Delicious solitude

O, tak, takiej samotności nam potrzeba i takiej każdemu życzę!

Tak  mniej więcej może wyglądać  raj, prawda? (Przyznajcie, że z czytnikiem e-booków nie byłoby to równie rozkoszne!)

 

Frank_Bramley_-_Delicious_Solitude_1909

Delicious solitude  – mal. Frank Bramley (1857-1915)

 


O, albo i tak może być w raju (choć przydałby się fotelik):

 

grace-reading-at-howth-bay-sir-william-orpen

Grace reading at Howth Bay  –  mal. William Orpen (1878-1931)

 

Albo tak:

 

On the Porch, Reading

On the Porch – mal. Dennis Perrin

 

I równie świetliście:

 

photo

The Reader – mal. Frank Weston Benson (1862-1951)

 

Byle nas w tym raju błogiej samotności otaczały nasze najprawdziwsze przyjaciółki!

A ponieważ maj jest Miesiącem Książki, przypomnę raz jeszcze jeden z najpiękniejszych wierszy, jej poświęconych, a zaraz potem zniknę w  kwitnącym ogrodzie.

 

*

 

Marian Hemar

 

Nauczyciel, co stokroć naukę powtórzy

I jeszcze cierpliwego spokoju nie straci,

Wierzyciel niepamiętny, kto mu dług odpłaci,

Przewodnik wszystkich przygód i każdej podróży.

Przyjaciel twej młodości i szkolny kolega,

Wróżbita, który prawdy nieprzekupne wróży

I Siostra Miłosierdzia, gdy ci co dolega,

Zawsze czujna, na każde skinienie gotowa

Czy noc głucha, czy gorzka samotność poranka –

Ostatnia miłość twoja i pierwsza kochanka,

I towarzyszka życia. Książka. O niej mowa.

 

(wiersz Dla Polskiej Fundacji Kulturalnej

z tomu Kiedy znów zakwitną białe bzy – WL 1991)

 

 

 

 

 

133 przemyślenia nt. „Delicious solitude

  1. A przepraszam, pomyliłam Mamę Isi ze Starostą. Odpowiedź poprzednia była do Mamy Isi.

  2. No taki właśnie, Starosto. Tylko że ja znałam taki powozik, jako gig. Nie jestże to to samo?
    ” Woman in white” czytałam akurat w oryginale ( dostałam od Ateny) porównując jednocześnie z przekładem, ale to było w 2009, więc zapomniałam.

  3. A fly to była taka dorożka dwukółka, typowo XIX wieczna. W „A Woman in White” występuje co chwila.
    Jaki pojazd, Wójcie?

  4. Pojazd, Mamo Isi. Nie wiedziałam, nigdy się z takim użyciem nie spotkałam.

  5. Ja bym kupiła „Das Haus in der Sonne”. Larsson był w pewnym sensie przedstawicielem Arts and Crafts Movement. Od razu widać, że to swój człowiek.

  6. Mam Taschena! I podoba mi się.

    Jakubie, bardzo jestem uradowana Twoją pamięcią. Mam nadzieję, że Ciotka Zgryzotka się spodoba i przesyłam Ci za ocean najserdeczniejsze majowe pozdrowienia.

  7. Pani Małgosiu, jaki ma Pani album Larssona? przeglądam internet i sama nie wiem, czy nabyć Taschena czy taki albumik Home, family and farm.

  8. Bożeno – dobrze wiedzieć, że więcej jest takich „wariatów” :)
    Dobromiło – dziękuję za rozwinięcie tematu. Ciekawe jest to co piszesz :)

  9. Ciotka Zgryzotka dzięki uprzejmości kilku osób dotarła za ocean,
    mogę zagłębić się w mojej „delicious solitude”,
    pozdrawiam serdecznie wszystkich dla których książka jest towarzyszką życia
    a przede wszystkim naszą kochaną autorkę.

  10. A burze znowu chodzą tylko wokół Starosty, a do nas za nic nie chcą dojść. ;( I ja się zapitowuję, gdzie jest sprawiedliwość?

  11. fly = latać, fruwać, uciec, unieść się, przewieźć samolotem, zalecieć, mucha, lot, rozporek, muszka, dorożka, klapa namiotu, cwany, sprytny

  12. Co ja wyprawiam. Zamiast się wziąć do roboty, zanurzyłam się w obrazach…jestem zachwycona i Jessie Willcox Smith i Larssonem. Cudeńka, które wprowadziły mnie w świetny nastrój. I uszczuplily mi portfel, bo kupilam reprodukcję Larssona. A pewnie i album sobie kupię. Ja też uwielbiam siedziska pod oknem, są tak urocze. Pozdrawiam cały lud księgi!

  13. Ach… bawiłam w Howth niecały miesiąc temu… :) Jak miło spotkać obraz zaczytanej dziewczyny na tle znajomych klifów na tej stronie:) To jakby spotkało się dobrego znajomego w nieoczekiwanej sytuacji:)

  14. Czyli : stoicki spokoj ogórka. Az sie chce napisac jakis wierszyk! O stalowych nerwach buraka na przyklad :D Temat bardzo poetycki- patrz A. Mickiewicz, J. Tuwim…

  15. Jakie piekne te obrazy! Bije z nich spokoj i prawdziwy relaks, a cudowna natura to wspaniale dopelnienie!
    Moze znajde chwile na taka lekture… (Choc to nielatwe, czytam zazwyczaj wieczorami).

    Pozdrawiam Was majowo!

  16. Dobry wieczór

    Anette – to nie myśl, to prastara mądrość, znana od początku stworzenia ziemi, tylko nieco zapomniana. Mężczyźni siłę do życia czerpią z góry („z kosmosu”), a kobiety od dołu („z ziemi”). Dlatego, żeby zatrzymać przy sobie dobre wibracje kobiecości powinnyśmy chodzić w długich spódnicach, sukienkach, sukniach, etc. Akurat interesują mnie takie tematy, bo trochę miałam/mam z tym problem w życiu. Pozwoliłam sobie to napisać, ponieważ głęboko wierzę, że to prawda. Ale każdy niech chodzi w czym chce! :-)

    Serdecznie pozdrawiam.

  17. A nawiązując do tłumaczeń i oryginałów, próbowałam ostatnio czytać pewną powieść w oryginale i utknęłam na pierwszej stronie, gdyż pół godziny zajęło mi wyszukanie znaczenia słówka „fly”.
    Ciekawa jestem, czy znacie inne jego znaczenie niż wiadomy owad lub czasownik oznaczający latanie oraz wszystkie inne znaczenia z tamtymi związane? Żadne z nich nie pasowało do kontekstu.
    Ha, ja już znam :)
    W zasadzie od razu je odgadłam z owego kontekstu, ale uparłam się i chciałam wiedzieć na pewno.

  18. Tak, ten idiom mówi o zachowaniu spokoju i zimnej krwi, w danej sytuacji. Lub jako cecha charakteru kogoś, kto taki spokój potrafi na ogół zachować.
    Miałam na myśli, że tłumacz zastanowiłby się przy Melanii, bo kalka z angielskiego ” zimna jak ogórek” ( chociaż w języku polskim takie porównanie w ogóle nie istnieje), przywodzi na myśl cechę pejoratywną, prawda? Może wtedy zajrzałby do słownika. No a przy miss Ellen machnął ręką i uznał, że mogła sobie być ogórkowo zimna.
    A przecież mogła Mitchell użyć tego wyrażenia również w związku z Melanią, która w wielu sytuacjach okazała się rzeczywiście „as cool as cucumber”. Ale „jednak nie zimna jak ogórek”:)

  19. Anette, rodzinnie uwielbiamy „Wodnikowe Wzgórze”. I znamy jeszcze paru takich „wariatów” :)

  20. No właśnie Mamo Isi, a i tłumacze też stosują nazewnictwo katolickie do protestantów, np. piszą, że szli na mszę. Na nabożeństwo chyba? W węgierskim się rozróżnia : mise (msza) u katolików i Istentisztelet (dosłownie chwalenie Boga) u protestantów.
    Jak już się odezwałam, to serdecznie, choć z opóźnieniem pozdrawiam brać bibliotekarską (pracowało się te 26 latek w duużej bibliotece).

  21. O tak, w każdym z tych miejsc chciałabym się zaszyć. Niestety coś na podobę mam tylko u babci na wsi, a jak już tam jestem to wolę z dziadkami posiedzieć i pogadać niż czytać (niestety człowiek za późno sobie uświadamia, że czas się w miejscu nie zatrzymuje). Nadzieja tylko w przydomowym ogródku, tata zbudował tam taką altankę, a za rok tuje zakryją płot od ulicy całkowicie i będzie raj na ziemi. A póki co jeżdżę rowerem na toruńskie bulwary.

    P.S. zrozumiałam wiersz ;)

  22. Dictionnary Cambridge mowi tak:

    as) cool as a cucumber
    ​very calm or very calmly, especially when this is surprising:
    She walked in as cool as a cucumber, as if nothing had happened.

    Czyli po naszemu pewnie: zachowac zimna krew (pomimo nerwowej sytuacji).

  23. Wójt ma rację.
    Jak powiada klasyk: „To ja, wójt, wama mówię – wierzcie.”

  24. W translatorze dali tłumaczenie: zachować stoicki spokój. Sama bym raczej optowała za: zachować zimną krew.

  25. If you say that someone is as cool as a cucumber, you are emphasizing that they are very calm and relaxed, especially when you would not expect them to be. (słownik Collinsa)
    A wynika to z faktu, że wnętrze ogórka nawet w czasie upału jest chłodne.

  26. A jednak ogórek!
    Czy jest to jakieś wyrażenie frazeologiczne, nam nieznane? Powiedz, anglistko!
    W takim razie Wójt ma rację, tłumacz powinien był się zastanowić i znaleźć coś odpowiedniego po polsku.

  27. W opowiadaniu Mammy o epidemii tyfusu występuje ten idiom.
    „But Miss Ellen jes’ as cool as a cucumber.”

  28. Zirytowała mnie wiki w kwestii „proboszcza” jako synonimu „pastora” i skontaktowałam się z zaprzyjaźnionym księdzem celem poduczenia w temacie. Protestanci nie mają prawa określać zboru mianem kościoła, a pastorów jako księży, czy proboszczów. Zresztą i biskupami nazywają się bezprawnie, bo nie jest to sukcesja apostolska, tylko mianowańcy na jakiś czas. Nadużywają bezprawnie nazewnictwa katolickiego.

  29. Starosto, jeśli chodzi o zimną jak ogórek, to nie była to na pewno Melania. Myślę, że jednak tłumacz musiałby się tu mocno zastanowić. To była któraś z sąsiadek Tary, chyba matka bliźniaków.

  30. Pamiętam, że w polskim tłumaczeniu „Księgi z San Michelle” zgrzytał mi zwrot „szwedzki ksiądz”.

  31. Weranda u Larssonów taka sama jak u Pippi! Nadaje się do trzymania konia. Czytający Esbjörn to pewnie najmłodszy syn Larssonów.
    A jaką rezydencję miał Gari Melchers! Jego żona też była artystką.

  32. Obrazy Czytających piękne! Mnie też się marzy Windows Seat – wygoda i funkcjonalność (dużo światła!) w jednym.
    A wiersz Hemara nasuwa mi skojarzenie. Czytam właśnie „Wodnikowe Wzgórze” i z ogromnym przejęciem kibicuję Leszczynkowi i Czubakowi, aby udało im się znaleźć bezpieczne schronienie, podziwiam jak mężnieją wraz z pokonanymi trudnościami, dumna jestem z odwagi Czubaka. Gdyby moi znajomi z kategorii nie-moli książkowych wiedzieli, że tak się ekscytuję przygodami… królików uznaliby mnie co najmniej za wariatkę ;)
    Dobromiło – piękne jest to co napisałaś: „Kobiety energię do życia czerpią z ziemi, dlatego powinny nosić długie suknie albo spódnice”. Piękna myśl :)

  33. Karin była piękna! Są fotografie z młodych lat.
    A więc meble są jej projektu? Pomysłowe, funkcjonalne i bardzo dekoracyjne.
    Co za wspaniała para artystów.
    A dzieci też świetne. Na którymś obrazku rodzajowym Larsson uwiecznił córkę, malującą zawiły fresk roślinny pod sufitem.

  34. Na stronie napisane jest, że to jego żona Karin projektowała meble i jest też filmik 1916 roku. Śmiesznie się poruszają, ale domek i okolica piękne.

  35. Już patrzę, Sowo.
    Mamo Isi, tam wszystko jest prześliczne, każdy przedmiot, a Larsson z lubością uwieczniał na obrazach meble i wnętrza własnego projektu.
    Jakie śmiałe kolory i rozwiązania, piękna stolarka.

  36. Fluid! Też obejrzałam domek Larssona i jego obrazki:) Śliczne te łóżeczka – koje w pokoju dzieci.

  37. Potem proszę jeszcze rzucić okiem na obraz Dame Laury Knight – „Sir Alfred James Munnings Reading”. On chyba czyta na głos? Albo jest bardzo przejęty akcją?
    Marynarz w kawiarni to ten „na różowym tle”.

  38. Machnij na niego ręką, Mamo Isi. Obejrzyj sobie w sieci obrazki Larssona. To właśnie robiłam przez ostatnie kwadranse i jestem w świetnym nastroju!

  39. Zajrzałam do źródeł w necie i w istocie, macie rację, ale jakoś mi ten żonaty proboszcz zgrzyta.
    Natomiast w słowniku synonimów online istny obłęd. Proboszcz według nich to: „duchowny, klecha, ksiądz, księżyna, obywatel w sutannie, pleban, duchowny chrześcijański, duszpasterz, eklezjasta, kanonik, kapłan, osoba duchowna, pasterz, prezbiter, przedstawiciel kleru, sługa boży, sługa kościoła, sługa ołtarza, sługa owczarni, sługa pański”. Niewątpliwie układał te synonimy jakiś były esbek, ale pastora tam niet.

  40. Eugene Francois De Block „An Old Man Reading”.

    Luis Jimenez y Aranda „Portrait of a man reading”.

    A u Yannisa Tsaurouchisa, marynarz czytający w kawiarni. :).

  41. Ach, pyszny ten czytelnik Carla Larssona!
    Sowo, dobrze, że przypomniałaś tego znakomitego artystę. Czytałam o nim artykuł w „Homes and Gardens”, a potem kupiłam sobie albumik o nim. Otóż był on szczęśliwym mężem i ojcem gromadki ślicznych dzieci, zaś dom, („Lilla Hyttnäs”),którego szczegóły możemy podziwiać na rysunkach i obrazach, został przez niego przerobiony i w całości zaprojektowany, włącznie z meblami! – i jest prześliczny! (Nb. stoi w Szwecji, w Sundborn, do dziś)
    Lubię człowieka.

  42. „The Sun Porch” (1921) – Gari Melchers.
    Alexandros Christofis – „Boy Reading”.
    To tyle, czas wziąć się do roboty.

  43. Tak, młody Cicero miał twardo.
    A ten pod drzewem – dandys, w prawej dłoni ściska rękawiczkę?
    O, ten się do roboty nie weźmie.

  44. I jeszcze jeden „weź się do roboty” – „Esbjorn Reading On The Veranda” – Carl Larsson. W dodatku zajął miejsce dziecku.

  45. No, popatrz, Sowo, jaki zaabsorbowany.
    A dzisiaj chłopcy narzekają na tę lekturę. Nudna!- powiadają.

  46. A „The Young Cicero Reading” u Vincenzo Foppa (1427 – 1515) zdecydowanie ucieszyłby się z window seat.

  47. Już idę oglądać, Sowo luba.
    Która to była „zimna jak ogórek”, Wójciku? Melania?

  48. Mamo Isi, agapantusy popularne są w Anglii.
    Na rajskim obrazie zidentyfikowałam jeszcze białe malwy.

  49. Julien Léopold Boilly (1796-1874) „Young Man Reading under a Tree” – ten zdecydowanie powinien wstać i wziąć się do roboty. Jak również „Young man reading” Meissoniera. Co innego czytający młodzieniec Alberta Ranneya Chewetta – bardzo mi się podoba. Ironii nie budzą również liczne portrety czytających w ogrodzie chłopców i starców.
    A ci, ci czytają gazety, tak naprawdę czytają jakąś powieść w odcinku. „Kobietę w bieli” zapewne.

    Mamo Isi, pastor może być zwany proboszczem.

  50. O, jak wąsaty Wójt Wiewiórka wkłada na się sukienkę, z pewnością nabiera kobiecości.

  51. O, tak, Admineczko, to wielce możliwe.

    Dzień dobry w Dniu Niezapominajki!
    Nasz Rysiek jest niezawodny. Zawsze przybywa z kwiatami!

  52. Co do „wiecznej ospy” – istnieje możliwość, że tłumacz napisał prawidłowo, a korekta go „poprawiła”…

  53. U Jessie Wilcox Smith zdybałam więcej obrazów z window seats, z huśtawką, z czytającym dzieckiem. Bardzo to słynna amerykańska ilustratorka.

  54. Te biało liliowe z ciemnym środkiem na krzyż to mak wschodni, taka odmiana. Agapantusów w życiu nie widziałam, ale pora kwitnienia by się zgadzała. Lipiec.

  55. Ale liczni tłumacze Whiteoaków w jednym byli zgodni: żonatego, dzieciatego pastora z dużą swobodą zwali proboszczem.

  56. Zgredzie, jeżeli czytająca nad morzem wypatruje statku z ukochanym i jednocześnie czyta, to musi mieć rozbieżnego zeza.

  57. Pani Małgorzato, mam wrażenie, że na obrazie ,,portret czytającego mężczyzny”, mężczyzna czyta paragon sklepowy!

  58. Chyba też chętnie dołączę do fanklubu Window seats! Są naprawdę cudowne! Z początku nie za bardzo wiedziałam, czym jest ten przedmiot zachwytu, ale sprawdziłam w Internecie. Sama chciałabym być tego posiadaczką! To jest niesamowicie przytulne! Kiedyś próbowaliśmy urządzić podobne na parapecie. Ułożyliśmy koc, poduszki i gotowe! Miło siedzi się z książką na podusi, co jakiś czas zerkając przez okno :-)

  59. Dziś Dzień Niezapominajki!

    Niezapominajki
    to są kwiatki z bajki!
    Rosną nad potoczkiem,
    patrzą rybim oczkiem.

    Gdy się płynie łódką,
    Śmieją się cichutko
    I szepcą mi skromnie:
    „Nie zapomnij o mnie”.

    (Maria Konopnicka)

  60. Zapamiętane z ” Przeminęło z wiatrem” w tłumaczeniu: Była zimna jak ogórek.
    Jestem za window seats i nie pociesza mnie przeciąg od okna ( można by było uszczelnić).
    Oraz uwielbiam sukienki i noszę je z upodobaniem. Są bardzo kobiece i o wiele wygodniejsze od spodni! A jakie praktyczne! Wkładam sukienkę i siup, już jestem ubrana w całości. Noście dziewczyny sukienki na rzecz kobiecości!

  61. Jest ładny „Portret czytającego mężczyzny” Jacka Malczewskiego, ale za nic nie potrafię rozstrzygnąć, co on właściwie czyta.

    Weranda, ach, weranda mi się marzy.

  62. W emocjach nawet nie zwróciłam uwagi jaki był to ptak. Ale był śliczny. Cieszę się z tego „spotkania”, po raz pierwszy w tak bliskim kontakcie ze skrzydlatym stworzeniem. Prawie, jakby anioł do mnie zawitał. ;)

  63. Przeżyłam to kiedyś, czułam się podobnie.
    Raz był to wróbel, a raz gołąb.
    A znów raz – nietoperz.
    Wszystko w starej kamienicy przy Słowackiego, w Poznaniu!

  64. Dobry wieczór!
    A ja to się już czuję jak w raju! To miło, że możemy mieć choć namiastkę.
    Jest taka fraszka Sztaudyngera, z którą się nie zgadzam:
    „Nie żal byłoby schodzić z tego świata,
    Gdyby tam były róże i herbata”
    Jak to?! Nie będzie?!
    Ptak nam dzisiaj wleciał do domu. Byłam tak samo przerażona jak on. Ale się udało i oboje wyszliśmy z tego cało.

  65. Ellis Peters, proszę Starosty.
    Window seat może być, ale w cieniu, żeby światło nie raziło.

  66. A co do window seat i gnatów zarazem: obawiam się, że może wiać zimnem od okna.
    Tak się pocieszam tylko.

  67. Chcialabym byc tym szczesliwym dzieckiem, otoczonym ksiazkami, tak rozkosznie wtulonym w poduchy.
    Tez zawsze marzylam o window seat.
    Tymczasem musze zmienic kanape bo mnie stare gnaty bola od czytania. ( „Nigdy bym nie przypuscil.” )

  68. Och, Olu, tłumacz już raczej bawi w zaświatach.

    Proszę Zgredzika, cóż to było w czytaniu? He, he.

  69. We wczesnym dzieciństwie, zanim jeszcze nauczyłam się czytać, byłam przekonana, że ospa jest wieczna. Być może tłumacz tkwi w takim przekonaniu do dziś. Kłóciłoby się to jednak z umiejętnością czytania ;)

  70. Czytająca nad morzem oczywiście wypatruje statku z ukochanym.
    Albo lekarz zalecił jej spacery, więc nie siada.
    Chesterko, zgoda.
    Jak to się ładnie wiąże. Te motywy z wpisu Starosty.
    Jeśli chodzi o tłumaczy, to w interpretacji jednego z nich wyższe stanowisko kościelne zajmuje kleryk.

  71. A mnie się czasem zdarzało czytać na przystanku, ot tak sobie stojąc, bo nie było gdzie przysiąść, więc się nie dziwię tej pani nad morzem. Jak KrzysztO ładnie ujął, kobieta czytająca w ogrodzie, harmonia. (PS: Geniusię trzeba było do filharmonii zabrać : )

  72. Tak, to pyszne.
    Na szczęście mam już od Justysi i Ateny dwa oryginalne egzemplarze de La Roche.

  73. Nb. tłumacze „Rodziny Whiteokaów” przebili wszystko „wieczną ospą’. Której korektorzy oczywiście nie zauważyli. A żeby ich wieczna ospa!

  74. Charakterystyczny dla Collinsa mistrzowski suspensik. Tak się tworzy akcję zapierającą dech w piersiach!
    A co, Mamo Isi, chciałabyś, żeby bidula z punktu wszystko wypaplała?

    Uwaga: to jeszcze nie koniec nerwowych wydarzeń. To zaledwie obiecujący początek. Szykuj walerianę.

  75. A propos niewiast biało odzianych: czytam „The Woman in White” i wychodzę z siebie. Tytułowa niewiasta po wielu trudach dociera do swego sobowtóra, żeby zwierzyć jej się ze straszliwego sekretu o zasadniczym znaczeniu dla obu stron. Mówi, mówi, mówi, ale żeby choć jeden konkret, o co to, to nie! Po czym wypłoszona byle czym znika znienacka zostawiając nas w stanie zawieszenia.
    Państwu Kosom już wykluły się dzieci; akurat latają mi przed oknem z pełnymi dziobami do swego gniazda w ścianie bluszczu.

  76. DUA, ale ten pan w ogrodzie pod parasolem u Spitzwega? Wątpię, by czytał gazetę. I ten z obrazu Boriego? Albo czytający mężczyzna Honore Daumier? Uprasza się o ilustracyjną erratę.

  77. A czytać można doprawdy wszędzie. Onegdaj zabrałem do Filharmonii „Kwiat kalafiora”, przerwa wszak jest taka długa.

  78. Kochani, źle szukacie czytających mężczyzn w ogrodzie. Przykładów jest sporo. Taki Carl Spitzweg, na przykład. Albo Adolphe Borie „Man Reading in the Garden”. Są też panowie z gazetami.

  79. Dołączam do klubu miłośników okiennych kanap, werand, oranżerii, ocienionych ganków i altan. I jeszcze solidnych hamaków.

  80. I ja należę do klubu window seats. :-)
    Niedawno mówiłam do męża, że szkoda, że takiego nie mamy…
    Bardzo romantyczne obrazy, lubię.

  81. Biały jest mało praktycznym kolorem w ogóle, to prawda, ale odkąd dałam się do niego przekonać (kiedyś królował czarny…), na przekór wszystkim lubię czasem ubrać się cała na biało. A inne kolory też są fajne! Pan Bóg dał taką różnorodność…

    Miłego dnia! :-)

  82. Siedzisko pod oknem, apetycznie wyściełane i jeszcze to dziecięce zawieszenie w czasie i przestrzeni, a za oknem koniecznie zima albo przynajmniej ulewny deszcz – poproszę. Czytanie w ogrodzie latem jakoś mnie rozprasza, pomimo, iż mąż zawiesił mi ostatnio cudną ławkę-huśtawkę, w najbardziej optymalnym miejscu ogrodu. Co z tego, kiedy co chwila kątem oka widzę, że tu trzeba przyciąć, tam spryskać, a wszędzie wypielić. Poza tym wciąż kwitną rododendrony i to one rozpraszają najbardziej.

    Ps. Pani czytająca na werandzie ma pod ręką prześliczny dzbanek na herbatę!

  83. Mój wpis o książce oczywiście dot. kobiety, co w powodzi komentarzy mogło się rozmyć.

  84. Czy moj, przed chwila wyslany za szybko (bez podpisu) komentarz, ma szanse na ukazanie sie?

  85. Powiew lata i blogiego spokoju. Pieknie.
    Lubie sukienki, choc tak rzadko w nich chodze. Czas to zmienic.
    Cudowny nastroj na ilustracji pani Jessie Wilcox Smith; przywodzi na mysl bozonarodzeniowe poranki, kiedy pochlanialo sie otrzymane w prezencie ksiazki, podczas gdy wszyscy jeszcze smacznie spali.

  86. O, białe suknie są takie symboliczne, takie urocze, lecz najpiękniej wyglądają na obrazach.
    Jestem praktyczna.
    Krzysztofie, masz oczywiście rację. Wśród obrazów poświęconych czytaniu w ogrodzie nie znalazłam chyba żadnego z mężczyzną w roli głównej. Też mnie to uderzyło. I oczywiście o to chodzi: „Wstawaj, chłopie, do roboty!”

  87. Przepiękne !
    Chciałoby się wyglądać tak dostojnie i uroczo jak pani z pierwszego obrazka ale obawiam się, że w grę wchodzi tylko ta postać na drabinie …
    Te drobne kwiatuszki to może czosnek niedźwiedzi, bo liście podobne.

  88. Kobieta z książką w ogrodzie to harmonia i odczucie piękna. Mężczyzna w takiejże sytuacji byłby dysonansem, a wzbudzić mógłby co najwyżej myśl „wstawaj, chłopie i weź się do jakiejś roboty”. Co nie znaczy, że nie czytałbym w ogrodzie, gdybym go miał. A tak to czytam w kawiarni.

  89. I to cudne dziecię z książką! Poza tym zawsze chciałam mieć takie okno i taką kanapę przy nim, ach!

  90. A ja uwielbiam sukienki, nawet białe :), chociaż na co dzień biegam w portkach. I jest to także mój raj w wielu odsłonach :).
    Kochana Pani Małgorzato, ale się przestraszyłam, jak doszłam pod koniec „Ciotki Zgryzotki” do sceny w ogrodzie, na równi z całym zebranym tam towarzystwem, uff, całe szczęście, że było to tylko literackie nawiązanie do „Babiego lata…”.
    A dwa dni temu weszłam z moim trzyletnim Toniem do Empiku i on w pewnym momencie zaczął wołać: „O, Ciotka Zgryzotka! Ciotka Zgryzotka! Ciotka Zgryzotka!”. Brzmiało to może ciut niedokładnie, ale i tak pani stojąca obok spoglądała z radosnym niedowierzaniem to na mojego Tonia to na „Ciotkę Zgryzotkę” wyeksponowaną na regale nieopodal.

  91. Dlaczego window seats nie przeszły z Anglii do jakiejkolwiek architektury wnętrz gdzieś indziej? Męczy mnie to podobnie jak pytanie, dlaczego u nas tak mało domów ma werandy, gdzie by można od wiosny spędzać większość czasu, jak to było drzewiej we dworkach.
    Natomiast czytanie nad brzegiem morza, w porywistym wietrze i w dodatku na stojąco to wymysł pana malarza.

  92. Książka z nieoczekiwanymi zwrotami akcji, z otwartym zakończeniem, wieloznaczna, trzymająca w napięciu, szkatułkowa. Ale nie bestseller, to zdecydowanie byłoby w złym guście;)

  93. Jeśli samotność, to tylko taka! – bez cienia zmartwień, aromatyczna i kształcąca. I żadnych e-booków na horyzoncie, gdy w pobliżu prawdziwa, pachnąca papierowa lekturka! Bardzo lubię złapać takie chwile z książką i przyrodą, choć o nie coraz trudniej, ku mojemu ubolewaniu (choć dzisiaj właśnie się udało! – z „Żabą” przyjemnie wywędrowałam do ogrodu). Zwłaszcza, kiedy spoglądam na te wszystkie panie i panienki z obrazów, które ukazane są w stanie tak smacznego zaczytania (ach, ech). Mnie tak jak i AleksandręG zachwyciła postać Franka Bramley’a. Taka enigmatyczna! A Franka W. Bensona „The Reader” ledwie dwa dni temu odkryłam i podziwiałam, a teraz pojawiło się te oto dzieło i tu, u Pani! Jak te nitki losu się ciekawie czasem plączą i bawią drobnymi elementami z życia człowieka. Wiersz bardzo trafny. Zwłaszcza przypadły mi do gustu wersy: Przewodnik wszystkich przygód i każdej podróży. Przyjaciel twej młodości i szkolny kolega” oraz „Zawsze czujna, na każde skinienie gotowa // Czy noc głucha, czy gorzka samotność poranka (…)”. Dziękuję za ten podnoszący nad duchu wpis i ślę pozdrowienia!

  94. Bardzo lubię ten wiersz.
    Obrazki wszystkie cudne ale najbardziej rozczula mnie ten z drabiną.
    Ileż to razy utknęło się przy sprzątaniu w biblioteczce na stołku, ze szmatą w jednej a książką w drugiej ręce..
    Określenie DUA książki jako istoty jak najbardziej celne. To nie to samo zasnąć z przytuloną książką a czytnikiem elektronicznym, nie mówiąc już o tym dzieleniu się herbatką.

  95. Biały jest kolorem światła, (duchowej) czystości, niewinności, doskonałości, jest kanałem życia, oznacza szczęście, zadowolenie, oznacza JESTEM TERAŹNIEJSZOŚCIĄ, jest to najpotężniejsza czystość potężnego JA, zawiera wszystkie kolory i intensywności. Kobiety energię do życia czerpią z ziemi, dlatego powinny nosić długie suknie albo spódnice.

    Kobieta w białej, długiej sukni czytająca książkę – to faktycznie jest raj.

    Ta nad wielką wodą na pewno ma krzesełko, tylko wstała „na chwilę” i tak się zaczytała… to moja ulubiona.

    E-booki tutaj do niczego nie pasują. ;-)

  96. Tak mi się zdawało, że znam ten pomysłowy nick, Zg-Ago.:) Ale nie byłam pewna.

    Krzysztofie, a jakże. Niekiedy nawet gruba!

  97. Kochana Pani Małgosiu, spod regału wychodzę co jakiś czas… Śledzone śledzie ,jeszcze raz pozdrawiam ;)

  98. Zg-Ago, miło, że się odezwałaś ( czyli, jak tu mawiamy: wyszłaś spod regału). Nawet jeśli powodem jest awersja do sukienek!
    Niech żyją dżinsy!

    PS – prawdę mówiąc, i ja nie przepadam za sukienkami. A już białej za nic bym nie włożyła.

  99. Nie cierpię sukienek.Nie cierpię białych sukienek. Uwielbiam Jeżycjadę. Śledzę Was cały czas. Pozdrawiam kochani.

  100. Obok maków, po prawej u dołu, zidentyfikowałam białe agapantusy (znałam dotąd tylko błękitne).

    Wilku, aha, czyli kobieta to książka?

  101. Te z tyłu są za bardzo rozmazane, żeby coś stwierdzić, a te z przodu raczej drobniejsze, jakieś skalne może. Floksy białe też są ładne.

  102. Zgredziku, patrz i bolej. Nigdy nie będziesz miał powiewnej białej sukienki.

    Maki, aha,też o nich pomyślałam. Może też białe ostróżki i naparstnice?
    Białe ogrody kwiatowe są przepiękne, jest tyle odcieni bieli.

  103. Tak, te suknie są cudne! I to całe otoczenie! Jak ja lubię sukienki, spódnice, książki, przyrodę! Mmmm… jestem oczarowana.

  104. A ja chciałabym wiedzieć, co to za kwiaty, Aleksandro!

    Wiolu, prawda? Ech, białe sukienki…

  105. Pani Małgosiu, Pani Małgosiu! Jestem po prostu za-chwy-co-na! Takie cudowności, dziękuję. Nie mogę się napatrzeć!

  106. Prawda, prawda, po trzykroć prawda. Pierwsza odsłona najbardziej do mnie przemawia. Ta suknia, ten kapelusz, te kwiaty, no i oczywiście książka (ciekawość czytelnicza mnie dręczy, co to za tytuł) – najprawdziwszy raj!

Możliwość komentowania jest wyłączona.