycjady niemal śni mi się po nocach. Książki prezentują się wspaniale i są właśnie tak poręczne i grubiutkie jak lubię. I pomimo, że uwielbiam swoje, nierzadko zaczytane na amen, jeżycjadowe egzemplarze, to bardzo marzy mi się ten komplecik. Niestety, jego zakup na razie musi pozostać w sferze marzeń, ale w przyszłości… kto wie… :)

  45. Sowo, czy Ty nie jesteś obecnie w procesie podejmowania decyzji związanej z marzeniem? Dużo w Twoim wpisie takich emocji.

    Mamo Isi, w „judo” znak „jū” oznacza „miękkość, łagodność”! To nie jest siła, która posyła małżonka do szpitala :)

  46. Chesterko, rasowe, świadome swej siły Kobiety tym się właśnie cechują. Francuskie laleczki – nie.
    Bardzo to interesujące.
    Chciałabym wytropić tę książkę. Jeśli ją pani G. napisała.

  47. Sowo P ładnie to ujęłaś o Róży. Jestem jak pan Rozpędek, napisałam zanim przeczytałam wszystko. Muszę to zmienić.

  48. B. Gautier podziwia polskie pisarki za energiczność, wiarę w to, co piszą i ufne spojrzenie w przyszłość, pomimo opresji, w których żyły. I tym właśnie przypominają autorki angielskie tego czasu (choć te nie doświadczały opresji polit. raczej społ.-ekonom.). Czy pani profesor udało się napisać esej porównawczy na ten temat, nie wiem, ale byłoby to ciekawe.

  49. Natychmiast wiedzialam, ze to Mama Isi. Nikt inny nie wymyśla takich scenariuszy.
    A Róża jest sobą, może sobie wzmocnić charakter ale pewne cechy są wrodzone.
    To tak jak zmienić kolor oczu soczewkami, dalej pozostaną w kolorze naturalnym.
    Przecież nie wszyscy musza być mocni i przebojowi. Światu potrzeba jednych i drugich.

  50. Co za ciekawa wiadomość, Chesterko!
    Najbliżej do angielskich? Może. Ale są jednak bardzo swoiste. Książki naszych pisarek z tego okresu mają szczególny urok – polskości, po prostu. Przesycone są tą dawną, kochaną Polską. Arcyprzykład:”Nad Niemnem”!

  51. Dzień dobry! Jak dobrze znów tu być!
    W czerwcu w „Zapiskach ze współczesności” (radio Dwójka) słuchałam bardzo ciekawych wspomnień franc. tłumaczki, (biografki Herberta), Brigitte Gautier (jak ona cudnie mówi po polsku!). Wspomniała m.in. o fascynacji polskimi pisarkami XIX w., np. Orzeszkowej, kt. wg niej są jedynym w swoim rodzaju zjawiskiem w literaturze tego czasu (Francja takich nie miała). Najbliżej im do pisarek angielskich.

  52. Tak, ja też zakładam, że Fryderyk się upomni.
    On po prostu tylko – niezależnie od tego, jak go oceniają ciotki – ma po swojemu poustawiane priorytety. Zawodowe na pierwszym planie!

    Mimi, dziękuję za te słowa.

  53. W finale „CZ” nie ma też mowy o młodych Strybach, uznałam więc, że to gigantyczne mieszkanie tradycyjnie pomieści wszystkich.
    Jednakowoż spodziewam się, że Fryderyk prędzej czy później upomni się o żonę (stypendia rządowe też mają swój kres) i Róża znów pojedzie tam, dokąd on zechce. Dlatego tym bardziej, skoro najwyraźniej nie podziela pasji naukowych męża, dobrze by odnalazła jakieś swoje. Niekoniecznie naukowe, rzecz jasna. I niekoniecznie szewskie, mamo Isi. :)

  54. Nutrio, chyba się tu wytwornie powtórzę, ale też bym chciała trochę Cię podnieść na duchu :-) okres nauki w szkole średniej przypada przecież na najpiękniejsze lata młodości i wykorzystaj je na kształtowanie siebie, swojej osobowości, rozwijanie zainteresowań i pasji. Jesteś bardzo bogata wewnętrznie, trzymaj ten poziom! Otaczaj się mądrymi, życzliwym ludźmi, odkrywaj nowe drogi…

    A wybór kierunku studiów często bardzo odbiega od kierunku obranego w liceum :) życzę powodzenia!

    Pani Małgosiu, zawsze, gdy w filmach słyszę fragmenty dzieł Szekspira, uśmiecham się do siebie :) myślę, że możemy śmiało mówić, że Brat Pani podarował nam Szekspira. Kiedy się czyta w oryginale, nie można się nadziwić, jak pięknie, po mistrzowsku, Stanisław Barańczak oddał w języku polskim te wersy. Spiżem brzmiące.
    Zygmunt Kubiak napisał we wstępie do przekładu „Iliady”, że polszczyzna ma jakąś niezwykłą właściwość przekładu z obcych języków. Że żaden inny język nie daje się tak pięknie przełożyć, jak nasz. A jeśli jeszcze dodać do tego geniusz tłumacza… no cóż, nie dziwmy się:* albo może raczej: dziwmy się właśnie. I zachwycajmy.

  55. Ależ ja też podziwiam ludzi tamtych czasów. Lecz chodziło mi o to, że „Zośka i parasol” jest bardziej skomplikowaną książką niż „Kamienie na szaniec”, które czyta się o wiele łatwiej. Jednak przeczytam „Zośkę i parasol”, ponieważ nie wypożyczyłam tej książki z biblioteki lecz kupiłam, ale nie tylko dlatego. Myślę, że to cudowna książka, która zyskuje na bliższym poznaniu. Trzeba coś czytać w oczekiwaniu na „Chucherko”. A Patrycji gratuluję :-) Poznań to naprawdę cudowne miasto. Pozdrawiam wszystkich.

  56. Pełna zgoda teraz, Sowo.
    Zauważ delikatny sygnał takiej zmiany, zamieszczony w finale „Ciotki Z.”. Któż to będzie za parę lat mieszkał przy Roosevelta 5?
    Nie Róża, nie.

    Mamo Isi, tak myślałam, że to Twój styl.:)

  57. Najwyraźniej zwięzłość wypowiedzi bywa czasem źródłem nieporozumień :)

    Przecież ja wcale nie powiedziałam, że Róży należy zmienić charakter! Uważam po prostu, że każda dorosła osoba, nawet ta uległa, jest w stanie samodzielnie podjąć decyzję, czy i co chce studiować. Ludzie łagodni również posiadają marzenia, o czym to bardziej ekspansywne otoczenie zdaje się czasem zapominać. Z wiekiem nabiera się też doświadczenia i pewnej stanowczości, co wcale nie oznacza przecież zmiany charakteru. Nutria wróciła z Cypru śmielsza i dojrzalsza, choć pozostała przy tym wrażliwą i chaotyczną; Ignacy też zmężniał, choć jest dalej sobą. A Róża, gdy chce, także potrafi pójść za głosem swego serca, nawet wbrew Tygrysowi, czego mamy dowody na piśmie („Imieniny”). Ja nie atakuję Róży i jej wrażliwości (Wannabie!), ja się za nią zwyczajnie wstawiam, gdyż przez wiele lat to była moja ulubiona postać. Bo w Jeżycjadzie najbardziej lubię właśnie tych wrażliwych i wycofanych bohaterów – pewnie dlatego, że doskonale ich rozumiem. Doszłam natomiast do wniosku, że Róża by odżyła, gdyby zajęła się czymś, co by przyniosło jej radość, coś autentycznie zgodne z jej zainteresowaniami, a nie zainteresowaniami rodziny, lub tym, co o niej rodzina uważa. A Agnieszka pewnie też nie będzie zadowolona na dłuższą metę, że szwagierka wyręcza ją w macierzyństwie. Jest teraz tak wiele możliwości, są studia wieczorowe, zaoczne, a nawet internetowe… Na położnictwo mogłaby nie mieć czasu (w końcu ma na wychowaniu i utrzymaniu dwoje dzieci), ale możliwości jest bardzo wiele. To przecież nie muszą być studia, po prostu coś, co da jej wytchnienie w sytuacji, w jakiej się aktualnie znajduje. Stąd mój postulat, by Róża zrealizowała w życiu również jakieś SWOJE własne marzenie, oczywiście pozostając przy tym różą.

  58. Och, rozumiem i brałam to pod uwagę. Czasem po prostu marzy mi się, aby było tak jak w Jeżycjadzie i moją niepoprawnie romantyczną duszę trochę ponosi:).

  59. Nic dodać, nic ująć do tych komentarzy o wyborze liceum, studiów, które naprawdę nie muszą „przywiązywać” nas do takiego czy innego zawodu na całe życie. Fajnie, jeśli przyszły zawód jest też pasją. O ile z takiej pasji będzie się dało utrzymać, bo pasje można mieć też po godzinach pracy. Szukać, pytać innych, ale decyzja samodzielna, by na nikogo odpowiedzialności za wybór nie zrzucać. („żżucić” parę kilo, przypomniało mi się ; )
    Też pomyślałam o tym, że Róża wreszcie mogłaby samodzielnie o czymś zadecydować. Jest dorosła, dojrzała, czyż nie? Położnictwo pasuje jak najbardziej. No, ale my też sobie tu za nią nie decydujmy : )

  60. A, pardon, anonim to ja, mama Isi, jeno piszę z komputra Bogumiła, bo mój siadł. Nic, tylko się obwiesić, jak tak wszystko wokół się psuje, toteż i humorek mam zgryźliwy.

  61. Anonimie, okrutna wizja! (ale się uśmiałam!). Jeszcze tylko się przedstaw i już będzie OK.

  62. Dzień dobry po wakacjach, miła Jadziu!

    Piętaszku (wiad.pryw.)- nie chciałabym brać na siebie tej odpowiedzialności. Staramy się tu raczej stronić od załatwiania spraw prywatnych. Nie gniewaj się.
    Dla syna i mamy – gratulacje!

  63. Dzień dobry! Ależ się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że w Księdze pojawiły się nowe wpisy. :) I tyle nowych dobrych wiadomości się tu pojawiło, aż miło przeczytać. Bardzo interesująco zapowiada się „Na Jowisza!”, a i zmiana koncepcji „Chucherka” brzmi intrygująco. :)
    Patrycja, gratuluję dostania się na studia i mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie dobry czas (i to jeszcze w Poznaniu! <3).
    Nutrio, jeśli mogę, to też chciałabym Cię uspokoić. Wiem, że wybór liceum jest ważny, ale nie definiuje on całego życia, na szczęście. ;) To nie jest tak, że potem już musisz kroczyć wybraną ścieżką, możesz ją zmienić wiele razy. Ja sama o tym ciągle się przekonuję, myślałam, że już wszystko mam ułożone w życiu, a tu nagle zmieniło się moje podejście do niektórych spraw i stwierdziłam, że mogę na moich studiach pójść w inną stronę niż pierwotnie zakładałam. I wiem, że dla wielu mógłby to być stracony czas, ale ja widzę ile zyskałam – przyjaciół, doświadczeń i zupełnie nowego spojrzenia na świat.
    Wierzę, że wybierzesz mądrze, tak jak będziesz czuła, że jest dla Ciebie najlepiej. I nie martw się, mój nauczyciel od polskiego w liceum (najlepszy Pan Polonista, jakiego można sobie wymarzyć) mówił, że sam był w mat-fizie w liceum. A potem studiował teatrologię. :)
    Przesyłam gorące pozdrowienia dla wszystkich Księgowych i Pani Małgosi w szczególności, i życzę miłego dnia! :)

  64. Tak jest, Sowo, masz rację. Wzmocnimy Róży charakter i wyślemy ją na judo. albo karate oraz/lub kurs psychologii stosowanej. Przy następnym spotkaniu z Fryderykiem będzie miała argumentów moc, a raczej moc argumentów. Akurat na tę okazję wpadnie na Roosevelta teściowa Ignacego, aby skrytykować co popadnie. Korzystając z okazji dołączy się do argumentacji ręcznej, wskutek czego zaprawiony argumentami Fryderyk najpierw zobaczy wielką ilość gwiazd, po czym jako ofiara przemocy domowej wyląduje w szpitalu Raszei. Wkrótce potem rodzina dostanie nadzór kuratorski, a niewykluczone, że i dzieci zostaną upchnięte w rodzinie zastępczej. Dzięki tym prostym posunięciom powieść nareszcie nabierze kolorytu zbliżonego do seriali puszczanych na okrągło w TV i znowu nie będziemy mieli co czytać.

  65. Tak jest!
    Słuchajcie mądrej Cascioliny.
    Dzień dobry wszystkim! Hej, Mamo Kniżki!

    Kasztanowłosa, i mnie się miło zrobiło. Często też spotykam tak brata, oglądając filmy, w których się cytuje Szekspira albo któregoś z poetów metafizycznych.
    I łzy mi stają w oczach też.

  66. Nutrio kochana, przede wszystkim pamiętaj, że masz czas, nie musisz wiedzieć już teraz czym chcesz się w życiu zajmować. Liceum to cudowny czas odkrywania swoich talentów i predyspozycji, otwierania umysłu, wzbogacania duszy, zawierania przyjaźni na całe życie. Polecam Ci skupienie się właśnie na poznawaniu siebie. Najlepiej bowiem, kiedy praca jest jednocześnie pasją.

  67. Czytam właśnie „Emmę” i był tam przytoczony fragment wiersza w przekładzie Pani brata. Od razu mi się miło zrobiło. Tak jakbym spotkała kogoś znajomego w miejscu, w którym bym się go nie spodziewała.

  68. Nutrio, nie bój się dobrego liceum. Mogę Ci to powiedzieć jako osoba, która właśnie przeszła do drugiej klasy w jednym z lepszych. :) Czasem było trudno i miałam dość, przyznaję, ale czasem miałam wrażenie, że jest za łatwo, bo coś mi za dobrze idzie. To było wtedy, gdy uczyłam się czegoś, co mnie naprawdę zainteresowało. Jak komuś zależy, to łatwiej przezwyciężać trudności.
    Co do pytania o klasę ogólną: znam jedną taką szkołę, w której są normalne klasy, a dopiero w drugiej się wybiera rozszerzenia. Dzięki temu można stworzyć inne połączenia przedmiotów niż klasyczne mat-fiz, biol-chem i human. Jednak nie wiem, czy gdzieś w Twoich okolicach jest taka możliwość.

  69. Patrycjo F., ja takze gratuluję :-) piękny zawód sobie wybrałaś, pełen nadziei , jak słusznie mówi nasza Droga Autorka! To wspaniałe, moc każdego dnia doświadczać cudu! Życzę Ci powodzenia na studiach i jak najlepszego wykorzystania tych lat. A Twojej Mamie – dumy z corki.

  70. Dziękuję za wszystkie dobre rady. One naprawdę wiele dla mnie znaczą.
    I, Ako, dziękuję za komplement. Prawdę mówiąc, zawsze sobie myślałam, że przy takich Mądrych i Inteligentnych Osobach wypadam raczej słabo.

  71. Dzień dobry! Zajrzałam tu dziś po pocieszenie, bo koniec wakacji i skracające się dni zawsze napełniają mnie melancholią, a tu Kochana Pani Małgorzata już dawno wróciła! Hura!!!
    I jakie perspektywy! Seria gotowa! I jeszcze „Na Jowisza” będzie! Ho, ho, i „Miedziany listek” pięknie zilustrowany (też podejrzałam u Adminki), i „Chucherko” się przerabia ;).
    Gratuluję i serdecznie pozdrawiam z Jarosławia – tu co roku, pod koniec sierpnia odbywa się jedyny dla mnie (bo w moim rodzinnym mieście :)) festiwal muzyki dawnej.

  72. Bożenko, przeczytałam wiad. pryw., dziękuję za wieści. Jeszcze się odezwę w tej sprawie. Chyba mam pomysł.

  73. Nutrio, Mama chyba pamięta czasy, kiedy praktyki w technikum stały na bardzo wysokim poziomie. Dzisiaj lepiej sprawdzić dokładnie, bo słyszałam raczej słabe opinie.
    Zawsze jednak miło czyta się Twoje wpisy i poradziłabym jedno: nie przestawaj pisać. Pozdrawiam ciepło :)

  74. Wannabe, bratniość dusz, ani chybi!
    Anegdotka zabawna. Matematyka nie dla każdego, ale poezja też.
    No i dobrze.

  75. Na Jowisza! Na koniec wakacji takie niespodzianki.
    Dzień dobry – dobry wieczór – dobra noc właściwie.
    Cieszę się na kolekcję, cieszę się na Vademecum. Ależ by mi się już teraz przydało :)

    Mam nadzieję, że DUA odbierała dobre fluidy, słane trzy tygodnie znad Jeziora Powidzkiego :)

  76. He, he, he… Wybaczcie, ale przy okazji wpisu Patrycji przypomniała mi się niezła opowiastka z liceum. Mieliśmy na polskim wiersz „Biała magia” K.K.Baczyńskiego, a ponieważ literatura omawiana w 3 klasie dotyczyła głównie brutalności II wojny światowej, najtęższa głowa naszej klasy jeśli chodzi o przedmioty ścisłe powiedziała: „No ja widzę tam Sybir! Jakieś łasice, niedźwiedzie…” :D A wypowiedziane to było tak mądrym tonem, że polonistka jak zawsze odruchowo mu przytaknęła :))

  77. Ach! I ja chciałam wykrzyknąć jak Ty, Patrycjo: nikogo nie słuchaj!
    Ale pomyślałam, źe dodałabym jeszcze: ale informacje zbieraj od każdego (w tym przypadku Mama to tylko jedno źródło, choć oczywiście imponujące :)).

    HA! Fluid z DUA dotyczący emocji Sowy! Ale też ja po prostu zawsze mam fluid z DUA. Zgodność charakterów!

  78. Sowo, ależ, ależ… skąd te emocje?
    Wannabe ma rację. Szkoda Różę zmieniać. Jest łagodna i uległa, zawsze taka była (siostra Tygrysa!).

  79. Nutrio!
    Jeśli mogę dorzucić swoje trzy grosze, to powiem, że naprawdę profil klasy nie musi determinować przyszłości. I że warto mierzyć wyżej.
    Popieram to, co mówiła Wannabe. Też byłam w najlepszym liceum i ani przez chwilę nie żałowałam, że je wybrałam. Codzienność spędzana z inteligentnymi ludźmi i nauczycielami, którym naprawdę zależało, by dobrze przygotować nas do matury i by nauczyć nas myśleć sprawiała, że chętnie chodziłam na lekcje, bo ciekawie było choćby posłuchać kłótni tych, którzy nagle zauważyli jakieś niespodziewane zawiłości w lekturze i chcieli udowodnić, że pod tym kryje się więcej, niż głosi nam Katedra. To prawda, że po pierwszym dniu chciałam się przepisać, ale potem poznałam przyjaciół i przekonałam się, że do większych wymagań można się przyzwyczaić, a nawet później być za nie wdzięcznym.
    Skończyłam klasę humanistyczną (i cieszę się z tego, bo uważam, że mocno poszerza horyzonty!), a podanie na studia złożyłam na politechnikę i na medyczny. Na oba się dostałam. Wysiłku to wymagało ode mnie tyle, by poza tym, co w podstawie, nauczyć się i zdać biologię. Udało się :)
    Tak że Nutrio, powtarzam i ja: odwagi! Aha, i powiem coś banalnego, ale to szalenie ważne: zastanów się, czego Ty pragniesz i nikogo nie słuchaj. To Ty będziesz się uczyć przedmiotów kierunkowych i one mają dawać Ci radość.

  80. Konferować to sobie mogą. Ale na boku. Róża dobiega czterdziestki, na Jowisza.

    Madziu, telefon cudownie działa na zwięzłość.

  81. To chyba zawsze dodaje otuchy, jak rozmówca umiejętnie odsłania swoją wrażliwą stronę :)

    Ależ tej Róży zawsze się dostaje… żal ją zmieniać, skoro wzbudza tyle emocji:)

  82. Ot, życie, kochana Wannabe.
    Skomplikowane jest.

    Jakoś dodała mi otuchy ta wiadomość o płaczu nad matmą.

  83. Cha, cha!
    A Ty myślisz, Sowo luba, że jak Róża sama decyduje, to cztery siostry B. nie konferują?
    One zawsze konferują.

  84. Przez przypadek znam też odpowiedź dotyczącą technikum. Spytałam kolegów, co jest lepsze przed studiowaniem na Wydziale Fizyki i powiedzieli, że osoby po technikum płaczą w nocy nad teorią, a osoby po liceum nad zadaniami praktycznymi :) Mam znajomego, który jest niesamowicie samodzielny i buduje już dom dla narzeczonej, ale przyznaje, że jeszcze do niedawna płakał w nocy nad matmą :) Ogólnie radzę Ci przejrzeć szczegółowy sylabus każdego z kierunków, bo np. po informatyce stosowanej będziesz umiała pisać programy, ale nie naprawisz komputera. Mnie zaskoczyły te informacje. Myślałam, że każdy informatyk naprawi komputer. I ponoć po robotyce też wcale nie zbuduje się robota!

  85. Nutrio,
    ja chodziłam do najlepszego liceum, więc co i rusz dostawałam 3 lub 2, bo 4+ dostawali uczniowie na poziomie olimpijskim, którzy mieli dostęp do laboratoriów uniwersyteckich. To był dla mnie bardzo stresujący czas, ale nigdy nie żałowałam, że mam dobrych i mądrych znajomych, że ta szkoła nie oszczędza na świetle i widać na korytarzu życzliwie zakuwające (:D) twarze, a także że szkolna tradycja daje mi wielką autonomię (nikt nie powstrzyma tylu mądrych osób od wyrażania swojego zdania i nauczyciele są przyzwyczajeni, że ktoś niemal im dorównuje).
    Niedawno moja koleżanka, która była dla mnie ideałem i tak jak reszta moich znajomych bez problemu dostała się medycynę (jej jedynym problemem było to, że potrafiła zinterpretować treść zadania na kilka sposobów) zwróciła się do mnie tymi słowami: „Zawsze Cię podziwiałam, bo my wszyscy poszliśmy na medycynę, a Ty zawsze miałaś swoją drogę”. Naprawdę bardzo mnie zaskoczyła. O ile byłoby mi łatwiej, gdybym wiedziała o tym 10 lat wcześniej przy każdej 2!
    Próbuję doradzić Ci, żebyś nie bała się na zaś dobrej szkoły. Wiele można zaczerpnąć od tak inteligentnych i dobrze wychowanych osób. Weź jednak też pod uwagę, że prawdopodobnie i tak w każdej szkole pójdziesz na korepetycje do matury, bo zdobywanie wiedzy i rozwiązywanie egzaminu to dwie różne rzeczy. Po prostu tak jest.

  86. Na Jowisza! Też wydaje mi się, że Róża i położnictwo to doskonałe połączenie!
    Wannabe, zdobędę do Ciebie kontakt przez Księgowych, do których mam maila :)

  87. Bardzo interesujące pomysły dla Róży.
    Jestem pewna, że jej matka i ciotki już nad tym tematem się głowią.

  88. PS Może i dałabym sie przekonać do technikum, gdyby nie to, że zupełnie nie wiem, który kierunek miałabym obrać! Oczywiście, jest kika zawodów, które wydają mi się interesujące, ale jak ma razie nad żadnym nie zastanawiam się na poważnie. Chyba nie jestem pewna, czy są dla mnie. I czy w ogóle bym sobie w nich poradziła.
    PPS A tak przy okazji, czy każde liceum ma klasę ogólną? I czy jest w ogóle coś takiego?

  89. Ja Różę widziałabym też np. po pedagogice wczesnoszkolnej jako nauczycielkę w przedszkolu. Albo jako Panią od j. angielskiego (wszak mieszkała w Anglii) uczącą dzieci.

  90. Ale Róża nie wybrała tego kierunku z zamiłowania do astronomii, jak wiemy. Jej miłość do gwiazd nie była natury ścisłej, a to są trudne studia. Sądzę, że na kierunku humanistycznym lepiej by się spełniała. Położnictwo, anglistyka (po tylu latach w Oksfordzie), cokolwiek. Coś, co pozwoliłoby jej rozwinąć skrzydła, przemawiać własnym głosem i po prostu czymś się zająć. A gwiazdy może przecież podziwiać dalej.

  91. Wannabene, dzięki.
    Słynna Pani Polonistka przekonuje Molika i mnie do klasy uniwersyteckiej humanistycznej w pobliskim liceum. Owszem, klasa ma wiele atutów, ale trochę się boję, że to dla mnie za wysoki poziom. Poza tym humanistyka nie daje chyba perspektyw na ciekawą i dobrze płatną pracę, prawda?
    Lepiej w tej materii przedstawiają się kierunki biol-chem i mat-fiz, które to przedmioty jak na razie rownież nie sprawiają mi wiekszej trudności. Jednak obawiam się, że kilku godzinach dziennie mogłyby mi do reszty obrzydnąć.
    A znów Mama namawia nas na technikum. Twierdzi, że dzięki praktykom przygotowuje młodego człowieka do startu w dorosłość i zapewnia zawód. A jeśli chce się on dalej kształcić – droga wolna!
    No, cóż, przepraszam, jeśli przynudzam, ale przynajmniej poukładałam sobie to jakoś w głowie.
    I ostatecznie – dobrze jest mieć się komu wyżalić! Prawda?

  92. Zresztą, postulat w sprawie kierunku dla Róży też przypadł mi do gustu:)

    Patrycjo – serdeczne gratulacje! Dobrego studiowania!

  93. Sowo, popieram Twoje Postscriptum z całych sił. Coś takiego chodziło mi po głowie, z tym że nie w tak zwięzłej formie.

    Pani Małgosiu, cieszę się na listy i wątki autobiograficzne związane z Jeżycjadą. :)

  94. Za przeproszeniem!
    To niemożliwe, żeby tak piękny kierunek jak astronomia nie przyniósł komuś pożytku!
    Ile można opowiedzieć o konstelacjach swoim dzieciom! A ile dzieciom na wycieczce edukacyjnej! Ja sama raz nie dostałam się do pracy dorywczej w planetarium, bo nie byłam astronomem :D Swoją drogą poznałam ostatnio dużo osób z fizyki i teraz wiem, że jest to po prostu NIEMOŻLIWE żeby Fryderyk zachowywał się inaczej. Tam praca po 10 godzin to norma i dosłownie ta postać Róży to wrażliwość, którą często ci ludzie porzucają.
    Słowem, humaniści są bardzo potrzebni!

    Patrycjo, chętnie Cię odwiedzę! To blisko!!

  95. Może powinna zdać na położnictwo, jak nasza Patrycja F?

    Dobrze, Sowo, będą listy. Różne.

    Mamo Isi (wiad.pryw.)- ściskam Cię ze zrozumieniem.

  96. Prawda z tymi kierunkami. Studenci eksperymentują z wyborami, czasem aż do przesady. Postuluję, by Róża Sch. zrobiła drugi kierunek, skoro astronomia nie przyniosła jej pożytku. Ma teraz dziewczyna czas. ;)

    PS Wspomnienia nie tracą na wartości, moim zdaniem. Po prostu przybywa nowych, które mogą ewentualnie zmienić perspektywę, ale przeszłości nie zmieniają. Ależ się cieszę na te listy!

  97. Hahah, rzeczywiście. Wannabe, jeśli tylko będę w Mieście Piernika, na pewno się z Tobą skontaktuję. A jeśli Ty trafisz do Poznania w któryś weekend, to zapraszam na kawę!
    Wiolu, dziękuję, oby się spełniło.

  98. Ach, jak miło!
    Wannabe wpadła!

    Patrycjo, odrobaczone mieszkanie to prawdziwa pokusa. Skłania do odwiedzin, bez wątpienia.

  99. Nutrio, nie martw się za bardzo wyborem profilu!
    To nie jest ostateczna decyzja i zawsze możesz się przenieść.
    Obecnie studenci bardzo eksperymentują z kierunkami i w ogóle z wyborami. Zmieniają kierunki, wracają na nie, dorabiają w restauracjach, sklepach budowlanych albo i za granicą w wakacje… Niektórzy moi znajomi dopiero po kilku latach studiów zdecydowali o tym, że jednak zawsze marzyli o medycynie i potem i tak ją ukończyli! Cokolwiek wybierzesz, będzie dobrze! Im dalej w świat, tym więcej będziesz mogła o sobie zdecydować i ewentualnie zmienić :)

  100. Pani Małgorzato, cieszę się na te osobiste fragmenty, dzięki nim na pewno lepiej zrozumiemy wiele tematów jeżycjadowych.

  101. Patrycjo, co za wspaniała wiadomość!
    Przychodzę akurat w porę, żeby Ci pogratulować!
    Gratuluję więc odwagi podjęcia się tak trudnych, a zarazem wynagradzających studiów! W Poznaniu na pewno będzie Ci dobrze – trudno o lepsze połączenie kolejowe z arcydziełami natury :) A jak będzie Ci smutno, zawsze możesz odwiedzić mnie w Toruniu! W moim wieku mam już wiele za sobą, z odrobaczaniem mieszkania włącznie :D Na pewno możesz liczyć na mnie :)

  102. Nie było więcej wznowień, poza jednym, już w „Akapicie”.
    Wydawnictwo „Znak” musiało mnie długo namawiać na tę książkę, ale to ja miałam rację, opierając się: za wcześnie było wtedy na wspominki. I proszę: już dawno są nieaktualne.

    Tak, Anette, troszkę osobistych wspomnień będzie w „Na Jowisza!”. I zdjęć też.:) I listów.
    Ale tylko to będzie, co się jakoś odnosi do Jeżycjady.

  103. „Tym razem serio” jakoś niełatwo jest dostać, sama do tej pory jeszcze nie czytałam!
    Patrycjo, początki zapewne łatwe nie będą, ale po przebrnięciu przez te pierwsze trudności życzę Ci, żeby czas bycia studentką był dla Ciebie najpiękniejszy. Rozwijaj się we wszelkich możliwych kierunkach, nie tylko na uczelni. Chwytaj ile się da z wszelkich działań i inicjatyw, i dawaj sama, to tak ubogaca i zostaje na przyszłość. Dobrych przyjaźni tam, to na pewno pomoże. : ) I „Jeżycjada” też, bez dwóch zdań!

    (PS: Chyba moja wiadomość znikła, albo się nie wysłała).

  104. „Na Jowisza!” robi się coraz bardziej smakowite – będą portrety, zdjęcia, anegdoty ślubne, może listy!!!!

  105. Koniecznie! Że tak sobie pozwolę… proszę się nie zastanawiać. To piękny przykład dla nauczycieli.

  106. Nawiasem mówiąc – co za fluidy tu latają!- dwa dni temu czytałam sobie (ze łzą w oku) listy od profesora Węgrzynowicza (mam je wszystkie, po tylu latach!) – i zastanawiałam, się właśnie, czy pokazać je w „Na Jowisza!”. Bo zdjęcie profesora pokażę na pewno.

  107. Dziękuję, Ako!
    Tak, bardzo wzruszających ludzi spotykałam, przez całe życie.
    To piękny dar Losu.

    A przysłowie bardzo mi się spodobało!

  108. Cześć i czołem!
    Tak się cieszę, że znowu tu wszyscy jesteście!
    Powtórzyłam sobie niedawno ” Tym razem serio…” i spłakałam się podczas czytania korespondencji z nauczycielami. Chociaż wzruszyła mnie cała książka: pracowitość całej rodziny Pani Małgosiu i troska o uczniów pedagogów.

  109. I z resztą rodziny. Zyskam Kogoś w Poznaniu, a niestety w dużej mierze stracę tych tu. Ma Pani rację, ech, życie.
    Może kiedyś będzie sposobność o tym porozmawiać. A na razie zostanie pomiędzy mną i Mamą Jeżycjada. W trudnych momentach na pewno się przyda.

  110. A może poszukaj recepty w internecie? Wszystko można znaleźć. Na YT jest mnóstwo porad dla malarzy-amatorów. Może i o farbach z kwiatów ktoś coś powie.

  111. Moliku, niestety nie mam dokładnego przepisu. Sama przeczytałam o tej metodzie w jakimś czasopiśmie i wydała mi się nader odpowiednia dla Agnieszki. Jednakże i tam przepisu nie było, tylko ogólne omówienie.

  112. Patrycjo! A cóż za wspaniałe wiadomości! Serdeczne gratulacje, na pewno nie było łatwo dostać się na medycynę, i to w Poznaniu! Zuch z Ciebie – i zuch z Mamy (pozdrawiam ją serdecznie).
    I jaki piękny kierunek sobie wybrałaś! Tyle radości i tyle nadziei!]
    No, bardzo się cieszę, naprawdę!
    Wszystkiego najlepszego!

  113. Dzień dobry!
    Aż się wzruszyłam, widząc, że Pani wróciła, bo przyszłam z wiadomością, która jest dla mnie bardzo przełomowa i związana z wiadomą serią.
    Od października będę studentką położnictwa na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, a na półce w wynajmowanym mieszkaniu mam nadzieję trzymać tę nowo wydaną serię (bo jak to tak, przecież nie zabiorę jej Mamie, trzeba więc kupić nową!). Ciekawe, jak to będzie przenieść się ze wschodu na zachód i żyć na co dzień w mieście Borejków. Pewnie całkowicie naturalnie, ale za to z jaką świadomością!

  114. Och, Fatum Ślubne będzie w „Na Jowisza!” ! I to w dodatku zapowiada Pani, że nie byle jakie :*
    Coś jest na rzeczy. Na naszym weselu nie mogliśmy znaleźć klamek do otwierania okien (wesele było w starym dworku, bez klimatyzacji, a ludzi sporo w sali). Dopiero po kilkunastu minutach udało się je dostać. Po prostu o nich zapomnieliśmy w ferworze przygotowań. A około godziny 22 do gości dołączyły szerszenie, zwabione światłem i zapewne zapachami :)

  115. To z Pani własnego doświadczenia wziął się pomysł na Fatum Ślubne?

    Chciałam jeszcze Panią prosić o umieszczenie w vademecum przepisu na farby Agaty. Akurat przypomniałam sobie o nich przy okazji czytania ,,Feblika”. A zawsze zastanawiałam się, jak ona je robi i nawet sama chciałam spróbować stworzyć choć jedną.

  116. Takie miłe Fatum…
    Nawiasem mówiąc – Fluid, Nutrio! W spisie hasełek do „Na Jowisza” umieściłam właśnie Fatum Ślubne, tym razem moje własne…Takiego jak moje (chyba było krwiożercze jednak) nikt chyba nie przeżył.

  117. Dzień dobry!!!
    Właśnie sobie czytam ,,Ciotkę” i jak zawsze nie mogę odżałować, że krwiożercze Fatum Ś. nawaliło.

  118. Dzień dobry!
    Widzę wątek wojenny, więc nie mogę się nie odnieść, bo to tematyka, którą od bardzo wielu lat z potrzeby serca się zajmuję. Książki Pani Wachowicz są znakomite – świetnie, Wiolu, że polecasz jej „Bohaterki Powstańczej Warszawy”. Jeśli jeszcze nie czytałyście, chciałabym polecić dwie niesłusznie zapomniane, a klasyczne książki – „Kobiety” Stanisławy Kuszelewskiej-Rayskiej (bardzo ceniona przez Wańkowicza) i „Z otchłani” Zofii Kossak-Szczuckiej (najbardziej krzepiące wspomnienia obozowe, jakie w życiu czytałam – autorka pięknie opowiada na pytanie, gdzie był Bóg w tamtym strasznym czasie – właśnie wznowiono tę książkę, po kilkudziesięciu latach!).
    A z lektur nieco weselszych – polecam „Wakacje 1939” Anny Lisieckiej – gruby, wspaniale ilustrowany tom, z którego można dowiedzieć się, jak i gdzie ostatnie przedwojenne wakacje spędzali Nałkowska, Gombrowicz czy Mościcki. Podobnej tematyki dotyczą też książki „Pokój z widokiem. Lato 1939” Marcina Wilka i „Lato ’39. Jeszcze żyjemy” Marcina Zaborskiego. Wszystkie trzy książki ukazały się w czerwcu tego roku! Takie lektury pozwalają pomyśleć o tamtych pięknych ludziach trochę inaczej – można poczuć takie przenikanie czasów… Zwłaszcza, jeśli ktoś czytając przebywa akurat w Gdyni, Sopocie czy Kazimierzu Dolnym, o których mowa w tych książkach.

  119. Mamo Isi –

    Dziękuję serdecznie za podpowiedź, zawsze zapominam o allegro. Książkę nabyłam, mam nadzieję, że przyjdzie ta, o którą mi chodzi; problem w tym, że nie pokazują tylnej okładki. Ale dzięki Twojej wypowiedzi zmobilizowałam się i rzecz doprowadzę do końca. Dziękuję! :-)

    Pozdrawiam nocną porą…
    Dobromiła

  120. Ateno, Staś pewnie by się cieszył z sąsiedztwa.
    Na te dylematy jest jedna tylko rada: nowy regał!

  121. Piękne to wszystko i ta rozczulająca Gieniusia, która będzie mnie codziennie witać uściskiem. Właściwie już mnie wita, bo mam ja oprawioną, (wydrukowana )w ramce.
    Tak się cieszę z tych niespodzianek i czekam jak zawsze cierpliwie.

    W ostatnich tygodniach przełożyłam półki z książkami 15 razy i tyleż razy wszystkie książki ściągałam i układałam. Przy czym towarzyszące temu odwieczne dylematy, czy książki połączyć, angielskie z polskimi, czy poetów ustawić na jednej półce, a Brat tak lubi sobie siedzieć obok Miłosza, a skoro Mrozek i Lem pisali do siebie listy to powinni być obok siebie na osobnej półce, a nie jak nakazuje jakaś inna logika. Anne Fadiman z ojcem musza być obok siebie. Ech decyzje… :)

  122. O!
    Dziękuję, Pani Małgosiu! (Męczyłoby mnie to).
    Tak jest, należy sobie przypomnieć. Ale już w nowiutkim wydaniu. Wytrzymam :)

  123. Fluid z Nuelką! Z tym, że ja jak zwykle jestem zauroczona tymi pięknymi (tak, zgadzam się Panią Małgosią!), jakże pięknymi ludźmi. I zawsze sobie myślę, co by to było, gdyby Ci wspaniali z Zośki i Parasola przeżyli? Może to jednak tylko moje wyidealizowanie ich i sentymentalne przywiązanie, pewnie po prostu byłoby więcej prześladowanych…
    „My, cóż my? Daliśmy wszystko, cośmy mogli… Żeby tylko ci po wojnie to zrozumieli…”
    Gdybym mogła, to wpisałabym tę księgę na listę lektur bez zastanowienia. A że nie mogę, to może choć kiedyś moje dzieci, o ile będą, po nią sięgną. : )
    Polecam też całą „Wierną rzekę harcerstwa” na ten sierpniowy czas pani Wachowicz, „Bohaterki Powstańczej Warszawy” tejże autorki czy „Sierpniowe dziewczeta” Patrycji Bukalskiej. To moja podstawowa lektura jak „Jeżycjada”. : )

  124. Dobry wieczór.
    Jak to cudnie ,DUA,ze Pani wróciła.Dzięki świadomości ,ze. w kazdej chwili mozna tu zajrzeć i przeczytać coś krzepiacego,powrót z wakacji bedzie mniej dolegliwy.
    A choc jestem powakacyjnie niezbyt zasobna w gotówkę,spieszę nabyć nową piękną Jezycjade.Nic mnie nie powstrzyma!
    Pozdrawiam serdecznie.

  125. A dlaczego: guziki?
    Myślę i kombinuję, i nie wiem.
    Dobrze będzie odświeżyć sobie ulubioną serię.
    (A guziki lubię).

  126. Aleksandro, cierpliwości. Ananas długo się rozkręca!

    Tę drugą wiadomość zachowam tylko dla siebie, OK?:)

  127. Jestem, jestem!
    Miło Cię widzieć, Nutrio!
    Co słychać u Pałysów?
    Ano, wszystko dobrze.
    Szczegóły w „Chucherku!”

  128. AAAAA!!! Molik mi powiedział, że Pani Małgosia wróciła! Cóż za wieści!!!
    Dawno mnie tu nie było, to się rozpiszę, a co mi tam! Tęskniłam za Wami!!!
    Po pierwsze: co, co, co, rewolucja chucherkowa? Czyli Jędruś zejdzie jednak na drugi plan? Mimo wszystko mi go szkoda. (A tak przy okazji, co słychać u Pałysów, Pani Małgosiu? Lubię ich tam wszystkich!)
    Po drugie: ,,Na Jowisza!” (nota bene, wykrzyknik ten już zawsze będzie mi się kojarzył z Ziutkiem, a także, po części, z frytkami)!!!! Muszę to mieć! – w przeciwieństwie do jeżycjadowego pakieciku, którego mieć wręcz nie mogę (och, i jeszcze z dedykacją, och, i z torbą jeżycjadową, i och, och, jakie to cudo pulchniutkie!… ale starożytni Grecy lub Rzymianie na pewno mówili coś o prostocie życia lub żądzy posiadania, zaraz sobie znajdę odpowiedni cytat i się względnie uspokoję).
    Zostając przy temacie książek: Kochani, co można podarować lubiącej czytać czternastolatce na, powiedzmy, urodziny (niedrogiego a wciągającego, że tak dodam po cichu)?
    Jak Wam mijają wakacje? Mnie wspaniale i leniwie, okazuje się, że nawet nuda ma swój urok po dziesięciu miesiącach zrywania się o świcie w czas deszczowy i ponury.
    Ale cóż – czas swobody i beztroski zbliża się ku końcowi, a przede mną otwiera się perspektywa egzaminów i wyboru szkoły średniej. Myślałby kto, że na początku ósmej klasy młody człowiek ma już jako tako ukształtowane życiowe priorytety i plany na przyszłość. Otóż nie! Człowiek ten (a przynajmniej ja) nie ma pojęcia, co chce zrobić w życiu ani jaką ścieżkę edukacji obrać. I tu leży źródło jego problemu.
    Ale nie martwmy się na zapas, ostatecznie – mam jeszcze rok do namysłu. Wszystko będzie dobrze i hej – życzę wszystkim miłego wieczoru.
    Tęskniłam!!! – Nutria

  129. Niestety na moim ananasku jabłuszka ani jednego, natomiast malinówki obrodziły. Już zaczynają spadać. Będą musy! :)
    Nowe portrety, zdjęcia jeżycjadowych miejsc – cóż to będzie za cudowna książka!

  130. Jakaż śliczna, księżycowa Bebe!

    Miło móc wreszcie zaglądnąć na stronę kilka razy dziennie i z radością trafiać na wciąż nowe przemyślenia.

  131. Ach, ależ się zgapiłam!
    Przecież już w lutym pokazywałam Wam okładkę „Nutrii i Nerwusa”! Dobra, to szybko podmieniam. Możecie teraz zobaczyć, jak w nowej szacie graficznej wyglądać będzie „Brulion Bebe B.”.
    Tu masz guziki, Mamo Isi!

  132. To prawda, Droga Autorko. Roznica jedynie w tym, ze maila nie można dotknąć, albo- zwyczajem zakochanych- wsunac pod poduszkę :-) chyba że z tabletem/ laptopem/ smartfonem :-) hi, hi :-)

    Ale zasadniczo się z Panią zgadzam.

  133. Mamo Isi (wiad.pryw.)- w nieco lepszym, to fakt.
    Miłego garden-party życzę! Odwagi!
    Patrycja już pędzi Cię pocieszyć.

  134. Nuelko, ciężka lektura? Cóż, czasy były nie tylko ciężkie, ale wręcz koszmarne.
    A jednak ta książka podnosi na duchu, ukazując jasność pośród mroku.
    Jacy piękni, piękni ludzie!

  135. O, Klaudyno, zgadza się! Wszyscy czytamy te znakomite książki, i moi bohaterowie, i moja rodzina. I moi czytelnicy!
    A pan Stanisław jest wiernym czytelnikiem Jeżycjady i zna się na niej jak nikt (są dowody na piśmie!).

    Moim zdaniem, bez przeczytania książek pana Falkowskiego, Nauczyciela z powołania, niepodobna stać się pełnowartościowym maturzystą. Ogrom wiedzy, wielka kultura i serce dla literatury, wielki talent pisarski i popularyzatorski, przenikliwe analizy i interpretacje. Perfekcja!
    Zupełna rzadkość na naszym rynku wydawniczym.

    Dla porządku dodajmy jeszcze jeden tytuł: „Siły większe niż chaos. Tajemnice ‚Przedwiośnia’ Stefana Żeromskiego.” – Stanisław Falkowski, oczywiście.

  136. DUA, dziękuję, jakie dobre wiadomości! Wspaniałe plany wydawnicze.
    Zuziu, świetnie, że czytasz książki Stanisława Falkowskiego – w zeszłym roku ukazała się jego najnowsza książka „Gladiator Prawdy. Norwid – poeta naszych czasów” ze znakomitymi analizami utworów naszego Wieszcza i mnóstwem kolorowych ilustracji (także reprodukcji rękopisów Norwida). Wyobraźcie sobie, że wydawca (warszawska Oficyna Wydawnicza Volumen) na swojej stronie odnotowała: „Jeden z rozdziałów Gladiatora… (opublikowany już wcześniej) cytuje z aprobatą Ignacy Grzegorz Stryba, młody bohater książki Małgorzaty Musierowicz McDusia”. Czytajmy zatem – uczniowie, nauczyciele, wszyscy!

  137. Witam Panią Małgosię i wszystkich Księgowych. Usiłuję właśnie czytać „Zośkę i parasol”, ale przeczytałam tylko 100 stron gdyż za ciężka jest dla mnie ta książka choć na pewno wartościowa. Kiedy będzie spotkanie autorskie z Panią, Pani Gosiu, w Poznaniu najlepiej? :-) Pozdrawiam i życzę gorącego dnia :-)

  138. Izo M (wiad.pryw.)- ależ oczywiście. Takie właśnie było moje założenie, i w pełni się to udało.

  139. Dzień dobry, kochana Aleksandro!
    Miło Cię widzieć – ho, ho, jaka wypoczęta!
    A jak tam Ananas Berżenicki? Moje drzewka obrodziły wreszcie, oba, lecz nieduże były te jabłuszka, z powodu ciężkiej suszy w Wielkopolsce.
    Ale jednak smaczne i pachnące!

    Co do Jowisza: Emilka właśnie robi spis miejsc, które będą fotografowane na potrzeby tej książki.
    Szkoda, ze nie uwieczniłyśmy na czas dawnej Kaponiery: teraz jest całkiem inna, bo wreszcie skończono przebudowę.

  140. Dzień dobry u schyłku wakacji! Jakie miłe wiadomości. Nowina o „Na Jowisza!” zelektryzowała mnie. Cóż to będzie za pasjonująca lektura. Nie mogę się doczekać! W bibliotece trafiłam na „Poznań Borejków” i delektowałam się spacerami po stolice Wielkopolski wraz z bohaterami „Jeżycjady”. Cieszę się ogromnie, że strona znów zaroiła się od wpisów. Serdeczne pozdrowienia dla Wszystkich :)

  141. Kubek z krasnalkiem jest przecież kultowy, jak to się dziś mówi.;)

    Listy elektroniczne są jak e-booki. Niby to samo, co na papierze, ale jednak nie to samo. Przedmiot ma swoje wymiary, wagę, fakturę, kolor, zapach…

  142. Dzień dobry, Moliku! No, popatrz tylko, o czym też ludzie potrafią rozmyślać!:)

    Mimi, co co listów: oczywiście. Sama zebrałam w ciągu jednego życia niesłychane ich mnóstwo, i bardzo je lubię.
    Ale listy mailowe mogą być równie atrakcyjne – chodzi o to przecież, kto pisze – i JAK.

  143. Aż tutaj pachnie farbą drukarską! Jezycjada w pełnej krasie wygląda wspaniale. Wielkie brawa dla Mamy i Córki! :-)

    Co do pisania listów- w pełni popieram! Musimy wskrzeszać tę starą sztukę, obecnie chyba już na wymarciu. Sama miałam przez długie lata przyjaciółkę korespondencyjna, a teraz wymieniamy listy z przyjaciółką że studiów, która przeprowadziła się do Niemiec. Pisanie i otrzymywanie listów nie może się w żaden sposób równać z osiągnięciami oferowanymi nam przez zdobycze technologiczne. Macie rację, to niecierpliwe wyczekiwanie, zerkanie do skrzynki pocztowej, drobiazg wrzucony wraz z listem do koperty są bezcenne! :)

    Zuziu, świetne książki wybrałaś! Będziesz prawdziwą pociechą dla swoich polonistów! :-)

  144. Jak miło, że Pani wróciła! :) I jakie wieści ze sobą przyniosła! A ja właśnie wczoraj rozmyślałam o kubeczku z krasnalkiem.

  145. Kasztanowłosa, przypomniało mi się, à propos listów, po skończeniu podstawówki z moją przyjaciółką poszłyśmy do różnych liceów. Ona wówczas nie miała w domu telefonu i żeby pozostać w stałym kontakcie, pisałyśmy do siebie co tydzień listy. Ach, to niecierpliwe zaglądanie do skrzynki! Mam je do tej pory, pisałyśmy przez wszystkie cztery lata szkoły średniej oraz przez okres studiów, mimo, że wkrótce po rozpoczęciu naszej korespondencji telefon założono w domu mojej przyjaciółki, lecz list to jest list! Ileż w nich emocji,refleksji, nowin, zakochań i rozczarowań, dorastania po prostu. Wspaniałe doświadczenie.

  146. Pozostaje w takim razie uzbroić się w cierpliwość. Dziękuję za tę nocną wymianę myśli. Dobranoc :)

  147. Już nie mogę się doczekać!!! Czy jeszcze w tym roku jest szansa na „Na Jowisza”? Czy raczej 2020?

  148. Oj tak, lubię wynajdywać takie szczegóły, które bardzo często nadają danemu tematowi głębszego sensu. Bardzo się cieszę na te portrety, „Kalamburka” to jedna z moich ulubionych książek.

  149. Anette, cieszę się, że wychwyciłaś ten drobiazg, czyli „spadek” w postaci „Krystyny”. Zawsze jestem ciekawa, czy ktoś w ogóle zauważył takie drobiazgi, jak ten. Dziękuję!
    I szczęśliwa jestem, że zachęciłam Was do tej książki. Jest wspaniała.

    Tak, do „Kalamburki” nie rysowałam obrazków (poza gałęzią kasztanowca), a to dlatego, że ta powieść jest, jak na Jeżycjadę, dość poważna. Nie pasowały mi jakoś te zwykłe wesołe obrazki, czułam, że muszą być inne. Ale seria to seria – inne być nie mogły.
    No to teraz namaluję portrety poważne! Zmysława też!

  150. Och, Sowo, sama nie wiem… Mam namalować obraz Agi? Chyba lepiej go pozostawić wyobraźni czytelników.
    Ale zastanowię się jeszcze.

    Rozkład mieszkania Borejków i kubek z krasnalkiem już są w spisie haseł.

  151. Tak, „Ciężkie norwidy”, a poza tym „Żyrafa, czyli po co i jak czytać poetów współczesnych”, „Rządcy dusz” i „Lekcje literatury”

    Kasztanowłoso, jakże Cię rozumiem! Nic nie równa się listom. O wiele więcej emocji przysparzają. My z tutejszą Patrycją piszemy już chyba trzy lata.

  152. E, tam, kolekcjonerstwo jest najbardziej pasjonujące właśnie wtedy, gdy trwa długo. Jak to powiedział Paszczak, o wiele przyjemniej jest być zbieraczem niż posiadaczem.

    A czy mogę przymówić się o jeszcze jedno hasło w jeżycjadowej encyklopedii? Skoro ilustracje będą w kolorze? Bardzo chciałabym zobaczyć księżycowo-jabłkowy obraz Agi, ten, który powiesiła w kuchni zamiast borejkowego pręgierza mentalnego.

  153. Portrety w „Na Jowisza” i to w kolorze! Ach! Ciekawa jestem bardzo tych osób, które stały u początku Jeżycjady.
    PS. Wzrusza mnie bardzo, że Zuzanna Makowska zostawiła „w spadku” swojej córce miłość do „Krystyny, córki Lawransa” (właśnie jestem świeżo po lekturze – wspaniała książka!)

  154. Kasztanowłosa, brawo! Pisanie listów to świetne ćwiczenie dla pióra, ręki, umysłu i duszy, a niekiedy i serca!

  155. Zuziu, jak dobrze, że posłuchałaś!
    Wspaniałe to i bardzo przydatne w liceum książki.
    Cieszę się!
    Stanisław Falkowski to mistrz!

    A więc kupiłaś „Ciężkie norwidy”! A ta druga?

  156. Klaudyno, nie. Kolejne moje powieści będą wydawane w tej samej formie graficznej i tym samym formacie, co dotychczas. Rozmawiałam na ten temat z panią Iwoną Pakułą, szefową Akapitu, która nalega na to, bym pisała wytrwale dalsze części. Uzgodniłyśmy, że – ponieważ akcja „Jeżycjady” coraz wyraźniej przenosi się na wieś, w sfery bukoliczne – kolejne tomy, jakie napiszę, złożą się (być może) – na zawartość kolejnego pudełka, do którego włożymy bukoliczny ów dorobek i nazwiemy pakiet „Bukoliadą”. Ale to dopiero później, kiedy wyjdzie już przynajmniej kilka powieści w dawnym formacie i w zwykłej szacie graficznej.

    Takim sposobem kolekcjonerzy obu formatów zostaną zaspokojeni.
    Oczywiście wszystko to pod warunkiem, że nie padnę z wyczerpania.
    Ale chwilowo się na to nie zanosi.

  157. Przepraszam, że tak mnie długo nie było – malowałam z zapałem ilustracje do „Na Jowisza”:) Trzy machnęłam. Alez mi się udały! Portrety (w kolorze!) Gizeli i państwa Makowskich.

  158. O. nie, Sowo! Kolekcja to kolekcja. Jednorazowa! Pamiątkowa!
    Zresztą, czym tu się martwić: i tak dla wszystkich nie starczy.

    Madzia! Już w marcu kupiła!
    No i będzie miała. Na pewno!

  159. O! Sprawdziłam – premiera 18.09, a zakupiłam w marcu, przepłacając.
    Choć spieszę zarazem z zapewnieniem, że w innym, mniej przyziemnym kontekście, Jeżycjada jest oczywiście bezcenna. :)

  160. Mnie się wydawało dużo jak na moje możliwości, ale że zapłaciłam w maju, więc zdążyłam zapomnieć o wydatku. ;) I tylko sobie wyczekuję, zwłaszcza że od a do z nie czytałam już dawno – wiele tomów temu. Na wyrywki czytuję. Muszę sobie tylko przypomnieć datę premiery, też nie pamiętam.

  161. Dzień dobry wszystkim!
    Cieszę się, że już Pani wróciła i przyznaję, że się tego nie spodziewałam. A tu taka niespodzianka.
    Ależ miłe wieści, człowiek wie, że ma na co czekać. Mam nadzieję, że kręgosłup na tym nie ucierpi.
    Ach, jakież te wakacje intensywne. Co tu się nie działo i nie dzieje! I tak się może troszkę nieskromnie pochwalę, iż zaczęłyśmy pisać z koleżanką listy (na prawdziwym papierze łatwiej wyrażać i porządkować myśli niż na tych współczesnych komunikatorach) i przez całe wakacje zapisałam już ponad 120 stron. Nie sądziłam, że aż tak to się rozwinie, bo zaczęło się od zwyczajnych liścików wysyłanych na lekcjach pod koniec roku, kiedy to nauczyciele stwierdzają, żebyśmy się sami sobą zajęli.
    Pisanie listów to naprawdę dobry wynalazek – dzięki temu coraz bardziej poznaję siebie i w końcu zaczynam umieć precyzować co myślę i czuję. Przydatne. I spełniłam odwieczne marzenie koleżanki o otrzymaniu prawdziwego listu. To tak miło spełniać marzenia innych! Postanowiłam, że w miarę możliwość będę to czynić. Czasami przecież naprawdę niewiele trzeba.
    Oj, rozpisałam się. Proszę o wyrozumiałość. To przez te listy…

  162. Odbiegnę od tematu, lecz pozostanę przy książkach. Pamiętam jak dobrych parę lat temu przytaczała tu Pani wiersz bodajże Herberta, a do tego komentarz prof. Falkowskiego. Poleciła Pani zaopatrzyć się w jego książki przed liceum. Śmiałam się wtedy z perspektywy mnie-licealistki. A dziś właśnie odebrałam paczkę z dwiema pierwszymi książkami i już przepadłam w rozdziale o „Lalce”, z której mam świeżutkie wrażenia (ach!!). Więc dziękuję za tamten odległy wpis. Cały czas pamiętałam!

  163. Dzień dobry DUA i Drodzy Księgowi!
    Ja też nacieszyłam oczy (nawet dotknęłam!) tą nową edycją Jeżycjady na Literackim Sopocie, ale intryguje mnie: czy w tej uroczej szacie graficznej i bardzo przyjemnym, poręcznym formacie będą później wydawane także kolejne tomy Jeżycjady?
    Przebieram nogami na myśl o Vademecum i nowej koncepcji „Chucherka” – jakoś wszystko, co nowe cieszy. Myślę, że nowe „Chucherko” będzie jeszcze wspanialsze niż miało być poprzednie.

  164. Piękna kolekcja! Pierwszy raz w życiu żałuję, że mam już kupiony komplet Jeżycjady ;)
    Szkoda, że nie będzie tej edycji w księgarniach, można by przynajmniej pooglądać i pozachwycać się.

  165. Zajrzałam, no faktycznie nie jest źle. Cena za jedną książeczkę wychodzi bardzo korzystnie.

  166. Nie jest źle, Wójciku!
    Wydawcy doszli do porozumienia ze „Światem Książki” i tam właśnie będzie najtaniej!
    Co mówię: już jest! Bo ruszyła przedsprzedaż.

  167. Piękne to Adminka zaprojektowała!
    Postrzegam ten komplecik jako bardzo dekoracyjny element w saloniku, bądź w innym pomieszczeniu, w którym się najchętniej przebywa. Najlepiej w zasięgu ręki. Jeżycjada jest ze mną właściwie na co dzień. W różnych sytuacjach życiowych przychodzą mi do głowy cytaty, a wręcz całe fragmenty jeżycjadowe. ” Jak to tam dokładnie było?” – myślę sobie, i zaraz muszę zajrzeć i sprawdzić. Przyznam, że gdzieś tak do „Kalamburki” sprawdzam rzadko, bo wiem jak to tam dokładnie było. Ale późniejsze części, siłą rzeczy, nie są mi jeszcze tak dobrze znane ( jak się ciągle czyta od początku, to te późniejsze proporcjonalnie mają opóźnienie w porównaniu do tych pierwszych). Dobrze więc byłoby mieć pod ręką, na półeczce, taki zestaw i tylko sięgnąć i sprawdzić. Cena, przewiduję, niska nie będzie, więc muszę sobie wymyślić jakąś okazję na prezent.

  168. Madziu, dzień dobry!:)
    Biedronko, chyba lepiej niczego nie zdradzać: koncepcja „Chucherka” mi się zmieniła nawet od samego obmyślania „Na Jowisza!”. Poczekaj no troszkę, jak mi się wykrystalizuje, to nie omieszkam tego wyjawić.

    Sowo, he, he. Zobaczymy!

  169. Już się cieszę na wrzesień. :)
    Postanowiłam sobie, że przeczytam jesienią Jeżycjadę w nowiutkim wydaniu od A do Z. Miło po takiej lekturze będzie zajrzeć do „Na Jowisza”. A ” Małomównego” przeczytałam latem w obu wersjach, porównawczo. Lubię nadal, jak za młodu, to pierwsze wydanie – uśmiałam się serdecznie nad nim.

  170. Dzień dobry, ach, dzień dobry!!!
    Zajrzałam i ogromnie się ucieszyłam -nareszcie Pani wróciła!
    Zuzia ma rację, bez Pani rzeczywistość jest jakaś niepełna.
    Czekam na „Chucherko” (intrygujące, koncepcja się zmieniła, a zdradzi Pani jakiś szczególik?) oraz na Vademecum. :)

    Z sierpniowym pozdrowieniem
    -Biedronka.

  171. Och, dziękuję kochanemu Staroście i jego cudownej Rodzinie:)))
    A ja tymczasem jestem zapóźniona w rozwoju, ale jutro postaram się wysłać.

    Masz chyba rację, Zgredzie, że pani jenotowa niosła dzieciom gryzaczek w formie płetwy i ktoś jej przeszkodził. Albo sama doszła do wniosku, że to za twarde tworzywo. Kiedyś podczas nurkowania przepłynęłam nad gniazdem, gdzie złożyła ikrę rogatnica ( titan triggerfish) i mnie zaatakowała. Na szczęście wgryzła się w płetwę. Ale śladu zębów na płetwie nie było.

  172. Mężnie zniosę tę pokusę i niczym Sokrates, przechadzając się po targach książki odkryję, że bez nowego, stylowego wydania Jeżycjady, w dalszym ciągu będę doskonale szczęśliwa.
    Na Jowisza, na Jowisza, trzymajmy się tego!

  173. A co do paczek: Mamo Isi, obarczyłam rodzinę pudełkiem z Patrycją i Terrorem (zakończenie tego ostatniego, jak przewidywałam, nie najlepsze). Powinni dzisiaj wysłać.

  174. Tak musi być, Casciolino! Pudełko podobno jest bardzo solidne. (Kolekcja waży 7 kg). A jeszcze do tego wydawca zamówił specjalne torby!
    Miło mi bardzo, że w tej postaci będę u Was w domu, w dodatku odpowiednio elegancka!

  175. Tak, Mamo Isi, żelazko jest dla „Żaby”. Są jeszcze kwiatki, listki i kłoski, poziomki, a także waza z rosołem i pączek z lukrem.
    Oraz myszka, ptaszek, trąbka, kalafior, wisienki, guzik, serduszko z dziurką, babeczka i kluczyk.

  176. Minus błędy, Zuziu!
    Wytrzebiłyśmy wszystkie!
    Teraz przyjaciel jest bez skazy.
    Czcioneczka cudo! – Emilka dobrała.

  177. Oczekiwanie jest takie przyjemne! Tak jak i prezenty zrobione sobie samej, zupełnie bez okazji.
    Mam tylko nadzieję, że Poczta (polska oraz niemiecka) stanie na wysokości zadania i paczka z Kolekcją dojdzie do mnie w idealnym stanie.

  178. Dzień dobry!
    Jak pięknie się prezentują w całej okazałości! Ich apetyczna grubość kusi…
    Ciekawam jaką mają czcioneczkę.
    To trochę tak, jakby poznawało się na nowo przyjaciela, który przeszedł metamorfozę wyglądu, lecz z ulgą można stwierdzić, że w środku jest wciąż ten sam.

  179. Dzień dobry DUA i drodzy Księgowi!

    A ja muszę powiedzieć, że już widziałam tę całą limitowaną serię na sopocie literackim – na żywo jeszcze piękniejsza!
    Życzę wszystkim miłego poniedziałku :)

  180. Ach, jakie tomiki w tej serii okolicznościowej są mile opasłe. Pomysł, aby każdy tomik opatrzyć własnym znaczkiem graficznym – świetny! Tylko nie widzę ich zbyt dokładnie;( Widzę guzik, trąbkę, ciasteczko, wisienki, kluczyk, chmurkę i chyba żelazko. A co jest na innych?)

    Dobromiło, zapoluj na dawne wydanie „Brulionu Bebe B.” na allegro.

    Też się czuję ofiarą reform ortograficznych; przeżyłam ich chyba najmarniej cztery i mam tego serdecznie dosyć.

  181. Hej, ho, hej, ho, kupować by się szło…! ;-)

    A ja szukam „Brulionu Bebe B.” z cyklu małej historii Jeżycjady w obrazkach. Wszystkie części mam, ale tej jednej nie. :-( I chyba już nie kupię, bo od jakiegoś czasu są wydania z nowymi okładkami. Jeden jedyny raz miałam ją w rękach w księgarni w Gliwicach, nie kupiłam i kiedy przyszłam tam następnym razem, już jej nie było…

    …dobranoc Wszystkim :-)

Możliwość komentowania jest wyłączona.