Super księżyc!

okno

 

Wyjątkowo duży będzie się nam zdawał. Oglądajmy go dzisiaj, pogoda sprzyja!

(ilustracja moja, na tylną okładkę nowego wydania „Brulionu Bebe B.”)

I jeszcze stosowny wiersz, na czas naszej nieobecności (jedziemy na 18-tkę najstarszego wnuka!) – bardzo księżycowy.

 

Leopold Staff

KSIĘŻYC

Rzucony dla łaknących
Na pusty nieba step,
Księżyca bochen leży,
okrągły, srebrny chleb.

Zazdrośnie lunatycy
Patrzą spod drżących rzęs,
Jak każda noc ukradkiem
Odgryza z niego kęs.

Lecz nim go nów pomnoży
Ponad snem wsi i miast,
Zostaje głodomorom
Dwanaście koszów gwiazd.

 

Z uściskami od

Waszej

MM

353 przemyślenia nt. „Super księżyc!

  1. O! No tak! Oczywiście! ,,Ucho, dynia sto dwadzieścia pięć”! To jest książka, którą każde dziecko mieć powinno. Nie dość, że arcyciekawa (w jej wieku czytałam ją w kółko), to jeszcze niezwykle pouczająca! Nasuwa mi się jeszcze ,,Pan samochodzik” (tego jest cała seria) oraz ,,Baltazar Gąbka” (też kilka części). No proszę! Ile tytułów może człowiek wymyślić, jak się dobrze zastanowi! A pani Gizela powiedziałaby pewnie teraz: ,,Nie zaczynaj każdego zdania od no -to nieelegancko.”;)

  2. Pippi (3 części); Emil ze Smallandii (3 części); Jajuńciek; Kuba i Buba; Medal dla Pana Zająca; Przepraszam, czy jesteś czarownicą?; Hihopter; Kluseczki; Bambolandia; Małomówny i rodzina; Lawendowa Czarownica

  3. Hm… może ,,Kubuś Puchatek”? Oraz oczywiście, część druga ,,Chatka Puchatka”? Ale pewnie macie to już za sobą (o ,,Dzieciach z Bullerbyn” nawet nie wspominam). Może więc ,,O pisie, który jeździł koleją”? Ale książka ta ma z kolei smutne zakończenie, może dla 6-latki jest za trudna? Ja ją czytałam mając 8 lat… W takim razie ostatnia rzecz jaka mi przychodzi do to ,,Doktor Dolittle”. Chociaż nie jestem pewna, czy i tej książki już nie macie…

  4. Piegusko, a moze „Srebrny dzwoneczek”?

    Przyznam, ze nigdy nie lubilam nazywania Pippi „Fizia Ponczoszanka”. Tez znalam tylko taka wersje ksiazkowa, ale prawdziwe imie Pippi bylo mi znane z filmu i tylko ono mnie przekonywalo. :)

  5. Skoro „Karolcia”, to może …” Uwaga! Czarny parasol!” A. Bahdaja ? Darzę tę książkę podobnym sentymentem.
    Zawsze uwielbiałam i uwielbiam do dziś zagadki. No i pamiętam, że podobały mi się wtedy i teraz jej ilustracje.
    No, a A. Bahdaj – czego on nie napisał. Tylko wybierać, przebierać :)

  6. Nutrio, ja też tu zaczęłam pisać w piątej klasie.;))

    A ukochana książka Pani Małgosi? „Książka o Hani”?

  7. Zuziu, można być mądrym człowiekiem nie przeczytawszy żadnej książki. Spokojnie.

    Krzysztofie, byłam ostatnia do kupowania czytnika elektronicznego. Dostał go kiedyś mój mąż w prezencie świątecznym, więc z ciekawości wypróbowałam. I nagle dostrzegłam wiele walorów tego sprzętu, jak lekkość, pojemność i dostęp do książek papierowo niedostępnych, czy genialne sprzężenie ze słownikiem angielskim. Często z niego teraz korzystam, ale w przeciwieństwie do niemal zażegnanej korespondencji papierowej, tradycyjne książki dalej czytam i kupuję wręcz nałogowo. A Szyjewski jest w formacie obsługiwanym przez komputer, nie trzeba mieć czytnika. I kosztuje ledwie 18zł. Może też da się go znaleźć w którejś z bibliotek.

  8. Dobry wieczór!
    To mój pierwszy wpis w tym ” sezonie”:) Tak rozpędziłam się w tym roku szkolnym, że do dopiero teraz zatrzymałam się na momencik i postanowiłam napisać ( to że zaglądam do Was, Drodzy Księgowi to oczywiste!).
    Dzisiaj Św. Cecylii – patronki chórzystów i muzyków, więc już za chwilę wychodzę na spotkanie z moim chórem. Będziemy świętowali!
    Mamo Isi, łącze się myślami również z Panią z tej okazji! Słyszałam Was w Niedzielę, niestety tylko przez www. Do mszy służył mój znajomy ks. Dawid. Jest po pierwszych święceniach. Zresztą ks. Seweryn też jest z mojej parafii:)) Świat jest mały i pełen fluidów.
    Ale zatęskniłam za Św. Rodziną!
    Pani Małgorzato, chciałabym napisać kilka słów prywatnie, czy mogę? Ale to już chyba jutro, bo moje świętowanie może się przedłużyć:))
    Ściskam z rozmachem – Hanusia

  9. Zuziu, dziękuję za wspomnienie Karolci ! Uwielbiam. Do dziś pamiętam ten dreszczyk emocji, który mi towarzyszył podczas pierwszego jej czytania :).

  10. Zgredzie, najstarsza córeczka ma 6 lat. Tak, Pippi to świetny pomysł. Chociaż ja to czytałam jako Fizię Pończoszankę i ta wersja do mnie przemawia najbardziej, ale pewnie tego wydania już nie wznawiają.
    Zuziu, rzeczywiście Karolcia za nami, ale zostało Witaj, Karolciu. Chciałam jednak, żeby te książki świąteczne były naprawdę wyjątkowe. A już nie pamiętam wszystkiego, co czytałam w tym wieku.

  11. Zanim zaproponuję jakąś książkę, muszę zadać to samo pytanie co Zgred: ,,Ile ona ma lat?”. Jeżycjadę zaczęłyśmy z siostrą czytać rok temu. W czwartej klasie.
    Zuziu, tak wiem. Zresztą pewnie wiele osób się zdziwiło, ponieważ tu chyba jeszcze nie spotkano nikogo, kto nawet nie skończył podstawówki!

  12. Trzynaście, ale książki dla dzieci są najpiękniejsze.
    We Frywolitkach Pani pisała, że mają w sobie poezję.

    Dziękuję!! Wszystko dzięki TEJ stronie, co ja bym bez niej zrobiła?:))

  13. O, Zuziu, a to się cieszę!
    Dwie cudowne książki pod choinkę, ależ się będzie pysznie czytało!
    Ja wiem, już masz – (ile? trzynaście? czternaście?) – swoje lata, ale te książki są dobre na każdą porę życia. Urocze i czarodziejskie.
    I miejscami bardzo zabawne.

    PS – dotrzesz, dotrzesz. Wszystko Ci tu powiemy.;)

  14. Dzień dobry!
    Za Pani namową zamówiłam obie książki Leśmiana. „Klechdy sezamowe” chodzą za mnie już dłuuugo, a jak przeczytałam co o nich Pani napisała, to prawie że spłonęłam ze wstydu. Do tej pory ich nie przeczytałam…
    To mnie przytłacza. Tyle jest wartościowych książek na świecie, dzięki którym mogłabym stać się lepszym człowiekiem. A jeśli nie dotrę do tych książek? Przerażająca myśl.

    Nutrio, Molu!! Myślałam, że jesteście starsze. To znaczy, nie chcę Was postarzać, ale zaskoczyło mnie to!:)

    Piegusko, (chociaż pewnie już czytałyście), a „Karolcia”?

  15. Racja, Krzysztofie. I ja mam różne pamiątkowe maile. Niektóre nawet wydrukowałam i trzymam w teczkach.
    Ale mam też wielki – naprawdę wielki! – zbiór listów od wspaniałych i mądrych ludzi. Wielu z nich nie ma już z nami.
    Papier ładnie żółknie, atrament płowieje, ale nie masz to jak prawdziwe rękopisy!

  16. Sowo, jeszcze nie zdołałem się zmodernizować do czytania wersyj elektronicznych, choć kto wie, czytnik przyniósłby znaczący ubytek wagi moich bagaży.
    Natomiast listy w formie elektronicznej także można czytać po latach, jest ich dużo więcej niż pisanych ręcznie i łatwo je przechowywać. Dla marynarzy poczta elektroniczna jest nieocenionym błogosławieństwem, z Żoną mieliśmy zwyczaj pisywać do siebie codziennie i mam wszystkie te maile, często do nich wracam.

  17. KrzysztOfie, Widziałam jeden egzemplarz na allegro. Za ponad 200zl. Na szczęście jest do kupienia wersja elektroniczna, chyba sobie kupię.

  18. O, rety! Jestem pod wrażeniem Nutrii i Mola. Dziewczynki (w tym wieku jeszcze chyba tak się zwraca do młodych panienek)! Świetne jesteście!!! A ile miałyście lat, kiedy zaczęłyście czytać Ježycjadę? Pytam, bo nie mogę się już doczekać, kiedy moje córeczki ją poznają. W ogóle mam dla nich tyle planów czytelniczych… A może coś doradzicie w sprawie prezentów bożonarodzeniowych (pyt. kieruję do wszystkich). Starsza co roku dostaje książki, które potem czytamy cały rok na okrągło. Gdy miała 4 lata- Plastuś, 5 – Dzieci z Bullerbyn. A teraz się zastanawiam… Czyta już sama, ale jeszcze bardzo lubi, gdy ja jej czytam. Ucieszyłam się, gdy powiedziała, że wymarzony prezent to książka:) Dla młodszej (3 latka) szykuję kolejne części Pana Kuleczki, a ze starszą się waham…

  19. Tak, są szybsze, ale czy ktoś je będzie czytał po latach. Mam cały karton listów do mnie i moich listów do męża.

  20. Jestem pod wrażeniem, Nutrio (i Molu).
    Mądre z Was wcześniaki!

    Hanko, tak, tych listów dziś brakuje, prawda?
    Za to maile są szybsze w dostawie.

  21. Zważyłam, że w Kalburce wspomniała Pani o piosence ,,Tę piosenkę, tę jedyną” ja poznałam ją niedawno i od razu pokochałam. Pozdrawiam.

    PS. Młodziutka jestem. Pewnie najmłodsza. 11 lat mam zaledwie.

  22. Tak dziękuję. Jestem tutaj z Wami od kilku lat, chociaż nie zawsze czynnie. Ale gdy byłam młoda, a wręcz mała, nie było komputerów . Były za to zawsze znajome Panie w księgarni i koleżanki, do których się pisało listy.

  23. Hm… Pani Małgosiu, ja osobiście powiedziałbym to bez zastanowienia, ale wpierw muszę spytać Mola, bo w końcu podanie mojego wieku jest też podaniem jej. Dziękuję serdecznie za pochwałę! To dla mnie wielka radość usłyszeć coś takiego z takich ust. Za pęknięcie również bardzo dziękuję.:) Jeszcze tylko dodam, że gdy zobaczyłam okładkę Kalmburki od razu pomyślałam sobie jak bardzo Gabrysia jest podobna do swej mamy w młodości!

  24. Sowo, nie znam, niestety, tej książki. Sprawdziłem w sieci, nie ma nawet na antykwariuszu, więc chyba nie ma nigdzie.
    Nie chciałbym jednak uchodzić za znawcę twórczości Tolkiena, bo to nieprawda, ot, zwykła miłość czytelnicza, nic więcej.

  25. Każdego dnia uświadamiam sobie, jak wiele mam jeszcze do zrobienia i „nadrobienia”. Baśnie też są na tej liście „w głowie”, choć czasem zaczynam spisywać te rzeczy, które chcę jeszcze poznać, powtórzyć, pogłębić, bo to umyka. Na przykład niedawno przeczytałam „Serce”, bo wcześniej jakoś w ręce ta książka mi nie wpadła.
    A tak w ogóle, dzień dobry! : )
    (DUA zawsze zaprasza na słodkości, ja mogę zaprosić na „opiumowy” rosołek, który wczoraj ugotowałam. Czujcie się jak u siebie, bo zmykam zaraz do szkoły ; )

  26. Sprawiedliwości i prawdy. Ks. Giussani nazywał to pragnienie zmysłem religijnym. Też dobra książka o tym, choć zupełnie nie o Tolkienie.

  27. O, właśnie, mądra Sowo. „Wpisane w naturę człowieka pragnienie dobra, piękna, miłości.”
    I sprawiedliwości, dodajmy.
    Fundament baśni.

  28. Jas, ta potęga baśni!- czy czytałaś „Cudowne i pożyteczne” Bruno Bettelheima?
    O nich tam mowa. Są nośnikami uniwersalnych prawd i narzędziem poznania zarazem.
    Polecam!
    Tak wiele można dzięki tej książce zrozumieć.
    Największe wrażenie zrobiła na mnie wiadomość tam zawarta – o dzieciach, które przeżyły obóz koncentracyjny; leczono je skutecznie z głębokich urazów psychicznych, czytając im piękne stare baśnie.
    Dobra magia.

  29. Bardzo się cieszę, Hanko!
    To mi dopiero wierna Czytelniczka!

    Zwykle informuję tutaj o każdej kolejnej książce – a więc zapraszam!

  30. „Brulion” -bardzo lubię tę okładkę. Wszystkie lubię, a mam zawsze pierwsze wydania. Zaprzyjaźniona pani w księgarni zawsze informowała mnie o nowych częściach. Zaczęłam czytać w wieku 13 lat a teraz mam 51 i wciąż czekam z utęsknieniem na nowe. Nie potrafię już policzyć ile razy czytałam całą „Jeżycjadę”.

  31. Och, Jas, wydaje mi się, że w dużej mierze już sama odpowiedziałaś sobie na swoje pytanie. Jestem ogromną miłośniczką Tolkiena, ale wciąż uważam, że znam jego dzieła bardzo powierzchownie. Erudycja i dociekliwość Tolkiena przerasta mnie tysiąckrotnie i chyba nie odważę się wymądrzać na ten temat. „Silmarilion” jest zdecydowanie kluczową pozycją, by poznać najgłebiej wykreowany przezeń świat i przesłanie, „Hobbit” to zaledwie preludium. Profesor Tolkien był wielkim znawcą mitologii skandynawskiej, legend arturiańskich i wszystkich innych średniowiecznych, ale we wszystkich odnajdował to samo źródło – wpisane w naturę człowieka pragnienie dobra, piękna, miłości. Pragnienie Boga. Będąc człowiekiem głęboko wierzącym, katolikiem, siłą rzeczy wplótł tam sporo wątków z Historii Zbawienia, próby wyjaśnienia skąd pochodzi zło. Inna rzecz, że chyba trudno jakoś całościowo objąć jego twórczość, bo podlegała ona stałym przeobrażeniom, poprawkom, nowym koncepcjom. Znamienne jest to, że właściwie większość jego dzieł pozostało niedokończonych, a wiele z nich posiada przeróżne wersje. Był pisarzem, ale przede wszystkim naukowcem, więc ciągle dążył do ideału, którego chyba nigdy w swym mniemaniu nie osiągnął. Polecam, jak już to zrobił KrzysztOf, książki Carpentera (biografia jego pióra zrobiła na mnie swego czasu kolosalne wrażenie), oczywiście „Listy”. Jakiś czas temu odkryłam też w Internecie obszerny fragment książki prof. Andrzeja Szyjewskiego (prowadzącego na UJ fakultet o twórczości Tolkiena) „Od Valinoru do Mordoru: świat mitu a religia w dziele Tolkiena” Wydawnictwo M. Z braku czasu tylko ją przejrzałam, ale wydała mi się ciekawa. KrzysztOfie, czytałeś?

    Wiolu, dzięki. Rzeczywiście, nie zadowalają mnie łatwe odpowiedzi, zwykle staram się docierać do istoty rzeczy. Niestety, nie zawsze da się do niej dotrzeć i nie zawsze mam na to czas :)

  32. Jeszcze powiem o żółtym zeszycie Pigna Yellow: dostałam go od poetki i pisarki, Małgorzaty Baranowskiej. Powiedziała, że musi mi go sprezentować, bo dostała go w prezencie, a jest taki ładny, że ona nie ma odwagi w nim pisać. :))

  33. O, tak, Patrycjo!
    Nutrio, bardzo mądre i dojrzałe jest to, co piszesz. Podoba mi się. Czy mogę zapytać, ile masz lat?
    PS. Pęknięcie zrobię specjalnie dla Ciebie i Zgreda.

    Piegusko, a tak, to było w ogóle pierwsze wydanie „Brulionu”. W latach 80tych naprawdę miałam taki zeszyt Pigna Yellow i mam go nadal, bo tak mi się podobał, że nigdy nie odważyłam się w nim pisać. Ale wyrwałam dwie kartki, żeby ich użyć do tej okładki!

  34. Pani Małgosiu, prowadziłam do tej chwili zażartą dyskusję z kolegą, ale już się biorę za historię. Dziękuję za wskazówkę! Każdą drogę, tym bardziej tę do wolności, trzeba dobrze wykorzystać:)

  35. Ja tu wpadam tylko szybciutko po całym dniu nieobecności, ponieważ cały został on spędzony na nauce oraz czytaniu Kalmburki.

    Jas -pięknie powiedziane o tych baśniach i mitach o tej cząstce idealnego świata.
    Co do bohaterów -osobiście uważam, że każdy ma swoją rolę, którą musi wypełnić. To się później okazuje w obliczu śmierci. Człowiek, który dostał od Boga zadanie, aby walczyć za Polskę, umierając, będzie zadowolony, że przyłożył rękę do zwycięstwa, czy może nawet zwykłego strajku, choć wie, że zostanie zapomniany. A znów ludzie jak np. Juliusz Słowacki będą się cieszyli z tego, że ich dzieła zostaną zapamiętane, ale nie z powodu sławy, tylko z tego, że wnieśli w życie ludzkości coś dobrego. A ci stojący z boku? …Hmmm, myślę, że to też jest funkcja: niby stać tylko z boku i nic nie robić, ale jednak wnosić mnóstwo ciepła w rodzinne życie, wychowywać dzieci, które wyrosną na dobrych ludzi i będą kolejnym pokoleniem naszego gatunku. Będą mieć swoją własną misję do wypełnienia i na początku to my będziemy pomagać im znaleźć ICH drogę. Ale to jest tylko moje zdanie i każdy może mieć swoje.

    PS. Pęknięcia mi niezmiernie szkoda.

  36. W sprawie okładek – przypomina mi się stare wydanie Brulionu, jeszcze w innej konwencji. Cała okładka żółta w linie, jak brulion, do tego Bebe i jakieś małe kwiatki czy serduszka, trochę takie gryzmołki brulionowe. To była pierwsza część Jeżycjady, którą przeczytałam. A wypożyczyłam ją z biblioteki właśnie ze względu na okładkę, bo wydawała mi się taka „młodzieżowa”. Byłam jeszcze małym pyrtkiem, a bardzo chciałam uchodzić za młodzież. Ot, jakie znaczenie ma okładka…

  37. Zuziu, stosunek do nauki mam taki jak Cesia – lubię się uczyć (Oculus vitae sapientia), ale nie cierpię sprawdzianów, kartkówek, pytania.
    Ale posłuchałam DUA i już jestem gotowa na jutrzejszy sprawdzian z międzywojnia. :) Teraz tylko niemiecki i historia.

  38. Ciekawe, że w języku polskim jest też wiele słów i jakby podjęzyków, które są okruchami dawnych zwyczajów i kultury, która nie przyszła sama od siebie. W mojej rodzinie jest na przykład przechowywany jeden taki sposób zachowania się, zupełnie obcy naszej współczesnej kulturze, co jest powodem wielu nieporozumień. Chodzi o to, że niektórzy członkowie z mojej rodziny potrafią być niezwykle ciepli dla innych (słownie też), zawsze mnie to zdumiewało, ale to już zanika. Najgorzej, gdy takie zachowanie wzbudzające zaufanie jest sprzeczne z intencjami i osoba wcale nie chce być taka miła. To wtedy dopiero się dzieje! To dzisiaj jest zupełnie nie na miejscu.
    Taki opiekuńcze spojrzenie znajduję czasami u aktora, który grał Gandalfa. Dlatego chyba często oglądam te fragmenty z Bilbem i czarodziejem.
    W języku Kaszubskim, który się chyba nie zmienia od wieków, jest tyle ciekawie brzmiących słów! Sporo młodych osób uczy się go i nim mówi.
    Acha, jeszcze jedna rzecz: u nas w kraju, bohaterowie bardzo niepozornie wyglądają. Ciekawych ludzi, co to jeszcze mają czas, bardzo trudno wyszukać. Ilu było bohaterów w czasie II wojny światowej, po prostu tłumy, a czy to jest znaną rzeczą poza granicami naszego kraju. A co jest naszą zagraniczną wizytówką? To wszystko jest dziwne. Może lepiej być takim niepozornym, małym ludem na uboczu.

  39. Dzięki Ci KrzysztO za pomoc jeśli chodzi o Tolkiena! To ułatwia sprawę. A czy Sowa P. nie chciała by poszperać trochę o Władcy Pierścieni? Nie trzeba by było chyba się wcale wysilać. Ach ta Sowa… .
    Myślę, że do jakichś granic można zrozumieć Tolkiena choć człowiek jest wielką tajemnicą, na pewno miał wielki dar. Ale interesuje mnie przesłanie jakie miał przekazać światu. W średniowieczu książka była uważana za narzędzie Boskiej mądrości. Pewnie dlatego tak o nią dbano, przepięknie iluminowano, traktowano właściwie z miłością. Myślę, że wiele książek jest rzeczywiście takim narzędziem. Hobbit wydaje się bajeczką, a mimo to ciągle stawia mnie na nogi. Może takie zadanie baśni i mitów, nie mam tu na myśli współczesnego science fiction, bo to zupełnie inny gatunek. To zacytuję Tolkiena: „Uważam, ze legendy i mity składają się w dużej mierze z „prawdy”, co więcej, ukazują one takie jej aspekty, które jedynie tą drogą mogą zostać przyjęte”. Zdaje mi się, że magnetyzm polega na tym, że tęsknimy za tą idealną rzeczywistością, której okruchy widać w tych książkach, tęsknimy i chcielibyśmy tam być (Też w tamtej drużynie). To jest chyba kawałek prawdziwej rzeczywistości, bardzo fascynującej. Jest trochę innych książek, które też mają w sobie okruchy idealnego świata.

  40. Dobry wieczór!
    Pani to myśli, że Jeżycjadę można tak po prostu odłożyć i wrócić do jakiejś tam nieciekawej historii. Do tego nie polskiej. Prawda, Otz i Patrycjo?

    Ooo! To znaczy, że „Ciotka” jest na dobrej drodze, skoro już KTOŚ na tył okładki!!:)))

    Wójcie, obserwowałam Cię ostatnio! Ależ figle plotłaś! Uśmiechnęłam się do Ciebie!!

  41. A ja wróciłam do „Sprężyny” i dzisiaj jadąc metrem miałam atak śmiechu (dyskusja lingwistyczna Łusi z Anią i Norą przy zdenerwowanej Laurze). Są takie fragmenty Jeżycjady, przy których nie potrafię się opanować!

  42. Starosto! Skoro o tym mowa, to zmiana okładki była też w Opium.
    W pomrokach dziejów ginie skąd mam drugie wydanie Naszej Księgarni z 1988.
    Z powodu przekroczenia okresu połowicznego rozpadu oraz biodegradacji musiałem też nabyć w tym roku wydanie Akapitu – na oko bez daty, może ISBN ją kryje.
    Obie okładki są równie dobre (moja dyplomacja jest bardzo męska), ale pierwsza ma dla mnie walor sentymentalny, bardziej oddaje fryzurę a la Izabela Trojanowska, a jej kolorystyka jest bardziej zbliżona do japońskiego drzeworytu.

  43. Wójcie Wiewiórko, a dzieci co jakiś czas donoszą mi, że tu i ówdzie widziały jakieś wiewiórki, może to jakieś krewniaczki, skoro w okolicy? : )
    Też mam podobnie, że blisko Świąt Bożego Narodzenia lubię zajrzeć do „Noelki”, od niedawna „McDusi”. Już myślę, co sobie dołożę do „Noelki” na ten czas, może „Opium w rosole”.
    DUA, i znów będziemy mieli wszyscy zagwozdkę do rozmyślania i analizowania, kimże może być ta osoba z tyłu okładki. Ale czekam z niecierpliwością!

  44. Nie, nie, rysunki na samym końcu!
    Ale być może w najbliższym czasie namaluję już kogoś na drugą stronę okładki.;)
    Żeby było podobnie, jak we „Wnuczce” i „Febliku”.

    Patrycjo, droga do wolności. Warto się przyłożyć!

    Otz, nie chcę być winowajcą. Dalejże do nauki! A „Szósta klepka” w przerwie, dla relaksu.

  45. Pytam, bo pewnego razu zauważyłam w Internecie dwie trochę różniące się okładki, i pomyślałam ze zdziwieniem: „Jak to jest możliwe, że nie mam jedynego i słusznego wydania „Noelki”?! Są jakieś inne wydania, o których nie wiem?” – i szkoda mi, że nie mogę mieć wszystkich. „Noelka” to jedna z moich ulubionych części.
    Przepiękne rysunki pamiętam.
    O, a czy w „Ciotce” już wyprodukowane jakieś rysunki są?

  46. O tak, Pani Małgosiu.
    A z tymi dobrymi wynikami, to nie przesadzajmy. To już nie gimnazjum, gdzie bardzo dobre oceny miało się bez wysiłku. Obecnie przeżywam niechęć do szkolnego systemu i o moich ocenach lepiej nie mówić. Lecz wierzę, że to przejściowe. Byle do matury!

  47. Patrycjo, co za fluid! Właśnie powinnam wkuwać historię (powstanie Stanów Zjednoczonych, Republika Francuska i rewolucja francuska), ale nie mogę się zdobyć na odłożenie „Szóstej klepki”.
    Dzisiaj mija pięć lat, odkąd pierwszy raz zaczęłam czytać „Jeżycjadę”. :)

  48. Patrycjo luba, jak to, jak to, a takie masz dobre wyniki!
    Swoją drogą, pamiętam, jak musiałam dziecku tłumaczyć o co chodziło w tym układzie sił w międzywojennym parlamencie. Dosyć to było zawiłe, a także nudne. I smutne. Tyle kłótni na nic!

  49. Dzień dobry!
    Widzę, że była tu mowa o wcześniakach. Ja za to urodziłam się prawie tydzień po terminie – może dlatego bywam leniwa (zamiast nauki- Jeżycjada) ;)
    No, ale już wracam do rządów sanacyjnych po 1935 roku.

  50. Alastrionno, tak, rzeczywiście, pospieszyłam się z twierdzeniem, że jeżycjadowe okładki się nie zmieniają. A jakże! Noelka miała przynajmniej trzy. Została wydana w roku 1993, kiedy następowało przeorganizowanie gospodarki i Nasza Księgarnia miała kłopoty finansowe. Zwróciłam się wtedy do znanego poznańskiego księgarza z propozycją wydania napisanej już „Noelki”- a on się zgodził! Zrobił zresztą trzy dodruki, bo , jak się okazało, wydał bestseller (tak się zresztą nazywała ta księgarnia: „Bestseller”). Potem Jeżycjadę wziął Znak („Signum”- i nowa okładka), a wreszcie trafiłam pod skrzydła Akapit Press, gdzie Noelka jest stale wznawiana, z dwiema przynajmniej kolejnymi okładkami.
    Jeszcze jedną zrobiłam dla wydawnictwa litewskiego, gdzie ukazał się przekład „Noelki”.

    A więc miałaś rację, a ja jestem roztrzepaniec.
    O, a „Córce Robrojka” też zmieniałam okładkę!
    I poprawiłam okulary Żabie, w nowym wydaniu.

  51. Kris, uściski!:)

    Krzysztofie, a bo w rzeczy samej najpierw sobie napisałam scenariusz, a przedtem przeszłam z zegarkiem w ręce właściwe odcinki Jeżyc, żeby zmieścić w stosownym czasie całą akcję, jak wiadomo – ściśle ograniczoną do jednego wieczoru wigilijnego: aż do Pasterki.

    Hanko, bardzo się cieszę, że „Noelkę” czytujesz co roku! Postaram się pamiętać o wzmiance na temat Tomka i Elki. Duuużo tych postaci naprodukowałam, nie wszyscy się mieszczą. Ściskam Cię serdecznie!

  52. Też czytam „Noelkę”, tak wypadło w kolejności. Z tej historii mógłby być świetny scenariusz…

  53. Kochana DUA, dziekuje bardzo za dobre slowo… I za nieustanne inspiracje.
    Tlumaczenie powiesci dla mlodziezy daje mi duzo radosci.
    Wiewioreczko, sle usmiech!

  54. Pani Małgosiu, właśnie czytam „Noelkę”. Wiadomo niedługo adwent, potem święta. Lubię wtedy poczytać książki, które mi się w ten czas pomagają wpasować. „Noelka” jest idealna. Jestem ciekawa, czy w „Ciotce Zgryzotce” dowiemy się czegoś o Elce i Tomku? Zawsze ich bardzo lubiłam. Pozdrawiam serdecznie – stała i wierna czytelniczka Hanka.

  55. Trzeba pogratulować tłumaczce „Legendy”- Kris ma troje uroczych a żywiołowych dziatek, setki obowiązków – a jednak dzielnie tłumaczy książki, i to z wdziękiem oraz talentem!
    Zuch!

  56. Dzięki, Starosto! Spacer był rzeczywiście miły i długi.

    Dzięki, Wójcie! Mam nadzieję, że moja najmłodsza też poczyta Legendę.

  57. Nie po raz pierwszy obejrzałam w telewizji „Młodych gniewnych” i jak zawsze wzruszenie ściskało gardło. A tam
    przecież wiersze Dylana Thomasa i Boba Dylana przetłumaczone przez…no oczywiście – Stanisława Barańczaka :)

  58. „Mały, lecz maksymalistyczny manifest translatologiczny” z podtytułem – ” tłumaczenie się z tego, że tłumaczy się wiersze również w celu wytłumaczenia innym tłumaczom, iż dla większości tłumaczeń wierszy nie ma wytłumaczenia ” , to tytuł jednego z najbardziej znanych esejów Stanisława Barańczaka . :)Dobry wieczór.

  59. No proszę, jaki świat jest mały. Gdzieś tam niedaleko pracuje sobie Wiola :)
    Tak, tak, podpisywałam „Lawendową czarownicę” w Łodzi, a jednocześnie kątem ucha wyławiałam szepty wymieniane na temat ” Haczyka”. Na przykład: ” O, to sobie kup, to jest świetne.” Jasne, że kup ( pomyślałam sobie), jasne, że świetne! I o mało nie napisałam przez to dedykacji ” Dla Świetnej”. A to była Zuzia, na pewno świetna zresztą, ale nie o to przecież chodziło:)
    Wielkim zainteresowaniem cieszyła się też druga część ” Legendy Robinii”, pięknie przetłumaczona przez naszą Kris. Moja młodsza wiewiórka natychmiast wsadziła ją do torby i wpadła w zachwyt, że już zapowiedziana jest część trzecia. W ogóle kupiłyśmy duuuużo wspaniałych książek i jeszcze w dodatku spotkałyśmy Adminkę na przejściu dla pieszych, w ulewnym deszczu. A Adminka, jak to ona, natychmiast chciała oddać nam jedną parasolkę. Taka to jest właśnie nasza Adminka.
    Co tu dużo gadać, lubię Łódź :)

  60. Witam się z uśmiechem ze wszystkimi! : )
    Podczytuję sobie cały czas Was, ale… teraz to po prostu muszę się odezwać! Dzięki wpisowi Pani Małgosi o „Lawendowej…” zerknęłam tu i tam, no i się okazuje, że autorka była (3 listopada), a może i bywa w miejscu bardzo blisko mojego miejsca pracy. A ja jeszcze „Lawendowej…” w ręku nie miałam, chyba się muszę zarumienić.
    Podziwiam Was, a zwłaszcza Sowę, która nie zazna spokoju, dopóki wszystkiego nie sprawdzi, nie doszpera się tego i owego (to tak odnosząc się do analizowanych przekładów wiersza).

  61. Zbiór esejów Tolkiena „Potwory i krytycy” (wśród nich „O baśniach”) został wydany w Polsce w 2010 roku przez wydawnictwo vis-a-vis/Etiuda.

  62. Ale trzeba też unikać nadinterpretacji, bazą dla lektury „Władcy Pierścieni” powinien być „Silmarillion”, czyli mitologia tamtego świata, znacznie zresztą bliższa sercu pisarza niż sama powieść. Warto poznać słynny esej Tolkiena „Fairy Stories”, w którym przedstawił swoje poglądy na rolę mitu i baśni w literaturze, na ten też temat w odniesieniu do chrześcijaństwa ciekawy artykuł „Tolkien, mit i Ewangelia” na antytezakropkaorg.

  63. Kurt Bruner, Jim Ware – Znaleźć Boga we „Władcy Pierścieni”.
    W sieci jest wiele artykułów na temat obrazu Boga we „Władcy Pierścieni”, jak to w sieci – lepszych i gorszych.
    Warto poczytać listy samego Tolkiena do syna Christophera, wiele tam o wierze, jaką miał sam pisarz i jaką chciał przekazać synowi.

  64. Ja już nie muszę sprawdzać: wiem! Jedna Wiewiórka była wczoraj na targach książki w Łodzi i sporo czytelników „Lawendowej czarownicy” cieszyło się z tego powodu!
    Miłego spaceru, rodzino Zgredów.

  65. Dzień dobry w słoneczną niedzielę!
    Jas, dziękuję za miłe słówko o ilustracjach.

    Bardzo ciekawe Twoje uwagi o odmianach języka polskiego. I zgadzam się, że wieś przechowuje jego skarby, podobnie jak przechowuje tradycję.
    Pamiętam zachwyt mojej Mamy nad bogatą, piękną polszczyzną prostych ludzi na Kresach.

    Co do Tolkiena: wart wnikliwych studiów.

  66. Jas, czytajac po raz pierwszy Tolkiena (ok. 86r.), też to czułam, nie wiedzac nic o pisarzu. Masz rację, to coś emanuje z jego powieści.

  67. Miałam przyjaciółkę z Wilna, przez wiele lat była redaktorką w Wydawnictwie Morskim. Starsza Pani, zmarła w zeszłym roku. Ona mnie wciągnęła w Jeżycjadę, a poza tym bardzo wiele nauczyła. Jej polszczyzna była inna niż z terenów Podlasia, czy z Gdańska. Te tłumaczenia wierszy to jakby świadectwo różnorodności polskiego języka. Już nie tylko jeśli chodzi o rejon, ale też o czas, czyli wiek mowy, ten starszy nie brzmiał wcale tak milutko, życie chyba było twardsze. Dawniejsza polszczyzna jest inna niż ta współczesna, a tamta z Wilna to już zupełnie. Mnie się podoba.
    W rejonie przedwojennego korytarza łączącego Polskę z Bałtykiem, jak się pojedzie na wieś to dopiero usłyszy się polski język, a słowa takie, jakich dawno nie słyszałam, sama rozkosz.
    Na północy na nauczycielkę mówią jeszcze „szkolna”. Kaszubski to też taka skarbnica dawnej, tutejszej mowy. Zupełnie jak jeden z języków Tolkiena, tylko żywy i tutejszy. A ja ciągle grzebię w wiadomościach o Tolkienie. Nie przyszłoby mi do głowy, że powrót króla na stolicę, to może być o T y m z dawna oczekiwanym Królu. Myślałam, że chrześcijaństwo pisarza ograniczało się do prostych symboli, których zresztą też nie mogłam znaleźć, a to jest coś głębiej. Rozwiązuje się sprawa, czemu ta literatura tak przyciąga.

  68. Bóg zapłać, Krzysztofie:) Mama już stawia pierwsze kroki i rehabilitantka zapewnia, że będzie chodzić. Tzn.Mama będzie chodzić. Ale rehabilitantka też;)

  69. Tak, „Boże, coś Polskę” w stanie wojennym to historia sama w sobie.
    Mamo Isi, z przyjemnością posłuchałbym chóru Audi Vocem, tym bardziej, że Twój kościół jest mi bardzo dobrze znany, jednak rodzinna tradycja nakazuje o dziesiątej zasiadać do niedzielnego śniadania. „Nasza” msza jest o 11:30. Ale za godzinę będę na Jasnej Górze, polecę Twoją Mamę Jasnogórskiej Pani.

  70. W przejrzystej wodzie i przy pełnym słońcu i cień kila może chyba być widoczny na dnie z jasnego piasku?

    Jeszcze łatwiej w przypadku kilów ruchomych, wyciąganych.

    W ziemi mamy też skamieniałe stopy dinozaurów oraz stopy żelaza z niklem, ale to trochę głębiej.

    I to trzymanie ręki w górze przez cały utwór.

  71. Ach, Ateno! „Cień kila”- no, pyszne!
    Uśmiałam się.

    No i popatrz, jak to jest z teoriami: ani rusz bez praktycznych szczegółów.

  72. Krzysztofie, zazdroszczę Tobie uczestnictwa w mszy intronizacyjnej w Łagiewnikach;) Ale posiedziałyśmy z Mamą przed telewizorem i choć tak byłyśmy razem z wami.
    A „Te Deum” i „Boże, coś Polskę” będziemy śpiewać jutro na mszy dziesiątowej, jak to się u nas mówi;) Oraz „Locus iste” i „Missa spei”. Rozśpiewka chóru o 9.15.

  73. Tlumaczenie jest bardzo ciezka i indywidualna praca. Dochodzi tez problem podswiadomej interpretacji wiersza, trudno sie przed tym uchronic. Najlatwiej jest porownywac i krytykowac. Wiadomo, ze ilu ludzi tyle opinii.
    Zgredzie, kil jest obciaznikiem po lodka zaglowa. Trzyma ja w pionie, gdy sa tzw przechyly (mocne wiatry itp itd). wyglada to tak jak gdyby rekin plywal stylem grzbietowym. Gdy lodka nie ma przyslowiowej stopy wody pod kilem, to osiada na mieliznie albo roztrzaskuje sie o skaly czy tez koralowce. Moim kolegom udalo sie uderzyc o kamienie, w pewnym uroczym porcie na jeziorze Michigan, bo woda tego roku byla niska i nikt jakos nie pomyslal zeby sprawdzic glebokosc kanalu. Lodki po sezonie sa wyciagane z wody, w zwiazku z posiadaniem kila, stoja na specjalnie skonstruowanych ramach, dlatego na lodke wchodzi sie po drabinie :).
    Pamietam tez, na studiach w jakims wierszu bylo zwrot” cien kila”. Nauczyciel, ktory wyobrazal sobie ten kil gdzies na pokladzie zmienil zupelnie sens wiersza. Gdy mu ten kil narysowalam, tam gdzie jego miejsce, to powiedzial: i cala moja teoria padla:).

  74. Krzysztofie, a ja oglądałam wszystko w internecie. Bardzo poruszające.
    Tak, te dwie pieśni mają w sobie potężny ładunek emocji, gromadzony przez historię. Pamiętam na przykład śpiewanie „Boże, coś Polskę” w czasie stanu wojennego, zaraz po wydarzeniach w kopalni „Wujek”. Wszystko wydawało się wtedy czarne od beznadziei. Jakie smutne było to Boże Narodzenie! Byłam pewna, że już nie zobaczę brata, który zaczął pracę na Harvardzie, ani Mamy, która tam do niego poleciała i utknęła na długie miesiące.

    Ale w pierwsze Święto cały kościół gruchnął tę pieśń ze wszystkich gardeł i serc („Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”)- i miało się wrażenie, że zrobiło się cieplej i jaśniej.

    „Nie porzucaj nadzieje,

    Jakoć się kolwiek dzieje:

    Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,

    A po złej chwili piękny dzień przychodzi.”

    (Kochanowski, wiecznie żywy).

  75. Jest to po prostu ZADZIWIAJĄCY fluid, Błotowijku i Kris!!!!
    Aż gębusię rozdziawiłam.

    Chesterko, zawsze bardzo pochwalam ten rodzaj propagowania czytelnictwa. He, he, ale miło.

  76. Ktoś kiedyś powiedział, że tłumaczenia poezji są jak kobiety: albo piękne, albo wierne ;)
    Ha! „Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły”

    Kochana Sowa i Mama Isi rozpoczęły piękną dyskusję.
    A tutaj jeszcze jedno tłumaczenie:

    Cuda
    Walt Whitman

    Cóż to, czy kto sobie coś robi z cudów?
    Co do mnie, nie wiem o niczym innym, jak tylko o cudach,
    Czy spaceruję ulicami Manhattanu,
    Czy rzucam spojrzenie ponad dachy domów, na niebo,
    Czy brodzę nagą stopą wzdłuż plaży, tuż na krawędzi wody,
    Czy stoję pod drzewami w lesie,
    Czy rozmawiam za dnia z kimś, kogo kocham, czy też śpię
    nocą w łóżku z kimś, kogo kocham,
    Czy siedzę przy stole przy obiedzie z innymi,
    Czy patrzę na nieznajomych naprzeciw mnie jadących
    w wagonie,
    Czy obserwuję pszczoły krzątające się wokół ula w letnie
    przedpołudnie,
    Czy zwierzęta pasące się na polu,
    Czy ptaki, czy cudowność owadów w powietrzu,
    Czy cudowność zachodu słońca lub gwiazd świecących
    tak jasno i spokojnie
    Czy niezwykle delikatną, cienką krzywiznę nowiu na wiosnę,
    To i wszystko inne, wszystko razem i każde z osobna,
    to są dla mnie cuda,
    Całość związana ze sobą, a przecież każda część wyraźna i na swoim miejscu.
    *
    Dla mnie każda godzina światła i cienia jest cudem,
    Każdy kubiczny cal przestrzeni jest cudem,
    Każdy kwadratowy jard powierzchni ziemi jest nimi usiany,
    Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.
    *
    Dla mnie morze jest ciągłym cudem,
    Ryby, które pływają – skały – ruch fal – statki i ludzie
    na nich,
    Jakie cuda dziwniejsze istnieją?

    tłumaczenie: Ludmiła Marjańska

  77. Znalazlam jeszcze jeden przeklad utworu Whitmana – Ludmiły Marjańskiej:

    „Cuda”

    Cóż to, czy kto sobie coś robi z cudów?
    Co do mnie, nie wiem o niczym innym, jak tylko o cudach,
    Czy spaceruję ulicami Manhattanu,
    Czy rzucam spojrzenie ponad dachy domów, na niebo,
    Czy brodzę nagą stopą wdłuż plaży, tuż na krawędzi wody,
    Czy stoję pod drzewami w lesie,
    Czy rozmawiam za dnia z kimś, kogo kocham, czy też śpię
    nocą w łóżku z kimś, kogo kocham,
    Czy siedzę przy stole przy obiedzie z innymi,
    Czy patrzę na nieznajomych naprzeciw mnie jadących
    w wagonie,
    Czy obserwuję pszczoły krzątające się wokół ula w letnie
    przedpołudnie,
    Czy zwierzęta pasące się na polu,
    Czy ptaki, czy cudowność owadów w powietrzu,
    Czy cudowność zachodu słońca lub gwiazd świecących
    tak jasno i spokojnie
    Czy niezwykle delikatną, cienką krzywiznę nowiu na wiosnę,
    To i wszystko inne, wszystko razem i każde z osobna,
    to są dla mnie cuda,
    Całość zwiazana ze sobą, a przecież każda część wyraźna i na swoim miejscu.
    *
    Dla mnie każda godzina światła i cienia jest cudem,
    Każdy kubiczny cal przestrzeni jest cudem,
    Każdy kwadratowy jard powierzchni ziemi jest nimi usiany,
    Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.
    *
    Dla mnie morze jest ciągłym cudem,
    Ryby, które pływają – skały – ruch fal – statki i ludzie
    na nich,
    Jakie cuda dziwniejsze isnieją?

    :)

  78. Przeklad Milosza pochodzi z lat 1961-83 ( w zbiorze „Przeklady poetyckie wszystkie” nie ma dokladnej daty).

    Przeciez Whitman napisal „stopa” (foot), dlaczego zatem mielibysmy to zmieniac?

  79. Pod kilem jest stopa klasyczna 0,3048 m.
    Zmienię trochę temat, bo jestem pod wrażeniem uroczystości w Łagiewnikach, w której uczestniczyłem. Są mianowicie dwie pieśni, które zawsze zaczynam od drugiego wersu, bo przy pierwszym wzruszenie nazbyt dławi mi gardło, „Te Deum” i „Boże, coś Polskę”. Były śpiewane obydwie. Ech, życie.

  80. Najwyraźniej nie będziemy jednak mądrzejsi od dwóch poetów – tłumaczy, a tym bardziej – od Whitmana…
    Pouczające, prawda?
    Życie uczy człowieka pokory.

  81. Tyle tu Whitmana, że jak jeszcze usłyszałam w filmie cytaty z jego pięknych wierszy, nie strzymałam i rzuciłam się w stronę zapomnianych półek. Znalazłam, otwieram a tu…350 zł. I tak miłość do poezji została nagrodzona.

  82. Zgredzie, dobrze zrozumiałam Twoją intencję. Taki przekład byłby idealny, gdyby ten wers był samodzielny. Sęk w tym, że nie jest.

  83. Ooo, a ja sobie sprawdzę, idąc tropem Sowy P. kiedy Miłosz dokonał tego przekładu , w jakim momencie życia.

  84. Dzień dobry!
    Wyjaśniam, wyjaśnił: słowo piędź zaproponowałem nie ze względu na jego dosłowne znaczenie (staropolska jednostka miary), ale ze względu na:
    1. jego znaczenie przenośne
    2. konotacje frazy „piędź ziemi”
    Sapienti sat nawet bez tych wyjaśnień. Li i jedynie.
    A ja nadal nie mam czasu na porównanie tłumaczeń.
    Miłego dnia wszystkim. Nb. Krzysztof na pewno dobrze wie, co to stopa, zwłaszcza pod kilem, cokolwiek to znaczy.

  85. Sowo, zgadzam się co do śliwek. Po co trzymać je w lodówce, gdy można je wyjadać ze skrzynki.:)
    Dzień dobry!
    Życzę Wszystkim miłego dnia! I odkryć. Ja odkryłam nowe słowo „a venue”.:) Zaraz sklecę kilka zdań, żeby dobrze zapamiętać.

  86. Garniec, kopanka, lokiec? Okropne!!!
    Mnie stopa nie razi, w koncu wystepuje po innych okresleniach miar, wiec wiadomo o co chodzi, Zamiana miar na wspolczesne bylaby calkowicie nie na miejscu, tlumacze swietnie o tym wiedzieli.

    Sowo – swietnie to wszystko ujelas! Nie rozumiem, jak okreslenia Milosza moga razic, trzeba sie w nie po prostu „wczytac”, zastanowic nad ich wyborem, nad epoka, w ktorej powstal wiersz (brzmiacy poniekad bardzo wspolczesnie). Przeciez dylizans, sierp to piekne slowa.
    Whitman uwazany jest za prekursora wspolczesnej literatury i poezji amerykanskiej, dlatego brzmi tez znakomicie w bardziej „nowoczesnej”, swietnej wersji S.Baranczaka. Z tego powodu ten przeklad jest prawdopodobnie blizszy mlodym czytelnikom. Ale nie zapominajmy, ze Whitman byl mlodszy tylko o 20 lat od Adama Mickiewicza!

  87. Miała być piędź. A wcześniej można dać sążeń kwadratowy albo wiorstę kwadratową. Wedle wybranego zaboru. Należałoby jednak przestudiować historię miar w Polsce, bo niby dlaczego nagle mamy cofać się aż do staropolszczyzny?

  88. „Każdy łokieć jej wnętrza roi się od nich.”- ???!!!
    Łokieć jej wnętrza? To już wolę stopę.
    Nie ma tu dobrych rozwiązań, jak widać.

    Pouczające.

  89. Z ciekawości zajrzałam do miar staropolskich, a tam miary powierzchni zaczynają się dopiero od jednej kopanki = 19,95 m². Najwyraźniej starym Polakom mniejsze miary powierzchni nie były potrzebne. Za to miary objętości podzielili na miary ciał sypkich, cieczy i masy. Bardzo praktycznie.
    Czyli po staropolsku będzie to mniej więcej tak ;)))

    Każdy garniec przestrzeni jest cudem,
    Każdy kopanka powierzchni ziemi jest usłana cudami,
    Każdy łokieć jej wnętrza roi się od nich.

  90. Tak porównuję sobie oba przekłady.
    W przekładzie Pana Stanisława jest dla mnie rytm, płynność, lekkość.
    Pięknie się czyta.

    A myślę, że Cz. Miłosz mógł mieć, mamo Isi, po prostu może gorszą chwilę, bo o bylejakość bym go nie podejrzewała..

    Miłej soboty Księgowicze. Ciekawe co tam u Wannabe.

    :)

  91. Zgredzie, podoba mi się piędź, podobnie jak w przypadku stopy nikt nie wie dokładnie, co to jest, więc sens wiersza pozostaje. A brzmi przyjemniej.

  92. Hi, hi, miałam iść spać, ale nie mogę zasnąć myśląc nieustannie o Whitmanie.

    W którym roku Miłosz przetłumaczył (opublikował) ten wiersz? Ktoś wie? Bo to też jest istotne w naszych dywagacjach.

    Wydaje mi się, że miłoszowska strategia tłumaczenia razi nas między innym dlatego, że to umiejscowienie w epoce dotyczy wyłącznie pojedynczych wyrazów i zwrotów, a całość języka brzmi współcześnie. Nie znam się na tyle dobrze na języku angielskim, by rozróżnić w poezji anglosaskiej język dziewiętnastowieczny od dzisiejszego, ale w polszczyźnie zaszły przez te dwa wieki spore zmiany i taka częściowa archaizacja może do nas nie trafiać (lub zwyczajnie nie rozpoznajemy jej).

    Teraz patrzę sobie na obie wiersje pod kątem ocalenia w tłumaczeniu istotnych znaczeń oryginału i mam takie trzy refleksje na temat przytaczanych przez Was fragmentów: w zdaniu o Księżycu, żadnemu z panów tłumaczy nie udało się zachować złożoności i soczystości słowa „exquisite”. „Doskonały” jest dobre, ale niepełne, „śliczny” to zupełnie nie to. Najbardziej lubię tłumaczenie tego słowa na „wyborny”, tylko że do Księżyca niezbyt pasuje. W newralgicznym fragmencie z jardami i calami, jest u Whitmana kompozycyjne powtórzenie „with the same”, tylko Miłosz je zachowuje, ale jego „tak samo” nie brzmi najlepiej, choć wydaje się wierniejsze oryginałowi.
    Przyjrzymy się jeszcze bliżej tłumaczeniom miar: zważywszy na uniwersalność wiersza, można z powodzeniem zrezygnować z egzotyzacji na rzecz adaptacji. Cal, jard i stopę w języku polskim wyraża się w centymetrach, a więc należałoby trzykrotnie użyć tego słowa: centymetr sześcienny, centymetr kwadratowy i sam centymetr. Jaki będzie efekt? Stracimy zróżnicowanie tych miar, ponadto słowo centymetr jest bardzo długie w stosunku do jardu, cala i stopy, co mogłoby zachwiać rytmem wiersza. W takim wypadku, lepiej użyć słowa metr – jest jednosylabowe jak inch, yard i foot, no ale wciąż gubimy trzy różne miary. W obu przypadkach dodajemy też powtórzenia wyrazu nieobecne w oryginale. Jest jeszcze trzecia możliwość – metr sześcienny, centymetr kwadratowy i milimetr – zachowujemy zróżnicowanie miar i wyrazów (aczkolwiek w każdym z tych słów jest obecna końcówka -metr), ale znowu wydłużamy wersy. Gdybym tłumaczyła (adaptowała) ten wiersz, pewnie skłoniłabym się ostatecznie do wersji trzeciej, ale teraz jeszcze wyraźniej widzę, że zachowanie miar angielskich jest wyjściem najlepszym, bo ocala najwięcej.

    Dobrze, napisałam, może teraz zasnę. :)

  93. Barańczak, bez cienia wątpliwości.
    „Ocalone w tłumaczeniu” posiadam. Kolega małżonek zdobył( z trudem) i podarował mi pod choinkę.
    Leśmian ukochany, ciągle czytany.
    Dobranoc

  94. Jeszcze jednak rzeknę słowo, bo sprawdziłam: dyliżanse były w powszechnym użyciu w Stanach do końca XIX wieku. Znalazłam też rzucanie wzrokiem, w „Poezjach” hrabiego Brunona Kicińskiego z 1843 roku oraz u Mickiewicza („Kurs trzecioletni”). Miłosz zwyczajnie dostosował język tłumaczenia do epoki, w której powstał wiersz. I nie potrzebował Internetu, by takie rzeczy wiedzieć. Cóż, erudytą był, a my go posądzamy o brakoróbstwo. Inną rzeczą jest natomiast, co nam, współczesnym lepiej brzmi oraz czy w wierszu o tematyce uniwersalnej, ponadczasowej ta „egzotyzacja” jest konieczna.

    Zmykam już, dobranoc.

  95. Ach, Sindbad i Klechdy – uuukoooochaaane ksiażki dzieciństwa, czarodziejskie. Egzemplarz „Sindbada” z 1950 r., „Czytelnik” z ilustracjami M. Piotrowskiego. Dla mnie najpiękniejsze, bo już na zawsze zwiazały moja wyobraźnię radościa po raz pierwszy odkrywanej ksiażki. Zaczytanej (przez moja 10-letnia mamę i jej brata), rozpadajacej się, ale już na zawsze wywołujacej dreszcz, gdy biorę ja do ręki.
    A w Klechdach zawsze kochałam tę siostrę, która poszła ratować braci zamienionych w kamień, jakże jej było…? Taka madra i dzielna, choć wydawała się być rozpieszczona. Parysada?

  96. Od zimnych śliwek bolą zęby.

    Cal kubiczny nie jest niezgrabnością tłumaczeniową, dziś może brzmi groteskowo, ale występował powszechnie w polskiej literaturze osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej, a nawet w początkach XX wieku. Dziś posługujemy się jeszcze przecież określeniem kubik, oznaczającym metr sześcienny. Myślę, że to był przemyślany wybór Miłosza, by wiersz umiejscowić w minionych czasach – jest dyliżans, są cudy, są dawne określenia miar. Okręt również jest słowem bardzo starym w polszczyźnie i kiedyś nie oznaczał wyłącznie jednostki wojskowej. Sierp księżyca ma swoje odniesienie semantyczne do rolnictwa, ważna to symbolika. Być może M. umiejscowił wiersz zbyt daleko w czasie, ale najpierw zapytałabym dlaczego to zrobił, a potem ewentualnie skrytykowała ten wybór ;)

    Dobranoc.

  97. DUA, wydaje mi się, że przekład był właśnie taki. Czuję w nim smak małych słodkich węgierek. Pychota!

  98. O, jak wspomnienie Pippi wpisuje się w dyskusję o tłumaczeniach! Dla mnie liczy się tylko Fizia Pończoszanka!!!

  99. Przygody Sindbada Żeglarza wpisuje się teraz jako kanon literatury na czytnikach e-bookow. Spokojna głowa Sindbad i wuj T. nie pójdą w zapomnienie.
    Dla Kogucika za lat parę będzie jak znalazł. Na razie czytamy Pippi.

  100. Jeszcze co do przekladow – uwazam, ze oba sa piekne; kazdy z nich ma swoj rytm, w pewnym stopniu charakterystyczny dla tworcy (w pewnym stopniu – bo to w koncu przeklady). To bardzo interesujace – czytac tlumaczenia dwoch mistrzow. W kazdym z nich jest wiele ciekawych rozwiazan, slow, sformulowan.
    Odczytuje je podobnie jak Pietaszek i trudno mi wskazac „lepszy przeklad”, nie wydaje mi sie to konieczne.

  101. Zabezpieczyliśmy pozycję. I to dawno.

    „Baśnie i inne utwory prozą”, PIW, 2012, zebrał i opracował Jacek Trznadel.

    Niektórych trzeba będzie związać.

  102. Celestyno, zawsze uważam, że idealny przekład uda się tylko temu, kto perfekcyjnie zna i szanuje język własny. I do niego ma słuch.
    Uważam też, że idealny tłumacz powinien być człowiekiem wielkiego charakteru, erudytą pełnym polotu a kryształowo uczciwym, stanowczym, wytrwałym i dociekliwym, wynalazczym i starannym.
    Znałam takiego.

    Dobranoc wszystkim!

    PS. Niech żyją, Piegusko!:)

  103. K8, ciekawe, czy też w przekładzie wiadomym (Brat):

    William Carlos Williams (1883-1963)

    CHCĘ CI TYLKO POWIEDZIEĆ ŻE

    zjadłem
    te śliwki
    które były
    w lodówce

    i które
    chciałaś pewnie
    zachować
    na śniadanie

    nie gniewaj się
    tak mi smakowały
    były takie słodkie
    i zimne

  104. Chyba po prostu Bambolczyk równie mocno kochał wierszyki.
    Zgredzie, musisz zdobyć „Sindbada” i „Klechdy Sezamowe” dla swojej dziatwy. I sam pod choinką im przeczytać. Kładę Ci to na sumienie!
    Nie można wychować człowieka bez czytania z nim tych książek Leśmiana. Zbyt wielka to krzywda!

  105. Dobry wieczór! Przyłączam się do zwolenników tłumaczenia Pana Barańczaka, z kilku względów. Rozumiem zalety egzotyzacji wspomnianej przez Sowę, dlatego „jardy” i „cale” się bronią, ale juž „kubiczne” to dla mnie zgrzyt noża po szkle, to nie jest uwarunkowane kulturowo. U Pana B. piękne „całość pełna powiązań” vs. „każda rzecz odsyła do innej”, jakieś to kanciaste… Dalej, „ship” u M. to okręt a u B. statek. Okręty to jednostki marynarki, czyli wojskowe, cywilne są statki. Tu przewożą ludzi, więc to na pewno statki. Hmm, chyba zachowuję się jak Dorota Rumianek tłumacząca Ignacemu różnice między wiśniami i czereśniami:) Podsumuję – tłumaczenie Pana B. jest daleko bardziej melodyjne i zgrabniejsze. Ale zakończę ugodowo: niech żyją poeci, niech żyją tłumacze, niech żyją miłośnicy poezji!:)

  106. Niestety Sindbada Leśmiana nie czytałem. Będzie co robić na ewentualnej emeryturze.
    Czytałem za to Bambolandię.
    Czyżby z poezją Bambolczyka chodziło o to samo?

    Mamo Isi, matka jest tylko jedna, to znaczy chciałem powiedzieć, że piędź jest jednowymiarowa.
    Też sprawdziłem.
    Dowodem na jednowymiarowość piędzi jest podanie jej wartości w centymetrach zupełnie niekwadratowych.
    To, że jest to miara odległości, może być za słabym dowodem, bo może w jakichś przestrzeniach odległości są dwuwymiarowe, kto to wie?

  107. Czytałam ja, lecz nie całą książkę, fragmenty jedynie zawarte w podręczniku do języka polskiego. Niestety, w naszej szkolnej bibliotece nie ma tej książki, a i w księgarniach doszukać się nie można! Wiem, bo kiedyś miałam szczególną na nią chętkę.

  108. Mamo Isi, ja w ogole na temat teorii tlumaczen nie wiem nic.
    Natomiast faktycznie, na tym konkretnym przykladzie, widze, ze do jezykow i tlumaczenia trzeba miec jakis szczegolny dar, nie wystarczy perfekcyjna znajomosc danego jezyka. Ten dar to chyba wlasnie wyczucie melodii jezyka – doskonale czucie oryginalu i przetlumaczenie tak, zeby w jezyku odbiorcy brzmialo bez zarzutow.
    Dlatego – choc swietnie „slysze”i rozumiem jezyk francuski – brakuje mi ciepliwosci do tlumaczen, bo kiedy staram sie robic to wiernie, ciagle widze, ze „nie, po polsku to nie brzmi..”

  109. To ja zdążam z „Przygodami Sindbada Żeglarza” w stronę wanny; w końcu coś mi się od życia należy, już nie mówiąc o tym, że jutro też jest dzień;)
    I to jaki! Intronizacja! Że też dożyliśmy tej chwili!

  110. Muszę coś Wam jeszcze powiedzieć. W najnowszym filmie Jarmuscha „Paterson”, występuje wiersz, który pojawił się w Księdze Gości kilka lat temu. Ten o zjedzeniu śliwek z lodówki.
    Ciekawe, czy Baltona już widział ten film? :)

  111. Iskro, to jest właściwa definicja przezroczystości. :)

    Kramsztyk uroczy i przezroczysty, jednak miejscami niewierny.Z tego też powodu powstało nowe tłumaczenie „Dziadka”, bo jak słusznie zauważyła mama Isi, tłumacz nie powinien poprawiać autora, bo ten najlepiej wie, co chciał napisać. Nawet dobór imion bohaterów jest zwykle intencjonalny i ma swoje znaczenie pozaliterackie. Niestety, w tym nowym tłumaczeniu język nie jest już tak przezroczysty jak bym chciała, w sumie nie wiem, czy nie lepiej by było po prostu wznowić Kramsztyka z kilkoma korektami. Tylko że wtedy to już nie byłoby tłumaczenie, lecz adaptacja (albo nawet korekta, bo to tylko kilka rzeczy), co jest dużo mniejszym splendorem dla tłumacza. Może też naruszać czyjeś prawa autorskie. Moja idealna wersja „Dziadka” to byłby Kramsztyk (1926/1977) z kilkoma poprawkami pani Karmińskiej plus ilustracje Szancera wzięte z adaptacji Kuliczkowskiej. I chyba będę musiała sama sobie takie „wydanie” zrobić, bo teraz mam dylemat, którą wersję przeczytać Sowiątku, gdy podrośnie.

    „Ocalone” znam, mam i bardzo lubię. Miałam nawet kiedyś wielką ochotę podyskutować z Autorem (takie moje małe zuchwalstwo) w kwestii tłumaczenia literatury dziecięcej, bo w swoim eseju nie ujął wszystkich zagadnień tego problemu, a istotnie wpływających na decyzję, jaką strategię tłumaczenia przyjąć. Mamo Isi, naukowe polemiki są twórcze. Byle wyważone.

  112. A tak mi przyszło do głowy…czy na przykład nasza Dziatwa księgowa czytała „Przygody Sindbada Żeglarza”? Bolesław Leśmian napisał.
    Pytam, bo lektury się zmieniają. Oby tylko to cudo nie poszło w zapomnienie!

  113. Dobry wieczór z zielonego pokoju, K8!:)
    Kolor mchu.

    Mamo Isi, ten sam wierszyk od lat brzmi w duszy mojej.
    Wuj Tarabuk mą pociechą.

  114. Jeszcze jeden sentyment to muślinowe firanki. Ten chyba z Ani z Zielonego Wzgórza. Nie jestem pewna, ale siedzi w głowie. Jeszcze nie wdrożony w realnym świecie.:)

  115. Nutrio, rozumiem Twój sentyment do Zielonego Pokoju. Pod wpływem Jeżycjady machnęłam kiedyś pokój na zielono. I już tak zostało. Tylko odcienie się zmieniają. Teraz króluje kiwi.
    Dobry wieczór DUA i Mili Księgowi.

  116. Ale piędź, Zgredzie, to też tylko wielkość dwuwymiarowa, tyle że staropolska;) Równa bodajże odległości między kciukiem a małym palcem przy rozpostartej dłoni. Sprawdziłam, między małym albo środkowym.

  117. Mogę się nie denerwować, kochany Starosto, ale jak mówił wuj Tarabuk „Lepiej się zapierać, niż nie dopierać”.;) To się zapieram.
    Ach, wuj Tarabuk! Ten to miał słuch do słowa, co się zowie. Skoro jesteśmy przy poezji, chyba nie wytrzymam i zapodam ulubiony wiersz wuja.
    „Morze — to nie rzeka, a ptak to — nie krowa!
    Szczęśliwy, kto kocha rymowane słowa!
    Rymuj mi się, rymuj, drogi mój wierszyku!
    Stój w miejscu cierpliwie, składany stoliku!
    Stoi stolik, stoi, zachwiewa się nieco,
    Za stolikiem — morze, za morzem — Bóg wie co!”

  118. Ach, Piętaszku, dziękuję serdecznie! Ale mi się chyba nie przydadzą, więc (oczywiście za pozwoleniem Wiosenki!!!;)) prześlę je dalej, mianowicie -do mej siostry, albo raczej (mam nadzieję, że starczy!) do obu mych chorych sióstr.
    Jesienna Ado, zazdroszczę małej Zuzi!!! A zdjęcia zrób koniecznie przy najbliższej sposobności!!!

    PS. Mnie tez bardziej ujął Barańczak.

  119. Ale chyba da się rudzielczyka sfotografować?…
    Mamo Isi, czy przyznajesz, czy nie, temperament polemiczny posiadasz. To bardzo interesujące, więc się nie denerwuj.

  120. Krzysztofie, Ty również posiadasz analityczny umysł i jak pięknie potrafisz z tego korzystać. Po raz nie wiem
    już który – chapeau bas .:)

    P.S. Nutrio miła , przesyłam Ci pozdrowienia od Wiosenki :)

  121. Ile maleństw przyszło na świat i ile ma przyjść! Jesienna Ado, ten wcześniak z burzą rudych loków to jest coś niewyobrażalnego;) Gratulacje! Ach, Karikari, tak się cieszę z Twojego szczęścia!

    I tak jak Celestyna i Iskra uważam, że poezja musi dać się czytać. Whitman i Barańczak spełniają ten warunek, a Miłosz nie. Widocznie on czytał jeno w rozumie, albo słoń mu na ucho nadepnął;)

  122. Podałam tylko, że wykształcenie Whitmana skończyło się na kilku klasach. Pierwszy raz słyszę, że podanie do wiadomości faktu jest objawem ponoszenia przez temperament polemiczny;)
    Celestyno, dałaś jeszcze lepszy przykład niechlujstwa przekładu Miłosza. Od tego „ślicznego delikatnego sierpa nowego księżyca na wiosnę” zęby mnie bolą.
    No, to teraz mnie poniosło; a co będę cierpieć za darmo;)

  123. Dobry wieczór!
    Tłumacz, podobnie jak chemik ;-), to jednak musi mieć żelazne zasady.
    Ja na ten przykład bym nie wytrzymał i użył zwrotu „piędź ziemi”.
    Na przykład tak: „Każda piędź jej wnętrza”.

    Czy wiadome rogale przechowuje się w lodówce?

  124. Albo to, Mamo Isi:

    „Or the exquisite delicate thin curve of the new moon in spring”

    B: „Albo wreszcie doskonale delikatną, cienką krzywiznę wiosennego nowiu”
    M: „Albo ślicznemu delikatnemu sierpowi nowego księżyca na wiosnę”

    Wersja Pana Barańczaka jednak bardziej do mojego ucha „przylega” (czytam sobie na głos).

  125. Dzień dobry wszystkim. Dziękuję za piękny wiersz w tłumaczeniu S. Barańczaka. Znam go i bardzo lubię.
    U nas w rodzinie niedawno urodziło się dzieciątko . Śliczna Zuzia (wcześniak ) z burzą rudych loków, istny cud.
    Pozdrawiam wszystkich ciepło w ten wietrzny dzień.

  126. A wszystkim miłośnikom SŁOWA polecam wspaniałą książkę Stanisława, mego Brata – „Ocalone w tłumaczeniu”. Fascynująca lektura.

  127. Mądry Krzysztofie, sądzę, że Mamę Isi poniósł temperament polemiczny. Whitman na to nie zasłużył.:)

    Masz rację, w tym wierszu nic nie jest przypadkowe i kolejność opisywanych cudów też nie jest przypadkowa. Wprowadzenie zaś w tych trzech wersach różnych miar (i wymiarów) podkreśla tylko nieskończoność, mnogość i różnorodność cudów stworzenia, których nie daje się objąć ludzką miarą. Stąd decyzja obu mądrych tłumaczy: nie zastępować słowa „stopa” jakimkolwiek innym (choć obaj z pewnością musieli wiedzieć, jak ostatecznie się stopa będzie w wierszu kojarzyć i jak będzie niezręcznie wyglądać), ani też nie zmieniać systemu metrycznego na swojski. Takie miary znał Whitman i nimi właśnie określał przestrzeń wokół siebie. I tak powinno zostać w przekładzie.

  128. Dzień dobry wszystkim!
    Cuda,cudeńka.. Nie znam się na tłumaczeniach a Sowie i Mamie Isi mogę tylko pozazdrościć analitycznych umysłów, ale podzielę się z Wami moim odczuciem. Bliższe jest mi tłumaczenie Barańczaka, tak zwyczajnie, nieuchwytnie nie daje odczuć, że jest tłumaczeniem.
    Karikari- gratuluję i trzymam kciuki.
    Miłego wieczoru z cudami.

  129. Whitman wcale nie musiał być niedoukiem, te trzy wersy mogą mieć zamierzony układ:

    Every cubic inch of space – przestrzeń – trzy wymiary
    Every square yard of the surface – powierzchnia – dwa wymiary
    Every foot of the interior – jeden wymiar – głębokość? głębia? głębina? raczej nie ziemi, bardziej korespondowałoby z morzem z następnego wersu

  130. No cóż… Czytam sobie właśnie Tygrysa i po raz nie wiadomo który przypominam sobie o tym, co już dawno chciałam powiedzieć, ale o czym wciąż zapominam. Otóż u nas też był niegdyś Zielony Pokój. Nawet go tak samo nazywaliśmy! Naprawdę! Byłyśmy wówczas małe i mieszkałyśmy w jednym pokoju. Po naszej pierwszej komunii rozdzieliłyśmy się i ze środków uzyskanych z uroczystości (prezenty w większości to były pieniądze) ja wyremontowałam swój pokój, a siostra swój urządziła. Obecnie Zielony Pokój wymalowany jest na kremowo oraz na czerwono i zamieszkany przez Mola. Jednakże zawsze czuję pewnego rodzaju dumę, gdy czytam w którejś z części Jeżycjady sformułowanie ,,Zielony Pokój”. Dlatego też od zawsze pragnęłam się tym z Wami (a szczególnie z Panią!) podzielić, z tym, że zawsze udało mi się o tym zapomnieć. Ale dzisiaj na szczęście nie!
    Pozdrawiam wszystkich innych wcześniaków, a szczególnie Wiosenkę!

  131. Dzien dobry.Molu ksiazkowy moja coreczka rowniez urodzila sie w grudniu a miala urodzic sie w marcu.

  132. Wiosenka też urodziła się wcześniej, prawie o trzy tygodnie . Dokładnie w pierwszym dniu wiosny.
    Dołączam uściski dla wszystkich WCZEŚNIEJ URODZONYCH :))

  133. COŚ jednak Mamo Isi musiało być w tym niedouku Whitmanie , skoro poruszył serca DWÓCH WIELKICH .

  134. Tak, DUA! Swietna i pouczajaca zabawa.
    Tez zgadzam sie z Sowa (calkiem niedawno nalegalam, zeby w tekscie zostawic jardy, mile itp.).

  135. P.S. Nie zapomniałam zaraz po pierwszym wpisie DUA o tym wierszu napisać, że jest piękny?

  136. Racja, Sowo.
    To tłumaczenie Kramsztyka jest naprawdę wierne i do tego urocze.

    Kris, to dla tłumacza najlepsza zabawa, prawda?

  137. A jeszcze o calach i centymetrach: to odwieczny dylemat tłumaczy, co wybrać – adaptację czy egzotyzację. Ja wolę to drugie, szczególnie, że w dzisiejszych czasach ludzie doskonale orientują się w realiach obcych sobie kulturowo. A jak czegoś nie wiedzą, to się dokształcą czytając i spoglądając w Internet. Lubię, gdy tłumaczenie sytuuje mnie w konkretnym obszarze kulturowym i czasowym (o ile oryginał je posiada, rzecz jasna), dlatego sprzeciwiam się także uwspółcześnianiu języka, imion, realiów etc. Kramsztyk wiedział, że dzwonki to nie cymbałki. Przy cymbałkach moja dusza muzykologa jęczy.

  138. Dzien dobry! Dziekuje za przytoczenie utworu Whitmana w oryginale i w dwoch przekladach. Oba piekne.
    Bardzo lubie ten wiersz. W wolnej chwili przeczytam wszystkie wersje jeszcze dokladniej, bardzo lubie takie analizy.
    Najlepsze zyczenia dla dzielnych Wczesniakow!

  139. W:
    Every cubic inch of space is a miracle,
    Every square yard of the surface of the earth is spread with the same,
    Every foot of the interior swarms with the same.
    B:
    Każdy cal sześcienny przestrzeni jest cudem,
    Każdy jard kwadratowy powierzchni ziemi jest usłany cudami,
    Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.
    M:
    Każdy cal kubiczny przestrzeni jest cudem,
    Każdy jard kwadratowy powierzchni ziemskiej tak samo,
    Każda stopa we wnętrzu ziemi tak samo,(…)

    Z tą stopą rzeczywiście tłumacze byli bez wyjścia;) No cóż, Whitman skończył ledwie parę klas i z matematyką był wyraźnie na bakier.

  140. Ta druga stopa też trudna, ale zmusiła mnie do myślenia. W końcu skojarzyłam, że jak cale i jardy, to i stopy. U M. zrozumiałam po prostu, że to ludzie zdeptali wnętrze ziemi, mimo że nie kleiło mi się to z resztą.
    Mamo Isi, tak, tłumaczenie jako takie musi być przezroczyste, nie tylko w kontekście rażących błędów, nie powinno też budzić refleksji w czytającym, że samemu powiedziałoby się coś inaczej. Szalenie trudne to zadanie, bez wątpienia trzeba mieć do niego ucho.

  141. Molu Książkowy, a więc zaprojektowano Was jako styczniowe Koziorożce? Bardzo mi miło (mówi Koziorożec).
    Z tymi znakami Zodiaku oczywiście bujda, ale i Wy, i ja, jesteśmy w pobliżu daty urodzenia Adama Mickiewicza. Tak tylko mówię, dla uciechy. Przyjemne towarzystwo.

  142. Ale „Każda stopa jej wnętrza roi się od nich” – też wątpliwe, Mamo Isi.:)))
    A może poprawiłoby sytuację przejście w przekładzie na metry i centymetry? No, nie wiem.
    Jak widać, tłumaczenie poezji jest zadaniem nieprostym!

  143. O! Tak się złożyło, że akurat my jesteśmy wcześniaczki:). Zamiast ze stycznia to z grudnia. Dziękujemy bardzo:)

  144. Piętaszku, tłumaczenie m u s i być przeźroczyste; żadnych własnych dodatków do tłumaczonego dzieła tłumacz nie ma prawa wnosić. To jest grzech współczesnych reżyserów, którzy przerabiają dawnych mistrzów na swoje, mocno platfusowate kopyto i potem mamy Fredrę w dyskotece. Groza. Takie rzeczy powinno się karać dożywociem i to nie Fredry.

  145. Kochany Starosto, zapieram się przy stwierdzeniu, że Miłosz tłumaczył ten wiersz na patataję. Nie popełnił tylko błędów ortograficznych. Czwartoklasista zostałby zrugany za „rzucanie wzroku ku niebu” itp. kwiatki.
    KokoszaNel, Whitman żył 1819-1892, więc z jednej strony musimy wykluczyć samochód (za wcześnie), a z drugiej dyliżans (za późno jak na Stany, szczególnie część północna). Czyli znowu Barańczak górą;)
    I ten fragment wyłapany przez Sowę „Każda stopa we wnętrzu ziemi”. Szalenie niezręczne i niejasne. Poza tym stopa jest określeniem dwuwymiarowym, a wnętrze ziemi – trójwymiarowym.
    Celestyno, no właśnie! Absolutny słuch do słowa u Barańczaka.

  146. I przyłączam się oczywiście do życzeń dla wszystkich Maleństw! Ciepłe myśli w Waszą stronę, trzymajcie się!

  147. Dobry wieczor.Dzis swiatowy Dzien Wczesniakow.Wszystkim wiec Wczesniaczkom Tym duzym I Tym mniejszym duuuuzo zdrowka ( w Tym mojej coreczce Alice).

  148. Piętaszku, juz lecę.

    „Każda stopa we wnętrzu ziemi” – w takiej wersji dość niejasne o jakie stopy chodzi. Ale cal kubiczny i cudy lubię. Tak jak lubię marcypany Kramsztyka.

  149. Wiesz, ten drobiazg akurat nie ma znaczenia, KokoszaNel. Chodzi po prostu o człowieka z naprzeciwka, w podróży (jest czas, żeby się mu przyjrzeć). Środek lokomocji mniej jest istotny.

  150. Ha! Jeden szczegół, którym różnią się trzy teksty: U Miłosza jest dyliżans, u Barańczaka wagon, a w oryginale „car”-wóz? Samochód?

  151. Pamiętam, żałuję zawsze, że mnie tam nie było.
    Pamiętam jeszcze, ciagnac watek, że nie rozumiał, jak protestanci moga Maryję uważać za zwykła kobietę, skoro w swym łonie nosiła Boga-Człowieka. To tajemnicze przenikanie się pierwiastka ludzkiego i boskiego w ciele kobiety. Ale tak chyba jest, że prawdziwym artystom bywa niedaleko do mistyków.

  152. Merci, siostrzyczki i Piętaszku.
    Lubię zgodę.

    Chesterko, pięknie to powiedział. Pamiętasz, że go poznałam na jakiejś sesji w Gdańsku? Był bardzo miłym i ciepłym człowiekiem.

  153. Mamo Isi, wydaje mi się, że żaden z tych tekstów nie jest tłumaczeniem dosłownym, ale wynikiem przetworzenia przez osobowość obydwu POETÓW , jak przez pryzmat, ustosunkowaniem się do zagadnień poruszanych w wierszu Whitmana, który w większości był wyrazem także ich odczuć . To troszkę tak, jakby
    porównywać Moneta do Vermeera.

  154. A propos cudów, mój śp Teść-pisarz ilekroć byłam w błogosławionym stanie mówił, że zazdrości mi, ponieważ jemu jako mężczyźnie nigdy nie będzie dane zrozumienie, jak to jest nosić w sobie drugiego, odrębnego człowieka. Więź, która jest między matka a jej dzieckiem przekracza jego wyobraźnię. Fascynuje go to, ale jest przed nim zamknięte. Pamiętam, że byłam b. zdziwiona, bo nigdy nie słyszałam, by jakikolwiek mężczyzna zazdrościł mi bycia matką.

  155. Mamo Isi, mnie niezręcznie jest porównywać, przynajmniej publicznie.
    Ale prywatnie – bardzo lubię:).

    Nutrio, z pewnością, skarbie.

  156. Czekam więc z niecierpliwością do wiosny! I, cytując słowa wielu innych, którzy do Ciebie, Karikari, pisali w przemyśleniach, powiem: ,,to piękny czas!”. Cytuję celowo, ponieważ jeszcze nie wiem jak to jest. Stan błogosławiony pozostanie mi obcy jeszcze przez długi czas.:)

  157. Ależ tłumaczenie Barańczaka jest zdecydowanie lepsze. Miłosz specjalnie się nie przyłożył. Ot, choćby te trzy przykłady porównawcze:
    M:rzucam wzrok ku niebu v. B:rzucam okiem w stronę nieba
    M:stoję pod drzewami w lasach v.B:stoję pod drzewami w lesie
    M: siedzę przy stole i jem obiad z innymi v. B:siedzę przy stole, jedząc z innymi obiad

  158. To prawda, Pani Małgosiu. Odbiór wiersza jest wtedy pełniejszy. To tak, jakby Chagall i Picasso malowali to samo.

  159. MoluKsiążkowy i Nutrio, bardzo lubię Waszą „nadaktywność ” i to, jak się przekomarzacie .

    Choruszkom życzę zdrowia (Zuziu – macham też do Ciebie):)

  160. Tak jest, Piętaszku.
    Po prostu – ciekawie się porównuje.

    Siostrzyczyki bliźniaczki, nie docinajcie sobie u mnie, nawet żartem, dobrze? Nie wypada.
    Molu Książkowy, zrozumiałaś dobrze. Inaczej – dlaczego byśmy tak się cieszyli?
    Będzie małe Karikari, będzie. Już niedługo. I mam nadzieję, że – zgodnie z tradycją – zobaczymy zdjęcia!

  161. Och, nie uważam się za eksperta, absolutnie. Czytam wyłącznie sercem. Wersja Pani Brata wydaje mi się
    bardziej uwspółcześniona i tak samo wielka, jak tłumaczenie Cz. Miłosza, które pochodzi z ulubionej przeze mnie książeczki pt. ” Nieobjęta Ziemia ” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988) ,które oddaje bardziej klimat epoki, w której powstał. Wpływ DWÓCH WIELKICH OSOBOWOŚCI można moim zdaniem zauważyć w każdym z tych tłumaczeń :)).

  162. P.s.Może być tak, że nagle się okaże, że źle zrozumiałam rozmowę pani MM i karikari, i że wcale nie spodziewa się dziecka:)

  163. A tu – oryginał, dla chętnych porównywaczy:

    MIRACLES
    By Walt Whitman

    Why, who makes much of a miracle?
    As to me I know of nothing else but miracles,
    Whether I walk the streets of Manhattan,
    Or dart my sight over the roofs of houses toward the sky,
    Or wade with naked feet along the beach just in the edge of the water,
    Or stand under trees in the woods,
    Or talk by day with any one I love, or sleep in the bed at night with any one I love,
    Or sit at table at dinner with the rest,
    Or look at strangers opposite me riding in the car,
    Or watch honey-bees busy around the hive of a summer forenoon,
    Or animals feeding in the fields,
    Or birds, or the wonderfulness of insects in the air,
    Or the wonderfulness of the sundown, or of stars shining so quiet and bright,
    Or the exquisite delicate thin curve of the new moon in spring;
    These with the rest, one and all, are to me miracles,
    The whole referring, yet each distinct and in its place.

    To me every hour of the light and dark is a miracle,
    Every cubic inch of space is a miracle,
    Every square yard of the surface of the earth is spread with the same,
    Every foot of the interior swarms with the same.

    To me the sea is a continual miracle,
    The fishes that swim-the rocks-the motion of the waves-the ships with men in them,
    What stranger miracles are there?

  164. Aha! Piętaszku, nadarza nam się okazja do analizy porównawczej.

    Walt Whitman
    CUDA
    (przełożył Stanisław Barańczak)

    Jak to, cud miałby być czymś niespotykanym?
    Co do mnie, wszystko, co znam, to wyłącznie cuda,
    Czy przechadzam się po ulicach Manhattanu,
    Czy rzucam okiem w stronę nieba nad dachami domów,
    Czy brodzę boso wzdłuż plaży, na samym skraju wody,
    Czy stoję pod drzewami w lesie,
    Czy rozmawiam z kimś, kogo kocham, albo nocą śpię z kimś, kogo kocham,
    Czy siedzę przy stole, jedząc z innymi obiad,
    Czy patrzę na nieznajomych, siedzących naprzeciwko w wagonie,
    Czy obserwuję pszczoły, rojące się wokół ula w letnie przedpołudnie,
    Albo zwierzęta pasące się na polach,
    Albo ptaki, albo budzące podziw owady w powietrzu,
    Albo równie budzące podziw zachody słońca lub gwiazdy świecące tak jasno i cicho,
    Albo wreszcie doskonale delikatną, cienką krzywiznę wiosennego nowiu
    To i wszystko inne, razem i z osobna, to dla mnie cuda,
    Całość pełna powiązań, a jednak każdy jej składnik odrębny i na swoim miejscu.

    Dla mnie każda godzina światła i mroku jest cudem,
    Każdy cal sześcienny przestrzeni jest cudem,
    Każdy jard kwadratowy powierzchni ziemi jest usłany cudami,
    Każda stopa jej wnętrza roi się od nich.

    Dla mnie morze jest nieprzerwanym cudem,
    Pływające w nim ryby – sterczące z niego skały – ruch fal- statki z ludźmi na pokładach;
    Jaki cud mógłby mnie bardziej zadziwić?

  165. Nie no, tak raczej nie ma. Niektórzy wierzą w jakieś „tajemnicze więzi” łączące bliźniaczki. zwykle jedna choruje po drugiej, ale to raczej dlatego, że jest nam siebie nawzajem szkoda i często odwiedzamy chorą siostrę.
    Jeszcze w tym roku, kiedy ona wybiła nadgarstek i siedziała w domu, udałam się do dentysty w godzinach szkolnych (akurat był kartkówka z historii!). gdy wróciłam do szkoły następnego dnia koleżanki wyznały, iż myślały, ze ja odczuwam ten sam ból, co ona, mimo iż nie mam wybitej żadnej kości. sądził tak tylko dltego, że jestem jej bliźniaczką. Ale takie sytuacje raczej nie mają miejsca w życiu. to tylko takie „bajeczki” które ludzie sobie wymyślili i nie warto w nie wierzyć.
    Chesterko, myśląc przyziemnie to zapewne tylko przypadek, ale tak naprawdę musiała być w tym silna wola Boża.
    Co do ocen. dla mnie oczywiście 3 to też ocena okropna. mam tylko jedną (z W-F!;)). 4 zresztą też, ale powoli się przyzwyczajam.

  166. Bardzo przepraszam za dzisiejszą nadaktywność, ale muszę :[

    Z Walta Whitmana :
    „Cudy”

    Kogo obchodzą, tak naprawdę, cudy?
    Co do mnie, znam tylko i jedynie cudy.
    Czy idę ulicami Manhattanu,
    Czy nad dachy domów rzucam wzrok ku niebu,
    Czy boso brodzę wzdłuż plaży samym skrajem wody,
    Albo stoję pod drzewami w lasach,
    Czy w dzień rozmawiam z kimś kogo kocham,
    Albo nocą śpię w łóżku z kimś kogo kocham,
    Czy siedzę przy stole i jem obiad z innymi,
    Czy patrzę na nieznajomych naprzeciwko mnie w dyliżansie,
    Albo przyglądam się pszczołom krzątającym się koło ula letnim przedpołudniem,
    Albo zwierzętom pasącym się na łąkach,
    Albo ptakom albo dziwom owadów w powietrzu,
    Albo dziwom zachodów słońca, albo gwiazdom świecącym tak cicho i jasno,
    Albo ślicznemu delikatnemu sierpowi nowego księżyca na wiosnę –
    To, razem z resztą i z osobna, jest dla mnie cudem.
    Każda rzecz odsyła do innych, ale jest wyraźna i na swoim miejscu.
    Każda godzina światła i mroku jest dla mnie cudem.
    Każdy cal kubiczny przestrzeni jest cudem,
    Każdy jard kwadratowy powierzchni ziemskiej tak samo,
    Każda stopa we wnętrzu ziemi tak samo,
    Dla mnie morze jest bezustannym cudem.
    Ryby tam pływające, skały, ruch fal, okręty przewożące ludzi.
    Jakież cudy bardziej potrafią zadziwić ?

    (Przełożył Czesław Miłosz)

    P.S. Karikari, co za radość !:)

  167. Bliźniaczki, które nie choruja razem?
    Rozmawiałam kiedyś z tata bliźniaczek, które złamały tę sama kość, w tym samym miejscu, w ten sam dzień, będac oddalone od siebie o kilkadziesiat km. Zadziwiajace.
    Karikari, gratulacje! Pamiętam, jak to było – czułam się jak królowa życia, ktoś kto idzie przez świat, kryjac w sobie tajemnicę rozświetlajaca od środka. Dziękuję, że udzieliłaś nam trochę tego blasku!

  168. Z tymi ocenami, Starosto, to trochę pocieszające.

    Byłem wczoraj w Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu.
    Bardzo nowoczesne, inteligentnie zrobione, bogata ekspozycja, miła obsługa, wejście we współczesność.

    Jest tam też i wyzwanie: jak wymyślić współczesne hasło reklamujące Pana Tadeusza.

    Wrócę do Wrocławia, warto.

  169. Sama nie wiem, co mnie bardziej zastanawia: optymizm Mola, że siostra się nie nauczyła na sprawdzian, ale dostanie 3 lub 4 :), czy też ambicja Nutrii, dla której ta potencjalna ocena jest złą i nie należy o niej mówić nawet Pani MM :)

    Dla mnie w latach szkolnych, muszę przyznać, 3 to była już porażka na całej linii, i w czasach skali 2-5, i w późniejszej 1-6. Toteż generalnie robiłam wszystko, by takich ocen nie dostawać, no i raczej się udawało :)

    Uściski dla wszystkich chorujących (bez buziaków, skoro te wirusy tak latają!). Trzymajcie się ciepło, łykajcie co tam trzeba, pijcie domowe soczki, czytajcie, wypoczywajcie i nabierajcie sił!

  170. Spokojnie, mnie wszystko można powiedzieć.:)
    Sama kiedyś dostawałam złe oceny.

    Już chciałam pocieszać Mola Książkowego, ale nastąpił fluid, bo Kris to zrobiła.

    Piętaszku, jaki ładny cytat z Chagalla. Masz rację, on tego księżyca nie mógł przegapić!

  171. Ta… nie ma to jak siostra! Jak dostaniesz złą ocenę to od razu chętna o powiedzenia o tym samej Małgorzacie Musierowicz! Siostrzyczko, poprawka: teraz już nie ślęczysz nad książkami, tylko nad podręcznikami. A w czwartek u nas w szkole zabawa andrzejkowa. Pozdrawiam wszystkich chorych księgowych!

  172. Karikari! Dolaczam sie do gratulacji, ciesze sie!

    MoluKsiazkowy, Biedaku, alez Cie dopadlo: obojczyk, nadgarstek, choroby… – teraz na pewno bedzie lepiej! W takich sytuacjach pewnie siostra-blizniaczka jest niezwykle pomocna. Zycze zatem zdrowia, trzymaj sie!

    Mnie niestety nie udalo sie zobaczyc magicznego Ksiezyca – ciagle albo zapominalam (jak bylam poza domem), albo nie bylo okazji do wyjscia. Z okien nic nie bylo widac. Moze jeszcze sie uda, choc to nie to samo co kilka dni temu. Ale zdjecia ladne widzialam. :)

  173. I jeszcze mały cytacik z Chagalla : „Musiałem znaleźć zawód szczególny, zajęcie, które nie pozwoliłoby mi
    zapomnieć o niebie i gwiazdach i dzięki któremu odnalazłbym własny sens życia „. To oczywiste, że ten wielki Księżyc z 1948 roku nie uszedł Jego uwadze, choć było to już po odejściu ukochanej Belli.

  174. Co to? Czyżby karikari spodziewała się dziecka???O! tak się cieszę! A co do samotności w chorobie: rzeczywiście razem jest jakoś raźniej. Niestety Piegusko: wszystkie książki(te najciekawsze), które mam w domu przez ten tydzień przeczytałam, po za tym mama ostatnio widziała się z panią dyrektor, która uświadomiła jej, że do tej pory byłam w szkole tylko przez połowę dni, więc teraz całe dnie ślęczę nad książkami. No ale trudno. W końcu wyzdrowieję. Przecież nie można mieć aż takiego pecha: choroba, wybity nadgarstek, wybity obojczyk, choroba… i co dalej? Myślę, że w końcu po tym będę miała spokój:)

  175. Dzieńdoberek! Ot, zachciało mi się jednej małej myszki dla towarzystwa, a tu… poczta pantoflowa wśród onych
    gadzinek małych zadziałała, no i proszę: cały tabun tych sympatycznych skądinąd (ale nie w ilościach masowych) gryzoni harcuje nam po spiżarni, że aż miło… no nie – miło, to niewłaściwe słowo. Summa summarum, kot ma pełne łapki roboty, a tu fotel przy piecyku niezagospodarowany… Sowo! Ratuj!;)

    P.S. Gratuluję Takiego Wnuka DUA !;)

  176. Choraczki, trzymajcie się! Chorowanie ma jedną ogromną zaletę: można czytać przez caaały dzień:) A zdrowym księgowym miłego dnia!

  177. No, proszę, Piegusko, co to wychodzi na jaw. Epidemia szkolna w skali krajowej. A biedna wagarowiczka zarazi się w domu.

    Zuziu, przytulam i życzę polepszenia!

  178. Racja z tą zarazą. Dlatego dziś zrobiłam mojej pierwszoklasistce wagary, bo średnia córeczka zasmarkana, a musiałaby ze mną odebrać siostrę ze szkoły. A tak to wagarowiczka szkicuje właśnie trio muzyczne (w składzie: harfa, flet i trąbka) dla siostry do pokolorowania. A jaka zgoda, a jaki Wersal – chwilo, trwaj!

  179. O! Molu książkowy, pozdrawiam Cię serdecznie i łącze się z Tobą w chorobie. Zaraz milej jak się robi, jak człowiek wie, że nie jest samotny.:))))

  180. Karikari, po rewolucji radość jeszcze wzrośnie, aż do pełnego szczęścia. Mało tylko będzie czasu, by się nim upajać, a w dodatku będziesz ciągle niewyspana!:)))

    Trzymam kciuki i czekam na wiadomość – wszyscy chyba czekamy!

    Co do pieska: nie, nie przejmuję się, raczej mnie to bawi. I rzeczywiście, jestem przez niego wytypowana na karmicielkę i pocieszycielkę. A to też coś!

  181. Nie masz to jak bliźniaczka! Wszystko o drugiej wie!
    Molu Książkowy, życzę Ci zdrowia!
    Biedna Dziatwa jesienią, siedzi w klasie zamkniętej na cztery spusty i kicha sobie nawzajem prosto w nos. Zaraza szerzy się w tempie zawrotnym.

  182. P.S. Nutria na pewno dostanie dzisiaj 6 z Historii, a dokładnie za tydzień 3 albo 4. Dlaczego? 1)Napisała bezbłędnie strasznie długi referat i dzisiaj dostanie z niego ocenę2) Piszą dzisiaj sprawdzian, na który się Nutria nie przygotowała i za tydzień dostaną z niego oceny. Haha!;)

  183. Ja może tak po cichutku powrócę do poprzedniego tematu: mi niestety ostatnio nie było dane dostać oceny, ponieważ od tygodnia leżę chora w domu. Ale gratuluję wszystkim piątkowiczom.:)

  184. Bardzo dziękuję za gratulacje, miłe słowa i ciepłe myśli, które płyną w moim kierunku od Was.
    Jeszcze chyba nie zdaję sobie sprawy z tego, że oto wielkimi krokami zbliża się największa rewolucja w moim życiu. Ale póki co czerpię wielką radość z tego, że tak wiele osób cieszy się razem ze mną tym oczekiwaniem.
    DUA, proszę się nie przejmować tym, że pies Pani nie słucha. Wasza relacja być może nie jest oparta na posłuszeństwie, ale na wspólnym wesołym spędzaniu czasu? ;) Mówię to jako właścicielka dwóch kundelków, z których jeden jest spokojny i ułożony, a drugi omal nie chodzi po suficie – jednak bez nich obu byłoby mi chyba jakoś smutno.

  185. Kapucynko i Patrycjo, a więc był to i dla Was owocny dzień!
    Co do znaków od Boga: wszystko, co nas otacza, to są znaki oraz cuda. Tylko po prostu tak do tego przywykliśmy, że aż nie zauważamy!
    I myślimy: zwyczajne.

  186. A co do owego super księżyca- właśnie byłam ze starszą siostrą na corocznym spotkaniu Młodzi i Miłość. Było przed 22. i śpiewaliśmy pieśni, kiedy go zauważono. Organizatorzy uznali, że to znak od Boga (hm… niewątpliwie:)).

  187. Dostałam ostatnio, może nie piątkę, ale czwórkę, ze sprawdzianu z biologii! Wyższej oceny nie było, a i tę dostala zaledwie jedna czwarta klasy (równiótko)!!! =-)

  188. O, ja też akurat dziś dostałam pięć i pół. Z recytacji! Nie wspominam o innych ocenach, bo są…no, hm, jak nie wspominać, to nie wspominać.

  189. Mam nadzieję, że te brawa tez troszkę dla mnie, DUA. Stawianie piątek jest miłe,ale wyczrpujace. Właśnie zasiadam do sprawdzianów. ;)

    Gratulacje dla małej i chudej Córeczki, Piegusko. Kukielka z pewnością niezwykła. Szkoda,że nie stawiają piątek malentasom.

  190. I brawo dla małej i chudej Córeczki, za tę kukiełkę, którą już widzę „przed oczami duszy mojej”.

  191. Wszyscy księgowi to pracusie:)
    Ja już nie dziatwa, ale moja najstarsza córeczka to już mały i chudy, ale jednak szkolarz:) Dziś robiła w szkole kukiełkę z drewnianej łyżki i gałganków i gdyby dostawała oceny, na pewno dostałaby piątkę.

  192. Żeby tylko mnie bardziej słuchał, bestyja!
    Ciekawe, piesek ustawił mnie na samym końcu drabiny hierarchicznej w rodzinie. Bardzo się przymila, czuli, wyraża sympatię na rozmaite sposoby – ale słucha tylko mężczyzn oraz stanowczej młodej kobiety, swojej pani. Znaczy, Admineczki.
    Za to przy kim najsłodziej śpi?
    No, właśnie.

    Co tam słychać u Was, luba Dziatwo?
    Mnie dzionek upłynął twórczo i pracowicie.

    A kto dostał dziś piątkę w szkole i dlaczego mi o tym nie melduje?

  193. Ach, DUA, hehe..ja też uwielbiam chodzić z psem na spacery do lasu..zamiast..
    jak ja dobrze Panią rozumiem…

  194. P. AnnoX (wiad.pryw.) – dziękuję bardzo za miłe słowa i propozycję, czuję się zaszczycona, ale muszę odmówić. Nie poszukuję rozgłosu, a samo słowo „media” budzi we mnie, nie mam pojęcia dlaczego, chęć natychmiastowego udania się na spacer po lesie. Z psem!
    Proszę się nie gniewać i zrozumieć.
    Pozdrawiam serdecznie!

  195. Piękny pomysł!
    Cośmy się napatrzyli, to nasze! Hura!
    Dobranoc!- i niech się nam księżyc przyśni.

  196. Wczorajszej nocy moja córka zorganizowała spontaniczną akcję „oglądanie Księżyca”, zapakowała do samochodu kilkoro znajomych i pojechała 50 km nad otwarte morze, na plażę w Lubiatowie. Mówi, że było (nomen omen) nieziemsko pięknie.

  197. Piegusko,onomatopeja to wyrazy naśladujące dzwięki,ale też takie,które dźwięki opisują.Tak więc i bum,i trzask można zaliczyć do tej kategorii.:)

  198. KokoszaNel, a właśnie, niedawno myślałam sobie podobnie. A także o tym myślałam, że wartość tych listów wzrasta z czasem; mało kto potrafi już tak pięknie pisać i – co ważniejsze – tak pięknie myśleć!
    W miarę upływu lat listy te staja się coraz lepsze, jak szlachetne wino. A treści w nich zawarte – wciąż są aktualne.
    Cieszę się, że właśnie to sobie czytasz.:)

  199. Jeszcze się może zanieść, la-la.

    Moniu.s – dobry wieczór, miło, że wpadłaś! A pamiętaj o pierniczkach w tym roku!

  200. Gdy ktoś rzuca spanie, to taki super księżyc jest prawdziwą udręką i nawet halo wokół niego nie pomaga. Na szczęście dziś już leje i wieje (pewnie zaraz dojdzie w okolice Poznania). W takich okolicznościach pogodowych lepiej smakuje herbatka z cynamonem. Przy tym należy się pocieszać, że nie mieszka się na Białorusi, gdzie jak nazwa wskazuje już całkiem biało – tak donosi moja mieszkająca tam rodzinka.
    Pani Małgorzato, ależ zazdroszczę Pani wnuków, bo u mnie się nie zanosi…

  201. Myšlę sobie o orzeszkach i ich dźwiękach i zastanawiam się, czy „trzask” to onomatopeja. Jakoś tak mi nie pasuje do tej kategorii. Dla mnie onimatopeje wprost naśladują dźwięk (np. bum, pif paf:))), tur tur tur, bul bul bul, itp), a trzask wydaje mi się dźwięk opisywać, jak np. warkot, huk, stukot/stukanie. Co o tym sądzicie? Jakie to ciekawe, że takie słowo opisujące dźwięk wcale nie musi być z tej samej rodziny wyrazów, co onomatpeja, np. Puk, puk – pan X zastukał do drzwi; albo: Bum – rozległ się huk wystrzału. Kochani fachowcy, wypowiedzcie się:)

  202. Starosto – dzięki za ten śliczny, wesoły, mądry wiersz ^^ Długa nieobecność ciałem, ale duchem zawsze z Wami! Ściskam wszystkich serdecznie i jesiennie!

  203. Czytam „Listy prof.Raszewskiego…” i dziękuję że zgodziła się Pani je wydać. Świat byłby bez nich uboższy. I rzesza ludzi nie miałaby szans poznać tak znakomitego Człowieka.

  204. Przesyłamy ze Stasiem buziaki na dobranoc:) Dziękuję za ostrzeżenie, że ten pyszny sernik taki kaloryczny, w takim razie ja też go nie upiekę! Chyba…:D

  205. Pewnie, że miłe, Bożenko!:)

    Błękitna (wiad.pryw.)- a jakże. Polecam „Alchemię słowa” Jana Parandowskiego.

    Zuziu, ach, ta szkoła! Wielki magazyn wirusów i innych mikroorganizmów. Zdrowiej! Dużo pij!

  206. DUA, już się cieszę na to nowe wydanie! Choć okładki mojej Jeżycjady nie są tak apetycznie sfatygowane jak Ateny :), to jednak niektóre wnętrza się sypią. „Szóstą klepkę” czytuję już z poczuciem winy, że biedactwo nadwerężam. Ale do tej pory nie przyszło mi do głowy kupno nowych egzemplarzy – jakby to była zdrada wobec tych pierwszych… Tymczasem teraz to będzie zbieranie wydań Mistrza-klasyka :)
    I będzie obrazek księżycowy.
    I jasny podział: do czytania tylko w domu i „na wynos” :)

    Celestyno, miłe są tutaj fluidy :)
    Iskro, jak ładnie, jak trafnie napisałaś. „Jak magnes”.

  207. Dzień dobry!
    Późno wieczorem i my ujrzeliśmy super księżyc. Piękny! I ta tęcza wokoło.

    Od wczoraj nie robię nic innego tylko wspominam spotkanie.:))) I czytam „Brulion”, bo mnie choróbsko rozłożyło.

    Nutrio, czy dobrze rozumiem, że Mól Książkowy jest tą bliźniaczką, o której wspominałaś?

    Celestyno, nie, takiego tematu nie miałam, ale to co nas łączy, to to, że ja także się potwornie bałam, żeby pani nie kazała mi czytać.;) A temat był: Od nienawiści do przebaczenia. O Jurandzie.

  208. Krzysztofie, a to szkoda.
    Nawiasem mówiąc, w sieci sporo jest zdjęć z ostatnich nocy, zwłaszcza w górach superksieżyc cudownie świecił.

  209. Biedronko z warkoczem (wiad.pryw.), spokojnie zdawaj maturę. I prawo jazdy rób.
    Szykuj się na jesień!

  210. Wiadomo, że nie ma takiego słowa, które oddaje zjawisko w pełni, dlatego bardziej interesuje mnie uzus językowy: co nam bardziej pasuje? Z jakim obrazem nam się kojarzy dana onomatopeja? Gdy czytam „chrup” widzę raczej królika jedzącego marchew, przy „trzask” słyszę łamane gałęzie, ale orzech też mi pasuje, bo jego skorupka jest w końcu drewniana. „Łup”, mimo że orzechy przecież się łupie, kojarzy mi się bardziej z odgłosem głuchym, takim jak przy uderzeniu pięścią w plecy. :)
    Casciolino, trafiłaś w sedno, bo o „Dziadku do orzechów” mowa. Hoffmannowi orzechy właśnie krakały, z niemiecka :). Kramsztykowi trzaskały, a w najnowszym wydaniu łupią. Tak sobie mile czytam równolegle oba wydania, spoglądam w oryginał i snuję językowe rozważania.

  211. Zdjęcia brak – to było wiele lat temu, przed epoką cyfrową, pozostał jedynie obraz w pamięci

  212. Tak, „krak” (chybe pochodzące od „crack”) to jest najlepsze określenie, tylko że w j. polskim wydaje się już być zajęte. Jak brzmi zdanie „Z kuchni dochodziło krakanie orzechów” lub „Orzechy krakały podczas rozłupywania”?. Wyobrażam sobie kraczące orzechy, zwijam się ze śmiechu i w tym wesołym nastroju rozpoczynam dzień szykując się do pracy.

    Dzięki Sowo za nowy temat do rozgryzania. A może Wiewiórka się wypowie, w końcu najbardziej doświadczona w rozłupywaniu orzechów?

    Pozdrawiam z wciąż pięknej i słonecznej Kanady. Dziś 13C, w piątek obiecują 17C. Zauważyłam, że tu jakoś każda pora roku się przeciąga i szybko nie ustępuje, dlatego mamy jeszcze zimę w kwietniu i lato w październiku.

  213. Kiedyś widziałem nad oceanem księżyc w pełni otoczony szerokim, białym kręgiem, oddalonym jednak od niego o co najmniej kilkanaście stopni kątowych. To znaczy był księżyc, wokół czarne niebo, potem ów krąg zajmujący znaczną jego część i dalej znowu czerń przetykana srebrem gwiazd. Tylko raz takie zjawisko zaobserwowałem. Na meteorologii o niczym takim nie uczyli, to pewnie bardziej z dziedziny optyki.

  214. Pani Autorko, czy okładka do „Brulionu” ta sama? (Swoją drogą- moją ulubiona z całej Jezycjady)

  215. A czy to jakaś tajemnica, że jesteśmy siostrami? A w ogóle to się dziwie, że jeszcze tego nie zauważyliście. A z Natką się zgadzam: księżyc nadal jest bardzo jasny. Wczoraj ok. północy w końcu go zobaczyłam, ale tęczy naokoło nie miał. Natomiast jego jasność oceniam po fakcie, że u mnie w pokoju było tak jasno, że nie mogłam zasnąć(mam okno dachowe nad którym zaświecił księżyc).

  216. Akurat łupałam orzechy włoskie dla ptaszków i tak mi się wydaje, że mówią one: trach!;) Ale „krak” Cascioliny też bardzo mi się podoba. To może krakowskim targiem: krach!

  217. Halo !
    Niestety ksiezyca nie ogladalam…
    Mam pytanie do DUA czy ma Pani przepis na pierniczki ?

    I czy ten przepis bedzie w ksiazce ,, Musierowicz na gwiazdke”?

    Serdecznosci

    p.s przepraszam ze tak bez polskich znakow , ale pisze na nie polskiej klawiaturze …:)

  218. Casciolino, Sowo, coś mi się zdaje, że brakuje w ludzkiej mowie odpowiedniego słowa. Albo trudno je znaleźć. Przypomniałam sobie, że w powieściach czytujemy zazwyczaj opisowe: „Z kuchni dochodził odgłos rozłupywanych orzechów”.

  219. Moja Babcia mawiała o wychowaniu dzieci: „Najgorsze pierwsze 20 lat, potem już z górki”.

    Mól Książkowy i Nutria – pozwolę sobie zdradzić – to siostry. Stąd podobne opisy widoku z okna.
    Oj, ładnie macie, ładnie!

    Dag (wiad.pryw.), dziękuję za urocze wiadomości o Stasiu. Już go lubię!:) I nadal czule pozdrawiam.
    Przepisu na ów sernik nie mam, córka skierowała mnie na blog kulinarny „Moje wypieki”. Ale raczej piec go nie będę, bo wydaje mi się bardzo kaloryczny.

  220. U mnie rozciąga się piękny widok: śnieżny puch pokrywa wszystko. A to czego jeszcze nie zdążył pokryć (przez lata nie koszone trawy na niezamieszkanych działkach) okrył szron. Całość odbija się w promieniach słońca i daje kryształowy blask. W zasięgu wzroku (oprócz nielicznych domów) nie mam ani skrawka cywilizacji. Jeszcze do tego ćwierkają ptaszki (o tej prze roku?). Brakuje tylko przedwczorajszego księżyca. A! Byłabym zapomniała! Podobno ma być tak samo duży za 18 lat ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
    I jeszcze propos osiemnastki: moja mama zawsze w takich wypadkach mówi ,,No! Teraz się zacznie! Tylko, niech pani uważa, żeby za szybko nie zostać babcią(w pani przypadku prababcią)!”. Ale jednak dla mnie to za wcześnie na takie przestrogi.:)

  221. Och, a u mnie mimo późnej pory księżyc widać. Ślicznie wygląda razem z ośnieżonymi: górami, polmi i lasem. Jasny niczym wielka gwiazda, choć pewnie wczoraj był większy. Pozdrawiam i pędze -na pewno się spóźnię do szkoły!

  222. Halo to załamanie się światła w kryształkach lodu krążących w atmosferze. Ot, taka malutka tęcza.

    Chrupnięcie też nie jest dokładne, ono zwykle odbywa się bardziej wewnątrz niż na zewnątrz czegoś (np. jak jemy ogórka), więc jest to dźwięk troszkę przytłumiony. Ale wydaje się bliższe niż łup, to fakt.

  223. Tak, to jest dźwięk pomiędzy chrupnięciem a trzaskiem. A może nie: pomiędzy, tylko: zarazem.
    Na pewno nie łupnięcie, które jest głuche i ciężkie do tego.

    Dobranoc!
    Idę spać, tj. czytać w łóżku. Mam „The Rebecca Notebook & other memories” Daphne du Maurier. Są tu w całości jej bruliony i notatki do „Rebeki”- arcyciekawe! Czy wiecie, że identyfikowała się z główną bohaterką i zarazem narratorką „Rebeki” do tego stopnia, że nawet szkic akcji prowadziła od czasu do czasu w pierwszej osobie? Najwyraźniej mimo woli.
    A czy wiecie, że opisując Manderley – opisywała wspaniałą posiadłość Menabilly w Kornwalii? Pokochała ją tak bardzo, że wreszcie ją kupiła na własność, odrestaurowała i przywróciwszy do życia – zamieszkała w niej na długie lata.
    Dobrze się czyta.
    Pa, do jutra!

  224. Moze jakis „chrups”-pochodna od chrupniecia lamanej kosci? Slaba jestem w onomatopejach. Niech sie polonistki wykaza.

  225. Madziu, tę ostatnią wypowiedź nadałaś z innego IP i od razu zakwalifikowało ją jako spam. Uprzedzam z góry! Antywirusek jest nadgorliwy, a spamu wyrzuca tyle, że nie wszystko mogę wyłowić.

  226. Łup jest zdecydowanie głuche, nie pasuje mi. Pewnie to zależy od orzechów, te z mojego ogrodu mają wyjątkowo twardą skorupkę i trzask do nich bardzo pasuje. Pytam, bo zauważam ostatnio u piszących i tłumaczących pewne trudności z onomatopejami. Mam wrażenie, że współcześnie jest to troszkę zaniedbana grupa wyrazów, a ważna! Potem powiem skąd te orzechy.

  227. Jest to jakaś myśl! Póki co, własnoręcznie przydźwigałam dziś z dwadzieścia kolejnych, bo byłam w bibliotece. Ciężkie były. :)
    Dobranoc :) (wstać trzeba jutro skoro świt, ale może się uda przejechać łuk na wstecznym z samego rana)
    PS. Księżyc u nas wyrazisty, ale już nie w największej pełni.

  228. Sowo, ciekawe pytanie. Pójdę, połupię sobie, posłucham w skupieniu.
    To chyba – mówię z pamięci – nie jest jednak trzask.
    Trzask wydaje sucha szczapka, lub gałązka, gdy się ją przełamie.
    Odgłos łupania natomiast jest raczej głuchy, prawda?

    Dobry wieczór, księżycowa Nini.

  229. Ooo, to dziś rocznica:) też pamiętam wstążeczki powiewające na pożegnanie :)
    Szczęśliwa Bebe! Patrzę ze wstydem na swoje biurka, na jednym stosy książek, na drugim komputer, kartki i karteluszki z zapiskami, zakładki, drobne monety, tabletki z ostatniej infekcji gardła i kto wie co jeszcze. Uch, posprzątam chyba. Tylko co tu zrobić z książkami w stosikach, gdy półki wyczerpały pojemność?

  230. Pewnie zwyczajne halo, Chesterko.

    A propos przysiadanych orzechów: jaki odgłos waszym zdaniem wydaje z siebie pękająca łupina orzecha? Trzask czy łup? :)

  231. Łucjo, a mnie się to mniej podoba. Ale to nie nasz pomysł, samo wskoczyło z formularza.

    Tak, Piegusko, Bebe musi mieć porządek na biurku. Nie to, co my.;)
    Oho, ciuciu-muciu zostało zauważone!
    W Wielkopolsce często spotykane.

    Chesterko, wiadomo.

  232. Zauważyłam że zamiast słowa
    „Komentarze” pojawiły się „przemyślenia”.
    Uważam że to jest bardziej oryginalne.:)

  233. Dobry wieczór! Celestynko, żadna z moich córeczek nie jest ruda. Najstarsza – blondynka po Tacie blondynie (ale On nie takie ciuciu muciu jak ten pani Wikty), średnia – brązaczek po mnie, a najmłodszej dopiero kiełkuje meszek, bo ma zero lat, jak to mówią siostry (9 m-cy).
    Piękna ta ilustracja do „Brulionu”, tchnie spokojem, a takie idealnie czyste biurko – to mi wygląda na Bebe:)

  234. A pamiętasz wstążki za taksówką, Chesterko?:)))
    Miłe było to spotkanie z Wami.

    Nutrio, możesz, proszę bardzo.

    Celestyno, a orzechów nie przysiadałaś?

  235. Ciekawa jestem, Zuziu, czy pisałaś wypracowanie na temat: „Jesteś Zbyszkiem lub Jagienka, opisz jedna ze swoich przygód” :) Pamiętam jak wczułam się w role, a potem w nagrodę (według pani polonistki, bo według mnie to kara raczej była) musiałam czytać przed cala klasa i się rumienić. Polowałam na niedźwiedzia.

  236. Cóż, a dla mnie dziś rocznica niezapomnianego spotkania z Pania! całuję mocno, tym razem tylko wirtualnie, z łezka w oku.

  237. No, właśnie skończyłam Imieniny. Uch, pamiętam, jak się przeraziłam przy tej scenie z ,,ostatnim słowem” pana Ignacego! A teraz Tygrys i Róża. Pozdrawiam Zuzię, i cieszę się wraz z nią.
    PS. Jak to się dzieje, że ja Panią tak lubię???

  238. Dziękuję bardzo, jest Pani kochana!

    Teraz to już naprawdę mnie ta niespodzianka zaintrygowała. Przebieram nóżkami i cierpliwie czekam.:))

  239. Brawo dla Zuzi! Piąteczka z pochwałą! Mój mały zuszek!

    Co do planów na przyszłość: są, ho, ho. Ale zmilczę, żeby nie zapeszyć i przedwcześnie nie wysypać rozkosznej niespodzianki.
    Jak zwykle powiadam: cierpliwości!

  240. Dzień dobry!
    Takie wydarzenie, ostatnie w 1948 roku, a tu chmury. No nic, została jeszcze wyobraźnia.:)

    Czy to nowe wydanie zbiorowe jest niespodzianką jaką dla nas Pani szykuje? I czy wszystkie z nich mają nowe tyły?:)
    Obrazek jest śliczny. Spokój przez niego przemawia, jak przez Bebe.
    Wydaje mi się, że w „Febliku” księżyc jest szczególnie obecny.

    Czy mogę podzielić się radością?…Dostałam piąteczkę z wypracowania z „Krzyżaków”. I jeszcze pani pochwaliła.:))

  241. Dzień dobry po awarii prądu na całym osiedlu. Dopiero teraz włączył mi się Back-UPS i komputer ruszył.

    Nutrio, nie, wszystko musi być tak samo, raz tylko poprawiłam własną książkę w kolejnym wydaniu („Małomówny i rodzina”), ale to było raczej wbrew regułom. Oczywiście, poprawiać należy błędy drukarskie, redaktorskie, literówki etc. Można też odmieniać oprawę graficzną.

    Najmłodsze wnuczę chodzi do 3 klasy podst.

    SowoP, zbiorowe w zestawie. Ale to pieśń przyszłości.
    Sernik nie był przesłodki, był absolutnie w sam raz!

    Anonimie, dzięki za sygnał. Ja mam Memuary w komplecie (z uroczymi autografami Autora), ale pomyślę o prezentach.

    Asiu, a tak, to on właśnie. Blisko dwa metry wdzięku i inteligencji.

  242. No, muszę ze smutkiem przyznać, że z mojego okna księżyca nie było widać. Mogę się nacieszyć barwnymi opisami.
    Wszystkiego najlepszego dla wnuka!
    Czy nowe wydania różnią się czymś od tych poprzednich? Nie wiem, jakimś językiem innym napisane, a może nawet niektóre drobne wydarzenia są nieco inne? Zastanawiam się nad tym, bo znam tylko te ,,stare” wersje.
    I jeszcze jedno pytanie: skoro 18 lat ma najstarszy wnuk, to ile ma w takim razie najmłodszy?

  243. Sernik musiał być przesłodki.

    Wydanie zbiorowe? Myślałam, że obecne takie jest. Chyba, że takie w jednym tomie? Nareszcie skończyłby się dylemat, którą część zabrać ze sobą w podróż…

  244. … cd.
    „Przymknięte oko Opaczności. Memuarów części wszystkie”, pełne wydanie wspomnień Jeremiego Przybory, niedługo w sprzedaży.
    Już zamówiłam na Gwiazdkę!

    :)

  245. Niestety mimo, że czekałam na księżyc, nie zobaczyłam go. Sypał gęsty śnieg i nic nie było widać zza chmur. No ale mogłam się tego spodziewać. Sypało już trzeci dzień. Ale z drugiej strony mamy teraz taki piękny krajobraz górski, że aż dech zapiera. Trudno.:)

  246. Aj, czy to Ten przystojny, ciemnooki brunet z okładki „Frywolitek” wszedł w dorosłość?
    :)
    Najserdeczniejsze życzenia dla Jubilata!

  247. Myśleliśmy o nim wszyscy, cały dzień, Ateno. Jego urodziny i imieniny. Dziękuję za pamięć.

    Ago, tak jest, one wszystkie lubią księżyc. Jak tu go nie lubić? I jak w jego stronę nie spoglądać?
    Nawiasem mówiąc, widzieliśmy – jadąc przez pola – jak wspaniale dziś zachodziło słońce i jak wkrótce potem wzeszedł wielki, różowawo-żółty księżyc.
    I dużo było sarenek po drodze, skubały sobie zieleń na polach. Czy to już ozimina wschodzi, czy co?

  248. No muszę, muszę to napisać…ten księżyc, ten wpis, ten rysunek,ten fantastyczny nastrój spotęgowały u mnie pewne pragnienie: wprost niewyobrażalnie nie mogę doczekać się „Ciotki..”. Myślę o niej cały czas, szczególnie wieczorem, gdy k s i ę ż y c świeci mi w okno. Ile to bohaterek Jeżycjady spoglądało w stronę księżyca? Ach, chyba wszystkie! A jak będzie w „Ciotce…”?! Dziękuję, że tworzy Pani tak wspaniały kawałek świata.

  249. Ach,ta Bebe.Jakiż uroczy ma pokoik szczęściara.Zbiorowe,nowe wydanie!Pięknie.

    Dobrze,że Pani wróciła,DUA.
    I najlepsze życzenia dla 18-latka.:)
    Pędzę oglądać księżyc.Ponoć ostatni raz był tak blisko ziemi w 1948.A jutro trzeci dzień pełni.

  250. Dziękuję, Iskro droga!
    Wnuki rzeczywiście udane, wszystkie.
    Spędziliśmy uroczy wieczór rodzinny.

    Kamilo, dzięki za to miłe „sto lat”.

  251. Dobry wieczór.
    Jak ja lubię te obrazki DUA!
    Śliczny. Bożenko,Piegusko, bractwo księżycowe,dobrzy ludzie- macie rację, pani Małgorzata przyciąga takich jak magnes.
    Wnuk zapewne równie udany co dzieci- życzenia wszelkiego dobra przesyłam osiemnastolatkowi.
    Wszystkim zapatrzonym w księżyc życzę cudnych, księżycowych snów.

  252. Od razu wyobraziłam sobie, ze córeczki Pieguski maja rude główki i tez są pieguskami:) Jakos tak borejkowsko.

    Mam dziwne przeczucie, ze coraz więcej dotąd milczących będzie wychodzić spod regalu. Hu hu ha, idzie zima zła!

  253. Celestyno i Bożenko, ten obrazek księżycowy (dzięki za pochwały…) przeznaczony jest do przyszłego wydania , które z wolna szykujemy.
    Na razie można kupić „Brulion” świeżo wznowiony, ale z obrazkiem księżycowym nieco innym.

    PatrycjoF, dzięki, że na to zwróciłaś uwagę. Chciałam właśnie tego: żeby obrazek pasował do Bebe i zarazem ukazywał stan jej ducha.

    Zuziu12, dobrze jest mieć pamięć pełną wierszy. Załaduj sobie, póki czas! Potem będzie jak znalazł na każdą okazję, a w chwilach chandry – gotowa pomoc natychmiastowa.

  254. Piegusko miła, witam Cię serdecznie i bardzo pochwalam za opuszczenie zakurzonego kąta za regałem (pardon, ale nie mam czasu tam posprzątać, stąd pajęczyny). Tak jest, nie należy stać z boku!
    Obrazek z trzema córeczkami w świetle księżyca bardzo mi się spodobał. Przesyłam uściski i najlepsze myśli!

  255. Babciu ze Skoków, ach, masz rację, trzeba by o Skokach napisać. Tak tam ślicznie macie!
    I samo miasteczko ładnie położone, i okolica leśno-jeziorowa.
    Gratuluję wnuczki i także liczę na to, że wyrośnie z niej Kochana Czytelniczka!
    Pozdrawiam serdecznie! A dla malutkiej- całus.

  256. Dobry wieczór księżycowy!
    Tak, to ten wnuk, który szalał za klockami Lego. Do dziś szaleje, ale już nie wyłącznie.
    Torciku nie dali. Był za to boski sernik – warstwa brownie, warstwa karmelowego kremu, warstwa serowa (mascarpone, Filadelfia i ricotta), a na to lukier śmietanowy zapiekany.
    Droga powrotna przez lasy i pola, w świetle księżyca! Aaa!
    Mrozik chwycił. Ale niebo czyste jak szkło.

    Natalio z Rzeszowa, przesyłam Ci kromkę naszego księżyca!
    Tego nie można zjeść, „ale jak to zachwyca!” (Wierzyński)

  257. Jaki sliczny, tak milo kojarzacy sie obrazek:)
    Trzeba bedzie nabyc wznowienie Brulionu.
    Pani Malgorzato, zyczymy wspanialego swietowania 18-tki wnuka!
    Swoja droga, jak ten czas ucieka…a przeciez tak niedawno byla osiemnastka najmlodszej latorosli;)

  258. Radosna uroczystość! 18-tka to wspaniała sprawa :) Wiek bardzo Jeżycjadowy!

    A my wszyscy – Bractwo Księżycowe…

    No i trzeba będzie kupić nowe wydanie „Brulionu Bebe B.” :)

  259. Kochana Pani Małgosiu! Zerkam spod regału i widzę ten oszałamiający księżyc jak plaster na nasze serca. Srebrzy sny wszystkim dzieciom, w tym moim trzem córeczkom, przyświeca nocnym rozmowom i spacerom, w jego świetle skrzą się resztki śniegu w Trójmieście, a ja w końcu wyściubiam nos spod regału, bo u Was tak przytulnie, że żal stać z boku. Pozdrawiam Was, kochani, dobrzy ludzie!!!

  260. A ja idąc ulicą Mickiewicza ( po 20 latach) i widząc w prawie każdej piwnicy kawiarnię zastanawiałam się, co by o tym powiedział Senior Borejko – moja wnuczka ma 6 m-c i mam nadzieję, że będzie jak babcia kochać książki Pani Małgorzaty. Troszkę mi żal, że córki Borejków odwiedzają Pobiedziska – jaka promocja dla miejscowości – może młodsze pokolenia odwiedzą Skoki i dom Plenerowy tak jak Pani Małgorzata. Pozdrawiam Babcia ze Skoków.

  261. Sliczna ksiezycowa ilustracja! I wiersz, oczywiscie. Lubie te ksiezycowe bochenki, kromki chleba…
    Najlepsze zyczenia dla Wnuka!

  262. Dobry wieczór!
    Choć Pani nie ma (wszystkiego najlepszego dla wnuka!!), to bardzo, bardzo dziękuję za oba piękne wpisy. I tyle pięknych myśli pod poprzednim, które sprawiają, że „mocniej” obchodzi się wczorajsze święto.
    I te wiersze! Chyba nigdy nie przestanę Pani podziwiać za ich wynajdywanie i przypominanie sobie o nich w odpowiednich momentach.
    Dziękuję!!

    Wczoraj napatrzyłam się na księżyc do syta. Co oczywiście nie znaczy, że dziś nie można.
    A jak patrzyłam, to myślałam oczywiście o Księgowych i DUA. A potem to chyba nie myślałam o niczym, tak się zapatrzyłam.:))

  263. Piękna ilustracja! :-)
    Księżyc rzeczywiście będzie ogromny, ale w naszej okolicy niestety nie będzie go widać, bo jest dużo chmur i pada śnieg. Szkoda.

  264. Nasza zdolna, niezastąpiona UA! Piękny rysunek, jedyny w swoim rodzaju, klimatyczny.. wszystkiego dobrego dla Wnuka. Czy to ten, z którym układała Pani klocki Lego? A torcik dali? Hehe…

  265. Och, och. Pani w tym tygodniu wprost szaleje! Co chwila nowe wpisy! Niezmiernie się cieszę!
    Co do księżyca: kiedyś widziałam jak wschodził, w pełni, ogromny… Był czerwieńszy niż słońce! To było już dawno temu, ale ten żywy obraz zachowałam w pamięci na zawsze. Był przerażający… ale… jakże… piękny. Ognisty jak gdyby ktoś go zapalił. Później wiele razy widziałam wschód niby tego samego księżyca… lecz… zawsze był mały, biały. Czasem zastanawiam się, czy to aby nie sen… ale ten obraz był zbyt wyraźny… zbyt mocno zachował się w mojej pamięci… Na zawsze…

  266. U nini niestety nie sprzyja, więc głodomór będzie sobie przypominać wczorajszą jasność nocną. Okna na przestrzał.. zazdroszczę Bebe. Śliczny obrazek! :o)

Możliwość komentowania jest wyłączona.