Skrzacik

wiktoria

Krasnoludki przyniosły nam w nocy portret Skrzacika w zielonym kapturku.
Jest to nasza najmłodsza aktualnie Księgowa (przybyła 2 dni temu).

Serdecznie witamy!

Piękna Wiktorio, pamiętaj: w nocy lepiej czytać, niż wrzeszczeć wniebogłosy.

A jak ktoś czytać przypadkiem nie umie – niech po prostu kontempluje (nie kątem pluje, tylko kontempluje, to znaczy: zatapia się w myślach na temat tego lub owego. Może być własna ręka lub noga).

Po jakimś czasie daj dorosłym do zrozumienia, że trochę Ci się nudzi i że mile widziane byłoby głośne czytanie. Na razie wszystko jedno, co Ci poczytają.

Może być choćby Plutarch albo i coś Woltera. Nawet rozkład jazdy PKP.  Nieważne. Byle czytali ze zrozumieniem, z przejęciem i intonacją nawet nieco przesadną. Chodzi o obudzenie zainteresowania. Na razie tyle.

Po pewnym czasie zaczną do Ciebie docierać słowa. I to już będzie właściwy początek Twego życia jako Czytelniczki.

My tymczasem przygotujemy tu jakąś prozę, jakieś zagadki literackie, i w ten sposób zadbamy o Twój dalszy rozwój.
Rozwijaj się chwilowo bez nas!
Ale czekamy.

Uściski!

MM

Galanthus

przebisnieg

 

Koniec, koniec złej zimy!

Oto dowód niezbity: kwitną przebiśniegi!

Te kwiatki to prawdziwe cudo, istoty  doskonałe.

Ich nazwa łacińska: Galanthus.

Trzy zewnętrzne płatki przebiśniegów są śnieżnobiałe, trzy mniejsze, wewnętrzne, zakończone są uroczymi zielonymi kropkami. Gładkie, wąziutkie liście przypominają małe sztyleciki – to one niezawodnie, pewnie i z potężną siłą, jaką tylko tajemnicze Życie nadaje swoim nośnikom, przebijają zmarzniętą skorupę ziemi, śniegi i nawet lód.

Przybywają, kwitną, przemijają.

Ale przecież tak naprawdę nic nie przemija, a już zwłaszcza – piękno.

Tak je sobie namalowałam po wczorajszej wyprawie rowerowej; ale oczywiście ten obrazek jest dalekim echem prawdziwego obrazu, bowiem to Natura jest doskonała.

Pędźcie na spacer!

PS. Można też wysłać komuś e-kartkę z przebiśniegiem.

Od Marple

Od Marple

Rozgrzewającym zdjęciem od naszej KC Marple spróbuję uratować sytuację spod wpisu „Okładka”. Coś nam się tam zablokowało i komentarze od Was, widoczne na stronie administracyjnej, nie chcą wyskoczyć na widok publiczny.

Zaraz je przekleję.

A zdjęcie piękne, prawda? W sam raz dla Zagrypionych i Przeziębionych.

Uściski!

MM

 

Okładka

feblik-W

 

A oto i gotowa okładka, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy. Potrzebna była wydawcy do katalogu wiosennego, jako zapowiedź. Ale powieści jeszcze, rzecz jasna, nie ma, toteż proszę o cierpliwość.

Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi pod wpisem poprzednim – jakie to inspirujące, poznawać Wasze oczekiwania i nadzieje! Naturalnie, i tak zrobię wszystko po swojemu; a może raczej – tak,  jak mi podyktują sami bohaterowie powieści. Nie przestaje mnie to zadziwiać: jak to być może, że nie mam zupełnej kontroli nad postaciami, które sama wymyśliłam? Brykają, postępują wbrew moim oczekiwaniom, płatają figle i niespodzianki. Muszę nieposłusznych siłą przywoływać do porządku, ale czasem nie robię tego, bo widzę, że to oni mają rację!

Tajemnicza sprawa; zobaczymy, co będzie tym razem!

Zimowe uściski przy sobocie od –

MM

Feblik

Kochane Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy,

ostatecznie tak to wygląda – szkic głównej bohaterki „Feblika”.

feblik

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To jeszcze nie jest gotowa okładka, zaledwie materiał do niej, ale chętnie Wam ją przedstawiam, bo ta oto istota da się komuś nieźle we znaki. Zgadnijcie, komu.

Uściski

MM

Ten obraz, Mamo Isi?

hieronim

Domenico Ghirlandaio- Św. Hieronim w pracowni

 

Szukając go, natknęłam się w internecie na niezwykłe miejsce: HERBERT GURU- serwis poświęcony twórczości Zbigniewa Herberta, a w nim – arcyciekawy tekst dra Wojciecha Kudyby „Święty Hieronim i Pan Cogito”.  Nieznany w Polsce wiersz Herberta, powstały w latach pięćdziesiątych, odnosi się do pięknego obrazu Nicolo Conantonio – ten także, obok innych wyobrażeń świętego Hieronima, ozdabia tekst Wojciecha Kudyby.

Kto lubi Herberta, niechże w te pędy leci czytać i oglądać!

Po obejrzeniu obrazków na HERBERT GURU skłaniam się do przyjęcia zdania Mamy Isi. Chyba i mnie się ten podoba najbardziej. Ghirlandaio uniknął malowania poszkodowanego lwa (dobry ruch, sądząc po innych obrazach), zaś bogactwo na półkach jest u niego szczególnie miłe. Że już nie wspomnę o twarzy świętego intelektualisty: bardzo sympatyczna w wyrazie. Najbardziej.

Czy Mama Isi wie, co to za dziwny przedmiot drewniany na postumenciku, przypominający lampę z abażurem? Ja nie wiem. Lecz jako istota praktyczna, a zarazem ciekawa, muszę temu poświęcić nieco uwagi i wszcząć badania. To oczywiście nie jest żadna lampa, przecież  stoi obok świeca. Więc co? Jakaś szafka? E,nie. Pulpit?

Nie ma takiego przedmiotu ani na obrazie van Eycka, ani na tym malowanym przez Colantonio, ani na tym, którego autorem jest Pere Grazia de Benewarri.

Może Ghirlandaio sam miał coś takiego na stole do pracy?

Pomyślmy razem.

Kto wie, niech powie.

„Lubię wiedzieć”(prof. Zbigniew Raszewski).

Mamo Isi, dzięki za miłą inspirację do badań.

 

 

Zbigniew Herbert

Colantonio – S.Gierolamo e il Leone

Prawdę rzekłszy bałagan
książki w nieładzie
Organon Marks Engels Lolita Tractatus Logico-Philosophicus
święty czyta wszystko
i na marginesie
mak komentarzy:
porównaj strona 7 słusznie nie wynika

na biurku zwój pergaminów
pióro kałamarz klepsydra
bezużyteczne flaszeczki które pomagają w skupieniu
odbija się w nich świat odwrócony a więc podany
w wątpliwość

właśnie gdy czytał głośno
proroctwo świętego Jana
wszedł lew i wyciągnął
przebitą kolcem łapę

długim łacińskim stylem święty wyciąga cierń z szarej puszki

to mogło skończyć się dobrze
ale skończyło się źle

lew przywiązał się bardzo
chodził wszędzie za świętym
tratował kwiaty
straszył rzeźników
tylko nieustraszone dzieci
wołały „głupi Leon”
i rzucały kamieniami
święty robił co mógł
chował się do bramy
kazał mówić służącej że „pana nie ma w domu”

nic a nic nie pomagało
lew ryczał walił ogonem
naprawdę zwariował
z miłości

w dzień kiedy święty umarł
odszedł przez brudne przedmieście
wprost na pustynię

i wtedy właśnie zobaczył
jak szkarłatny kapelusz
z potrójnym sznurem i czternastoma węzłami
którym święty przykrywał aureolę
gdy szedł do apteki na rogu
po proszki od bólu głowy
wschodzi wolno
jak księżyc na niebo
całe złote
i tam już zostaje

na zawsze

 

Trzej królowie

skoczylas-szopka

…A miluchne Dziecko w żłobie
Śpi smaczny sen o tej dobie,
Smokce usta swej gębusie.
Właśnie jakby ssał Matusie.

Pastuszkowie kołem stoją,
Ci wrzaskliwe gajdki stroją,
Są multanki, są piszczele,
Są i prości skrzypiciele.

Różni różnie służą Bogu,
Ten na głośnym trąbi rogu.
Którzy kiedy tak śpiewali,
Trzej królowie przyjechali.

Jest to zakończenie dłuższego utworu barokowego poety Kaspra Twardowskiego Pasterze, zamieszczonego w cennej Antologii poezji polskiej – Boże Narodzenie  według pierwodruku (Kolebka Jezusowa…), który ukazał się w roku 1632 we Lwowie z dedykacją: „Jego Mości P. Janowi z Bojar Bojarskiemu, Panu i Dobroczyńcy memu, wielce Mciwemu”.

Ciekawa jestem, czy Wam także – przy zastosowaniu metody profesora Dmuchawca „Co zostanie?”  – wydaje się najważniejsze to: „Różni różnie służą Bogu”?

Autorem obrazu, przedstawiającego góralską szopkę jest słynny polski grafik i malarz Władysław Skoczylas (1883- 1934).

W tej nieco naiwnej akwareli najbardziej podoba mi się to, że nasi pasterze nie tylko idą oddać cześć Nowo Narodzonemu Panu , ale że  niosą Mu swoje ubogie dary. I że Mu grają oraz śpiewają.

I że właściwie to nie w szopce urodził się tu Zbawiciel. Szopka jest na dalszym planie. Oddano Mu miejsce we własnym domu.

Wszystkiego najlepszego z okazji Święta!

MM