malował: Kurt Jackson, ur. 1961 (Wielka Brytania)
Kazimierz Wierzyński
O MŁODYCH I ZAKOCHANYCH
Wyrwidąb, wysoki wiatr,
Przy młodej stanął czeremsze.
Młoda zadrżała. Zadrżał świat.
Zapachniał, szemrze.
Dalej mokry, rzęsisty las,
Kłąb dzikich róż i kostrzewa
I chorał liści. Każdemu z nas
Zielona panna w nich śpiewa.
Romans zatacza szeroki krąg
I nagle w spazmie śpiewnego hałasu
Ptasi w powietrzu wykluwa się ciąg
Warkoczem przestrzeni i czasu.
Kołują, lecą, świecą wśród drzew
Te moje ptaki śród drzew ukochanych
I jednym zachłystem jest wszystko: śpiew
I kolor i płacz i poranek.
I usta w ziołach i znowu wiatr
I uszy dzwoniące od szumu
I piękny, ach jakże piękny świat,
Szczęśliwy, niespełna rozumu.
( z tomu Tkanka ziemi, Paryż 1960)
O, fluidzik.
Zapraszam do nowego wpisu!
Ale naprawdę najlepszy jest miodek gryczany! :)
Juz wyslalam! ;)
Każdy miodek jest smaczny, zgadza się, ale wiewiórki najbardziej lubią gryczany.
Proszę bardzo, BeatoV :)…
Karino, dzięki za zrozumienie, o to chodziło.
Bellu, racja, Puchatku miły.
Każdy miodek jest smaczny :-) mniam!
Czytajac Wasze komentarze znalazlam idealne zdjecie „podsumowujace rozwazania”. Pani Malgosiu- wysle Pani na adres Adminki, dobrze?
Poprawka po namyśle: wrzosowy jest jeszcze lepszy.
No, Ryśku! Wspaniałych zbiorów Ci życzę!
A miód akacjowy jest najlepszy!
Karino, matko Agaty, pozwól, że zachowam ten Twój komentarz tylko dla siebie. Byłaś tak konkretna, że moglibyśmy tu chyba popaść w niedyskrecję, co nie byłoby wskazane ze względu na maturzystów.
Co do kukułki: ależ tak, może kukać w środku miasta. :) Zwłaszcza gdy to miasto nie jest wielkie.
Dzień dobry! Kwitną akacje – będzie miód! Także Rosa Rugosa – będą konfitury ;)
Bardzo dziękuję :)
Nawozik wczesną wiosną oczywiście.
Co do grudnika DUA, czy tymi różowymi pałeczkami rozpieszcza go Pani przez cały rok, czy tylko okresowo jeśli można spytać, bo mój gagatek coś nie chce kwitnąć:)
W „Wielkiej księdze ziół” Lesley Bremness znalazłam rozdział o ogrodach tematycznych. Mamy tu ogrody: rzymskiego kucharza, roślin leczniczych, astrologiczny, ogród wiedźmy, ogród dla pszczół, medytacyjny no i ogrody literackie rzecz jasna w tym szekspirowski, jako że w jego dziełach sporo nazw ziół można znaleźć.
A, jasne! Dziękuję! :-)
Aha, grudnik. Zaraz poszperam i poczytam.
Dzięki, Ulubiona Autorko!
Gio, ta roślina to grudnik, inaczej zygokaktus.
Wyczerpujące porady znajdziesz w internecie (np. Tomaszewski.pl)
Nie wolno go zasuszyć, ale podlewać trzeba rzadko i umiarkowanie. Ja go zasilam tymi różowymi pałeczkami nawozowymi do roślin kwitnących i bardzo jest wdzięczny.
Przesadzać raz na 2-3 lata.
Bellu, można tutaj! Tylko napisz, że to prywatnie, tak jak Gio to zrobiła (ale pozwoliła pokazać, więc pokazuję instruktażowo).
Dzień dobry!
Wiadomość prywatna albo nie – wg uznania DUA.
Wpadam po poradę w sprawie roślinki. Chodzi o taki kwiatek, jaki dostała Pani od Mamy – był pokazany w jednym z wpisów. Czy jest wspomagany jakąś specjalną odżywką? Moja koleżanka też ma taki, ale zaczął jej marnieć i bardzo ją to martwi, bo jest do niego szczególnie przywiązana.
Z góry dziękuję za pomoc!
Pani Małgorzato, a gdzie można napisać do Pani wiadomość prywatna?
Emilio, chyba mamy ten sam system wygaszania. Mnie również komputer pokazuje wspaniałe widoki! I jeszcze pyta, jak mi się podoba!
Wójcie, Ellery’ego Queena tak wietrzyłam.
Dzień dobry wszystkim!
Pani Małgosiu – zasadniczo okazuje się, że od kilku lat do księgarń zaglądam jedynie po mapy i przewodniki. Książki wypożyczam z bibliotek lub kupuję na kiermaszach bibliotecznych. Coś-tam ostatnio pokupowałam, żeby uzupełnić zbiory, ale to raczej przez internet. To też księgarnie, ale te tradycyjne omijam. ;-)
Eviku – w mojej bibliotece też są audio-booki do wypożyczenia. Właśnie to miałam na myśli, że zaczynają być konkurencją dla tradycyjnych książek.
Ja mam staroświeckie poglądy. Kiedy mam się z czegoś szkolić, to muszę to mieć wydrukowane, z komputera nie potrafię się nauczyć, choćby nie wiem co! Druk to jednak druk. Ach, idę spać, nie będę już marudziła po nocy, dobranoc! :-)
Już słyszę jak Starosta relacjonuje, dajmy na to, Admince: ” Wiesz, Dickens był nie do wytrzymania, ale powiesiłam go na dwie doby na sznurku i jest już całkiem znośny. Tylko mu się uszy zagięły od klamerek.”
;)
Ach, przepiękny obraz… Znaleźć się w takim miejscu i nic nie robić. Marzę o wakacjach, zwłaszcza, że warunki w pracy też są niesprzyjające. Okna pokoju wychodzą na toruńską ul. Panny Marii z tłumami wycieczek, a system komputerowy ustawia jako wygaszacz zdjecia z przepięknymi widokami.
Zgredzie, dziękuję za poruszającą wiadomość prywatną.
Jas, koniecznie zachowajcie te nagrania córeczki, dla pamięci!
Niezwykłe wrażenie po latach. (Mamy takie dziecięce słuchowiska na kasetach magnetofonowych)
Aleksandro R. (wiad.pryw) – przepraszam, ale nie pomogę. Naprawdę unikam wywiadów, mediów, rozgłosu etc. Konieczne minimum dla wydawcy- i znów znikam w cieniu.
Proszę o zrozumienie.:)
Lubię spokój.
Dla szkolnej gazetki – z miłą chęcią:)!
Haniu Okruszek (wiad.pryw.)- dziękuję za podzielenie się marzeniem i za marzenie samo!
Czyli z Panią Małgorzatą można tu przeprowadzić wywiad do gazetki szkolnej? Ah, jakbym chciała! :-)
Co do tych wszystkich e-booków i audiobooków, jestem typowym wzrokowcem, i słuchowiska nie są dla mnie najlepszym rozwiązaniem. A czytnik e-book chciałabym sobie kupić,
Dzień dobry,
może przyłączę się do dyskusji. Kiedyś często puszczałam sobie słuchowiska, gdy byłam przeziębiona. Wspominam „Dzieci z Bullerbyn”, czytała Irena Kwiatkowska i inne płyty z serii Mistrzowie słowa. Świetne jest też „Lato Muminków” Polskiego Radia.
Pozdrawiam
Hania
Tak, „Jeżycjada” braille’owska jest ogromnym zbiorem tomów wielkiej grubości. Widziałam, jak rośnie, za każdym razem, kiedy odwiedzałam Zakład dla Ociemniałych w Laskach.
Przy okazji: pozdrawiam tam wszystkich Przyjaciół z siostrą Hieronimą na czele. To jej staraniom Biblioteka w Laskach zawdzięcza komputer, „piszący” i drukujący tym alfabetem, oraz tłumaczący teksty. Bardzo zmyślne urządzenie.
Pozwolę się nie do końca zgodzić z Dobromiłą. W mojej bibliotece jest sporo audiobooków. I to nowości! Więc to chyba nie jest konkurencją dla bibliotek. Mieszkam w średniej wielkości mieście, dostęp do książek w brailu jest bardzo ograniczony.
Sama nie wypożyczam audiobooków, ale dla wielu osób pewnie jest to spore udogodnienie.
Podobno brailowska wersja Harrego Pottera liczy 36 tomów. Brail zajmuje 3-4 razy więcej miejsca, niż czarny druk.
Płyta bywa wygodniejsza.
„Wy nie cofniecie życia fal
Nic skargi nie pomogą
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą”. – A. Asnyk
PS. Żeby nie było – wolę tradycyjne książki.
Nasza córcia ma sposób. Sama produkuje sobie audiobooki. Czyta na głos i nagrywa. Ostatnio nagrała bajkę B. Potter. Ależ to komicznie brzmi, taka dziecięca dykcja. Genialne do słuchania-dla matki.
Niektórzy aktorzy w tych audiobookach stworzyli głosem piękny świat.
Przebóg!
Nie wierzcie Wójtowi, on młody i żwawy!
A jaki przystojny!
Oj, grunt żeby było co czytać. A jak, to już jak kto woli.
Kokoszanel, czego też Ty się po mnie spodziewasz! Toż ja już jestem sędziwą wiewiórką!
Fianiebieska, a więc i Ty miałaś niedawno swoje święto!
Łączę uściski.
Aha, nie zarzekajmy się: kto wie, czy nie trzeba będzie w końcu się przekonać do elektronicznych książek.
Magdaleno, wydawcy moi wiedzą co robią i nie mogą sobie pozwolić na ponoszenie strat. Zwłaszcza że skala nadużyć jest równie wielka, jak panująca na rynku nieuczciwość. Niestety.
Nigdy nie przekonałam się do audio i e-boków. Jestem tradycjonalistką w tym względzie. Uwielbiam zresztą papierowe książki, mam ich całe masy w domu, no i swoje życie zawodowe również związałam z książkami, jestem bibliotekarką :)
KokoszaNel, wiem, o jakim zapachu starych książek mówisz i też go nie cierpię: to zapach zagrzybionej piwnicy. Nawet cień tego zapaszku odrzuca od czytania!
Ale mam na to sposób: kiedy zdarza mi się kupić przez internet coś takiego, natychmiast wywieszam książkę, z użyciem klamerek, na sznurku, jak pranie. Dwie pogodne doby wietrzenia i zapach znika bez śladu!
Dobromiło, ależ nie omijaj księgarń! Zawsze da się znaleźć coś ciekawego wśród wielu książek nijakich. Niekiedy zaś – prawdziwe skarby czekają!
Dzień dobry! Magdaleno – rzeczywiście dłuuuga ta wiadomość, a że skierowana tylko do mnie, pozwalam sobie jedynie odpowiedzieć. Otóż jest kłopot, mianowicie zarówno e-booki, jak audiobooki mają poważną wadę: łatwo wytwarzać ich wersje pirackie. Moi wydawcy stale z nimi walczą.
Jeśli chodzi o potrzeby niewidomych – pozwoliłam na wydanie całej Jeżycjady w wersji braille’owskiej. Wciąż jest uzupełniana.
Pani Małgosiu: kiedyś było łatwiej (dla bibliotek, mniejsza konkurencja), nie było komputerów. To miałam na myśli.
Tak, przyznaję, pomyliłam pojęcia, miałam na myśli audio-booki, a napisałam e-booki. To dlatego, że mało używam takich słówek. Ale jedno i drugie to konkurencja dla bibliotek i tradycyjnych książek. Mam przed oczami kolegów i koleżanki z pracy, którzy siedzą non stop ze słuchawkami w uszach.
Osobiście jestem przeciwniczką komputerów. Pomagają, ale zbyt dużo jednak ich się używa. Zanika komunikacja międzyludzka. Niektórzy nie potrafią prowadzić rozmów, kiedy nie są np. na Facebooku, etc. Nie uogólniam, tylko widzę, jaki trend się kreuje na przyszłość.
Sama w dzieciństwie słuchałam płytek z bajkami dla dzieci i uwielbiałam je bardzo. Może dlatego, że mama puszczała je tak rzadko? Może dlatego, że były krótkie? Jak mam słuchać 8 godzin książki, to wolę przeczytać. W radio to różnie. Raczej lubię słuchać pod kątem tego, czy warto coś kupić do przeczytania samemu – jeśli to jest jakaś nowość.
Mamo Isi – mam tak samo, niestety omijam księgarnie dużym łukiem, z żalem zresztą.
Pozdrowienia dla Wszystkich! :-)
Papierowa książka ma jeszcze jedną zaletę.
Nie potrzebuje dostępu do prądu, ani nie wyczerpie się jej bateria.
Ja również wolę papierowe książki, mimo że marzę o czytniku. Demonizowałam to urządzenie, dopóki nie zakupiła go siostra.
Wójcie: Kita do góry, pędzle w bok, mały przysiad, duży skok!
Pozwoliłam sobie sparafrazować wierszyk gimnastyczno-przedszkolny.
Kogucik na pytanie taty jak się ma odpowiedział „jak groch przy drodze”. To ze słuchowiska o Kubusiu Puchatku-też audiobook.
Niektórzy (mój tata) twierdzą że książki pachną: nowe-owszem przyjemnie, ale te stare to już niekoniecznie.
Tak, to jest niezawodny sposób.
Poszłam do ogrodu wywoływać deszcz. Muszę przyznać, że robię w tej dziedzinie postępy – zaczęło padać już po godzinie podlewania.
Tylko książki papierowe! Z okładką, z ilustracjami, z ołówkiem w ręku, z pięknymi czy też dziwnymi zakładkami (co popadnie). A jak cieszą oko, stojąc tak sobie miło na półce! Naprawdę, jak przyjaciele.
PS: Piękny obraz!
Zgredziku, to bardzo śmieszne!
Co więcej, obawiam się, że takie podzielenie się z e- lub audiobookiem herbatką i rosołkiem mogłoby być dla owych nośników zabójcze.
Piętaszku, dzięki :)
Zapach, to jedno, ale jest przecież jeszcze kartkowanie, otwieranie, gdzie się chce, że nie wspomnę o otwieraniu losowym.
Gdzieś czytałem (może tu?), że jedno dziecko opowiadało drugiemu bajkę i zakończyło ją sakramentalnym „Czytał Lucjan Szołajski”.
Aaa! „Podzielić się rosołkiem” – uroczo powiedziane.
Ja się zwykle dzielę herbatką.
Tak, zapach rzecz istotna. Nowe książki pachną, stare też. Lubię.
PS. Śliczna kompozycja!
E-booki mają jedną wielką wadę – nie mają zapachu! Myślę, że mogłabym dać im szansę, gdyby pachniały np. świeżutkim drukiem albo starą biblioteką.
Chociaż – jak podzielić się rosołkiem z takim e-bookiem? Poprawić błąd ołówkiem (biedny Ignaś!)?
Wolę książki! Chociaż czasem nie mieszczą się w torebce i swoje ważą!
O! A to się ucieszyłam, miła Panno!:)
Dodam, że czasami audiobooki mogą być wręcz niezastąpione – muszę przyznać, że codzienne poranne słuchanie powieści w odcinkach w radiu BBC okazało się niezwykle skutecznym sposobem na przygotowanie się do matury z angielskiego;)
Chociaż książka oczywiście jest niezastąpiona (już wiem dlaczego – bo jest ISTOTĄ!), jak „Ciotka Zgryzotka” na przykład. Wreszcie, dostawszy ją w prezencie urodzinowym od ukochanej Ciotki, mogłam ją przeczytać i niezmiernie się cieszę! Po takiej lekturze świat się po prostu staje piękniejszy. A czytelnik zainspirowany do jego dalszego zmieniania na lepsze. Dziękuję!
Racja, Eviku!
Dzień dobry
Audiobook to wcale nie taki nowy wynalazek. Rzekłabym, że jest starszy niż wszyscy czytający Księgę Gości :)
Jak byłam mała to słuchałam bajek na płytach winylowych. Dziś zmienił się nośnik. No i jest moda na nazywanie wszystkiego po angielsku. Gdy słuchałam bajek na adapterze [zachował się jeszcze], to nie wiedziałam, ze słucham audiobooka ;) .
Obecnie nie przepadam za audiobookami, ale może na starość do nich wrócę – jak np. wzrok się popsuje i nie będę w stanie czytać zwykłych książek.
Audiobooki też mają plusy – dzięki nim niewidomi mają dostęp do literatury.
Kiedy w radiu powieść w odcinkach czyta pan Krzysztof Gosztyła, przechodzę w inny wymiar. Słucham jak zaczarowana. Powstaje wtedy jakby zupełnie nowa jakość i to bez wspomagaczy w postaci muzyki. Osobowość plus ten niezwykły głos są niepowtarzalne.
Wójciku, jeśli pozwolisz ślę Ci na poprawę nastroju uśmiech Geniusi – szczery, szeroki i (jak to było?) cytuję z pamięci „pełen różnorodnych zębów”:)
Krzysztofie, aż boję się pomyśleć. A Ty to wszystko ogarniasz! I to pewnie najlepiej z całej załogi!
Wójciku Wiewiórko, uszy z pędzelkami do góry! Po prostu – koniec roku szkolnego, zmęczenie. Będzie lepiej!
Nie ma go celowo, Aleksandro. Nie jestem wielką zwolenniczką mediów wobec znanego stanu ich rzetelności.
Chyba że to wywiad do szkolnej gazetki, wtedy pytania możesz wpisać tutaj, podając swój adres mailowy. Zostanie, jako wiadomość prywatna, tylko do mojej wiadomości. I odpowiem.
Szanowna Pani Małgorzato,
W jaki sposób można się z Panią skontaktować w sprawie wywiadu? Nie mogę znaleźć adresu email.
z poważaniem, Aleksandra Rybka
Prawda to, ekranów ci u nas dostatek.
Haha, ileż radości dostarczają takie dwie małe istotki jak Asia i Zosia. Jak się okazuje, nie tylko Isi oraz Mamie Isi ( a zapewne także panu Piotrowi, oraz wielu innym osobom), ale również wójtowi :)
Trochę mi dzisiaj było markotno, ale tu zajrzałam i widzę te cudne dialogi Isiątek, a potem magiczny paczkomat Sowiątka ( uhaha) i już mi lepiej. I przypomniały mi się słowa Urszuli Ledóchowskiej przeczytane niedawno:
„Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa.”
Nie żeby aż tak źle było ze mną, ale faktycznie, trochę się zniechęciłam. Dziękuję więc za ten uśmiech od Was. No i idę się uśmiechać do innych.
Po prostu: książka w swej formie odwiecznej jest ISTOTĄ.
Dobrze mieć na statku istotę, a nie jeszcze jeden ekranik. Prawda, Wilku Morski?
I otóż właśnie, Sowo i Wilku.:)
Pozdrawiam śliczne Sowiątko.
Niewątpliwie zaletą czytnika jest możliwość zabrania ze sobą tysięcy książek w kieszeni. To dlaczego targam na statek te dodatkowe i nieporęczne kilkanaście kilogramów?
Sowiątko wierzy, że książki biorą się z paczkomatu. Oczywiście za darmo, w dowolnej chwili („mamo, chodźmy na spacer po paczkę” mówi mi czasem).
E-booki lubię i używam z tych samych względów, co Pani syn, ale nawet te udogodnienia nie zastąpią mi przyjemności obcowania z książką papierową.
Tak, Krzysztofie, racja, ja miałam na myśli audio-booki, oczywiście. To tych się słucha.
Do e-booków, czyli książek w wersji elektronicznej, przekonuje mnie młodszy syn: ma nieduży czytniczek wielkości kieszonkowego notesu, kupuje sobie wszystkie e-książki, jakie tylko zapragnie przeczytać, a że czyta w obcych językach, może natychmiast, jednym muśnięciem palca, skierować się do elektronicznego słownika lub innego źródła objaśnień. Powiada, że bym to lubiła. Możliwe.
Na razie jednak też trwam na pozycjach konserwatywnych.
Chyba księgowe Towarzystwo myli e-booki z audio-bookami. Ależ to okropnie wygląda napisane, niestety, po polsku wcale nie lepiej: e-książki, audio-książki? W dodatku nieprawdziwie, w końcu książka to książka. I tyle.
Też nie trawię e-booków. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jaka w kwestii książek, bibliotek etc. jestem ultrakonserwatywna.;)
Dobromiło, te upiorne okładki w hamerykańskim stylu odstraszyły mnie skutecznie od księgarni. Na to się nie da patrzeć bez nieodwracalnej szkody na umyśle.
To ja dodam jeszcze jedną zabawną wypowiedź Isiątek.
Asia zwraca uwagę na naklejki na samochodach, które ludzie sobie przyklejają, dotyczące różnych
hobby, np. nurek, jeździec na koniu itp.
Zauważyła też znaczek Peugeota (lew na dwóch łapach) i skomentowała:
„O, a ten sobie przyczepił, że jest małpą!”
Dobromiło, kiedyś było trudniej, nie było komputerów…
Co do e-booków pełna zgoda: dawno, dawno temu, radio prezentowało powieści w odcinkach. Czytali je najlepsi polscy aktorzy, czytali świetnie. I co?
I naprawdę wolałam sama czytać.
Prawda przemawia ustami dziecka!
Isia podrzuciła spis zabawnych dialogów Isiątek. Znalazłam coś dla wójta Wiewiórki:
Asia: Ty masz rączki, a koty nie mają rączek.
Zosia: Mhm. Tylko wiewiórki mają.
Asia [ z entuzjazmem]. Tak, i robią kic kic! I mają ogonki!
Kiedyś było łatwiej, nie było komputerów, że się tak wtrącę boczkiem do rozmowy. Moi znajomi z pracy słuchają e-booków. Ja kupiłam jeden (w desperacji, że nie mam kiedy czytać) i więdną mi uszy. Nie potrafię słuchać czyjejś interpretacji, wolałabym mieć własną. Biblioteki próbują nadążać z duchem czasu, aby w ogóle ktoś je odwiedzał, tak myślę. Ja wypożyczam książki, przy których kiedyś dobrze się czułam albo szperam na wyprzedażach bibliotecznych. Te tzw. „bestsellery” odstraszają jeśli nie tytułami, to na pewno okładkami.
Pozdrawiam wieczorową porą. :-)
Podoba mi się brzmienie zawołania: Mamo Isi, easy … – dwa ostatnie wyrazy są prawie jak homonimy.
Można się pomylić, gdyby się chciało powiedzieć to szybko:)
I otóż to!
Tak więc książki Cobena możesz sobie darować, Arniko. Nie miałam zamiaru ich polecać!- to zapewne dlatego nie podałam tytułów.
Dziękuję bardzo za odpowiedź! U mnie jest właściwie podobnie, słabe książki, w dodatku czytane dawno temu, zlewają się w jedną, bezkształtną masę, a te dobre pamiętam ze szczegółami :)
Arniko, przepraszam, ale doprawdy nie pamiętam tych tytułów. Widocznie książki były słabe. Dobrych nie zapominam nigdy!
Dobry wieczór!
Mam pytanie. Czytając „Czarną polewkę”, znalazłam taki fragment (str. 93): „Jak wy to robicie? – spytała Laura, kręcąc głową. – Przeczytałam ostatnio parę kryminałów Cobena; w zasadzie takie sobie, ale jedno mnie zaciekawiło: kiedy bohater-fajtłapa udaje się na akcję, jego kolega czeka w samochodzie, a obaj mają włączone komórki. W momencie zagrożenia fajtłapa tylko wrzaśnie, ten z samochodu to słyszy, oczywiście, i już leci z pistoletem. Może więc ciotka Nutria jest z tobą w podobnej symbiozie elektronicznej?”
Jak się domyślam, chodzi tu o Harlana Cobena? Czy pamięta Pani może, jakie to jego książki czytała Laura – może tytuły? Napisał on (Coben rzecz jasna, nie Laura) bardzo dużo książek i nie wiem, o których tu mowa. A bardzo mnie ciekawi, jakie książki czytają bohaterowie Jeżycjady, wypisuję je sobie i też zamierzam je kiedyś przeczytać :)
Pozdrawiam!
Fruity Frank – 32 lata później? Ech, nostalgia.
Wszystkiego najlepszego dla bibliotekarzy.
O, dziękuję, Casciolino!
A to ciekawe!
Szukając informacji o pobycie pana Kazimierza w Rzymie po powrocie z USA, dotarłam do wywiadu z jego żoną, Haliną. Bardzo ciekawa lektura, dostępna w internecie pt. „O podróżach wojennych i emigracyjnych”.
Niech żyją meteopaci!
Lubię, lubię biblioteki nadal. Wciąż czuję tę radość kiedy chodzę między regałami i wyciągam jakiś rarytas książkowy- no co tu kryć, czy gdyby nie biblioteki miałabym dostęp do tego wszystkiego? Dziś dzięki nim spędzę wieczór z Wierzyńskim, Atwood, Miłoszem i Samozwaniec. Dzięki i za to. :)
We Wrocławiu burza- aaa, to dlatego tak bardzo musiałam dziś walczyć z ogarniającym mnie zniechęceniem- wpływ pogody na stan duszy, przemijający.
Pozdrawiam Kogucika, obiecującego Czytelnika.
Mamo Isi, porzuć gorycz i nie narzekaj. Wiosna!
Peregrinatorze, cieszmy się razem. Wszystko kwitnie!
Szczere choć spóźnione najlepsze życzenia dla Bibliotekarzy! Niech zapach książek nigdy Was nie nuży! Niech czytelnicy oddają terminowo! I niech nie bazgrzą i nie wylewają kawy na książki;) Jesteście bardzo potrzebni.
U nas biblioteka została przeniesiona do nowowybudowanego domu kultury i bardzo ją sobie z Kogucikiem chwalimy. Można też pograć tam w planszówki.
Nie chcę czytać tego, co oni teraz mają w bibliotekach, czyli tego, co popkultura nazywa bestsellerami. Do bibliotek zachodzę tylko, żeby zobaczyć, co mają na regaliku przy drzwiach z książkami do wyrzucenia.;)
Niezwykle przyjemny wiersz a jaki optymistyczny! Nic tylko tańczyć i cieszyć się wiosną.
Dzisiejszy tak zwany masowy odbiorca ma dużo trudniej niż kiedyś, bo książek na rynku wydawniczym przybywa w postępie geometrycznym. Mamo Isi, spójrz na to z innej strony: może to lepiej, że w bibliotekach teraz hula wiatr, ma się przynajmniej poczucie, że zdąży się wszystko przeczytać;).
No dobrze, wyluzuję.
Przypomniała mi się uwaga jednego z nauczycieli. Uważał on, że nauczyciele powinni mieć broń. Tyle że ci pracujący w bibliotekach i czytelniach – z tłumikiem. ;)
No, niech będzie: do tak zwanego masowego odbiorcy.
Mamo Isi, easy, regały jeszcze są.
Nie ma czegoś takiego, jak masowy odbiorca, zrównoważony rozwój oraz atmosfera serdecznej współpracy i wzajemnego zrozumienia. Oraz paru innych rzeczy. To są byty zełgane.
A w dawnych bibliotekach tak miło można się było snuć między regałami. A teraz między czym mam się snuć? Między komputerami, na których wrzaskliwe dzieciątka zasuwają w owocowego Franusia?
Może tak być, że te dodatkowe atrakcje tylko pomagają w zdobywaniu czytelników. Dziś książka musi się przebijać do odbiorcy masowego.
To chyba są procesy niezależne, mamo Isi. Ja tam te biblioteczne placyki zabaw nawet lubię, bo jedyne to miejsce, gdzie mogę bez przeszkód zagłębić się w swoją własną lekturę.
E, no nie jest jeszcze tak źle…
Dziękuję, Bożeno i najlepsze życzenia z tej okazji! Tak, bibliotekarz to wspaniały zawód. Szkoda, że teraz biblioteki przerabia się na sale zabaw dla dzieci, czy pracownie komputerowe i wyrzuca z nich książki.
A ja już obejrzałam do końca (wszak jestem już po spiętrzeniu).
Jest 5 odcinków.
No, może być, serial ostatecznie niezły. Anglik potrafi.
Ja chwilowo muszę się wstrzymać z filmami, bo znowu obowiązki się piętrzą.
SowoP, jednak skusiła mnie ta adaptacja „Kobiety w bieli”. No, powiem ci!- niezła, pominąwszy pewne błędy obsadowe. Oglądam z napięciem już 4 odcinek, choć przecież doskonale pamiętam intrygę.
Muzyka nadal marna, ale akcja rwie z kopyta.
Bożenko, zapewniam, że jesteśmy jednej myśli, córka i ja. Niech żyją bibliotekarze i biblioteki!
Teraz czytam i czytam wiersz Wierzyńskiego. Wiersz-zachwyt! Szczęśliwa czeremcha. Zmysłowy wiatr. „I piękny, ach jakże piękny świat” – dobrze to na nowo zobaczyć.
Jakim wspaniałym bibliotekarzem musiała być Mama Mamy Isi! Życzę wszystkiego dobrego.
I pozdrawiam wszystkich Księgowych bibliotekarzy.
Jako skromna przedstawicielka bibliotekarskiego grona dziękuję DUA, dziękuję też tutaj Admince (nie mam konta na fb) za naprawdę piękne życzenia, piękne słowa. Są jak miód i balsam na bibliotekarską duszę :) I jak promyczki, rozświetlające mroczne czasem realia, umacniające wiarę w sens bibliotekarskiej pracy – a to bezcenne.
Dziękuję bardzo w imieniu Mamy:)
Opowiem Wam co ostatnio widziałam. W dni świąteczne wieczorem w Warszawie nad Wisłą i pod Starym Miastem odbywają się pokazy fontann i świateł oraz sztucznych ogni. W połączeniu z wyswietlana na tle wody legendą warszawską, muzyka oraz wiatrem i zbliżającą sie burzą efekt byl niesamowity! Wspaniały! Jeśli mozecie to zobaczyc na zywo w każdą sobote zapraszam warto. Dla zakochanych nieocenione wrazenia!
A więc najlepsze życzenia i kwiaty dla Babci Isi!
Posłuchałam poleconej przez Casciolinę Zaryan. Piękny wiersz, znakomite wykonanie i te zdjęcia z Powstania! Jak rzadko teraz można spotkać takie twarze.
Ach, to i Mamę obejmują życzenia! Pamiętam, jak się zawsze cieszyła, kiedy w zaprzyjaźnionym antykwariacie zdobywała dla swojej biblioteki, albo dla domu kolejny skarb.
Aaa! Jakie piękne życzenia złożyła nasza kochana Admineczka wszystkim bibliotekarzom (Emilia Kiereś na Facebooku)! To dzisiaj ich święto, o czym my tu nie pamiętaliśmy!
To ja już nic piękniejszego nie wymyślę, tylko przyłączam się do życzeń córki!
Niech nam żyją i Bibliotekarze i Biblioteki!
Dobrodzieje nasi!
Oj, istnieje, istnieje.
W maju-czerwcu pojawią się też mszyce. I na to są sposoby.
Z różami jest masa roboty.
Ale jakże przyjemnej!
Dziękuję za radę! Nie miałam pojęcia, że istnieje takie zjawisko i że trzeba przed nim róże chronić.
Dwa dni temu rozwinął się pierwszy pąk bezimiennej róży żółtej :) a ponieważ był to dzień urodzin mojej ukochanej kuzynki, krzew otrzymał po niej imię Karolina. Równolegle rozwinęły się irysy. Azalie zaczęły już przekwitać, ale może to dlatego, że wieje u nas silny wiatr i szarpie biednymi kwiatami.
TEJ Krystyny Krahelskiej?
Ależ muszę posłuchać.
Casciolino, fluid! Właśnie o Tobie myślałam: jak sobie radzą Twoje róże? Pamiętaj o zapobieganiu czarnej plamistości. Są już środki przeciwko tej chorobie grzybowej, ja najbardziej chwalę Osmocote, w butelce z rozpylaczykiem. Bardzo skuteczny i wygodny w użyciu!
Kłopoty z plamistością zaczną się już w czerwcu.
Z tym wierszem (porywającym i sensualnym) od razu skojarzyła mi się piosenka Agnieszki Zaryan „Miłość”, napisana do słów Krystyny Krahelskiej. Warto posłuchać.
Obraz doskonale pasuje do tego wiersza! Wprost go odzwierciedla! Niesamowite, jak słowa przekładają się na obrazy i widzimy w nich to samo, mimo że są to zupełnie inne rzeczy.
Kurt Jackson – bardzo interesujący artysta. Ciekawa technika, zaskakujące efekty. Zapiski na obrazach, niczym u Witkacego. Wiosenka na nadmorskim plenerze, chętnie zapozna się z jego marynistyczną twórczością.
Wiersz zapiera dech, zachwyca.
Też mnie to zachwyca, Biedronko. Cudownie powiedziane.
I cały wiersz zresztą jest jednym zachwytem, wybuchem szczęścia. To wiatr wiosenny tak działa.
Idę do lasu.
„Warkocz przestrzeni i czasu”- piękne! :)
O, jaki wiersz! Czuję to. Zachłysnęłam się! Wspaniały poranek, chwilo trwaj :)
Dzień dobry wszystkim szczęśliwym! W maju jest coś takiego, że trzeba się zakochać.