
Domenico Ghirlandaio- Św. Hieronim w pracowni
Szukając go, natknęłam się w internecie na niezwykłe miejsce: HERBERT GURU- serwis poświęcony twórczości Zbigniewa Herberta, a w nim – arcyciekawy tekst dra Wojciecha Kudyby „Święty Hieronim i Pan Cogito”. Nieznany w Polsce wiersz Herberta, powstały w latach pięćdziesiątych, odnosi się do pięknego obrazu Nicolo Conantonio – ten także, obok innych wyobrażeń świętego Hieronima, ozdabia tekst Wojciecha Kudyby.
Kto lubi Herberta, niechże w te pędy leci czytać i oglądać!
Po obejrzeniu obrazków na HERBERT GURU skłaniam się do przyjęcia zdania Mamy Isi. Chyba i mnie się ten podoba najbardziej. Ghirlandaio uniknął malowania poszkodowanego lwa (dobry ruch, sądząc po innych obrazach), zaś bogactwo na półkach jest u niego szczególnie miłe. Że już nie wspomnę o twarzy świętego intelektualisty: bardzo sympatyczna w wyrazie. Najbardziej.
Czy Mama Isi wie, co to za dziwny przedmiot drewniany na postumenciku, przypominający lampę z abażurem? Ja nie wiem. Lecz jako istota praktyczna, a zarazem ciekawa, muszę temu poświęcić nieco uwagi i wszcząć badania. To oczywiście nie jest żadna lampa, przecież stoi obok świeca. Więc co? Jakaś szafka? E,nie. Pulpit?
Nie ma takiego przedmiotu ani na obrazie van Eycka, ani na tym malowanym przez Colantonio, ani na tym, którego autorem jest Pere Grazia de Benewarri.
Może Ghirlandaio sam miał coś takiego na stole do pracy?
Pomyślmy razem.
Kto wie, niech powie.
„Lubię wiedzieć”(prof. Zbigniew Raszewski).
Mamo Isi, dzięki za miłą inspirację do badań.
Zbigniew Herbert
Colantonio – S.Gierolamo e il Leone
Prawdę rzekłszy bałagan
książki w nieładzie
Organon Marks Engels Lolita Tractatus Logico-Philosophicus
święty czyta wszystko
i na marginesie
mak komentarzy:
porównaj strona 7 słusznie nie wynika
na biurku zwój pergaminów
pióro kałamarz klepsydra
bezużyteczne flaszeczki które pomagają w skupieniu
odbija się w nich świat odwrócony a więc podany
w wątpliwość
właśnie gdy czytał głośno
proroctwo świętego Jana
wszedł lew i wyciągnął
przebitą kolcem łapę
długim łacińskim stylem święty wyciąga cierń z szarej puszki
to mogło skończyć się dobrze
ale skończyło się źle
lew przywiązał się bardzo
chodził wszędzie za świętym
tratował kwiaty
straszył rzeźników
tylko nieustraszone dzieci
wołały „głupi Leon”
i rzucały kamieniami
święty robił co mógł
chował się do bramy
kazał mówić służącej że „pana nie ma w domu”
nic a nic nie pomagało
lew ryczał walił ogonem
naprawdę zwariował
z miłości
w dzień kiedy święty umarł
odszedł przez brudne przedmieście
wprost na pustynię
i wtedy właśnie zobaczył
jak szkarłatny kapelusz
z potrójnym sznurem i czternastoma węzłami
którym święty przykrywał aureolę
gdy szedł do apteki na rogu
po proszki od bólu głowy
wschodzi wolno
jak księżyc na niebo
całe złote
i tam już zostaje
na zawsze