(Zdjęcie zrobiła nasza nieoceniona KC Gio!)
Julian Tuwim
CZEREŚNIE
Siostrze
Rwałem dziś rano czereśnie,
Ciemnoczerwone czereśnie,
W ogrodzie było ćwierkliwie,
Słonecznie, rośnie i wcześnie.
Gałęzie, jak opryskane
Dojrzałą wiśni jagodą,
Zwieszały się omdlewając
Nad stawu odniebną wodą.
Zwieszały się omdlewając
I myślą tonęły w stawie,
A plamki słońca migały
Na lśniącej, soczystej trawie.
[ 19 VI 1917]
Za kilka dni minie równo sto lat od chwili, gdy młody Julian Tuwim napisał ten pełen zachwytu wiersz. Chciałam go Wam przypomnieć dokładnie dziewiętnastego czerwca, ale nie wytrzymałam. Mam od Gio tak śliczne i tak stosowne zdjęcie, że skoro tylko się dowiedziałam od Sowy P. o dzisiejszym Dniu Księgowego, postanowiłam uczcić nim Was i zarazem Wam podziękować.
Kochane Księgowe i Drodzy Księgowi, dziękuję Wam za to, że jesteście ze mną tutaj już od dziewięciu lat i że wciąż się na nowo pojawiacie, że się ze mną tak wiernie przyjaźnicie, że towarzyszycie mi w dobrych i w złych, i nawet w bardzo złych chwilach. Piszecie listy i maile, przysyłacie zdjęcia, zwierzacie się, wspieracie, pocieszacie, rozśmieszacie, bawicie, dopingujecie, poganiacie do pracy – przecież pewnie by mi się już nie chciało pisać nowych powieści, gdyby nie świadomość, że są tak przez Was oczekiwane!
Dobrze Was mieć!
Dziękuję i ściskam wszystkich Księgowych!- tych młodziutkich, tych młodych i tych wiecznie młodych!
Wasza
MM
Jako księgowa bardzo dziękuję za życzenia
Bardzo dobre, udało Ci się Krzysztofie – Istoto Wszechstronnie Uzdolniona ! Dobranoc wszystkim.
Wiedziałam, że ta zagadka zbyt łatwa, zważywszy na to, co napisala wcześniej Pani Małgosia i Alek. Byla tam mama jezowa z kilkoma malymi, różowymi jeszcze jeżykami. O dziwo, bez kolców! Tylko z takimi jasnymi wloskami:)
Były tam jeże! Lubią mieszkać pod drewnem.
A pieski zawsze je wywęszą.
Nasz czasem w nocy szczeka w specjalny sposób, głośno i szaleńczo, a ponadto co jakiś czas wybucha lamentem. Wiemy wtedy, że się dobierał do jeża i gorzko pożałował.
Dobromiło, nie przejmujmy się. Imię to imię. Człowiek ważniejszy.
Jakiś czas temu, stertą desek i galęzi, w końcu ogrodu zaczął się interesować w nadzwyczajny sposób nasz pies. Nie bylam zbyt sklonna zaglądać, cóż się tam schowało, choć zagadki, jak wiecie bardzo lubię :). Czekałabym spokojnie na odkrycie tej niewiadomej przez męża ale córka, bardzo zaciekawiona, namówiła mnie do wspólnego odkrycia tego sekretu ośrodkowego. Trzymając psa w odwodzie, na wypadek jakby coś mialo na nas znienacka wyskoczyć z tej gory galezi, powoli zaczelysmy zdejmować kolejne warstwy. Nie ukrywam, że o wiele raźniej mi sie zrobiło, gdy miala juz tylko pol metra wysokości a juz zupelnie bezpiecznie sie poczułam, gdy zmalala do 30 cm. Wszakże w takim czymś nie moze mieszkać żaden straszny zwierz. Po odsłonięciu ostatniej deski i zobaczeniu, co ona skrywala i po czwili zaskoczenia, zaczelysmy z córką szybko odbudowywac zepsutą konstrukcje. Nie bylabym sobą, gdybym nie zapytala Was kochani, cóż mogło tam być i wywołać taką naszą reakcję :). Przepraszam za literowki bo pisze z telefonu
O, rany, Pani Małgosiu – ja też mam na drugie imię Kazimiera…! :-)
Ale to raczej szczęścia w życiu mi nie przynosi. Znaczenie imienia Dobromił – „człowiek miły dobru”; znaczenie imienia Kazimierz – „gasi pokój”. Nie dość, że w znaku zodiaku ważą się dwie szale, to w imionach też zawirowania – co jedno naprawi, drugie zaraz chce popsuć. Chociaż z wiekiem łagodnieję na korzyść Dobromiły, co wymagało jednak dość dużego nakładu pracy z mojej strony. Imię wszak zobowiązuje! :-)
Serdeczności! :-)
Clafoutis z czereśniami wyszedł (wyszło?) nadspodziewanie dobrze. Ciasto nawet nie zzieleniało. Tylko jeszcze bym jakoś uszlachetniła przepis, może dodatkiem cherry?
Bożenko, u nas z książkami jest tak: zamówiłam przez Internet jakiś czas temu ładnie ilustrowaną „Calineczkę” na zaś, ale żeby synek nie domagał się jej już teraz, powiedziałam mu, że to dla mnie. Przyjął fakt do wiadomości, książkę obejrzał i odłożył. Wieczorem tego samego nagle mówi:
– A gdzie jest ta twoja książka, która okazała się być moja?
– Twoja? Przecież to moja książka! Czy ja już nie mogę mieć swoich książek?
– Nie. Wszystkie ładne książki są moje.
„Na sto procent! – potwierdził poeta, który lubił wyrażać się zawile i metaforycznie”
Piętaszku(o), dziękuję za życzenia i tort czereśniowy. Skosztuj, proszę, kruchego ciasta z rabarbarem (znowu dzisiaj popełniłem).
O.
Zawiłe.
I Bożeno, nie wiem, czy pocieszę cię czy zmartwię: niezależnie, ile masz lat, to już niedługo (emotikon).
Ps. No, jednak tak: po czterdziestce, Bożenko.
Co za miła przygoda, Alku!
Są, są jeżyki, u nas także. Mieszkają pod stertą desek i kłód opałowych.
Popatrz, jak to dobrze, że masz nieporządnego kota, który napaskudził fistaszkami.
Bożeno, rzecz jest do zrobienia, chociaż pewnie nie od razu. Przez 10 lat mieszkałem wynajmując różne drewniane chałupy na Podlasiu i chociaż nie miałem głowy do ogrodu, to jednak dookoła było zielono. Ale to za młodu. Obecnie od niedawna mamy całkiem konkretny nieduży dom z własnym niewielkim ogrodem. Trzeba się tylko przyzwyczaić do myśli, że to nie Zjednoczone Królestwo i że tego typu lokal nabywa się u nas raczej po czterdziestce. Ale co tam. Znam też sporo młodszych przyjaciół, którzy zdobyli taką zieloną oazę, ale to juz wymagało ogromnego wkładu własnej pracy (wliczam tu dziewczynę, która w zasadzie sama taki dom sobie zbudowała, ręcznie).
A propos ogrodu: siedzę ja sobie dzisiaj około południa i rozmawiam (niestety) przez telefon (ale wcześniej czytałem prawdziwą książkę!). Gadam, ale słyszę zza pleców szelesty, po czym widzę kątem oka, że spod dzikiego wina wychodzi jeż, przechodzi pod moim fotelem (w tym momencie kot ostentacyjnie wyszedł spod fotela i wskoczył na drugi), następnie zwierzę zatrzymuje się niecały metr ode mnie (koło kamiennego schodka prowadzącego do frontowego pokoju) i zaczyna łupać i wyjadać rozrzucone fistaszki. Spożył tak ze cztery, reszty poniechał i udał się na drugi koniec ogródka po coś tam. Mam nawet fotkę, choć niezbyt dobrą, zrobioną kiedy wrócił później dojeść.
Warto o tym marzyć!
Dziękuję!
Może kiedyś uda nam się spełnić marzenie o wspólnym domu – w ogrodzie.
Bożenko, nie da się wyrazić radości, jaką codziennie, od rana do wieczora, daje ogród.
Wszystkim zalecam.
Bliźniaczka Twoja wspaniała! Córka moli książkowych.
Dziękuję za życzenia, Olu!
Tak, mam drugie imię: Kazimiera. Kiedy się urodziłam, a było to 9 stycznia 1945, w Poznaniu jeszcze byli (do 23 lutego!) Niemcy i niemiecka administracja. To oni dali mi to imię, jak wielu urodzonym wtedy dziewczynkom. Dokładniej: istniała lista dozwolonych dla polskich dzieci imion. Rodzice wybrali dwa najznośniejsze, ich zdaniem.
Czyli, miła Ateno, woda rzeczywiście zawsze musiała być przy Tobie
Co do wymiany książek, moja Bliźniaczka, jeszcze maleńka, systematycznie lustrowała lektury rodziców, uczciwie proponując nam zawsze zamianę na jakąś swoją książeczkę. Wyciągała łapkę ze swoją lekturą, a zdobytą w zamian książkę oglądała ze skupioną uwagą, nawet jeśli to były np. Junga „Archetypy i symbole” (przykład ze spaceru z Pustelnikiem).
A teraz właśnie Bliźniaczka podlewa nasz mały balkonowy ogródek. Jakże cudownie ma się DUA i Lud Księgi, najwyraźniej w większości pielęgnujący własne ogrody.
Pani Małgorzato,czy ma Pani drugie imię?
Piętaszku (wiad.pryw.), jeszcze nie dostałam zdjęć. Ale spokojnie, dostanę.
Kapucynko! Brawo za centyfoliową, dobrze ją przesadziłaś.
Ech, róże! Ile radości dają!
A jeszcze nazbierałam dwa koszyki różanych płatków, dosypałam piwoniowych i ostróżkowych, miały dziewczynki co sypać dzisiaj!
Spóźnione serdeczne życzenia imieninowe dla p.Małgorzaty-mojego Guru.Przede wszystkim radości z pisania grubej Ciotki
Wszystko się zatem wyjaśniło, Krzysztofie. Życzę Ci jak najwięcej dreszczy, ale tylko wywołanych przez doznania artystyczne. Zechciej również poczęstować się urodzinowym tortem czereśniowym, który o dziwo mi się udał :))
Co do róż, DUA! Nie wiem, czy pamięta Pani, jak to dwa lata temu wykopywałam mamie Rosę Centifolię z ogrodu na działce? Właśnie ta róża puściła kilka ślicznych pączków; wreszcie się przyjęła! Jestem z tego powodu cała w pierwiosnkach!
Sowo P., Włochy w ogóle stoją sagrami, czyli lokalnymi festynami, poświęconymi zwykle jakiemuś typowemu dla regionu albo wręcz danego miasteczka przysmakowi. Nasze podrzymskie okolice słyną na przykład z wina i poziomek.
Masz rację, Fritz też się zdziwił, że wczesną wiosną czereśnie były już dojrzałe. Zwłaszcza, że akcja dzieje się w jakimś miasteczku Alzacji.
Baba Yetu in Africa – właśnie to wykonanie, bo jest dużo innych. Dzisiaj dobry dzień na posłuchanie.
Uzależnia, przynajmniej mnie :). Dziękuję za wszystkie miłe slowa o wierszyku wiśniowo-śliwkowym. To zabawne, że mnie też rozśmieszył, gdy go znowu przeczytałam :).
U mnie w takich wypadkach występują dreszcze zamiast gęsiej skórki :-). Ale to raczej na żywo, nie z odtworzenia, więc i Accantus był bez szans.
Ici-maman, sprawa wpływu antropogennego na makroklimat jest kwestią otwartą, a ja nie znam się na tym dostatecznie dobrze, żeby zaangażować się w którąś z teorii, moja specjalność jest z innej parafii.
Krzysztofie, ja też napisałam tylko o moich odczuciach. Przepraszam, ale żadne ze znanych mi wykonań Accantusa nie spowodowało jeszcze u mnie wystąpienia tzw. gęsiej skórki. Może za wiele wymagam. Tak, wiem, że Jan Traczyk to zdolny artysta.
Zaintrygowały mnie, Casciolino, kwietniowe czereśnie z duetu. Ale jednak we Włoszech dojrzewają na początku czerwca, jak mówi mi Internet. I jakie ciekawe festyny czereśni macie! Nie wiedziałam, że Włochy czereśnią stoją.
Piętaszku(o), musical to mój ulubiony gatunek teatralny i filmowy, Accantusa lubię, bo nagrywają właśnie covery musicalowe. Nie podejmuję się oceny na lepsze i gorsze, wykonanie Traczyk-Dominiak-Skiba po prostu mi się podoba, choć oczywiście nie wytrzymuje porównania z wersją sceniczną, to w końcu tylko cover. A Jan Traczyk to wielki talent, w gdyńskiej inscenizacji gra Gringoire’a i robi to świetnie.
Piękne.
Oczywiście, Casciolino!
Mnie się po głowie kołacze tylko The Cherry Tree Carol (Anonymous 4). Kolęda to, ale właśnie wyczytałam, że w 1400 roku śpiewano ją w czasie misterium wystawianego z okazji Bożego Ciała!
Dzień dobry przy pięknej pogodzie!
A ile nowych róż rozkwitło!
Jejuśku! Jak ja z siostrami uwielbiam Accantusa!
Nuelko, Iskierko, przesyłam najserdeczniejsze życzenia urodzinowe!
Ołtarz już zbudowany i przyozdobiony, Mama zjadła śniadanko, a mam jeszcze chwilę, zanim polecę na rozśpiewkę chóru; jak ja lubię, kiedy nie muszę się śpieszyć i każdej sprawie mogę poświęcić tyle czasu, ile jej się należy.
I wiatr wreszcie ucichł; zapowiada się piękny dzień.
Alku, czy będzie to spora asteroida, która rąbnie w Ziemię, czy aktywność słoneczna, czy działalność wulkanów – tak czy siak, ocieplenie lub oziębienie klimatu nie jest skutkiem działalności człowieka, jak twierdzi zarozumiale IPCC.
Oj, chyba połknęłam literkę.
W moim odczuciu Krzysztofie, Bell, Studia Accantus ma niezłe momenty, ale jeszcze dużo pracy przed nimi. Garou – lepszy i chyba niedościgniony.
O, nawet tu Studio Accantus zawędrowało! A ja się właśnie zastanawiałam, czy się tu z Księgowymi nie podzielić.
O, dziękuję, że się z nami podzieliłeś, Wilku Morski!
Tak bez związku, ale ładne: Studio Accantus – Belle (Notre Dame de Paris)
Babcia swoimi zagadkami i wierszami wprowadza tu bardzo dużo energii. Wydaje się, że jest tu od zawsze, a nawet wcześniej gdzieś tam krążyła (emotikon) czekając, aż wyjdzie spod regału.
Zgredziku (wiad.pryw.), miłych wakacji Wam życzę!
To mi przypomina Leśmiana ze znanej anegdoty, który znacznie więcej wiedział o zdziczeniu obyczajów pośmiertnych niż o tym, co się teraz dzieje. Też chyba tak mam.
O!
Alek wie, co mówi.
Słuchajcie go.
Ici-maman, w kwestii sytuacji w kredzie polemizowałbym. Do dziś nie ma stuprocentowej pewności, co spowodowało koniec epoki dinozaurów, ale uderzenie asteroidy jako takie jest pewne, a obliczana jest ona na 10 kilometrów średnicy. Spowodowany tym wyrzut materiału mineralnego do atmosfery (plus wulkanizm dekański w zbliżonym okresie) musiał spowodować całkowite załamanie klimatu, jaki by on nie był wcześniej.
Nuelko i Puchalko, duzo zdrowia kobiety!
Bozenko dzieki za troske. Mialam szczescie mieszkac na 5 pietrze (blok 10-cio pietrowy z parterem), czyli dokladnie w srodku. Wode wylaczali pietrami od P do 5, lub 6 do 10, w kazdej scenerii woda u nas byla, czasem o bardzo slabym cisnieniu, ale byla. Brawo za wspoludzial w wymianie ksiazek.
Tutaj czesto mozna spotkac male biblioteczki o ciekawych ksztaltach, ktore spelniaja role wymiennikow, mozna ksiazke zabrac, pozyczyc, podrzucic. Wdzieczny pomysl.
W sadzie wiśnie dunder świśnie
– nici z pierogów
(to nie jest wiersz współczesny, to propozycja hasła do sennika egipskiego)
Póki co, będę piec tort z czereśniami dla mojego Bliźniaka, który ma jutro urodziny. Poinformuję, jeżeli się cudem uda. W kwestii wypieków bowiem( z powodu, iż nie lubię się ściśle trzymać przepisów, jak też żadnych innych instrukcji) ciągle balansuję na krawędzi.
Iskierko, i Ty też? Wszystkiego najlepszego!
Babciu, dziękuję za tę nową porcję rozrywki! Wróciłam kompletnie wyczerpana z pracy i rozmówki szacownego tutejszego grona podnoszą mnie na duchu.
A ze zmęczenia przeczytałam, DNA zamiast DUA i coś jest w tej pomyłce, bo nasz kochany Starosta jest przecież kodem genetycznym tej Wyspy :-)
Czy można jeszcze zasugerować w związku z wierszem i zdjęciem motyw muzyczny? Jeśli tak to proponuję „Duetto delle ciliegie” (Duet Czereśniowy) z opery Amico Fritz. Sowo P., aprobujesz?
Jubilatkom- STO LAT, STO LAT… bez fałszowania. Czy zauważyłyście, że Piętaszek nazwał nas ciekawymi ludźmi ( też miałam niedawno urodziny ) ? Pobudziło mnie to do refleksji, bo ostatnio uważałam się raczej za nudną jednostkę, ale nie, jako bliźniak muszę to zweryfikować.
Babciu, Ty absolutnie nudna nie jesteś! Tyle dramatyzmu w tym szybko skleconym wierszyku. Podziwiam.
Księgowi, gaworzcie sobie tu z DUA jak najdłużej. Tu jest tak ciekawie :)
Dziękuję, K8!
Dunder to piorun.
Babciu! Poezja o wisniach, dundrze i innych wydarzeniach trzyma w napięciu do ostatniego wersu.
Co to jest dunder? Muszę sprawdzić.
Dzień dobry! Odrabiam zaległości w czytaniu Księgi, a tu same fluidy i jedna niespodzianka (rocznica). Wiele wspólnych lat na Wyspie życzę Nam Wszystkim!
Fluidowe tytuły, autorzy i podtopienia. Z Lema ominęły mnie jedynie „Bajki Robotów”. „Powrót z gwiazd” omawiałam kilka dni temu z kolegą, jako przykład książki i myśli, która się nie starzeje. W przeciwieństwie do tych, które czas nadgryzł i o których nie warto wspominać.
Pozdrawiam jubileuszowo Kochaną Autorkę, Adminków i Lud.
Babciu, chapeau bas i za narastający dramatyzm sytuacyjny i za pointę!
Aaa, pysznie i wiśniowo!
Dzięki, Babciu – bardzo zgrabny wierszyk z nutką dramatyczną oraz z puentą!
Piętaszku(o), czuję się zwolniony [e]
Pisze z daleka, przepraszam za literowki, wszystkim wczorajszym i dzisiejszym jubilatom sanych dobrych dni. Nie mogkam się powstrzymać, żeby nie dołączyć do dywagacji wisniowych;)
Wiśnie
Wczesnym porankiem zrywalem wiśnie
A niech ten wicher dziś dunder świśnie,
Drabinę chwiejną mam pod stopami
Miedzy wiśniami straszne tsunami,
Nie warte wisnie tego zachodu
Nie trzeba bylo iść do ogrodu
Kwasne tak byly i niedojrzałe
Lecz na placuszek ochotę miałem
Konar na głowę spadł mi ogromny
Leżę pod drzewem ciut nieprzytomny
A żona stoi przy mnie zmartwiona
Nie wiem czy smutna czy przestraszona.
„Śliwki za miesiąc beda dojrzale
Czemu tych śliwek tyle narwałeś?”
Innym rozczarowaniem w MW (jak u W. Łysiaka) po raz kolejny już, był brak możliwości zobaczenia na własne oczy zakupionego przez muzeum w 2011 roku, obrazu mistrza pt. „Róże w turkusowym wazonie”. Niestety nie mogłam być na uroczystym odsłonięciu „nowego nabytku”, będącego dotąd w prywatnych rękach , który to nabytek według zapewnień miał uświetniać od tej chwili muzealne zbiory i chciałam wielokrotnie nadrobić tę zaległość. Jednak nadal go nie ma i nikt z obecnych akurat pracowników muzeum nie potrafił wyjaśnić dlaczego tak jest. Póki co pozostają reprodukcje, a obraz jest naprawdę piękny. Pochodzi z okresu krakowskiego w twórczości artysty.
Serdeczności dla szanownych Jubilatek ! Ja też mam w domu Bliźniaka – ciekawi ludzie.
Krzysztofie, zwalniam Cię z „obowiązku” przytaczania stosownego fragmentu, dotyczącego Libelta 10. Dzięki uprzejmości Magdy Z. już znalazłam. Nie będę zdradzać szczegółów, bo być może zainteresowani chcieliby sobie to znaleźć sami. Powiem tylko, że ma to związek z bydgoską masonerią.
Wczoraj odwiedziłam po raz kolejny Muzeum „Wyczóła” i zatrzymałam się rzecz jasna przy „Wiośnie w Gościeradzu”. Dzieło jest obecnie chyba troszkę źle wyeksponowane (ciemne pomieszczenie), ponieważ kolory przygasły. Całość, zamiast budzić zachwyt nad fenomenem wiosny, robi raczej smutne wrażenie. Jest zupełnie inaczej, niż na dostępnych (w tym także, w internecie) reprodukcjach.
W zasadzie czereśnie to śliwki. Albo wiśnie ptasie.
Sto lat, Puchałko.
Bardzo bardzo dziękuję
O, zgoda, zwłaszcza, że ucisk despoty jest gorszy od uścisku lodowca.
Ale nie mogłam sobie tego lodowca odmówić z uwagi na wcześniejsze klimatyczne wpisy :)
A dzisiejszej solenizantce Nuelce oraz Puchałce – wszystkiego najlepszego!
Znak zodiaku – Bliźnięta – wspaniały, mam w domu Bliźniaczkę, wiem, co mówię.
Zamiast „lodowiec nas uściśnie” dałabym ” despota nas uciśnie”, wtedy pryskanie złudzeń byłoby logicznym następstwem.
Przyłączam się, miła Puchałko!
Sto lat!
Rwałem dziś rano wiśnie,
a niech to dunder świśnie,
jak strasznie mnie but ciśnie,
a kompot i tak skiśnie.
Ni człek, ni zwierz nie piśnie,
Lodowiec nas uściśnie,
Złudzenie każde pryśnie,
A niech to dunder świśnie.
No nie, to musiały być jednak czereśnie :)
Dziękuję bardzo Mamo Isi :)
„Rwałem dziś rano wiśnie/ a niech to dunder świśnie, jak strasznie mnie but ciśnie” – co racja, to racja, wydźwięk wiersza byłby nieco odmienny.
Biedronko, Zgredzie, ocieplenie jako epoka geologiczna akurat nam się przytrafiło, ale nie ma nic wspólnego z człowiekiem i wszelkie porozumienia klimatyczne w sprawie ograniczenia wydzielania CO2 są nonsensem. CO2 nie steruje klimatem. W okresach ordowik-sylur i jura-kreda poziom CO2 był wyższy niż – odpowiednio – 4000 ppm (cząsteczek na milion cząsteczek powietrza) i 2000 ppm. Gdyby teoria globalnego ocieplenia spowodowanego podwyższonym poziomem CO2 była poprawna, powinno wtedy mieć miejsce potężne ocieplenie, spowodowane przez niekontrolowany efekt cieplarniany, a tymczasem doszło do zlodowacenia.
Nb.obecnie (badania z 2016) poziom CO2 przekracza 400 ppm (cząsteczek na milion)
Ależ oczywiście, Mamo Isi, potraktował. Choć odróżniał. Podobnie jak Bronisława Ostrowska.
Chodzi o rymy. Ignaś z Dorotą na to wpadli, remember?
Bo jak miał rymować? „Rwałem dziś w sadzie wiśnie, a niech to dunder świśnie”?
To tylko chłodny poranek, Mamo Isi. Będzie cieplej. Uwaga: wiatr ustał! Piwonie odetchnęły.
Mam ciche wrażenie, kochany Starosto, że Tuwim nie odróżniał wiśni od czereśni i potraktował słowo wiśnia jako synonim czereśni;)
Puchałko kochana, wielu radosnych dni i obfitości łask Bożych na okoliczność urodzin!
Zuziu, jest bardzo ciekawy grafik wykazu temperatur za ostatnie 10 000 lat. Trzeba wyguglać na: temperatures of the last 10 000 years i zajrzeć na grafikę ( dane z rdzenia pobranego z lodowca grenlandzkiego). Po epoce lodowcowej cieplutko było w holocenie, epoce rzymskiej, średniowieczu, no i teraz. No bo jak już ostrzegać wnuki, to porządnie.
Jaką człowiek ma skłonność, żeby wierzyć w słowo pisane! Wyszłam na dwór w krótkich rękawkach! Idę włożyć sweterek, a na to polar.
Dalsze tłumaczenia Jeżycjady na szwedzki – to byłoby coś!
Skoro jest tam tylu autorów piszących dla dzieci, to i musi być niemało czytelników.
Mamo Isi, ja akurat nie uważam, że globalne ocieplenie, to łgarstwo.
Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Emotikon
Dobranoc, dobranoc!
Pani Małgorzato,
Dziękuję bardzo jeszcze raz za nieocenioną pomoc! :) Też mogę potwierdzić, że nadal mówi się o braku piątej klepki – stąd też właściwie pochodziła część moich rozważań, gdyż klepka kojarzyła mi się też właśnie z brakiem rozumu :)
Teraz nie pozostaje mi już nic innego, niż brać się do dalszego pisania pracy… :)
Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy!
Dziękuję i wdzięcznie dygam przed Autorką, której książek czytelnicy nieprzerwanie szukają :)
Bożenko, biję Ci wielkie brawo!
Mamo Isi, tak, to na pewno wisienki, ale zwracam uprzejmie uwagę, że w wierszu Tuwima mowa jest i o wiśniach.
O, Zuziu kochana, uspokoiłaś mnie. Mówi się. He, he.
Dzień dobry!
Pani Małgosiu, jeśli chodzi o tę klepkę, to mówi się, mówi.
Mamo Isi, ostatnio pani na geografii to samo nam mówiła o kolejnej epoce lodowcowej. Na co moja koleżanka: „Uprzedzę wnuki”.
Uśmiechy dla wszystkich, którym wietrzysko urywa dziś głowy.
Słownik frazeologiczny pod hasłem KLEPKA:
1.” Brak komuś piątej klepki w głowie”- ktoś jest niespełna rozumu, głupi.
2.”Mieć wszystkie klepki (w głowie, na miejscu)”- być rozsądnym, zdrowo myślącym.
3. ” Nie mieć wszystkich klepek (na swoim miejscu)”- być niespełna rozumu, być głupim.
Miła Mario, tak jest. Szósty zmysł pojawia się w tytule nie tylko tego przekładu – rosyjski oraz niemiecki też mają „czuwstwo” i „Sinne”. Inne przekłady tej powieści mają tytuł całkiem zmieniony („Najstnica Tina” lub „O kolecko vic”). „Szósta klepka” (następna po piątej, której, jak Ci zapewne wiadomo, brakuje szaleńcom), okazała się nieprzetłumaczalna.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że może już dziś nikt nie mówi: ” On się zachowuje, jakby mu brakowało piątej klepki”, czyli jak niespełna rozumu. O, rety.
Nuelko- wszystkiego najlepszego! Ja dzisiaj skończyłam 29 i nie pamiętam jeszcze tak zimnych moich urodzin, Mamo Isi (smutny emotikon)
Pani Małgorzato,
dziękuję bardzo za tak szybką odpowiedź! Spróbuję jeszcze skontaktować się z Panem Lennartem, ale już Pani wiadomość bardzo mi pomaga w pisaniu pracy :) I jak motywuje!
Korzystając z okazji, zapytam tylko jeszcze o jedną sprawę, która mnie frapuje, której nie znalazłam w różnych źródłach – zastanawiam się, czy dobrze interpretuję tytuł „Szósta klepka”, co wiąże się też z jego tłumaczeniem na szwedzki. Czy dobrze wydaje mi się, że nawiązuje on do klepek jako zmysłów? W pewnym momencie bowiem mama Cesi stwierdza, że należy mieć jeszcze szósty zmysł – zmysł humoru. Szwedzkie tłumaczenie Sjätte sinnet oznacza dosłownie właśnie szósty zmysł, o czym też oczywiście będę pisała – i zastanawiam się, czy jestem na dobrej drodze :)
Pozdrawiam serdecznie (i obiecuję już więcej nie męczyć natrętnymi pytaniami!),
Maria
Święto Wolnej Książki jest bardzo lubiane przez biblioteki. Impreza, cykliczność, chwytliwa nazwa zwracają uwagę na książki, zwiększają szansę zaciekawienia nimi ogromniejącej rzeszy nie-czytelników.
Cieszę się, Krzysztofie, że wspomniałeś o bookcrossingu. Od 2004 roku prowadzę bookcrossing w swojej bibliotece; przeszło przez moje ręce ponad 4000 książek, które już znalazły nowych czytelników. Mamy nawet na stronie osobną zakładkę z wykazami i fotografiami – ku zachęcie i pamięci :)
W sumie – to bardzo satysfakcjonująca rzecz.
dzień dobry! melduję, że jutro kończę 19 lat! :) przepraszam, że dawno sie nie odzywałam. Pozdrawiam Autorkę i cały Lud Księgi.
Nb. to, co figuruje na zdjęciu Gio to są wiśnie, a nie czereśnie. Na oko, wiśnia-szklanka.
Wieje jak pioruni i w dodatku znowu jest zimno! Gdzie jest to zapowiadane globalne ocieplenie, ja się pytam? Globalne to łgarstwo, ale akurat w tym przypadku nie miałabym nic przeciwko, żeby się spełniło. Niestety, z tego, co pamiętam, w realu czeka nas za niedługo globalne ozimnienie, czyli kolejna epoka lodowcowa. Już za jakieś dwa tysiące lat, czyli bliżej nam do niej, niż dalej.
Louise Odier rozkwitła, ale wiatr szarpie jej kwiaty, a deszcz marnuje je do reszty. Jak wyglądają irysy, maki i bodziszki – lepiej nie mówić. Wisząca scevola na ganku zniechęciła się do życia, bo już kto jak kto, ale ona wiatru nie znosi. Ech!
Dzień Wolnej Książki, Krzysztofie!
A to ci dopiero.
OK, świętujmy!- bo praktykuję to bez żadnej zachęty od lat.
Madziu, przecież wiem, pamiętam i doceniam!
Alku, dziękuję, bardzo ucieszyły mnie te pozdrowienia od osoby tak interesującej.
Przesyłam moje, wraz z wyrazami podziwu.
Co do peonii: skandal absolutny, zgadzam się! Właśnie pościnałam kolejne jej kwiaty, połamane dzisiaj przez wiatr, i mam je teraz w trzech wazonach. A podparłam ofiarnie wszystkie krzewy, specjalnymi balkonikami, popodwiązywałam etc. Mimo tych zabiegów są spore straty.
A więc peonie też macie, no, no! Coraz lepiej rysuje mi się obraz Waszego ogródka.
Dzień dobry, Mario.
Adres mailowy ukryłam. A odpowiedź jest krótka i nie wymaga korespondencji :- Nie wiem! Nic nie wiem!
W czasach, gdy „Nasza Księgarnia” była wiodącym polskim wydawcą książek dla dzieci i młodzieży, ambicją dyrekcji było promowanie literatury polskiej na świecie. Istniała jakaś Agencja Autorska, czy coś w tym rodzaju – wszystko odbywało się poza moją świadomością. Nagle dostałam wiadomość, że bardzo dobry tłumacz Lennart Ilke chce przełożyć „Szóstką klepkę” i zapytano, czy się zgadzam. A pewnie! Mogę się tylko domyślać, że książka się w Szwecji spodobała, bo wkrótce sięgnięto po „Kłamczuchę”.
Co było dalej, nie mam pojęcia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów!
MM
Szanowna Pani Małgorzato,
piszę ten niezbyt adekwatny komentarz pod wpisem, ponieważ nie potrafiłam znaleźć innego sposobu na skontaktowanie się z Panią. Jako wierna fanka Jeżycjady oraz studentka czwartego roku filologii szwedzkiej na UJ-ocie, pracuję obecnie nad pracą magisterską na temat tłumaczenia Szóstej klepki na język szwedzki (sporządzonego przez pana Lennarta Ilke), szczególnie skupiając się na przekładzie elementów kulturowych.
Ponieważ tłumaczenie zostało wydane w latach 80-tych, dotarcie do informacji na temat recepcji książki w Szwecji stanowi nie lada wyzwanie. Zagadkę też stanowi dla mnie fakt, dlaczego tylko dwie pierwsze części Jeżycjady ukazały się w Szwecji – czy przypomina sobie może Pani okoliczności publikowania szwedzkiej Jeżycjady? Gdyby miała Pani ochotę poświęcić chwilkę łamiącej sobie głowę, zeszwedczonej studentce, mój adres e-mail to […]:)
Pozdrawiam najserdeczniej – med vänliga hälsningar,
Maria
A, Madame, mam z naciskiem polecone przekazać serdeczne podziękowania od Joasi Kossak za książki, które podnosiły ją na duchu w złych chwilach i w ogóle wyciągały za uszy z bagna. Więc przekazuję (emotikon).
„Czerwiec sady owocami
okrasił najwcześniej:
czerwienieją w środku czerwca
słodziutkie czereśnie […]”
Ta zwrotka z książki ilustrowanej z czasów, kiedy przedkładałem obrazki nad litery, utkwiła mi w głowie. Pewnie już pięćdziesiąt lat tak siedzi.
Pani Ulubiona Autorko! Moje biedne peonie rozwinęły się w końcu porządnie wczoraj rano, w związku z czym po południu przeszły dwie fale burzy i wszystko teraz leży i kwiczy. Nadzieja w dalszych pąkach, które dopiero czekają na rozwiniecie. Ale jednak skandal.
Jak wiadomo powszechnie, dzień czemuś nie poświęcony, taki sam dla siebie, nie istnieje. Ale dedykacje bywają interesujące, po Dniu Księgowego nastał dzisiaj Dzień Wolnej Książki (usłyszałem w Dwójce) dla uczczenia idei „book crossing”. Może wymyśli ktoś dobrą nazwę po polsku?
Postaram się docenić, wtedy przed laty przerywałam po kilkunastu kartkach i jakoś nie daje mi to spokoju.
Też jestem tu niemal od początku (grudzień 2008, ale przeczytałam wszyściutkie wpisy od samego czerwca). Tak że można powiedzieć, że czytałam Księgę od A do Z. ;)
Niech się dobrze pisze wyczekiwana „Ciotka Zgryzotka”. :)
Och, a ja przepadam za Pirxem! Madziu, doceń go! Zbiór klejnocików.
Kris, rzeczywiście, jesteś jedną z najpierwszych Księgowych! I na pewno jedną z najwierniejszych…
No, idę pisać. Pochmurno. Pogoda odpowiednia, chłodna, bardzo wietrzna.
(Biedne piwonie – co roku to samo!)
Spodobały mi się „Bajki robotów”, gdy byłam bardzo młodym dzieckiem, dziesięcioletnim, i sięgnęłam po „Opowieści o pilocie Pirxie” – i nie zmogłam, pomimo podejmowania kolejnych prób w następnych latach. Przyznaję ze wstydem, że te opowieści są chyba jedyną książką w moim życiu, którą zaczęłam czytać i nie dokończyłam, nie wiem dlaczego. Chyba teraz spróbuję jeszcze raz.
Za to bardzo spodobały mi się „Awantury na tle powszechnego ciążenia” Tomasza Lema, które kiedyś Pani polecała.
Dziekuje bardzo, kochana DUA!
Dolaczam (troszke spoznione) usciski dla Wszystkich z okazji czeresniowego Dnia Ksiegowego! To juz 9 lat, ojej! Dziekuje DUA, Admince i Wam, kochani Ksiegowi, za te lata (jestem w KG niemal od poczatku…).
Jakie piekne to zdjecie czeresni, zrobione przez Gio! I wspanialy, malarski wiersz Tuwima (nie mozna tu nie pomyslec o czeresniowym sonecie Bronislawy Ostrowskiej, ktory tak spodobal sie Ignacemu Grzegorzowi). :)
Milego dnia!
Monik, zaśmiałam się nad Twoją wiadomością: ja też, ja też wciąż cytuję „Kongres futurologiczny” Lema!
Proroczy on jest. I nieodparcie zabawny.
Dzięki, Alku i Madziu!
Kris, dziękuję za wiadomość prywatną, tak obszerną i ciekawą (jakie interesujące zadania przed Tobą! Cieszę się! Brawo!) i za słówko o dzieciach. Jacopino do I klasy! Nasz, tu nieomal urodzony, Jacopino!
Gratuluję wszystkiego!
Piękne są też Twoje życzenia.
Ściskam Cię z wdzięcznością!
Dzień dobry. Pamiętnik gapia jest dostępny w paru miejscach w internecie, z marszu znalazłem go w dwóch. Proponuję wyszukać pisząc w wyszukiwarce google tytuł i „pdf”. Osobiście serdecznie doradzam skorzystać ze strony, która żąda 4 złotych, a nie z tej, która domaga się „dla uwiarygodnienia” podania numeru telefonu.
Dzień dobry.
Znalazłam „Pamiętnik…” przed paru laty na chomikuj.
Możliwe, że jeszcze tam jest.
Dobrego dnia!
W rzeczy samej, Ozdobniczko. System był dobry, tylko los przekorny :)
Ale Atenę-Żeglarkę woda musiała kochać od zawsze, nie robiłaby jej chyba takich numerów.
Dobranoc, Ulubiona Autorko oraz Ludu.
MadziuZ, a może napiszesz tu, gdzie znalazłaś „Pamiętnik gapia” w pdf? Lud Księgi biegły jest w poszukiwaniach, znajdzie sobie. A Ty zachowasz incognito.
Bożeno, tylko że potem, jak wszyscy wiemy, skończyła się woda. Miejmy nadzieję, że Atena miała mniejszego pecha.
Mój mąż czyta właśnie ” Dzienniki gwiazdowe” i zaśmiewa się do rozpuku. Rozważam czy nie zabronić mu stanowczo czytania Lema przy jedzeniu, z obawy przed zadławieniem. Zajęłam sobie kolejkę zaraz po nim ( w czytaniu, a nie udławieniu), chociaż książkę kupiła Akwarelka w antykwariacie, za grosze i fukała na nas trochę, że to przecież ona powinna czytać pierwsza. Ale zarzuciłam ją wszystkimi częściami ” Don Camillo” i mamy spokój.
A czy wiecie, że w popularnym teleturnieju, w którym można podobno wygrać milion, jedyne pytanie, które padło za tę sumę, dotyczyło Lema? I my, dawni Zagadkowicze, wszyscy wygralibyśmy! Bo wszyscy wiedzielibyśmy, że to fragment z ” Dyktand”.
Ciekawa zbieżność tematu – niedawno przybliżałem fabułę „Powrotu z gwiazd” młodemu człowiekowi zafascynowanemu możliwościami automatyki w dziedzinie bezpieczeństwa transportu. Pewnie, można komputerom powierzyć kierowanie pojazdami i będzie bezpiecznie („lataj, synku, nisko i bardzo powoli”), za cenę ubezwłasnowolnienia jednak. Do dzisiaj pamiętam wrażenie, z jakim czytałem opis nielegalnej walki bokserskiej astronautów, symbol niezgody na życie w świecie bez ryzyka.
Wpadł, wpadł i od razu o tym poinformował rzecz jasna .
Tak, KrzysztOfie, od samego rana dzisiaj myslalam o Nich, o bl.Marianie Konopinskim zwlaszcza. Przy okazji po raz pierwszy poczytalam o zyciu blogoslawionej Alicji Kotowskiej, ktora zginela w Piasnicy.
Jesienna Ado, dziękuję za wzruszającą wiadomość prywatną. Przytulam!
Zgredziku, Summy też nie zmogłam.
Kochany Ludu, a może po prostu trzeba poszukać tego pdf-u w sieci? Madziu, podaj źródło, dobrze? Chętnie bym już wycofała Twój adres, bo się niepokoję. Właściwie, zrobię to, a Piętaszek niech żałuje, że nie wpadł o czasie.
Jesteśmy zanurzeni w Historii.
To jest dane i zadane.
Gdybym miał czas, odświeżyłbym sobie całego Lema.
Przyznam, że Summy Technologicznej nie przeczytałem, ale to chyba jeden z wyjątków.
Magdo, poproszę.
Ja tez chetnie przeczytalabym Pamietnik gapia. Ggdybys Magdo Z chciala i ze mna sie podzielic bylsbym bardzo wdzieczna. Ale jak to zrobic od str. praktycznej?Duza czesc naszego rodzinnego zycia uplynela w Bydgoszczy. Mąż też ciekawy tej lektury, bo urodzil sie w tym miescie. A podany nr teldo PTTK juz nie istnieje.
Do roślin czyśćcowych dorzucam topinambur.
Ateno, ależ to zupełnie jak w „Idzie sierpniowej”, po powrocie rodzinki z Czaplinka :)
„Hi, hi – prychnęła na to Nutria. – A ja się będę kąpać ostatnia. I będę leżeć w wannie godzinę. No? I kto ma lepiej?”
Dobry wieczór Wszystkim!
Magdo Z., czy nini także może prosić? Bardzo prosi.
Cytowanie kongresu futurologicznego przez mojego męża – nagminne. A gdy ostatnio musiałam nabyć nowe żelazko(stare powiedziało stanowcze nie) to naprawdę, zastanawiam się, czy to urządzenie nie jest czasem mądrzejsze ode mnie. Pozdrawiam wszystkich Księgowych. Droga DUA – spóźnione, ale szczere życzenia imieninowe. Zdrówka i mocy. Dziękuję
KrzysztO dzieki za przypomnienie.
DUA, uwielbiam takie zbieznosci.
Z powodu czytania w wannie, codziennie walczylam z bratem o ostatnie miejsce w kolejce do lazienki.
Piętaszku, jak się zapoznasz, daj znać.
Krzysztofie, o 18 byliśmy na białotygodniowej Mszy, właśnie ze wspomnieniem 108 błogosławionych. Nasz proboszcz obliczył, że właśnie mija 100 rocznica I Komunii św. małego Marysia, brata mojej Mamy. Tak, tak.
Ale dziatwa poszeptywała i się wierciła, mało kto zwrócił uwagę na tę zastanawiającą zbieżność. Za to my się przejęliśmy.
Alku, z takiego właśnie mojego rozumowania wynikało pytanie o to, czy przebywanie Almy na UMK wciąż jest możliwe. A że to filolog i językoznawca w dodatku, to mogłabym się na nią natknąć.
Muszę ostatecznie ustalić, ile Alma liczy teraz wiosen.
Nie, nie, Alku, drugiego Lema już nigdy nie będzie. Lwowska szkoła myślenia, dawna kultura językowa, łacina i greka już w szkole, filozofia w małym palcu, medycyna, fizyka, astronomia też. Dodajmy do tego uroczą, figlarną osobowość, korzenie romantyczne, złote poczucie humoru i wielką mądrość.
Dzisiaj takich ludzi już się nie produkuje.
Co do „Astronautów”- to była nasza pierwsza (a może druga, po „Obłoku Magellana”, kolejności już nie pamiętam) książka Lema. Czytaliśmy z braciszkiem bez tchu. Ów lekki nalot ideologiczny był dla nas kompletnie niezauważalny. Za to natychmiast wyłapaliśmy przekorę, ironię i dowcip. Byliśmy zachwyceni.
JoAnno, nie ciesz się przedwcześnie, Alma Pyziak jako ceniony pracownik na niwie rodzimej nauki może brać jeszcze chałtury, a poza tym mogła zrobić habilitację i swobodnie zasuwać do siedemdziesiątki.
Z Lema… Proponuję w takim razie włożyć płaszczyk przeciwideologiczny i przeczytać „Astronautów”, czysta przygoda. Dużo akcji i w ogóle. A ideologia… W wersji wczesnego Lema tak trąci myszką (myszą! Wielka mysz!), że niemal urocza. Człowiek żałuje, że tak nie może być, podobnie jak z wczesnymi braćmi Strugackimi. Ale ktoś młody może się oczywiście trochę zdezorientować.
Swoją drogą, polskich pisarzy tak zwanej fantastyki miliony, a drugiego Lema nie ma. Każdy młody człowiek, który poczuje wolę Bożą, łapie teraz komputer i pisze o przygodach czarodziejskich rycerzy z ich zaczarowanymi gadżetami (pardon: artefaktami), albo o tym co by było, gdyby koń Karolusa Wielkiego potknął się na kępce perzu i z tego powodu dzisiaj Polska (pardon: Rzeczpospolita) była od morza do morza, nazywają to fantastyką, a Lema dalej nie ma…
A czy Lud wie, że wspominamy dzisiaj 108 błogosławionych męczenników II wojny, wśród nich bł. ks.Mariana Konopińskiego, wujka Starosty?
Ozdobniczko, inne książki Lema są już trudniejsze. „Bajki robotów” i „Przygody pilota Pirxa” są najłatwiejsze w odbiorze, dlatego znalazły się w lekturach szkoły podstawowej.
To ja jeszcze (z lekkim opóźnieniem) dorzucę coś o Lemie. Ostatnio czytałam jako lekturę szkolną ,,Bajki robotów” i, szczerze mówiąc, ciężko było. Może to dlatego, że wolę książki bardziej… Realistyczne. Chociaż, ostatnio połykam pewną serię, oczywiście fantastyczną. A Lem pisał trochę tak inżynieryjnie. Sama nie wiem, jak to określić. Ale cóż, czytałam jedną książkę, może pozostałe są inne.
Ufff, skoro Alma Pyziak cieszy się już emeryturką, to czuję się nieco bezpieczniej. Może jakoś przetrwam te gościnne występy…
Jedyna książka, którą zalałam, to Nad Niemnem, ale wcale nie pływała w wannie, tylko w czerwonym winie.
Tu PAN, tam Pani… (emotikon jak cholera)
Kochana Magdo Z. Chętnie skorzystam. Co musiałabym w związku z tym zrobić ?
Mamo Isi, oczywiście!
Podeślę Ci wieczorem, po powrocie z pracy.
Czy zmieści Ci się taki PDF na mailu?
Magdo Z., czy mogę się podczepić i też prosić o tego PDFa „Pamiętnika gapia”, proszę?
Wilk Morski jest dopiero przy literze B, więc nikłe szanse, aby przed upływem ćwierćwiecza skończył. Do tego czasu będę już miała pełną sklerozę i na informację, że mi podrzuca „Pamiętnik” spytam mur beton albo „Jaki?” albo”Czyj?”.
Coś podobnego!
Zaszczytne to dla mnie towarzystwo – Bats i PAN.
Dzięki.
No, po dwóch kawach i porannej porcji lektury, pora do biblioteki PAN. Znowu czuję się, jakbym szedł po śladach Ignacego. Rano czytałem „Kalamburkę”, to Opus Magnum.
Przeczytałam kiedyś „Pamiętnik gapia”, bo go mam w PDF-ie.
Mogę się podzielić (Piętaszku).
Jasne .Dostało mi się za darmo karnet na basen od osoby,która się zraniła i nie może chodzić.Chlup do wody pięćdziesiąt basenów jeszcze dla kondycji.Prysznic i człowiek jak nowo narodzony.
Jakby na to nie patrzeć i co by o tym nie sądzić, to prawda Starosto, jakem Wielkopolanka.
Prawy Wielkopolanin nie ma w zwyczaju wylegiwać się w wannie. Energiczny prysznic – i do roboty!
Dlatego właśnie nie podtapiam.
Dobrze, że pod prysznicem nie da się czytać.
Dzień dobry. Bardzo dziękuję DUA za informację odnośnie PG. Sowo, zadzwoniłam z miejsca, a tam, że wybrany numer nie istnieje. Obecnie podane są dwa numery komórkowe, z których dopiero drugi (miły pan przewodnik) poinformował mnie, że raczej nie ma, ale chyba udam się tam osobiście, aby mieć 100% pewność. Miłego dnia wszystkim.
:)
Bo DUA nie grzeszy )
A ja nie podtapiam!
Coś jest na rzeczy z tym podtapianiem książek głównie przez płeć piękną. Z naszej czwórki tylko ja mam ten grzech na sumieniu (w dzieciństwie, „Zaczarowany zamek”).
Aktualnie przy wannie leżą u nas Sapkowskiego „Narrenturm” i „Czas pogardy”, „Lalka” Prusa, „Tajemniczy przeciwnik” Agathy Christie i „Córka Robrojka” MM. W kuchni pod ręką – nomen omen – „Lewa ręka ciemności”, „Mansfield Park”, „Klechdy sezamowe” i „Brulion Bebe B.”. Wystarczy, że jedno z nas zaczyna coś czytać, niecnie podkradają mu to zaraz wszyscy.
Książek w salonie nawet nie próbuję ogarnąć, ale pod pięknym zdjęciem Gio wymienić muszę leżący w centrum, podczytywany od jakiegoś czasu przez Pustelnika wybór wierszy Zagajewskiego „Dzikie czereśnie”.
„Dzikie czereśnie rosły na wiotkich
gałęziach, pestki zawinięte w różową
bibułkę.”(…)
Mam czasami takie szczegółowe zainteresowania, Madame.
Nie dzwoniłam, bo mam „Pamiętnik”.
Asiu, baca słusznie prawił.
Dzięki za miłe słowa.
Alku, co za szczegółowa lekturka.
Czy ktoś już zadzwonił do PTTK? Też bym kupiła.
Że powtórzę za pewnym Bacą : ” godoł bym ja godoł ino ni mom co”! Wobec tego, że wszystko co mam do napisania, napisano- dziękuję Księgowym i Pani Małgosi za przywrócenie mi wiary w Dobro. Jesteście kochani.
Azylu mój trwaj!:)
Howgh! A teraz przechodzę do studiowania poprzez Digitalni knihovna dzieła pod tytułem „The structure of bat communities roosting in bird nest boxes in two pine monocultures in Poland”. Wrażenia na pewno nie będą równie silne i przyjemne, ale nie powinno być również tragedii. W końcu pracuję również dla przyjemności, zupełnie jak Ignacy Borejko.
Ooo, wątpię, wątpię. Pewnie już emeryturką się cieszy.
DUA, może powinna Pani uprzedzać, kiedy podlewa Pani ogród? To chyba lepsze niż wszelkie prognozy pogody.
Dziś zaczyna się ostatni tydzień przed sesją na uczelni, już tak niedaleko do wolności… Jeszcze tylko zaliczyć dwóm poprawiającym (tzn. mam nadzieję, że będę mogła im zaliczyć!), zdać jeden egzamin, a potem spokojnie przygotowywać się do wyjazdu na konferencję do Torunia – Tygrys i Róża, rzecz jasna, jedzie ze mną. I tu pojawia się pytanie, czy na UMK wciąż można jeszcze spotkać Almę Pyziak?
Tak jest, Alku!
Nie ma w jego twórczości niczego, co mogłoby ulec korozji. Myśl ocala wszystko.
Ulubiony pisarz mojego brata.
Dzień dobry! Lem się nie starzeje, istotnie. Lem jest twórcą kompletnym, ma nie tylko coś do powiedzenia, ale robi to własnym, bardzo intensywnym językiem, jego styl jest nie do pomylenia z czyimkolwiek innym. Zwięzły i naładowany znaczeniem jak pączek różaną konfiturą. Taka proza starzeje się bardzo wolno, jeśli w ogóle.
A dzisiaj mamy deszcz! Zaczęło padać już w nocy.
Nie muszę dodawać, że wieczorem pięknie podlałam ogród.
Dzień dobry!
Z Lemem jest ciekawa sprawa: absolutnie się nie starzeje.
Mistrzostwo świata.
Piętaszku, „Pamiętnik gapia” raczej nie do zdobycia. Kiedy Krzysztof się na to użalił, wrzuciłam tytuł w wyszukiwarkę i trafiłam tylko na wymianę zdań: ludzie sobie przekazywali, że książkę ocalono od przemiału, mianowicie resztę nakładu wzięło bydgoskie PTTK, można ją tam kupić. Podano telefon PTTK: 3225193.
Były to informacje sprzed kilku lat. Ale można sprawdzić stan obecny.
Kochany Starosto, dobra rada, po stuleciach niewidzenia sięgnę po Lema; ciekawe, jakim go znajdę.
Niewykluczone, że upuszczanie książek do wanny pełnej wody to cecha typowo kobieca.
Alku, wanna to jedyne miejsce, gdzie można dosłownie i w przenośni zatonąć w lekturze. Cisza, spokój, nikt nie woła, czy to z Litwy, czy skądinąd. Idealne warunki do czytania. Bo, dajmy na to taki fotel – niby też sympatyczne miejsce, ale zaraz kot siędzie na środku strony i żąda głaskania, albo ktoś przelatując powiada: „, O, nic nie robisz, to chodź, pomożesz mi.” No i nici z czytania.
Kiedy byliśmy dzisiaj z M. w ogrodzie i piliśmy poranną kawę, czas umilał nam tryl szczególnie wdzięczny, jakiegoś śpiewaka. Komary wzięły wolne, a ja myślałam wtedy o pewnym przyjęciu komunijnym, gdzieś w wielkopolskim ogrodzie i o tym, że to wymarzony wprost dzień na taką okoliczność. Cieszę się, że wszystko się udało UA. W moim przypadku, to był 9 czerwca i padał wtedy deszcz.
„Pamiętnik gapia” rzeczywiście nie do zdobycia, ale może jednak ktoś wie jak „go dorwać”, jak pisze Mama Isi. Byłabym wdzięczna za jakieś wieści.
Krzysztofie, cieszę się, że chcesz pomóc w znalezieniu informacji o Libelta 10, ale nie spiesz się. Spokojnie poczekam. Z tego, co wiem tylko, to może ona mieć związek z pewną tajemniczą historią.
O, to naprawdę niezły sposób na niedzielę, Alku!
Habilitacji dobrze zrobi, jak też trochę od Ciebie odpocznie.
Byle nie za długo, byle nie za długo.
UA, ja dzisiaj też spędziłem dość przyjemny dzień, dzieląc czas między ogród i habilitację, raczej na niekorzyść ostatniej. Odwiedził mnie stary przyjaciel z kilkuletnim synem i robiliśmy nic w ogrodzie, jedząc lody i truskawki. Kolega stanowi osobną historię, kiedyś miał być moim magistrantem, ale w końcu magisterium obronił z czego innego i zaraz potem został menedżerem. Zasadniczo chciał być naukowcem, ale ponieważ podczas studiów założył wspólnie z kolegami kawiarnię artystyczną, po obronie musiał natychmiast zacząć dużo zarabiać, żeby pospłacać koszmarne długi. Wykazał w tym nawet pewien talent i obecnie zarabia trzy razy tyle co ja, jednak na szczęście polotu nie stracił. Nosi historyczne litewskie nazwisko i wygląda na miłego chłopca, ale pozory mylą (emotikon). Interesujący człowiek.
Krzysztofie, tak, prawda, potrwać może. Ale co za przyjemne trwanie.
Piegusko, dziękuję i ściskam!
Mamo Isi, ależ przeczytaj koniecznie! Sporo uciechy.
Alku!
Znów się śmieję.
Tak, ja też znam książki, którym nadmiar wody nie robi różnicy.
Patrycjo, dziękuję. Tulipany bardzo lubię, a te fioletowe są takie późne, prawda? Wszystkie inne już przekwitły.
Co do pamiętnika: zaczęłam go pisać w wieku lat 12 i zdałam sobie sprawę, że śmiertelnie mnie nudzi opisywanie tego, co mi się zdarzyło (zwłaszcza w szkole). A jeśli mam zmyślać i puszczać wodze fantazji (co mnie bardzo pociągało), to dlaczego to się ma nazywać pamiętnikiem lub dziennikiem, a nie – powieścią?
I ciach!- napisałam powieść (jakieś 4 strony, ale od razu na maszynie i z ilustracjami). Był to kryminał o zaginięciu jednej z dwóch prześlicznych bliźniaczek. Zawiniła zła macocha. Spotkała ją dotkliwa kara (dożywocie w twierdzy).
Dwa dni w podróży i od razu ileż zaległości.
Niech Wyspa stale rośnie, aż stanie się kontynentem, to także od nas zależy.
Zamieszczę stosowny cytat, gdy natknę się w „Pamiętniku gapia” na kamienicę przy Libelta 10. Trochę to może potrwać.
A! P.Małgosiu! Ode mnie też najlepsze życzenia pomyślności! Wczoraj nie miałam czasu się wpisać, ale fioletowe, pachnące tulipany na Panią czekały :)
Jeszcze pytanko przy okazji – czy prowadziła Pani w młodości (tej pierwszej) pamiętnik? Bo zdaje się, po czasie, że to skarbnica wiedzy o sobie samym.
Ici-maman, znaczna część moich książek ma tę formę, typową dla rzeczy znalezionych w wannie. Tak mogłyby wyglądać lektury mieszkańców lemowskiej Pinty. Oboje z M. czytamy regularnie w wannie, ale to ona ma przy tym skłonność do upuszczania (emotikon pozytywny). Staramy się w tych okolicznościach przyrody czytać literaturę niższych lotów, której nadmiar wody nie zrobi różnicy.
Przepraszam za spóźnienie, ale jeszcze na koniec tego uroczystego weekendu chciałabym przesłać wszystkie ciepłe myśli, uczucia i podziękowania, którymi wezbrało moje serce. Życzę, żeby w każdym dniu czuła się Pani błogosławiona czyli szczęśliwa!
To ja dziękuję! Za wszystko! Oraz wzajemnie ściskam. A „Pamiętnika znalezionego w wannie” nawet nie czytałam. Coś podobnego!
Dobrze, Mamo Isi, nie chcę dostać „Pamiętnika” znalezionego w wannie.
Dziękuję i ściskam!
A „Pamiętnika gapia” obiecuję, ze nie zgubię, nie zaleję zupą, a także nie będę go czytać w wannie.
To mi przypomina, jak dawno, dawno temu po dorwaniu „Władcy Pierścienia” zatonęłam w w nim do tego stopnia, że wypsnął mi się z rąk podczas kąpieli. No i około drugiej w nocy małżonek zaniepokojony zajrzał do kuchni, gdzie właśnie kończyłam prasowanie ostatniej zalanej strony. Nawet się specjalnie nie zdziwił.
Dla Adminiątka życzenia wszelkich łask Bożych w obfitości!
Pierwszy raz słyszę, żeby komary zachowały się tak taktownie.
Też mam za sobą dzionek spędzony w ogrodzie; nareszcie tak ciepło i miło, że i Mama mogła tam posiedzieć. Oby takich dni było jak najwięcej!
Och! Jane, piękny był to dzień. Słońce, a nie za gorąco, radośnie, świątecznie i pięknie.
Bardzo piękne i poruszające chwile w kościele i długie, miłe, spokojne posiadywanie w ogrodzie, w cieniu lipy, z rodziną i przyjaciółmi.
A ogród w pełnej krasie! – rozkwitły piwonie, jak na zawołanie.
Komary świeciły uprzejmą absencją.
Dziękuję za wszystkie dobre słowa, życzenia i wyrazy pamięci.
Kochana Pani Małgorzato, przesyłam gorące życzenia imieninowe.
Dziękuję też Pani, Adminkom oraz całemu Ludowi za Księgę, za to jaka jest.
PS.Mam nadzieję, że tak jak u nas, w Łodzi, pogoda dopisała w tym uroczystym dniu.
Pani Malgorzato Ukochana!
Dolaczam do wszystkich goracych zyczen imieninowych, oraz wszystkich, prosto z serca, podziekowan dla Pani!
Za to, ze tak hojnie obdarza nas Pani dobrami wszelakimi. Bez Pani, Pani ksiazek, i tego miejsca tutaj, swiat bylby dramatycznie smutniejszy.
Dla Adminiatka i jej rodzicow najpiekniejsze zyczenia z okazji Pierwszej Komunii! Pamietam dobrze ten dzien z 6 maja 1979 roku, wielkie przezycie.
P.S. Dobrywieczorku i Patrycjo F, patrzac na apetyczne i orzezwiajace zdjecie GIO, mnie natychmiast stanela przed oczami nerwowa scena (choc tam warunki atmosferyczne byly zgola inne) z rozsypanymi wisniami w zatloczonym autobusie podmiejskim, i Ignasiem i Agnieszka:) Okladka „Feblika”.
„(…) jego poszukujace spojrzenie trafilo na jeszcze cztery dorodne wisnie, ktore w najlepsze zwisaly sobie parami z uszu wlascicielki kolan”
Najlepsze, spóźnione życzenia imieninowe!!! I snop pachnących piwonii.
Uściski dla komunistki :)
Gdy czytałam ten wiersz, od razu przypomniał mi się ten czytany przez Ignacego Grzegorza: ,,W domu pachną smażone czereśnie, osy biją o nagrzane ściany, w sercu wstaje – z daleka, jak we śnie, obraz dawno, dawno zapomniany…”.
Wiecie co, Kochani Księgowi, malowałam wczoraj dzieciom twarze w szpitalu, później z koleżanką rozdawałyśmy ciasta na różnych oddziałach. I zdałam sobie sprawę, że to tam chcę pracować. Też tak czasami macie? Że gdzieś jesteście i po prostu do tego miejsca, tak w jednej chwili, pasujecie?
Casciolino, dziękuję za cytat A.Kamieńskiej – zachwycił mnie. Trzeba sięgnąć po więcej!
To ja tylko po cichutku z życzeniami jeszcze tu przydrepczę…
Sił i codziennych powodów do Radości.
Dziękujemy za to, że Pani jest :)
Zasapana, bo o godzinkę spóźniona dołączam do wszystkich imieninowych życzeń. Pani Małgorzato, życzę pełnej cudów codzienności, bogatej w przemiłe drobiazgi i wielkie ludzkie serca.
Już czytałam,że pani nie będzie, ale co tam, mogą sobie te słowa poczekać..
Pięknych rodzinnych chwil i dobranoc.
Trochę już późno, lecz zapukam- a nuż ktoś otworzy. Usiądę w kąciku, by napawać się atmosferą wieczornego wyciszenia. Napiszę spod serca Kochanej Twórczyni krótką karteczkę; „Dziękuję za to, kim Pani jest”. Położę na kominku, obok rozkosznego kota i po cichutku wymknę się z Domu. Wrócę szczęśliwa, uspokojona, gdyż, mimo spóźnienia, zostałam przyjęta.
PS: Przepraszam za ten ckliwy ton, ale wzięło mnie na rozmyślania nad Stworzeniem człowieka i jego rolą, przez co się troszkę wzruszyłam. Może też to przez muzykę, której akurat słucham (Twenty One Pilots- Doubt; Goner; Trapdoor i inne najsmutniejsze ich piosenki). Aż łzy mi w oczach stanęły. Nie mam pojęcia, co się ze mną stało.
Acha, życzę jeszcze takiej malutkiej wnusi lub wnuczka, w pieluszkach. A co? Nie chciałaby Pani;)
Droga Pani Małgosiu, życzę Pani dużo zdrowia i błogosławieństwa Bożego. I spełnienia wszystkich życzeń tu napisanych (bo jest w nich zawarte wszystko to, co chciałabym napisać ;) ). Przesyłam mocne uściski! :)
Kochana Królowo Małgorzato! Niech dziś zakwitna dla Ciebie najpiękniejsze róże na ziemi. A moż któryś z hodowców nazwie swa różę Małgorzata Musierowicz. Jakże mogłaby wygladać i pachnieć…hmm?
Dziękuję, kochani ludziska!
Alku, ach, ach, jakie pachnące nawiasy!
Troszkę się ponapawam i spać runę. Dużo krzątaniny, rozmowy, goście zjechali rodzinni, przed nami Wielki Dzień, więc trochę mnie jutro nie będzie.
Przyjęcie mamy w ogrodzie. W ramach współpracy kulinarnej wykonałam chłodnik z botwinką i zielonym groszkiem, wspaniałą sałatkę owocowo-jarzynową z curry i migdałowe ciasto z morelami.
Dobranoc, miły książkowy Ludu!
Wieczorowo-imieninowo uściskuję drogiego Starostę! Księga, nieustannie inspirująca, rozbudziła we mnie talent nieuświadomiony – kulinarny! Zaczęło się od bigosu, potem były pierniczki, po drodze parę innych wspaniałości a niedawno – mazurki :) Teraz przymierzam się do ciasta rabarbarowego. Mniam. Smacznego wieczoru wszystkim Księgowym życzę.
Ulubiona Autorko, dziękuję za życzenia i odwzajemniam się pękiem świeżo rozkwitłych wiosennych nawiasów (((()))))
Kochana Pani Małgorzato, przesyłam Pani moc serdecznych życzeń imieninowych!
Droga Ukochana Autorko!
Przyłączam się do najserdeczniejszych życzeń imieninowych! Serdecznie Panią ściskam, życzę dużo zdrowia i Bożego Błogosławieństwa. Niech każdy kolejny dzień będzie tak promienny i apetyczny jak te cudne czereśnie! Niech aż się ugina od dobra i niech będzie migotliwy od słońca jak w wierszu Tuwima.
Głębokie ukłony!
Nutka
Kochana Pani Małgosiu,
z bukietem jasnoróżowych piwonii składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe. Niech się Ciotka pisze gładko, w ogrodzie kwiaty bujnie kwitną, a jabłuszka i wszelki inny owoc dojrzewają. Dużo wzruszeń w jutrzejszym komunijnym dniu. Ściskam serdecznie.
PS. My też z kosami i inną żywiołą czereśniami się dzielimy, ale w tym roku bieda. Mróz zniszczył kwiaty.
*owa żywioła( za babcią Weronką-wilnianką) to pszczoły, motyle, szpaki, osy, kawki, sroki i kto tam jeszcze zabłądzi do ogrodu.
Kochana DUA, jeszcze raz, tutaj – imieninowo, serdecznie, z Leśmianem i wdzięcznością za lata radosnej, rozdzwonionej wśród serc potrzebujących pieśni o pięknie życia.
Kiedy poprosiłam Pustelnika o pomoc w wyborze wiersza dla DUA, podsunął mi właśnie ten – idealny! – wiersz Leśmiana. Poeta [Ciało me, wklęte w kołowrót istnienia…] pisał o Pani Małgorzacie :)
Pani Małgosiu, imieninowo, dużo miłości od najbliższych, dużo życzliwości od tych dalszych, spełnienia marzeń, tych najważniejszych i tych mniej ważnych i dużo, dużo zdrowia, żeby wytrzymać taki ogrom szczęścia :).
To ja też pognałam do ogrodu i zinwentaryzowałam jabłuszka: ananas ma trzy, kronselka sześć, a koksa pomarańczowa dwa. Żeby tylko się nie okazało, że to wszystko kosztele!
Kochana Pani Małgosiu,
wszystkiego najlepszego imieninowo! Zdrowia, sił i czasu na wszystko, co ważne i potrzebne, dobre i piękne i niech Pani twórczość przynosi też Pani mnóstwo radości, a nie tylko trud tworzenia! Wszystkiego Dobrego!
Pozwalam sobie uścisnąć Panią wirtualnie!
Niech nam żyje długie lata nasza droga Małgorzata!!! Hej-hooo!
Ulubiona Autorko, zdrowia dla Pani i najbliższych Pani sercu. I niech wszystko, co się dzieje w Pani życiu, w dobro się obraca.
Kochana Pani Małgosiu!
Choć jestem tu dopiero od pół roku, zdążyłam się zadomowić. To dzięki Księgowym i Pani, oczywiście. Dlatego w dniu imienin życzę Pani wszystkiego najlepszego i jeszcze więcej powodów do radości i uśmiechu.
O – to dla wnuczki przesyłam uściski pierwszokomunijne! Piękny dzień przed nią. :-)
Spokojnie i grzecznie poczekam. Przy takiej okazji jest mnóstwo pracy, a i emocje wnuczki, rodziców i dziadków ogromne.
Bratanek męża również szedł do Komunii w tym roku i bardzo to przeżywał.
Pozdrawiam i lecę wyjąć z piekarnika placek z truskawkami.
O! Dziękuję i bardzo się cieszę Beato Mario. To świetnie, że mam gdzieś tutaj pokrewną duszę.
Wszystkim Kochanym Księgowym dziękuję za tak miłe i dobre życzenia!
Magpie (wiad.pryw.), rzeczywiście Adminki mają dziś i jutro urwanie głowy, my też zresztą (I Komunia!), odezwiemy się po wszystkim.
Aaa, wyrosła mi koło furtki!
Jaka wspaniała!
Sondelańciu, dzięki za życzenia i pamięć, dzięki stokrotne!!!
I brawo dla jabłonki, oby nam się tylko jabłuszka utrzymały!
I oby się nie okazało, że to wcale nie ananas berżenicki, tylko papierówka. Posadziłam przecież antonówkę, która się okazała kosztelą i koksę pomarańczową, która…też się okazała kosztelą!
Najmilsza DUA, Kochany Starosto, najlepsze zyczenia imieninowe z bukietem lsniacych srebrzyscie i ciezkich od deszczu jasnorozowych peonii – przesylaja Sondelanki
Z zyczeniami ksiegowymi poczekam jeszcze 6 dni – do urodzin KG :)
Musze sie tez pochwalic moim ananasem berzenickim. Zasadzony jesienia 2014, a wcale nie wygladal na czteroletnie drzewko, zakwitl tej wiosny przeslicznie. Przechytrzyl przy tym przymrozki i zaczynajace sie pojawiac paczki otulil najblizszymi listkami jak kapturkami. A teraz zachwycam sie codziennie 2-2,5 centymetrowymi jabluszkami w ilosci 21 sztuk!!! Rosnace obok papierowka i piros, ktore juz owocowaly w poprzednich latach, maja duzo mniej owocow.
PS: A jak sie ma mlodziutka hortensja drzewkowata Starosty? ;)
Najlepsze życzenia imieninowe DUA! I najlepszego dla wszystkich Księgowych! Ja, w obecnym momencie mojego życia, księżycem się nie zachwycam, gdyż taka piękna pełnia nie pozwala dzieciom spać, a dzieci nie pozwalają mamie i tak się kręcimy z tym księżycem….czekam tego momentu, kiedy znowu będę mogła podziwiać. Za to uwielbiam czerwiec i truskawki, dziś u mnie sernik truskawkowy na zimno, galaretka truskawkowa i koktajl również truskawkowy :)
Kochany Starosto, najlepsze życzenia wraz z najserdeczniejszymi podziękowaniami śle Wójt Wiewiórka.
Życzenia oczywiście z okazji imienin, a podziękowania za cały wysiłek włożony w tworzenie Księgi Gości i po prostu bycie tu z nami, trwanie w dobrych i złych chwilach. Jest to zjawisko w dzisiejszych czasach naprawdę wyjątkowe! Pisarz, który nie tylko „ma coś do powiedzenia”, ale także jest ciekaw co czytelnicy mają do powiedzenia. Umie nie tylko mówić, ale też słuchać!
Ach, wszystkie młode Księgowe, jakież Wy macie szczęście, nawet nie wiecie. Ileż ja bym dała, gdy byłam w waszym wieku, aby móc napisać parę słów do ukochanej Autorki Jeżycjady i w dodatku otrzymać odpowiedź! No, teraz mogę i w pełni doceniam ten zaszczyt. Ale wtedy! Te emocje wieku nastoletniego! Chyba bym zwariowała ze szczęścia. A tak to jestem w miarę normalna :) Tyle że prawdziwie ucieszona.
Prawda, prawda – zdjęcie Gio to piękna ilustracja czereśniowego wiersza. I cieszę się, że dzięki KG poznałam i Gio i wiele innych Miłych Księgowych, dziękuję!
Kochana Pani Małgosiu, najserdeczniejsze życzenia imieninowe! Wiele piękna, dobra, radości wokół. Niech Rambling Rector wspaniale rozkwitnie, a wszystkie pięć jabłuszek dojrzeje na drzewku. Ściskam mocno, dziękując za wszystko :)
Kochana Pani Małgosiu!
Najlepsze życzenia! Wielu pięknych ksiąg do przeczytania, deszczu przed podlaniem ogrodu, czereśni bez robaków, blasku słońca, żeby Pani kwiaty miały się w czym pławić, i księżyca! I czasu na wszystko! I na zachwyt nad światem!
Najserdeczniejsze życzenia zawsze dobrych ludzi wokół siebie i spełnienia wszystkich marzeń, prócz jednego, żeby było o czym marzyć dalej. (jak już wyszłam zza regału, to nie po to, żeby za niego zaraz wchodzić z powrotem)
Dzień dobry!
Pani Małgosiu Kochana: serdeczne życzenia imieninowe – z całego serca śle Banda Czworga (czyli Mąż, dwa psy i ja). ;-)
Gratuluję Admince i Wójtowi! (Wybaczcie, że dopiero teraz, mam zaległości…)
Dziękuję za Wyspę, za wszystkie radości i wzruszenia, które są moim udziałem za Waszą sprawą: DUA i Księgowi! I za wszelkie polecanki i inspiracje czytelnicze, muzyczne i filmowe. I za przyjaźń!
Śmieszna sprawa z tą przyprawą: moja babcia, która by dziś skończyła 95 lat, mówiła o przyprawie nieboszczycy. Musiała znać podobną anegdotę. Choć jej bardzo rzadko zdarzało się coś przypalić. A gotowała wiele lat na kuchni węglowej – wspominam do tej pory smak dżemu truskawkowego. Mój smakuje podobnie, ale jednak to nie to samo…
U nas jest tzw. Osiedle Muesli, ponieważ są tam takie ulice jak Pszenna, Żytnia, Owsiana, Jęczmienna itp.
Ja też, Zuziu, lubię iść na pole, daleko od domów. Jadę gdzieś rowerem, a później siadam na miedzy
i patrzę w dal. Jak wstaję, to nie mam pojęcia ile czasu minęło i mam wrażenie, że to był piękny sen, gdyż nic nie pamiętam, a jednocześnie wiem, iż na prawdę tam byłam. Nie umiem tego dokładnie określić. To jest bardzo dziwne uczucie, ale nie zamieniłabym tych chwil na żadne zagraniczne wakacje. Po co gdzieś jeździć, przepychać się wśród tłumów i płacić za wszystko pięć razy drożej? Tu jest lepiej!
Ja też daje na duży ogień, żeby było szybciej, a żeby się nie nudzić i żeby szybciej mi minął czas to czytam książkę i też przypalam, niestety. Ale za to kiedyś dwa dni pod rząd nie przypaliłam ani kotletów, ani naleśników!
Pani Małgorzato, wszystkiego dobrego z okazji Imienin! Zdrowia, niezmiennie pogody ducha w każdych okolicznościach, weny twórczej i radości. A jednocześnie dziękuję za Jeżycjadę i za tę stronę-Wyspę. A Księgowym i Adminkom za współtworzenie tej Wyspy.
Och, ile zaległości! Nie było mnie tylko jeden dzień, a tu tyle nowości.
Dziękuję za życzenia, torcik przepyszny. Co ja bym bez Was, Drodzy Księgowi, Autorko i Adminki, zrobiła!
Zawsze mogę tu przyjść, poczytać, zaczerpnąć trochę tej Waszej radości i energii. Dziękuję bardzo! Żałuję, że nie znam nikogo z Was osobiście, ale mam nadzieję, iż kiedyś uda mi się Was poznać.
Wszystkiego najlepszego, Droga, Ukochana i Przewspaniała Autorko! Jakbym miała wypisać wszystkie Pani zasługi wobec mnie, to wyglądałyby one jak encyklopedia (chodzi mi o wielkość, oczywiście).
Zamiast U mialo byc Beata Maria. Zle cos nadusilam. Juz tu kiedys pisalam. Mieszkam niedaleko Pietaszka. Pieknie opisujesz nasza okolice, milo sie czyta Pietaszku.
Piętaszku, nie, stary Ignac całkiem jest inny!!!
Ulubiona anegdotka mojej Babci:
Pewien wdowiec ożenił się powtórnie. Wszystko było wspaniale, tylko kuchnia nowej żony mu nie dogadzała. Starała się, biedaczka, starała, a on zawsze niezadowolony. „Nieboszczka lepiej gotowała”- mawiał.- „To chyba kwestia przypraw.”
Młoda żona – dalejże przyprawiać. Bez efektów. Mąż marudzi.
Aż któregoś razu przypalił się jej z lekka obiad i w pośpiechu go podała. A mąż się uniósł zachwytem:
– O, to, to! Nareszcie! Dziś trafiłaś! Przyprawa nieboszczki!
No i „przyprawa nieboszczki” weszła u nas do rodzinnych porzekadeł.
Dzień dobry, witamy U!
Miło widzieć, jak wyszłaś spod regału, wcale nie zakurzona!
Dziękuję wszystkim.
Mamo Isi, oczywiście, że możesz pożyczyć „Pamiętnik gapia”- Krzysztof będzie go czytał wolno, po troszeczku (tak właśnie, jak powinno się go czytać – ogrom informacji!), ale kiedyś przecież skończy.
„Tylko mi nie niszcz albo nie zgub!” (ta książka to już biały kruk).
U nas też cienko z czereśniami ( w ogóle ich nie będzie), ale i z piwoniami. Mniej ich niż zwykle i jakby drobniejsze, mimo wszelkich nakładów i starań. Tak, to ta zimna wiosna.
Dla wszystkich Księgowych, a przede wszystkim z dedykacją dla Głównej Księgowej, taki cytacik:
Tak samo jak się pisze, tak trzeba żyć i kochać, i modlić się. W trudzie, z cierpliwością, uważnie i powoli. /A.Kamieńska, Notatnik/
Duzo sił, wielu nowych pomysłow i niczym nie wzruszonej radosci z zycia w Dniu Imienin DUA. Dziekuje za wszystko co na tej stronie podajecie Mili Ksiegowi. Korzystam nieustannie, choc zazwyczaj jestem pod regalem. Dobrze ,ze jestescie. Milego dnia wszystkim.
W kwestii czereśni też uważamy, że ptaki szansy nie mają, żeby pójść do warzywniaka i kupić, więc trudno, niech jedzą to, co na drzewie. Ale w tym roku cienko z czereśniami, te przymrozki je załatwiły.
Kochany Starosto, czy mogę pożyczyć od Wilka Morskiego Twój „Pamiętnik gapia”, proszę?
A zdjęcie Gio przepiękne!
Najmilsze i najpiękniejsze życzenia imieninowe ślemy kochanemu Staroście prosto z Wrocławia, który dziś przywitał nas chmurami i deszczem, ale „nic to!” my i tak ślemy słoneczne uśmiechy, gorące myśli i dobre życzenia.
Uściski najmocniejsze od Beaty i Adama z Jankiem :-)
„Ze świętą Małgorzatą zaczyna się lato”
Kochany Starosto naszej wspaniałej wyspy, życzę imieninowo, aby ta wyspa była niezatapialna, niezniszczalna , no jednym słowem, wieczna! Czuję się na niej jak Robinson, Piętaszek, a nawet koza! Wspaniałe to miejsce, a towarzystwo wprost niezrównane! Dziękuję za wszystko!
Cztery wykrzykniki to ciut za dużo, ale co tam, tylko one są w stanie wyrazić rozsadzające mnie uczucie wdzięczności. Wczoraj już nie zdążyłam nic napisać, bo mieliśmy ostatnią próbę chóru przed Bożym Ciałem. No a my, nowi, nadrabiamy wciąż zaległości i zapewne zajmie nam to jeszcze sporo czasu. Nawet księżyca nie zdążyłam popodziwiać, ale non omnia possumus omnes, jak powiedział Wirgiliusz i Ignacy Borejko.
Dzien dobry.Pani Malgosiu,dziekuje po prostu za wszystko.Jak wspaniale,ze jestescie.
Pani Małgosiu (dziękuję za Piętasia) ja wiem, Pani od początku do końca wymyśla swoje postaci, ale ja nic nie poradzę, że kiedy zobaczyłam opis reakcji pana Musierowicza na skutki zaczytania, to stanął mi przed oczami jako żywo senior Ignacy Borejko i niech tak pozostanie.
Jeszcze odnośnie przypalania potraw – moja przyjaciółka, która notorycznie przypala ziemniaki, kiedyś zupełnie przypadkowo ugotowała je prawidłowo. Jakieś dziwne te ziemniaki skwitowała rodzina.
Aha, co do czereśni: sąsiedzi praktykują wieszanie pasemek folii aluminiowej: błyszczą one i szeleszczą. Odstraszają ptaki dość skutecznie.
Inni znów wieszają głośnik na drzewie i walą metalik lub prostego rocka. No, ale na noc muszą wyłączyć, a kosy od świtu – hajże na owocki!
A jedna pani spowija całe drzewo firankami.
My zaś uważamy, że ptaki mają prawo do naszych czereśni, winogron, jarzębiny etc. I nic nie robimy, zwłaszcza, że czereśnie są na ogół robaczywe.
Dzięki, Piętasiu!
Co do mijania z czasem: no, nie wiem. W przyszłym roku będziemy mieli, daj Boże, złote wesele, a mój wybranek wciąż chętnie i niestrudzenie zjada moje, nawet przypalone, ciasta i mięsiwa. Nota bene, dość często przypalam, bo ustawicznie popełniam ten sam błąd: daję za duży ogień (żeby było szybciej), po czym zapadam w lekturę.
Sowo, a więc trafiło się podobieństwo: Frézier i fragum.
Dobranoc!
„U zarania dziejów” UA, to wszyscy absztyfikanci, a przynajmniej ci, których znam, mają jakiś mało wyostrzony smak, węch i nawet wzrok. Jest to zadziwiający stan cielęcego uwielbienia i chęci łykania przedziwnych rzeczy, wykonanych przez ukochane ręce. Szkoda , że to jednak z czasem mija…
Zdrówka oraz mnóstwa wspaniałych książek do przeczytania oraz niekończącej się radości z pisania w DNIU TAK UROCZYSTYM ŻYCZĘ.
O, a jaka ciekawa etymologia naszych rodzimych słów poziomka i truskawka:
poziomka – od XVI w; utworzone od wyrażenia przyimkowego po ziemi; wcześniej od XV w. używano form poziemki oraz pozimki
truskawka – od dźwiękonaśladowczego trusk, co znaczy ‚szelest, lekkie trzaskanie, jakie słychać przy odłamywaniu liści i owoców’. Wyraz zapisany już w XV w., odnosił się pierwotnie do różnych roślin
A jeszcze co do etymologii truskawki, mój słownik twierdzi, że fraise pochodzi od łacińskiego fragum, fraga czyli poziomka, poziomki. A te znowuż pochodzą od fragans, czyli pachnący.
Clafoutis? Mam przepis z „Ty i ja”, z wiśniami.
U zarania naszych wspólnych dziejów wykonałam uwodzicielski ten deser dla pana Musierowicza. Po przekrojeniu okazało się, że ciasto jest zielone! Tak zareagowała w temperaturze żółtość jajeczna na dodatek soku, wyciekającego z wiśni.
Mój absztyfikant spojrzał tylko, zaśmiał się czule i zjadł to przedziwne danie za jednym zamachem.
Tak, DUA. Myślę też, że trudne chwile uczą nas większej wdzięczności za to co otrzymaliśmy i wciąż otrzymujemy.
Anette – moje czereśnie parę dni temu pożarły szpaki. Nawet jednej nie spróbowałam! Zeźliło mnie to tym bardziej, że zamierzałam zrobić w końcu od dawna planowane czereśniowe clafoutis. Pamiętam, że Bernard Ż. robił takowe i Pulpecja chyba też, ale czy przewinąl się przez Księgę lub Jeżycjadę przepis? Bo nie mogę sobie przypomnieć…
Jadziu, Ty przecież studiujesz rachunkowość…
Ale tak, Księgowi to bywające tu osoby z Księgi Gości (teraz nosi ona tytuł „Aktualności”,) ale też i wszyscy, którzy cenią Księgi.
Kochane Księgowe i Księgowi, dziękuję najserdeczniej!
Piegusko, co za uroczy obraz!
Miło, że w naszej gwarnej kuchni przysiadają też chętnie chłopcy i panowie.
Sowo, mądre i piękne to życzenia. Tak, potwierdzam, jako doświadczona życiem – złe chwile uczą nas ostatecznie rzeczy dobrych.
Ja też podziwiałam dzisiaj księżyc wtedy, gdy był cały spowity w złotą mgiełkę, a teraz „ten niewdzięcznik” schował się za wysokimi drzewami i tyle go widać. Muszę się więc zadowolić Waszymi opisami. Ale na podstawie tego co widziałam, uważam Anette, że dzisiaj najbardziej pasuje do niego określenie „miodowy”, choć zdaję sobie sprawę z tego, że w nazwie tej nie chodzi o kolor księżyca, ale pewnie o intensywną pracę pszczół ” w temacie” miodu właśnie.
Ja też chciałam podziękować za tę stronę, bo dzięki niej udało mi się poznać wspaniałych ludzi. Zatem dziękuję DUA, Adminkom i Wam, Księgowi, że jesteście :)
Dobrywieczorku, mi też od razu oni przyszli na myśl ;)
Księżyc dziś jest cudowny. Cieszę się, że mogę go zobaczyć z okna.
Gdy przeczytałam, że dziś jest dzień Księgowego, to zaczęłam się zastanawiać, czy dotyczy on tylko osób, które tu się udzielają. Dopiero po chwili dotarło do mnie o kogo może też chodzić… Tak więc, co prawda, jako uczeń, ale świętuję dziś podwójnie! Do torciku truskawkowego (pyszny!) dodaję od siebie tartę z rabarbarem ;)
Tutaj rozdaje się dobro i radość życia.
Jak to dobrze, że współczesna technika w rękach DUA i Adminków jest tak właśnie wykorzystywana.
DZIĘKUJĘ!
Dzielmy się dzisiejszym torcikiem i wszystkim co pomaga nam przeżywać codzienność.
Ja też składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe DUA już teraz (jutro mogę nie zdążyć)! Życzę Pani, by dobrych chwil w życiu było jak najwięcej, a te złe, jeśli muszą się pojawić, by uczyły wytrwałości, nadzei i wiary w Dobro. Dziękuję też za tak wiele rzeczy, którymi się Pani z nami dzieli – radością, uśmiechem, życzliwością, mądrością, wiarą w człowieka… za poświęcony nam czas (a jak go wiele!), ciekawość ludzi i świata, niewyczerpane inspiracje. Za Jeżycjadę i za Wyspę (sama już nie wiem, która z nich jest większym fenomenem i która jest mi „przedłużeniem” której). Po prostu- za dobro.
Kochana Pani Małgosiu, Mili Księgowi!
Dziękuję za Księgę, za Wasz humor, pogodę ducha, wrażliwość i życzliwość. Czasem myślę sobie, że Księga podobna jest do dużej kuchni, gwarnej, wesołej, zatłoczonej, w której co rusz rozbrzmiewają wybuchy śmiechu, wszyscy gadają na raz i każdy czuje się mile widziany. Jeszcze raz dziękuję:)
A Zuzia najwyraźniej należy do ludzi, którzy znają Józefa:))
Dobranoc
I jeszcze przypomniała mi się ładna nazwa ulicy w Chicago, nazywa się Lovejoy. Może to od czyjegoś nazwiska, nie jestem pewna, ale często nią spacerowałam, dlatego pamiętam.
Pozdrawiam i wracam do pracy. Miło tak mi sobie zawsze czytać naszą Księgę i nowe wpisy. Na przerwie w telefonie.
Gio, zdjęcie jest przepiękne! I myślę, że wymagało sporych umiejętności i dobrego aparatu.
A nie macie wrażenia, że przynajmniej jedna czereśnia szczerzy do nas ząbki? ;-)
U Indian każda pełnia ma swoją nazwę, wyguglujcie Native American names for full moons.
A mi się ten wiersz kojarzy oczywiście z Ignasiem i Dorotką i nabieram apetytu nie tylko na czereśnie…
Wiwat nasza DUA!
Wiwat Adminki!
Wiwat wszystkie wspaniałe Autorki!
I niech Wyspa się powiększa. Bo to naprawdę piękne miejsce w czasie. Pozdrawiam wszystkich Księgowych i Księgowe! Jakich ciekawych znaczeń nabierają słowa, gdy się na nie spojrzy z innej perspektywy – zawsze mi się wydawało, że zawód księgowej jest najodleglejszy od moich możliwości i upodobań ;-)
Ja też Pani dziękuję i Adminkom. Dzięki tej naszej wyspie odnalazłam Panią, po tym jak kontakt mi się jakoś urwał gdy wyjechałam do Kanady i dzieci przyszły na świat. I księgowych poznałam, niektórych osobiście.
Lubię czytać wszystkie Wasze wpisy, przepisy, porady, pomysły, przemyślenia, komentarze, opowieści, wspomnienia, relacje z wycieczek, opisy ogrodów, opinie, fantazjowania, dygresje, zagadki i ich zgadywanie, ciekawostki, po prostu wszystko, co zostaje zaksięgowane w naszej wspaniałej Księdze, której każdy z nas jest po trochu autorem a DUA także i redaktorem.
Nie mam żyje Księga, Autorka i Księgowi!
I ja dziękuję zarówno Głównodowodzącej Księgowej, jak i Księgowym. I Adminkom! Za to, że tworzycie wspaniałą atmosferę. Za to, że z Wami każdy problem da się rozwiązać. Dziękuję! :-)
A księżyc przepiękny dzisiaj. Truskawkowy brzmi pysznie, trochę jak nazwa jakiegoś ciasta.
Wiersz Tuwima też cudowny. Chyba w zeszłym roku recytowałam ten utwór.
PS. Gdy pisałam zdanie „Za to, że tworzycie wspaniałą atmosferę”, myślałam o truskawkach, więc pierwotnie zdanie brzmiało „Za to, że tworzycie wspaniałą truskawkę”. :-) hihi
Kochana Zuziu, patrzałyśmy więc na księżyc w tej samej chwili!
Czy Twój też miał złotawy welonik u czoła?
Tak, czerwiec jest zachwycający, kwitną piwonie i róże! Margerytki i iryski, rododendrony i kolkwicje, jaśminy i alchemille, wilczomlecz i ostróżki!
A Rambling Rector nie dość, że się przyjął, to jeszcze rośnie jak szalony!
Co za żywotna róża!
Ach, to dlatego truskawka po francusku to fraise! Od nazwiska pana inżyniera.
Ach, ten Król Słońce! Gdyby nie jego łakomstwo, nie mielibyśmy dziś tych pysznych owoców!
Znalezione na blogu dotyczącym zdrowego odżywiania, ale niestety bez podanego źródła: „Król Francuski, Ludwik XIV wysłał do Ameryki Południowej swoich szpiegów, których zadaniem było dostarczenie informacji na temat tego, jak wyglądają budowane tam przez Hiszpanów fortyfikacje. Wśród nich znalazł się inżynier Amédée-François Frézier, który zajmował się opisywaniem roślin spożywanych przez Indian. Gdy na terenach dzisiejszego Chile znalazł poziomki znacznie większe niż te, znane w Europie, postanowił kilka z nich zawieźć w prezencie królowi Francji. Zasadził je w królewskich ogrodach, ale rezultat tych zabiegów był mizerny a plony żadne. Na nasze szczęście Ludwik XIV tak uwielbiał smak poziomek, że nie zrażony pierwszymi niepowodzeniami postanowił zatrudnić botanika, który to zmieni. Wybrańcem został Francuz Antoine Nicolas Duchesne. (…). Skrzyżował dwie odmiany poziomek – wirginijskie i olbrzymie chilijskie. Efekt jaki otrzymał był znakomity – duże, smaczne owoce, które dziś nazywamy truskawkami. Tak oto narodziła się w XVIII wieku w Wersalu truskawka”.
Dziś jestem prawie pewna, że trafiłam do Jutra. Dziękuję Pani Małgosiu i dziękuję Księgowi. Nie będę wyliczać za co, bo każdy dobrze wie, że za wszystko. Czym byłoby moje życie bez tej strony? A właściwie bez tych ludzi, Was najdrożsi Księgowi, bo co tam strona, to tylko adres, a to wszystko tworzą ludzie. Najmilsi.
Wybrałam się z kuzynką na długi spacer przez pola (uwielbiam biec przez zboże, mimo że nic się wtedy nie widzi), gdy doszłyśmy do miejsca, z którego nie widać żadnego domu (dzięki Bogu, są jeszcze takie miejsca), odwróciłyśmy się nagle i wydałyśmy okrzyk, jakbyśmy zobaczyły ducha. A to tylko księżyc był. Tzn. nie tylko, bo dziś jest nieziemski, najpiękniejszy, wielki. Nie zapomnę go przenigdy. Tak jak nie zapomnę Was. Gdyby tak się stało moje życie straciłoby sens.
Ach, czerwiec jest taki zachwycający.
Z Wikipedii, o truskawce: ” Mieszaniec ten został uzyskany w Europie przez skrzyżowanie pochodzącej ze wschodniej Ameryki Północnej poziomki wirginijskiej (F. virginiana Mill.) z chilijską (F. chiloensis (L.) Mill.), którego dokonano w 1712 roku.”
Fluid Ateny i Zgreda. Tak, to jest Wyspa wg. Profesora R. Nie mam wątpliwości.
Nagła wątpliwość naszła mnie jednak w związku z wiadomością od Anette. To Indianie uprawiali truskawki? Nie przypuściłabym.
I oto przede mną zajęcie na wieczór: poczytać o historii truskawki.
Zgredziku, merci!
Tak zrób, Aleksandro!
Anette, dzięki za wiadomościo Truskawkowym. Właśnie go oglądałam w ogrodzie, tuż nad drzewami był (teraz się podniósł i zagląda mi jak zwykle w okno) – złoty, wielki, od górnego brzegu miał muśnięcie złotawej mgiełki . Teraz ta mgiełka zmieniła się w złotawe halo. Niebo jest leciutko zachmurzone, stąd efekt.
Będę wysyłać pozytywne fluidy tym jabłuszkom i telepatycznie je przekonywać, że póki co, na gałązkach najlepiej :)
Piękne zdjęcie. Nie wiedziałam, że to już czas na czereśnie. A Księżyc dziś zjawiskowy! Nie wiem czy wiecie, ale dzisiejsza pełnia to pełnia Truskawkowego Księżyca. Cytat za artykułem ze strony Polskiego Radia: „Nazwa Truskawkowy Księżyc wywodzi się z kultury indiańskich plemion Algonkinów. Nie odnosi się jednak do koloru Księżyca, ale do faktu, że w tym okresie zbierano owoce truskawek. W Europie czerwcową pełnię nazywano Różanym albo Miodowym Księżycem.” Piękne te nazwy.
Kochana Pani Małgorzato!
Wszystkiego najlepszego z okazji jutrzejszych imienin!
Niechaj pegaz nie wierzga a wszystkie muzy pilnie pomagają!
To ja dziekuje, gdyby ta Wyspa Ksiegowa nie powstala ( a sama sie nie zrobila), nie byloby Ksiegowych.
Dziekuje za wszystko.
Gratulacje Autorki!
Gio sliczne zdjecie, pieknie dobrany wiersz Nasza MM.
„Daje nałóg wiele”
Trzymajmy się, nie dajmy się.
Ciekawe, czy Profesor uznałby nas za Wyspę.
Dzięki wielkie dla wszystkich, Starosty i Adminków, których trud może być niezauważony.
O, różyczka zdążyła, cieszę się bardzo!
Przygotować różę dla Królowej Róż to było duże wyzwanie :)
Ann, a prawda, że zdjęcie Gio bardzo ładne?
Aleksandro, na ananasie berż. pięć krąglutkich jabłuszek dojrzewa. Drżę, żeby nie pospadały.
Madziu, masz rację: to takie potrzebne. Dzielenie się radością życia!- to zawsze jest dobry uczynek.
Ach, tak, piękny księżyc nad pięknym, pięknym ogrodem!
Bożenko, jaka pomysłowa różyczka! Dziękuję!
Wiwat Księga, wiwat Księgowi z Główną Księgową na czele!
A jaki śliczny Księżyc wschodzi!
A jak dobrze, że Pani jest! – także i tu z nami.
Tyle pociech i radości, i podtrzymań na duchu, ile zaczerpnęłam najpierw w Jeżycjadzie, a potem na tej stronie (czasem nawet po prostu sobie milcząc i czytając innych)- trudno zliczyć.
Dziękuję!:)
A do Księgowych uśmiecham się i też Wam dziękuję: za rozmowy, za polecanki literackie, muzyczne i inne, za poczucie humoru, ale najbardziej za dzielenie się radością życia na co dzień.
Kochana Pani Małgorzato, to my dziękujemy. Ta Księga to fenomen: arcyciekawa, radosna, refleksyjna, przyjazna. Promieniująca mądrością, dobrem i dobrym humorem.
Wiwat Starosta kochany!
Wiwat Adminka, wiwat Wójcik, wiwat wszystkie Stany!
(Hm, dwie sylaby za dużo)
A torcik – przepyszny.
Pani Małgosiu, to zaszczyt i wielkie szczęście, że możemy Pani i sobie nawzajem towarzyszyć na co dzień. Niech żyje Księga!!!
Ojej!!! Jestem zaskoczona, uradowana i zaszczycona! Dziękuję, DUA!
I jeszcze raz powtórzę:
Niech żyje nasza Księga!
Niech żyje Założycielka Księgi!
Niech żyją Adminki!
Niech żyjemy my, Księgowe i Księgowi wszystkich krajów!
Dobrze nam tu być.
Pozwolę sobie nieskromnie, zaliczyć się do grona osób , do których są skierowane te słowa DUA i przy tej okazji bardzo podziękować za tę inspirującą stronę i za to, ŻE PANI JEST po prostu.
Osobne gratulacje składam WYBITNYM TUTEJSZYM AUTORKOM.
To ja – za wszystko – dziękuję! Dobrze Panią mieć :-) Uwielbiam ten wiersz Tuwima, kojarzy mi się z pełnią lata, pełną radości, bez jakiejkolwiek chmurki zapowiadającej jesienne mgły i smutki. Przypomniała mi się ta pierwsza Księga Gości, tamte wpisy, zagadki. I szufladki. I tyle miłych znajomości – dzięki Pani:-) Dziękuję :-)
Dziękuję, Biedronko!
A ja dziękuję Księgowej Gospodyni- za to, że tutaj z nami jest i niestrudzenie prowadzi KSIĘGĘ, i towarzyszy mi w dobrych i w złych chwilach. :)
I oczywiście- dziękuję Księgowym, którzy współtworzą Księgę!
Uściski od Biedronki!