Antykwariat przy Podmurnej

antykw

 

Oczywiście – w Toruniu.

 

Właściciel antykwariatu wyglądał trochę tak, jak na tej mojej ilustracji do „Tygrysa i Róży”: czuprynę miał siwą i gęstą, czarne, przenikliwe oczy i surowy wyraz twarzy. Kitelek był granatowy, magazynierski.

Siedział sobie pan antykwariusz za wąskim stołem w malutkim pokoiku, wydzielonym z wielkiej powierzchni starego, zimnego  spichrza. Ogrzewał się elektrycznym grzejniczkiem. Wokół, na regałach, stały co cenniejsze książki, albumy i inne cymelia, a na stole piętrzyły się stosy tego, co właśnie przeglądał.

 

Wnętrze antykwariatu wyglądało tak oto (zdjęcie jest dziełem Dariusza Gackowskiego, pocztówkę wydało w roku 2009 jego EMPORIUM, a kupiła mi ją, w małej księgarni przy ul. Podmurnej,  KC Irenka, w roku 2012):

 

antykwariat

 

Widać fragment belkowania pod sufitem. Te ogromne belki kładziono pewnie jeszcze w czasach gotyku!

Na powierzchni całego pierwszego piętra tego spichrza stały przeróżne szafy na książki oraz tłoczyły się regały różnego pochodzenia, a czasopisma („Młody technik” też, a jakże!) zalegały półeczki i ławeczki oraz uginające się podłogi.

Można tam było buszować godzinami i zawsze, zawsze znalazło się coś ciekawego! To było prawdziwie zaczarowane miejsce.

Spichlerz – jak wie każdy, kto był w Toruniu – mieści się naprzeciwko ruin zamku krzyżackiego. U wejścia do antykwariatu zamocowane były wtedy prowizoryczne drzwi ze sztabą, obite z wewnętrznej strony białym kuchennym laminatem. Otwierano je na dzień tak, że ten laminat widniał od strony ulicy. I kiedy podczas kolejnej naszej wizyty w Toruniu poszłam tam z Emilką i najmłodszym – Bolkiem, ujrzeliśmy nasmarowane na laminacie napisy flamastrowe: „Tu był Tygrysek!!!” oraz: „Ja też tu byłam”. „Seneki nie mają!” – i tak dalej.

Ależ mieliśmy uciechę!

Panu antykwariuszowi nie przyznałam się, że to z mojej winy ma posmarowane drzwi. Trochę się go bałam. Jak zwykle cichutko buszowaliśmy wśród regałów. To wtedy właśnie, uszczęśliwiona, wyciągnęłam z ciemnego kąta książkę Thackeraya, której nigdy nie czytałam: „Dzieje Pendennisa”. Niestety, dopiero w domu przekonałam się, że nabyłam jedynie tom drugi. Pierwszego po prostu nie było!

Pan antykwariusz umarł i nasz czarodziejski antykwariat został zlikwidowany. Podobno mieszkańcy Torunia protestowali, ale prawda jest taka, że te gotyckie stropy mogły nie wytrzymać. Tam była olbrzymia masa książek!

Przeniesiono potem księgozbiór do nowego lokalu, który mieścił się w kamienicy przy ulicy Łaziennej. Ale – sama się dziwię! – nigdy go nie odwiedziłam.

Cieszę się, że strzeliło mi do głowy, żeby opisać ten czarodziejski, dawny, utracony.

Scripta manent, a miejsca opisane – też.

Uściski!

MM

 

 

129 przemyśleń nt. „Antykwariat przy Podmurnej

  1. A ja się domyśliłam, kto to był wtedy w antykwariacie, dopiero jak przeczytałam podpis pod ilustracją i wpis Zgreda. Przypomniałam sobie ten fragment książki, bo niedawno zrobiłam powtórkę Jeżycjady, i się połapałam, o co chodzi. Jak pierwszy raz czytałam Tygrysa i Różę, wcale niczego nie podejrzewałam! :-)

  2. Erato i Klio?
    Błędy i kilogramy z muzami jakoś mi się nie kojarza, chyba że barokowymi, a już z DUA na pewno nie.

  3. Wszystkie muzy miały poza tym zdolność wieszczenia; to znaczy wszystkie poza muzą Erratą i Kilo, niestety;(

    Kochany Starosto, w istocie Kalliope jest dużą muzą, a nos ma grecki, klasyczny; po prostu rodzinne podobieństwo;)

    Ach jej, fluid! U nas też leciał na okrągło Vivaldi, jak Isia była malutka. Podczas przyjęcia urodzinowego jednej z psiapsiółek jej mama urządziła mały konkurs muzyczny. I Isia po pierwszym takcie rozpoznała „Cztery pory roku” Vivaldiego. Bardzo bylismy dumni z dziecka.

    Bajazeta posłucham wieczorową porą.

  4. Muzą dla poety-kobiety może być Apollo, przewodnik muz.
    A co do muz, to lepsza już Errata niż Kilo ;-)

  5. Malutkie dzieci mają świetny słuch do muzyki. Dziś wieczorem, gdy w mojej kuchni rozbrzmiewał w niekończących się kaskadach pasaży mezzosopran Viviki Genaux, w którymś momencie Sowiątko zakrzyknęło donośnie: „brawoooo!”. I to z takim cudownym akcentem na „o”, charakterystycznym dla stałych bywalców przedstawień operowych, głośno wyrażających swoje uznanie przy co wyższych i celniejszych nutach. Gdzie ten dzieciak to podsłuchał??

    Dobranoc wszystkim.

  6. Dobrze, SowoP. Dziękuję, posłucham i tego.

    Chesterko, dobrze, że zdążyłaś z tym Toruniem przed upałami (zapowiadają je na weekend).
    Jakie dobre życzenia! Postaram się właśnie o to: żeby pisać coraz lepiej.
    Ale nie w upały. One powodują, że wysiada mi rozum oraz energia, a obu ich potrzebuję do pisania.
    Poproszę o deszczowe lato!

    Ach, właśnie: tak mi się skojarzyło. Deszcz – choroby grzybowe roślin – czarna plamistość róż.
    Otóż, posłuchałam dobrej rady i posadziłam pod różami czosnek jadalny. Wyrósł pięknie. Czarnej plamistości nie ma!
    Ale dodam, że deszczu było mało. Więc nadal nie wiem, co jest przyczyną.

  7. Czy ja już wyznawałam kiedyś, że przepadam za układaniem bukietów?
    Ten od Beaty z rodziną podoba mi się nadzwyczajnie (subtelny zestaw kolorów!). Ten od Buczynki ślicznie pachnie, ale i on ma kolory: śnieżną biel i soczystą zieleń.
    Dziękuję za piękne życzenia!
    SowoP, dzięki, posłucham o tej róży na dobranoc. Co prawda w tych okolicznościach i w ogóle w każdych zamiast męskiego sopranu wolę męski baryton, a już zwłaszcza – aksamitny bas, ale piękno V. doceniam. Kiedyś słuchałam tylko jego, tygodniami, aż malutka wówczas nasza Zosia , słysząc sygnał „Lata z radiem” (motyw z „Czterech pór roku”) rozpoznała bezbłędnie: – O, Vivaldi!

  8. Kochanej DUA o perłowym imieniu życzę, by najcenniejsze napisane przez Pania ksiażki dopiero powstały, a pierwsza już w 2015 roku. Przepraszam za spoźnione życzenia, ale zmęczenie z powodu oblężenia Torunia powaliło mnie wczoraj. Dobranoc

  9. Przyjmij DUA jeszcze i nasze życzenia imieninowe. Dołączymy do tego bukietu margaretki dla Małgorzaty:), a jakże.
    A dla koloru dodamy jeszcze: liliowe naparstnice, fioletowe i różowe ostróżki, bladoróżowe z bordowym oczkiem goździczki i delikatną żurawkę. Całości kompozycji niech dopełni omszały, popielaty czyściec wełnisty.
    A co do samych życzeń – niech w Twoim życiu spełnia się to wszystko, co tak pięknie opisujesz u Borejków. Niech będzie ciekawie, atrakcyjnie, radośnie, wartościowo i blisko Pana Boga! Zresztą – gdyby tak nie było u Ciebie, to i u Borejków działoby się zupełnie inaczej. Pewnych rzeczy nie opisze się „z kapelusza” – to trzeba samemu doświadczyć i przeżyć. A zatem – niech tak będzie dalej!
    Z całusami, uśmiechami :):) i zaproszeniem do Torunia.
    Beata i Tomek (miły mąż)

  10. Mamo Isi, bardzo się cieszę, że kompozycje Arvo Parta (odmieniać, odmieniać!) jednak przypadły Ci do gustu. To bardzo przemyślana muzyka, choć niełatwa w pierwszym kontakcie.

  11. Ha! DUA, mówiłam, że perełki będą. Byle czego nie polecam.

    Dziś będzie najpiękniejsza perełka z różanej kolekcji. Świetna muzyka i tekst, doskonałe wykonanie. Koniecznie posłuchajcie na dobrych głośnikach lub słuchawkach, żeby docenić kunszt orkiestry.

    Antonio Vivaldi – aria „Nasce rosa lusinghiera” z opery „Bajazet”.
    Patricia Ciofi (sopran), Orchestra Europa Galante, Fabio Biondi.
    Partia oryginalnie przeznaczona na męski sopran. Pomyślcie o tym szczególnie w końcówce ;)

    Wczoraj było o miłości, która jak róża miewa kolce, czasem boleśnie raniące. Dziś o pięknie, co jak róża szybko przemija.

    Nasce rosa lusinghiera
    al spirar d’aura vezzosa,
    e a quel dolce mormorio
    va spiegando sua beltà.

    Poscia al suol langue la rosa,
    così fa bellezza allora
    che mancando tosto va.

  12. I ja spóźniona z życzeniami… Ściskam gorąco z upalnego Krakowa i życzę jak największej ilości powodów do codziennych zachwytów. Książek, kwiatów, dzieci, drzew… I nieodmiennie dziękuję za Pani wielką Pogodę Ducha.
    A przynoszę bukiet jaśminów, które teraz wszędzie kwitną w Krakowie

  13. Dziękuję, Dobrywieczorku, za miłe słowa o naszym chórze parafialnym. Naszpan organista włożył masę ciężkiej pracy, by nas doprowadzić do stanu nadającego się do chóralnego użycia, więc mam nadzieję, że na jego dyplomie nie nawalimy. Jeszcze jutro mamy ćwiczenia z emisji głosu, a w poniedziałek występ. Mamy tremę.

  14. Tak, Zuziu, pleonazm jest błędem logiczno-językowym.
    Tak, to wyrażenie jest niezręczne, choć przecież można mówić o „początku końca”.
    Uczą, uczą – w starszych klasach. ale dlaczegóż by nie pouczyć się samej? Zajrzyj do słownika, znajdziesz przykłady, zuchu jeden!

    O, widzisz? Dobrywieczorek w buszu, a lubi Twoje wpisy!
    Dobrywieczorku, jestem zachwycona tym, że uczysz się piosenek w swahili. W ogóle, kochana jesteś.

  15. Wydaje mi się, że Kalliope jest muzą prozy (epiki, filozofii i retoryki). W sztuce przedstawiana jest zwykle jako kobieta z tabliczką i rylcem. Posąg Muzy w muzeum na Watykanie nawet przypomina DUA;)
    Dodatkowo mogłaby też Muzą Starosty być Mneme – muza z czasów kiedy muz było tylko trzy, a ona była muzą pamięci i wspomnień.
    Każdy zresztą ma jakąś muzę; moją jest niejaka muza Errata;)

  16. DUA, lekko zdyszane, ale serdeczne życzenia imieninowe z pękiem skromnych kwiatków zwanych tu madagaskarami – wyskakują pierwsze w grafice google – może ktoś mi powie, co to?
    O, mamo Isi, jak miło, że śpiewasz w chórze parafialnym – jakoś skojarzył mi się on z przezabawnym filmem U Pana Boga za piecem. No i z tutejszymi, afrykańskimi chórami – jakżeż ci Kongijczycy śpiewają! I w każdej parafii jest kilka chórów, na każdej mszy inny i często jest trudno się nam, Europejczykom przyzwyczaić do długości ich mszy z wszystkimi ” występami”. A pochwalę się, że choć nie nauczyłam się swahili poza podstawowymi zwrotami, to nauczyłam się kilku ich piosenek – prześlicznych i tak różnych od naszych, europejskich…
    Zuziu, nie ograniczaj się – tak miło się czytuje Twoje wpisy! Powinnaś przygotowywać się do napisania powieści o Twojej rodzinie!
    Jak mi się uda, to w niedzielę znowu jadę do buszu :-)
    Pozdrawiam Lud Księgi.

  17. Pani Małgosiu,czy pleonazm jest błędem?
    Ostatnio w radiu(w reklamie)usłyszałam taki zwrot:”zaczyna nam się kończyć”To pleonazm,mam rację?
    Była o tym mowa w „Sprężynie”,ale tę książkę pożyczyłam koleżance,a więc,czy takie wyrażenie jest błędne?
    Wydaje mi się,że tak,ponieważ nie powiemy „cofać się do tyłu”,więc z „zaczyna nam się kończyć” chyba jest tak samo.Tak mi się wydaje.
    Wszystko takie ciekawe,dlaczego takich rzeczy nie uczą w szkole.A może uczą,ale już w starszych klasach…

  18. Sowo P., podeszłam po raz kolejny pod twórczość Arvo Parta (odmieniać nazwisko, czy nie, oto jest pytanie?) i zaczynam być nią zauroczona. Kanon Pokajanen, Da Pacem Domine i Cantate Domino spodobały mi się dziś najbardziej, ale jutro może mi się ranking zmienić;) Ileż on tego stworzył ! Dla naszego chóru parafialnego to jak na razie za wysokie progi, ale może z czasem? Naszpan organista akurat za parę dni broni dyplomu z muzyki sakralnej i mamy pod jego dyrekcją też na nim śpiewać rzecz specjalnie na tę okazję napisaną.

    Lecę podlać ogród, bo żar był dzisiaj okrutny. Biedne poziomki.

  19. Zuziu, długie, owszem, ale jakie ciekawe!:)
    Wszyscy tu lubimy Twoje opowieści.

    Moonnwalk, on chyba nadal jest zaśniedziały? Czy też może ja coś przegapiłam, mieszkając od lat na wsi?

  20. Ma chere DUA!
    Ach, ten mój „esprit d’escalier”! Spóźniam się niemiłosiernie, ale życzę Pani „neanmoins” dużo miłości, dużo kwiatów, dużo gwiazd. Przynoszę także skromny bukiecik nieco już wybujałych, ale nadal ślicznych wielobarwnych bratków o śmiejących się buźkach. I oby cudowna wena Pani nie opuszczała, a sił starczało!

    A propos – taka moja refleksja, którą wreszcie się podzielę z tu obecnymi (bo dręczy mnie to od dawna):
    Kto może być Muzą dla poety-kobiety?

  21. Dzień dobry!
    Jak cudownie musi być w Toruniu!Muszę tam jechać i zobaczyć resztki antykwariatu!
    Właśnie wróciłam ze szkolnego koncertu.Były dzieci ze szkoły muzycznej i grały na skrzypcach oraz wiolonczelach,a my- uczniowie normalnej szkoły-na dzwonkach nazywanych powszechnie cymbałkami(ale nie przeze mnie!).Piąte klasy grały „Morskie opowieści”,ja nie nadążałam,więc skończyło się na tym,że w ogóle nie grałam i siedziałam z wypiekami na twarzy ze wstydu.Wydawało mi się,że wszyscy grają inaczej niż na lekcjach.Potem oczywiście mogłam wszystko zagrać.W klasie graliśmy wolniej i tam nie było słychać dźwięku skrzypiec…
    Pisałam dzisiaj konkurs gramatyczny,poszedł mi bardzo słabo,a przynajmniej tak przypuszczam,owszem był trudny.Tak się interesuję naszym ojczystym językiem,czytam o nim dużo,dostaję dobre oceny ze sprawdzianów,a jak przychodzi co do czego,właśnie taki konkurs,to nie wiem co napisać.Dlaczego tak jest?
    Muszę na przyszłość ograniczyć długość moich wpisów,są ewidentnie za długie.:)

  22. Witam, Kapucynko, jak czytam Twój opis podróży do Torunia i te wielkie emocje jemu towarzyszące, to mi się przypominają moje wyprawy do Poznania. Chodziłam po Jeżycach jak po mitycznej krainie, czułam, że wskoczyłam do świata Borejków. A wieczorem poszliśmy z narzeczonym, dziś mężem, do Opery pod zaśniedziałym wówczas Pegazem, na – jakże inaczej – „Straszny Dwór”. Ach! Choć od tamtych chwil minęło kilkanaście lat, jak jadę do Poznania, to jestem przeszczęśliwa i cała w emocjach :)

  23. Przewodnika nie mieliśmy, lecz sami zwiedziliśmy muzeum- Stary Ratusz, dom Kopernika i katedrę św. Janów. Bardzo mi się też podobało właśnie w ruinach zamku krzyżackiego (tego, który mijała Laura).

  24. Oj, to ja też się cieszę, Kapucynko! Toruń jest prześliczny i miło mi, że mogłam troszkę go wciągnąć w jeżycjadowy świat. Stało się to zresztą na życzenie tamtejszych czytelników, zgłoszone podczas którejś z promocji toruńsko-bydgoskich.
    Tak, wróć tam, jest mnóstwo do oglądania i w Toruniu, i wokół tego miasta. Same kościoły to już temat na staranne zwiedzanie, a są jeszcze zamki krzyżackie zbudowane ot tak, w polu, lub na skraju wioski.
    Dobrze by było mieć przewodnika. Myśmy mieli tego właśnie Jasia w rozwianym skafandrze; to znawca historii Torunia, a z zawodu – fizyk.

  25. Dzień dobry! Widziałam zamkniętą bramę Antykwariatu na Podmurnej i zrobiłam jej kilka zdjęć (jeśli Pani chce, mogę przesłać e–mailem). Stałam dokładnie tam, gdzie Tygrysek! I przeszłam pod tą samą bramą oraz patrzałam na dom Kopernika z tego samego miejsca, co ona. Znalazłam nawet kamienicę Almy Pyziak, ale nie byłam pewna, która to (bo były dwie podobne). Widziałam też most na Wiśle, którym Laura przejeżdżała i było tak cudownie. Czułam się jakby ktoś wciągnął mnie do książki i myślałam, że zaraz zza zakrętu wyjdzie biedna, chora, powłócząca nogami Laura, albo Robrojek z tweedowymi rękawami. Przepraszam, że się tak rozpisuję, ale muszę, po prostu muszę. Rozumie Pani? Ciekawam czy minęłam jakiegoś miłego księgowego Toruniaka na tych ślicznych uliczkach (wolę myśleć, że tak). Pisząc ten tekst, cały czas skakałam na krześle ze szczęścia. Toruń to bardzo ładne miasto (mówię to o tej jego Starej części). Jeszcze tam pojadę!

  26. NG – to był istny skarb w tamtych czasach1
    Pamiętam szaleńczą radość naszych domowych nastolatków, kiedy wuj Staś zafundował im na Gwiazdkę roczną prenumeratę, opłaconą w Stanach. Było potem wiele tych roczników, a wszystkie numery ciekawe. I wspaniałe w nich zdjęcia!

    AniuG, dziękuję za pamięć i za malowniczy bukiet!

  27. Dziekuje za ten ciekawy tekst o antykwariacie. Bardzo lubie atmosfere tych miejsc, pewnie dlatego, ze w moim rodzinnym domu ksiazek bylo pod dostatkiem.
    A ten antykwariat na Krupniczej, o ktorym wspominala Celestyna znalam dobrze za czasow studiow e Krakowie, pracowal tam bowiem moj kolega z grupy – Waldek. Mozna tam bylo odnalezc stare, cenne numery National Geographic.

  28. Pani Małgosiu, najserdeczniejsze, choć spóźnione życzenia imieninowe i ogromny bukiet wprost z ogrodu: żółte róże, piwonie, czosnki ozdobne, serduszka biała i różowa i chmura miniaturowych bratków.
    Uściski i całusy wirtualne.
    Ania.G

  29. Koloseum!
    Ja to mam dobrze.
    Dziękuję, Just!

    SowoP, a cóż za piękna róża!
    Nie znałam dotychczas!

  30. Drogi Starosto! Spoznione, ale z glebi serca najlepsze zyczenia imieninowe, niech Pani serce bedzie zawsze wypelnione radoscia i miloscia. Do zyczen dolaczam widok skapanego w sloncu Koloseum:)

  31. Cały dzisiejszy dzień pachnie mi różami, bardzo słodko, bo świeżo utartą różą cukrową.
    Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, co do powiedzenia na temat róż ma historia muzyki. Znalazłam dla Was kilka bardzo wartościowych perełek! Będę sypać nimi po jednej.

    Pierwsza różana perełka muzyczna niech będzie prezentem imieninowym dla DUA.

    Georg Friedrich Haendel – „Lascia la spina, cogli la rosa”(z oratorium „Il trionfo del tempo e del disinganno”).
    Śpiewa Cecilia Bartoli.

    Aria bardzo znana, z zupełnie innym tekstem i z innego utworu, ale ta o róży była wcześniej!

    Lascia la spina,
    cogli la rosa;
    tu vai cercando
    il tuo dolor.

    Canuta brina
    per mano ascosa,
    giungerà quando
    noi crede il cor.

  32. Cudo!:)
    Bardzo stylowe, SowoP.
    Dziękuję i spokojnej nocy życzę, czyli niech Sowiątko twardo śpi.

  33. Na imieniny do drogiej Pani Małgorzaty należy przyjść koniecznie z różami – moc najserdeczniejszych życzeń wraz z naręczem delikatnych róż Constanze Mozart przesyła Sowa z Rodziną.

  34. Również śpieszę z ukłonami i najserdeczniejszymi życzeniami imieninowymi: życzę Pani Błogosławieństwa Bożego, zdrowia i pomyślności, DUA!
    Nie mam ogródka, a sąsiadom kwiatów wyrywać nie będę, dlatego prześlę mnóstwo uśmiechów! :)

  35. Kochana Pani Malgosiu,
    zycze dalej tak wielu inspiracji z codziennego zycia, z uwaznego obserwowania ludzi i z Wielkiej Ksiegi Natury. Oby zycie dalej die do Pani usmiechalo:-).
    Bardzo mocno sciskam i serdecznie pozdrawiam!

  36. Dziękuję, dziękuję!:)))
    A jest z czego wianki splatać, wielkie mamy latoś łany chabrów i maków!

  37. Dobry wieczór! Życzę Pani wszystkiego, co najlepsze, choć co by to było gdyby w życiu nie zaznać goryczy, to też potrzebne (?). Zamiast dostać ode mnie wirtualny bukiet, może Pani zebrać sobie na łaczce kwiatów i upleść wianek (może to uczynić też ktoś z rodziny), a później zawiesić go albo nosić. To byłby taki skromny upominek od Kapucynki, która, choć DUA nie widziała, tak wiele jej zawdzięcza.
    PS: Wróciłam z Torunia, jutro opowiem!

  38. Wszystkiego dobrego, najserdeczniejsze życzenia i dobre fluidy razem z wirtualnym naręczem pachnących piwonii przesyła błotowij

  39. Patrycjo, dziękuję za info:) ja szukam właśnie hostelu, ewentualnie kwatery prywatnej. Internet przeszukałam – noclegi w okolicy są, ale komentarze skrajnie różne, dlatego pomyślałam, że zapytam tutaj i może pojawi się jakaś rzetelna opinia

  40. Ode mnie pęk polnych kwiatów prosto z mazurskiej łąki! Kojarzą mi się one z tymi chwilami, kiedy nie ma w nas zachwytów i upojeń, ale trwamy w spokoju i pogodzie ducha, przekonani, że wszystko jest tak, jak być powinno. Wszystkiego dobrego!

  41. To i ja dołączam się do życzeń. Wszystkiego dobrego, droga Pani Małgosiu. Po prostu. I przesyłam piwonię, która pięknie rozkwita obok mnie.
    Różo, w zeszłym roku mieszkałam w przecudownym hostelu, na przeciwko dawnego mieszkania pani Małgosi. Ale niestety został zamknięty. Szkoda, bo w tym roku miałam tam wrócić. Mimo wszystko polecam szukać hoSteli.

  42. O rety, jaka śliczna miseczka? Też dla mnie?
    Mlecznoróżowe szkło – przepadam!
    Dziękuję!

  43. Hop, hop! Imieninowe serdeczności dla kochanego Starosty! Proszę przyjąć od wiernej czytelniczki bukiet fioletowego bzu (trzymałam w lodówce na tę okazję;)), pod którym położyłam miseczkę najsłodszych czereśni (miseczka z mlecznoróżowego szkła)!Nieeech żyje nam!

  44. Ach, granatowe z czarnym środkiem! Przepiękne! Róże purpurowe, czy żółte?
    Dziękuję Ci, Babciu Gąseczko, a przyległości całuję!

    Domniemajko, a to masz piękną wyprawę przed sobą! Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za taki wyjątkowy bukiecik!

    Zgredziki, Asiu, Klaudynko, dzięki za bukiety i życzenia, dzięki za pamięć!

    Różo, niedługo minie 15 lat od czasu, gdy permanentnie nocowałam na Jeżycach, toteż radą Ci służyć nie mogę. Ale poszukaj w internecie, od czegóż on?

  45. Ukochanemu Staroście moc uścisków, życzeń, przytuleń oraz wirtualny bukiet z, jak co roku, róż i ostróżek /granatowe z czarnym środkiem, koniecznie/ przesyła babcia g. z przyległościami

  46. Kochana DUA, dołączam się do życzeń najserdeczniejszych imieninowych zwłaszcza tych dotyczących zachwytu i pokoju :) I wręczam nieduży bukiecik polnych kwiatów uzbieranych na galicyjskich polach wśród których wiedzie Camino. Z podróżnym i pielgrzymim uściskiem

  47. Dzień dobry:)

    Pani Małgorzato, proszę przyjąć najlepsze życzenia imieninowe – przede wszystkim zdrowia, dużo sił i wielu codziennych radości!

    Planuję się wybrać do Poznania po drodze nad Bałtyk. Czy ktoś mógłby polecić jakiś nocleg na Jeżycach?:) Najlepiej sprawdzony i w rozsądnej cenie. Hotel Mercure niestety cenowo odpada:(

  48. Plurimos annos plurimos, plurimos annos plurimos, annos, annos plurimos! Zdrowia, szczęścia, pomarańczy (osobiście – uwielbiam) i zawsze uśmiechu na twarzy! :D Z racji imienin przynoszę kosz truskawek z rodzinnego ogródka i cytynowo-fioletowy bukiet irysów.

  49. Z okazji imienin wręczam bukiet róż.
    Pachnącego, słonecznego lata życzę.

    Ściskam mooocno.:):)

  50. Kochana Pani Małgorzato!
    Przesyłamy najserdeczniejsze uściski z okazji imienin.
    Dołączamy bukiet wiosennych peonii.
    Życzymy Staroście samych słonecznych – ale nie upalnych – dni :-)
    I podróży też mało męczących, ale ciekawych.

  51. Och, nigdy mi nie zabraknie zachwytu, Anette! Dla mnie żyć=zachwycać się.

    Biedroneczko, dziękuję, ananas berżenicki zaowocuje dopiero za 8 lat! Jest na co czekać!

    Olala, czy myśmy kiedyś tego kota nie pokazywali we wpisie szóstkowym? Wiem na pewno, że był pokazany kot lwowski, a zaraz potem ktoś nam przysłał Dantego.

  52. Pani Małgorzato,
    Wszystkiego dobrego z okazji Imienin. Aby nigdy nie zabrakło Pani pogody ducha i zachwytu nad cudami codzienności.

  53. Z najlepszymi życzeniami imieninowymi- i z pękatym bukietem piwonii
    pada Staroście do stóp
    – Biedronka. :)

    PS Chciałabym też życzyć Pani wielu chwil zachwytu (chwil, o których tak pięknie napisała przed chwilą Aleksandra) nad plonami ananasa berżenickiego! :)))

  54. Piwonia sorbet wspaniała! Choć bardziej jak bita śmietana z truskawkami, niż sorbet :)
    Najlepsze życzenia imieninowe dla DUA i wszystkich Małgorzat!

    A we Wrocławiu mamy bardzo miły anykwariat w ktorym króluje kot Dante, zazwyczaj wyleguje się na książkach w witrynie. Nie lubi jak mu turyści pukają w szybę, no ale kto by lubił. ;)

  55. Dziękuję za tego właśnie Przyborę, Zośko!
    Dziękuję za śliczne życzenia, Aleksandro!
    Ściskam Was serdecznie!

  56. Ach jej, przepraszam, ze wszystkim się spóźniam! Kochany Starosto, na okoliczność imienin od nas ogromny bukiet tego, co najpiękniejsze teraz w ogrodzie: maków wschodnich, kosaćców syberyjskich, bodziszków wspaniałych i margerytek! Tulimy całorodzinnie do serca i życzymy pokoju i pogody ducha:)

  57. Po to wiążą słowo z dźwiękiem
    kompozytor i ten drugi,
    żebyś nie był bez piosenki –
    żebyś nigdy jej nie zgubił –
    żebyś w sytuacji trudnej
    mógł (lub mogła) westchnąć z wdziękiem:
    „Życie czasem nie jest cudne,
    ale przecież mam piosenkę”.
    Pani Małgorzato, w dniu imienin przesyłam piosenkę, mnóstwo uśmiechów i dobrych myśli! Niech się spełniają wszystkie Pani marzenia i pragnienia (także te o podróżny dookoła świata:))

  58. Kochana Pani Małgosiu!
    Najserdeczniejsze życzenia imieninowe, wiele piękna, dobra i miłości wokół, życzliwości ludzkiej, chwil zachwytu, które zapadają w pamięć i dają siłę, kiedy bywa trudniej.
    Ściskam mocno :)

  59. „Ze Świętą Małgorzatą przychodzi lato” – wg polskiego przysłowia ludowego.

    Z okazji Imienin składam skromny bukiet kolorowych piwonii z ogródka, a w nim piwonia Sorbet, moja najmłodsza, która właśnie nieśmiało zakwitła jednym, pierwszym kwiatem. Bukiet jest skromny (bo większość kwiatów znalazła się u dziewczynek w koszyczkach na Boże Ciało), ale za to od serca. Życzę pięknego lata, bujnego ogrodu i udanych podróży (po różę JP II?), jeśli takie są w planach. Ściskam mocno i przytulam.

  60. Moonwalk, precz z nieśmiałością! Da się ją pokonać, mówi Ci to ktoś, kto ją pokonał na dobre.
    Proszę się wpisywać, wtrącać, rozmawiać, uzewnętrzniać!

    Beato S, dziękuję za przepis, korci mnie, żeby natychmiast go wypróbować!
    Zuziu, Wójciku, ach, ach, jakie cudne róże!!!!
    Dziękuję i ściskam Was!
    Zuziu, gratuluję!

  61. Kochana Pani Małgosiu, z okazji imienin dużo zdrowia i spełniania marzeń. I miłości! Wszystkiego co najlepsze! Ps. Przenigdy nie pomyślałam o Pani tak, jak Pani napisała:) Siedzenie cichutkie pod regałem wynika u mnie z nieśmiałości i introwersji. Ale jednak czasem człowieka kusi, by wtrącić słówko w miłej dyskusji, dlatego dziękuję po stokroć za zachętę :)

  62. Pani Małgosiu.Do zaginionego w labiryncie niezliczonych internetowych informacji listu do Pani,dołączam oczywiście najserdeczniejsze życzenia imieninowe wszystkiego co najlepsze,wytrwałości w dążeniu do celów wszelakich oraz jeszcze większej rzeszy fanów w każdym wieku , płci obojga.W prezencie ofiarowuję Pani mój najpiękniejszy krzew różany ,który nazywam „Księżniczką”(bladoróżowy)oraz przepis na ciasteczka cytrynowe z orkiszem.Może się przyda na przyjęcie imieninowe-jest bardzo prosty.Na jedną blachę ciasteczek potrzeba:100g mąki pszennej,100g mąki orkiszowej ,120g masła o temp. pokojowej,30g cukru pudru, lekko roztrzepane jajko łyżeczka soku z cytryny, skórka otarta z całej cytryny.Na wierzch:lukier ,również z odrobiną soku z cytryny oraz niewielką ilością mleka.Masło należy utrzeć mikserem z cukrem,skórką i sokiem z cytryny.Następnie dodać jajko i stopniowo dosypywać mąkę.Powinno powstać gęste ciasto.Piekarnik należy rozgrzać do temp.200 stopni C.Dłońmi formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i delikatnie spłaszczamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.Pieczemy ok.10 min.Następnie po wystudzeniu smarujemy ciasteczka lukrem ,posypujemy kolorowym maczkiem i zjadamy.Smacznego !(Moja osobista młodzież je uwielbia).

  63. Wszystkiego najlepszego dla Starosty kochanego!
    Dużo dobrych książek do czytania, róż do wąchania i ludzi do przytulania.
    Jak zawsze przychodzę z różami, w tym roku wybrałam ogromny bukiet w najróżniejszych kolorach ( lecz ze zdecydowaną przewagą barw ciepłych) i odmianach.

  64. Dzień dobry!
    Dużo zdrowia,szczęścia i(powtórzę to co już padło) czasu!!!Wszystkiego co najlepsze!Niech Pani życie będzie piękne,miłe,bez żadnych trosk!A teraz uroczyście i z uśmiechem wręczam Pani jedną ręką największy bukiet róż,drugą-piwonii!Po czym dzielę się z Panią moim szczęściem z czwórki ze sprawdzianu rocznego z polskiego i miło Panią ściskam.
    Szkoda,że z tego sprawdzianu nie piętka,ale są ważniejsze rzeczy,moja mama też ma dzisiaj imieniny,a ja nawet nie mam prostego rysuneczku.
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!!:)
    Pozdrawiam!:))Niech Pani świętuje w najlepsze!

  65. Dziękuję miłym Sondelankom, pozdrawiam Mamę!:)
    Żuczku, wciąż nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że nie jesteś już nastolatką!
    Twoi uczniowie na pewno źle się w szkole nie czują, jestem o tym przekonana. Masz rację, nauka przez zabawę jest dla nich najlepsza!

  66. Najlepszego imieninowego dla Najmilszej DUA!! Zamiast kwiatow, ktorymi Starosta zostanie dzis obsypany bez miary ;),
    przesylam kobialke upojnie pachnacych i przeslodkich – pierwszych poziomek z ogrodka.
    Sciskamy najserdeczniej – Sondelanki trzy:).

  67. Pani Małgosiu – serdeczne dzięki za przecudowny opis antykwariatu! Tego mi dziś było trzeba.
    Z zadumą przeczytałam wpis o maturzystach i zaraz pomyślałam o swoich uczniach, którzy niejednokrotnie wzbudzają we mnie przekonanie, że szkoła jako taka zdecydowanie jest wbrew dziecięcej naturze, i znowu zawstydziłam się, że oto współtworzę tę machinę opresji… Po chwili przypomniałam sobie jednak kochane główki pochylone nad arkuszami powtórzeniowymi (egzaminy roczne zbliżają się wielkimi krokami) i rozgorączkowane szepty, a momentami i okrzyki. Hehe, wystarczyło, że podzieliłam grupę na drużyny, które same wymyślały sobie nazwy, a potem wykonywały ćwiczenia na czas, zdobywały punkty i nagrody w postaci pieczątek (spory asortyment kwiatów i zwierzątek). Zdaje się, że dzieciaki zapomniały, że to nadal szkoła. Opresja pozostaje, ale z panią Olą może nie jest taka straszna – bardzo się staram, żeby tak było!
    Serdeczne uściski dla wszystkich uczniów, nauczycieli i absolwentów! :)

  68. Ulku, no, tak, tak to już jest – wszystko odchodzi. Trzeba żyć uważnie, starać się dostrzec rzeczy ważne, dobre i ciekawe.
    Na szczeście jest ich wiele. Pod dostatkiem.

  69. Ach, Madziu, jakie piękne róże! (i piwonie). Dziękuję!
    Kris! – dziękuję za bugenvillę! Jak zawsze piękna!

    Mario Anno (wiad.pryw.)- list doszedł, a jakże, i sprawił wielką radość! Pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich!

    Beatuszko i Adamie, aaaależ smakowita wycinanka do mnie przybyła! Podziwiam i dziękuję!

    Beato, jak ja lubię torunianki!
    Ściskam serdecznie!

  70. Wszystkiego najlepszego, Pani Małgosiu, z okazji imienin! Dużo radości, dużo spokoju i dużo czasu – na to co najważniejsze i na to co mniej ważne, ale też cieszy. Przesyłam wirtualny bukiet ulubionych Pani kwiatów. I uroczysty imieninowy uśmiech :)

  71. Bardzo żałuję, że nie ma już antykwariatu na Podmurnej, bo nie zdążyłam zapoznać się z jego wnętrzem i zbiorami. Jakie było moje zdziwienie, gdy siostra po powrocie z zajęć (studiowała w Toruniu) opowiedziała mi o tym miejscu tak dobrze znanym z „Tygrysa i Róży”. Wcześniej nie miałyśmy pojęcia, że istnieje. Planowałam się tam wybrać, często bywałam w Toruniu i spacerowałam po Podmurnej, ale krótki rzut okiem na wejście i kawałek schodów wystarczał bym czuła się nieswojo. Klimat trochę z horrorów. Moja wyobraźnia czasami za bardzo szaleje.

  72. Kochana DUA i ja Cię ściskam serdecznie. Lubię robić niespodzianki!
    My Kochane Torunianki :) i inne KC także dojrzewamy do spotkań i cierpliwie czekamy na owoce. A może jesień, wszak to czas zbiorów.
    Pozdrawiam wszystkie miłośniczki mojego uroczego miasta i antykwariatów…..

  73. Kochana Pani Malgosiu, przytulam Pania mocno imieninowo, uginajac sie pod nareczem rozowej i fioletowej bugenwilli – to oczywiscie dla Pani! Zycze duzo zdrowia, pogody ducha, radosci z pisania i spokoju. Duzo milosci! Odezwe sie jeszcze pozniej, milego dnia!

  74. Właśnie wybrałam taką specjalność, Zuziu: grafika książkowa.
    I nie żałuję!
    W ogóle, jestem zadowolona ze wszystkich swoich wyborów i decyzji. Można uznać, że były rozsądne.

  75. Dzień dobry,
    mam pracę domową napisać pięć pytań do jakiejś autorki tudzież autora,mam poczytać o jego życiu i twórczości.Oczywiście wybrałam Panią,kogóż by innego?:)Jakoś nie mogą mi przyjść do głowy…chyba użyję zadanych już kiedyś na tej stronie.
    O,przyszło mi właśnie do głowy!W podręczniku nie wymagają odpowiedzi pisarza,ale ja dla siebie mogę zapytać.
    No więc,dlaczego nie zdecydowała się Pani studiować polonistyki bądź innego zawodu związanego z książką(chociaż wiele ma Pani związanego z książką;)Pani specjalność to ilustrowanie książek,prawda?)?
    Uff,już tylko cztery pytania,a może to się nie nadaje?

    Wczoraj pisaliśmy zaproszenia na spotkania autorskie,mój kolega zaprosił na spotkanie z Juliuszem Vernem.Ciekawe,czy się udało?;)
    Pozdrawiam,pogoda się popsuła,nawet padło,ale to dobrze dla roślinek po tych upałach.

  76. O! To już wiem, że mam się wybrać do antykwariatu na Jasnej. Że też go przegapiłam!
    Dziś dostałam dwie piątki. Z historii i z angielskiego. Miło.
    A tymczasem, z braku pieniędzy, zaczęłam powtórnie korzystać z biblioteki. Tak że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wypożyczyłam ,,Zapałkę na zakręcie” Siesickiej, ,,Małgosia contra Małgosia” Nowackiej i ,,Bezgrzeszne lata” Makuszyńskiego. Czytała Pani?

  77. Okularnik już tam stał i czytał, kiedy duża przyszła.

    Kapucynko, kościerski, czyli w Kościerzynie, prawda? Dziękuję za apetyczny opis. Kanapka w antykwariacie jest doskonałym pomysłem!

    Moonwalk, a widzisz? Nie jestem smokiem i nie trzeba się mnie bać!!!:))))

  78. Nie wytrzymałam i musiałam zajrzeć jeszcze raz do antykwariatu przy Podmurnej. Czy duża kobieta z garbatym nosem wizytująca antykwariat szukała w starych numerach miesięcznika „Ty i Ja” interesujących ją przepisów do Receptariusza? ;) I czy okularnik od „Literatury hiszpańskiej” też ma swój poza książkowy pierwowzór?
    Wiem, wiem: „Bardzo dużo pytań zadajesz. Weź już książkę i zmykaj”.

  79. Trochę zmienię temat.
    Niedawno byliśmy na wsi. Pewna pani narzekała, że te nowe tulipany nie dają się włożyć do ich dużych wazonów, bo są za krótkie. Zawsze zastanawiałam się, po co były ludziom takie duże dzbany i wazony. A to na duże tulipany! Poszłam więc do naszego rodzinnego ogródka i rzeczywiście przyjrzałam się tym starym tulipanom, na które już dawno nie zwracałam uwagi. Dziwna rzecz, kielichy miały jak duże kufle, wielkie świecące płatki, jakie pamiętałam z dzieciństwa i czarny połyskujący pasek. Wiem, skąd wzięła się rzeźba, te kwiaty wyglądały jak ogromne obiekty. Nie wiem, czemu takie duże, a na dodatek wysokie (takie aż do ud), zupełnie mnie zatkało. Nie zamieniłabym tych cebulek za całą łączkę tak modnych teraz nowoczesnych wielobarwnych tulipanów. Czerwone przekwitły, a pojawiły się już trochę mniejsze, ale też spore – żółte. Może ktoś wylał niechcący trochę obornika? Nie używamy sztucznych nawozów, by nie niszczyć ziemi. Moja rodzina jakoś tak ją bardzo kocha. Francuzi mają taki dobry sposób nawożenia. Nie używają nawozów syntetycznych, a za to popularne są granulowane nawozy z krwi zwierzęcej. To jest bardzo popularny nawóz, kupuje się go w dużych workach i po prostu sypie. Widziałam różę, co miała kilkadziesiąt lat i tworzyła dach nad stołem z fotelami. Piękna. Zaciekawiło mnie to, bo zdziwiłam się widokiem kotów liżących trawę i tej rozrośniętej róży, która jednak miała dużo liści oraz takich średnich białych kwiatów.

  80. Dzień dobry! Dziękuję za umieszczenie tego zdjęcia. Chociaż mogę zobaczyć, jak wygladał ten Antykwariat, bo już go nie odwiedzę. Jest na co popatrzeć- cudowny. Moim ulubionym antykwariatem jest taki kościerski. Tam to co roku na wakacjach chodzę i kupuję, albo tylko ogladam i podczytuję ksiażki. Można w nim wejść na poddasze, przysiaść na kanapce (zastawionej powieściami) i czytać. Na regałach, stolikach, krzesłach i nawet na podłodze zalegaja ksiażki. Rok temu kupiłam tam „W Krainie Gryfitów” czyli podania, legendy i baśnie Pomorza Zachodniego. Jeszcze całej nie przeczytałam, toteż mam wspaniała lekturę na wakacje. Uff… ale się rozpisałam.
    Pozdrawiam!
    PS: A może by tak spotkanie w Gdańsku? :)

  81. Witam, z zaproszenia skorzystałam, dziękuję serdecznie :) Jak napisała Pani o tym zdjęciu w teczce „Silva Rerum” byłam szalenie ciekawa, a tu proszę- wspaniały ilustrowany tekst jakby żywcem wyjęty z „Silva Rerum”. A nazwisko Szurek znam z innej inicjatywy: to współautor zbioru zadań z matematyki, który przerabialiśmy w liceum ( brrr…) pt ” I ty zostaniesz Arcybiadesem” . Nie zostałam :)

  82. Dzień dobry! Uff… Już po zaliczeniu z historii literatury. Melduję, że w indeksie znalazła się czwórka. Ciężko było, dlatego cieszę się z niej ogromnie. :D Dobrze, że powtórzyłam rano wiadomości o literaturze sowizdrzalskiej. Wracam do nauki. Jutro w końcu egzamin z tekstologii. Nieśmiało proszę o trzymanie kciuków. :) Tak pięknie dziś w Lublinie, a ja znowu nad książkami. Pociesza mnie fakt, że w piątek wracam do domu na wieś. Już nie mogę się doczekać!

  83. Takie miejsca mają niezwykłą magię – szkoda, że nigdy jeszcze nie zawiało mnie do Torunia.
    Trzymam kciuki za jabłonkę, za to w naszym ogrodzie w tym roku rosną papierówki (które najczęściej pojawiają się co dwa lata :)). Może za rok uda się też zerwać coś z brzoskwini, zasadzonej kilka lat wstecz.
    Pozdrawiam serdecznie i zmykam przygotowywać się do obrony!

  84. O, witaj, Celestynko! Tak, krakowskie antykwariaty są najwspanialsze. Mam wrażenie, że byłam w tym Twoim.

  85. Oj, nie, Beato, nie dotarł. Ale zaraz zapytam. Pozdrawiam serdecznie!

    Agnieszko, jak miło, że i Ty wyszłaś na światło dzienne. Naprawdę, nie ma czego się bać!
    Antykwariat przy Żeglarskiej też pamiętam dobrze. I miło mi, że moje książki ucieszyły Cię na obczyźnie!

    Agnetho, to się po naszemu nazywa Fluid, stale go tu doświadczamy.

    Kochane Torunianki, ja dopiero dojrzewam do spotkań. Wątpię, żeby tego lata nam się udało.

  86. Dziewczyny, ale przeciez te antykwaryczne fragmenty „Tygrysa i Rozy” czyta sie jak najprawdziwszy kryminal.
    Ja uwielbiam te atmosfere miedzy jawa a snem, majakami chorej Laury, w tajemniczej aurze antykwariatu.

    Pani Malgorzato, dziekuje!

    Niedawno w Krakowie trafilam do ukrytego w czelusciach bramy starej kamienicy antykwariatu. Czesc ksiegozbioru w korytarzu kamienicy, czesc w malej klitce w podworzu. Ksiazki w dziwnych konfiguracjach pod sam sufit, regaly, sciany, parapet, doslownie zawalone tymi ksiazkami. W srodku staruszek antykwariusz we wszystkim swietnie zorientowany, rozmowny. Gdzies z boku stoliczek z balaganem i prastarymi urzadzeniami: jakis metalowy kubek, jakas maszynka do podrzewania posilkow, czy grzalka do gotowania wody, juz dokladnie nie pamietam..Zajrze tam niedlugo, mam nadzieje, ze antykwariat sie ostal.

  87. Pani Małgorzato kochana.Czy mój list wysłany na adres Redakcji Akapit Press dotarł do Pani?Proszę tylko o tak lub nie,bo miejsca sobie znalezć nie mogę.Tekst o antykwariacie- jak plasterek Borejków.Często go sobie (ten plasterek) w domu przykładamy.Serdeczności.:)

  88. W Toruniu spędziłam moje czasy licealne i studenckie. Pamiętam antykwariat na Żeglarskiej i pamiętam ten na Podmurnej. W 2002 roku skończyłam studia na UMK i wywiało mnie poza Polskę. Jakże smutno mi było, gdy po paru latach podczas wizyty w Toruniu już nie znalazłam w Toruniu „moich” antykwariatów…
    Książkę „Tygrys i Róża” czytałam już na obczyźnie, więc proszę sobie wyobrazić, jak wielką radością był fakt, że akcja dzieje się właśnie w moim ukochanym mieście. Czytałam całą noc… a rano do pracy z wypiekami na twarzy :-) A jeszcze bardziej kocham tom „Nutria i Nerwus”, pięknie napisany, a poza tym opisała pani tam Inowrocław i okolice – kujawska wieś to miejsce mojego dzieciństwa, tam się wychowałam, teraz to miejsce moich wakacji w Polsce :-) W moim obecnym domu mam całą serię Jeżycjady, niedawno dołączyła również „Wnuczka do orzechów” – mama przywiozła z Polski w maju.
    A antykwariat?… na pewno odwiedzę w sierpniu, tym bardziej, że tuż obok przy ulicy Zaułek Prosowy (jaka piękna nazwa ulicy, nieprawdaż?) mieści się moje liceum, to jedna z najstarszych szkół w Polsce. Będąc w Toruniu zawsze tam przechodzę, smak wspomnień jest po prostu bardzo silny… spaceruję i obserwuję zmiany. Tylko zawsze takie mam wrażenie, jakby miejsc z duszą w Toruniu ubywało… nie wiem, może to takie subiektywne wrażenie tylko, w końcu jestem przejazdem, już w moim kochanym mieście nie żyję na co dzień…
    Pozdrawiam serdecznie, pani Małgorzato i życzę wszystkiego dobrego.
    Postanowiłam, że teraz będę się częściej odzywać, do tej pory tylko obserwowałam i zawsze brakowało mi odwagi, by coś do Pani napisać. W końcu się przełamałam… Pani wierna czytelniczka od ponad 20 lat…

  89. A ja właśnie przygotowuję Konkurs Pięknego Czytania w moim gimnazjum… a czytać będziemy fragmenty Jeżycjady! Wybrałam około 40 perełek, a dziś – naprawdę – zanim natknęłam się na ten wpis u Pani Musierowicz, sięgnęłam do „Tygrysa i Róży” i tam zaznaczyłam fragment rozdziału 11. To chyba nie przypadek. Pani Małgorzato – dziękuję za Pani książki, ale chyba największym sentymentem darzę „Czerwony helikopter”, egzemplarz którego na początku lat 80-tych wygrała moja starsza siostra w programie telewizyjnym „Pan Półka i Spółka”… Czy ktoś pamięta jeszcze ten program?

  90. Spotkanie w Toruniu? Brzmi kuszaco (nigdy nie bylam).
    Jesli w sierpniu – to chetnie sie dolacze! :)

  91. Spotkanie w Toruniu! Ostatnio mi się śniło :) Jestem za, koniecznie!
    A antykwariat na Podmurnej kojarzy mi się z własną licealną młodością :)

  92. Wspaniały musiał być ten antykwariat. Toruń to moje najulubieńsze polskie miasto (mam w Toruniu daleką rodzinę i w dzieciństwie spędziłam tam kilka miłych wakacji – stąd mój sentyment), niestety rzadko mogę tam bywać, bo leży zbyt daleko ode mnie. Antykwariatu z Podmurnej jakoś nie dane mi było poznać, wielka szkoda.

  93. Ach, Beato! wielkie dzięki!
    Coś wspaniałego! Nasz antykwariat ma stronę internetową! Hura!
    Są i zdjęcia – wzruszające. (Ale gdzie biały laminat? Chyba go później położono, na tych drzwiach z klepek).
    Cieszę się, że zbiory trafiły do takiej okazałej nowej siedziby.
    I fantastycznie, że można kupować przez internet! Może dostanę I tom „Dziejów Pendennisa”?
    Ależ mi niespodziankę sprawiłaś, ściskam Cię serdecznie!
    Seneki nadal nie mają, już sprawdziłam.

  94. Dua, masz nadal szansę go odwiedzić.
    Taka informacja jest zamieszczona na stronie internetowej antykwariatu. Wiwat internecik:)

    Krótka historia naszego Antykwariatu
    Toruński Antykwariat Księgarski to rodzinna firma. Założył ją Mieczysław Mackiewicz, który prowadził antykwariat przy ulicy Podmurnej 13 w latach 1994-2002
    W 2002 roku firmę przejęła żona Mieczysława Mackiewicza – Henriette Dekowska-Mackiewicz. W 2005 roku antykwariat musiał wyprowadzić się z lokalu przy ulicy Podmurnej i przez kolejne trzy lata funkcjonował przy ulicy Łaziennej 17.
    W 2008 roku firmę przejęła córka Henriette i Mieczysława – Aldona Mackiewicz. W tym samym roku antykwariat po raz kolejny musiał zmienić lokalizację. W niewielkim pomieszczeniu przy ulicy Św. Katarzyny 3 antykwariat funkcjonował do sierpnia 2011 roku.
    Od 1 sierpnia 2011 roku antykwariat działa na parterze budynku Towarzystwa Naukowego w Toruniu przy ulicy Wysokiej 16.

    Są też ciekawe zdjęcia antykwariatu i Pana Mieczysława Mackiewicza z córką.
    Pozdrawiam z Torunia, do którego widzę ciągnie wiele Kochanych Czytelniczek i -ów. A może jednak Dua też zajrzy i uda się zorganizować małe spotkanie.

  95. Jeśli chodzi o antykwariaty, to ten na Jasnej w Lublinie jest wspaniały. Mnóstwo książek i zaprzyjaźnionych gołębi strzegących zbiorów. :D Pierzaści przyjaciele nazywani są przez Panią antykwariuszkę Zyziulkami. Urocze. :)

    Siedzę właśnie nad tzw. staropolką. Pracowita noc przede mną. Jutro egzamin. W środę z tekstologii. W piątek – łacina. Nie wiem czy dotrwam do końca tygodnia. Pociesza mnie fakt, że dziś zaliczyłam arcytrudną składnię na 4! Obym zdała wszystko. A potem wakacje! Śmiem twierdzić, że zasłużone. :D

  96. To trzymam kciuki za wszystkie sześć jabłuszek, żeby pięknie dojrzały. U mnie owoców nie za dużo, ale bardziej martwi mnie że na liściach pojawiają się jakieś plamy. Pochwalę się też, że posadziłam jabłonkę rajską Ola i zawiązały się na niej aż trzy owocki. Ananas pięknie się rozrasta. Można go zobaczyć tu: blekitnyzamek.blogspot.com. Malinówkę i Olę zresztą też :)

  97. Sondelani, dzięki za świetny cytacik.
    Ago, i ja to uwielbiam. Ale jednak siadam do podczytywania.;) Wiek!

  98. I ja Cię pozdrawiam, Aleksandro!
    Uwaga: moja jabłonka-malinówka będzie miała w tym roku pierwsze owoce! Sześć!

    Duśko, a prawda, że ulica Podmurna bardzo jest powieściowa i romantyczna?

  99. Dobry wieczór!
    Och, Zuziu, jakże Ci zazdroszczę pierwszej lektury „Tajemniczego opiekuna”. Kocham tę książkę! Zaraz potem sięgnij po „Kochany Wrogu!” tej samej autorki. Myślę, że też Ci się spodoba.
    Pani Małgosiu, pozdrawiam wieczorową porą. Dziękuję za piękny tekst o antykwariacie.

  100. Dobry wieczór! DUA, teraz, dzięki Pani, przedmiotowy antykwariat jest uwieczniony także i w ulubionym interneciku:). Miło było o nim poczytać. Pamiętam, że rok temu przechodziłam (z Różyczką) późnym popołudniem toruńską ulicą Podmurną. Było bardzo cicho, ale wydawało mi się, że słyszę za sobą stukot obcasów, taki sam, jak w „Tygrysie i Róży”;) Ech ta literatura!

  101. Witam,
    ale niespodzianka, wieczorem zaglądam, co tam nowego słychać, a tu taki fajny wpis. Antykwariaty, coraz ich mniej, niestety. W Lublinie, właśnie za czasów PRL-u, był taki, magiczny,na Peowiaków, często tam zaglądałam z rodzicami, ale książki były wtedy bardzo drogie. Jednak parę perełek z tego okresu jeszcze mam (książki w naprawdę złym stanie nosiło się do introligatora!) Teraz przychodzę często na Jasną, tam też można coś ciekawego upolować (uwielbiam buszować po półkach, przekładać, wyjmować, a nawet..podczytywać na stojąco).

  102. „… dotarlismy do wielkiej okraglej sali, najprawdziwszej bazyliki ciemnosci, zwienczonej kopula, z ktorej wysokosci padaly snopy swiatla. Niezmierzony labirynt korytarzykow, regalow i polek zapelnionych ksiazkami wznosil sie po niewidoczny sufit, tworzac ul pelen tuneli, schodkow, platform i mostkow, ktore pozwalaly sie domyslac przeogromnej biblioteki o niepojetej geometrii. (…) Kazda znajdujaca sie tu ksiazka, kazdy tom, posiadaja wlasna dusze. I to zarowno dusze tego, kto dana ksiazke napisal, jak i dusze tych, ktorzy te ksiazke przeczytali i tak mocno ja przezyli, ze zawladnela ich wyobraznia. Za kazdym razem, gdy ksiazka trafia w kolejne rece, za kazdym razem, gdy ktos wodzi po jej stronach wzrokiem, z kazdy nowym czytelnikiem jej duch odradza sie i staje sie coraz silniejszy.”
    Zapraszam na ulice Arco del Teatro w Barcelonie – na Cmentarz Zapomnianych Ksiazek…

  103. Kochany Starosto,
    Młody Technik czytałem regularnie (co miesiąc) od 1976. Nie pamiętam do kiedy, ale co najmniej 10 lat.
    Ostatnio sprawdzałem aktualne wydania, ale chyba nie będę ich kupował.
    Jako ciekawostkę mogę podać, że w obecnych wydaniach poziom utrzymuje (zakładam, że nieprzerwanie od co najmniej 1976) pan Michał Szurek, matematyk. Znaczy się – mój matematyk. Jako, że program matematyki mieliśmy w Gottwaldzie (obecnie Staszicu) eksperymentalny, to każdego roku uczyło nas dwu nauczycieli matematyki. Były po prostu dwa przedmioty: geometria i analiza. No i pan Szurek uczył nas geometrii w klasie 2 i 3.
    Podobnie długi staż (i ponadprzeciętny poziom) w Młodym Techniku miał ś.p. Stefan Sękowski.
    Z tym, że niektóre z jego tekstów się zdezaktualizowały, bo np. do mycia naczyń laboratoryjnych nie używa się już chromianki, ze względu na rakotwórczość chromu.
    Tak, kiedy czytałem TiR, to też domyśliłem się, kim jest ta mama w antykwariacie ;-)

  104. Patrycjo,ja też już parę powieści Pani Krystyny Siesickiej przeczytałam,a ty może już przestudiowałaś „Zapałkę na zakręcie”?
    Podobały mi się jej książki,a od nowin z college’u Agaty Abbott wprost nie mogę się oderwać.
    Gratuluję Patrycjo,może kiedyś przeczytasz książkę Ahathy;)
    Pozdrawiam i dobranoc!:)))
    Odtąd już chyba tylko piętki będę dostawać,spodobało mi się to.:)

  105. Brawko dla naszej Patrycji!
    Lubię Wasze piątki (i piętki!).
    Moonwalk, zapraszam do antykwariatu:)!

  106. Do tegoż antykwariatu chciałam się wybrać. Ale już się nie wybiorę. Notabene w Lublinie podobnego znaleźć nie mogę…
    Zuziu, a ja wypożyczyłam książkę Agathy już z pół roku temu i jeszcze nie przeczytałam… Ale jest tyle innych książek! Teraz na przykład, namiętnie czytam powieści Krystyny Siesickiej. Jedna za drugą.
    To może i ja się pochwalę.Dostałam 5 z egzaminu próbnego z polskiego! Z rozprawki! Niby nic, ale 5 u tej pani…
    Pozdrawiam wieczorową porą i oddalam się do świata PRL-u.

  107. Piękny antykwariat,taki tajemniczy.
    Sama bym tam poszła gdyby był i gdybym ja była w Toruniu.
    Jaka szkoda,że go zlikwidowali!
    Ciekawe,czy ten na Łaziennej też ma tyle uroku?
    Bardzo dobrze,że Pani coś takiego strzeliło do głowy.Bardzo dobrze!!:)

    Zaczęłam „Tajemniczego opiekuna” i już bardzo mi się podoba,nawet bardziej od kryminałów,one też fajne,ale wolę to bardziej typu „Tajemniczego…”

Możliwość komentowania jest wyłączona.