Puk, puk! – Kto tam?

20220710_184817

Kołatka z Santiago de Compostela – fot. Jakub

 

 

Piękna mosiężna dłoń, trzymająca jabłuszko (co za wdzięczny a przewrotny pomysł na kołatkę, prawda?), a pod spodem – bezpieczne okienko do wyzierania i sprawdzania, kto to tak głośno puka do drzwi. Czy nie zbój jaki?

Spokojnie, to tylko ja – z obiecaną Kamilowi wiadomością!

Wygadałam się z nią już wcześniej, mianowicie 30 sierpnia, w powakacyjnym wpisie, ale musiałam ją zaraz wycofać, ponieważ miała to być do ostatniej chwili niespodzianka; poproszono mnie, bym jeszcze zaczekała z tej wiadomości ogłaszaniem.

I oto – już mogę!

A więc, Kamilu i kochana żono jego, tak się złożyło, że akurat kiedy wpisaliście do Księgi Gości swoje życzenie – żebym wreszcie się zgodziła  na wydanie Jeżycjady w formie e-booków – ja właśnie otrzymałam zaproszenie w tej sprawie od sympatycznej, energicznej, młodej a już słynnej ekipy LEGIMI. Dotąd odmawiałam takim zaproszeniom, to jednakże było wyjątkowo miłe, a towarzyszyło mu (oprócz dwojga uroczych dzieci) najbardziej ponętne zapewnienie: o pełnej kontroli nad nagraniami i o uniemożliwianiu piratom internetowym ich niecnego procederu.

Zaproszenie obejmuje wszystkie tomy Jeżycjady, z „Małomównym” włącznie; zostaną one wydane na trzy sposoby: w formie e-booków, audiobooków i synchrobooków.

Audiobooki (a tym samym i synchrobooki, które stanowią udany mariaż audiobooka z e-bookiem) mają zawierać wszystkie tomy Jeżycjady, w moim własnym wykonaniu. O, rety, rety, co za wyzwanie i co za przygoda! Czy też podołam? Uprzejmie urządzono mi w domu wygodne a profesjonalne studio dźwiękowe i oto nagraliśmy już w całości „Szóstą klepkę”, a do nagrania końcówki „Kłamczuchy” brakuje doprawdy niewiele. Muszę dodać, że doskonale się bawię! – co nie zawsze jest korzystne: czasem prycham nagłym śmiechem, głos mi od tego śmieszkowania długo drży i musimy powtarzać cały fragment tekstu od nowa.

Cieszę się bardzo z tego, że sama mogę dla Was przeczytać moje książki. Któż inny wiedziałby, na przykład, w jakim rytmie Mamerciątka wyśpiewywały swą ponurą pieśń „Jedna myszka drugiej myszce deptała po kiszce”? Albo –  jakim tonem Tomcio Kowalik mówił: „Dorota ma jelito”? Ja to wiem. Miałam kiedyś takich typków w domu.

A więc – uwaga, uwaga!

 

Premiera Jeżycjady w LEGIMI już dzisiaj! – pierwsze sześć e-booków oraz gotowy już audiobook „Szóstej klepki”!

 

Do końca roku LEGIMI planuje wydać wszystkie tomy Jeżycjady w formie e-booków, a także cztery audiobooki – „o dostępności kolejnych będziemy informować na bieżąco” – zapewniają.

I dorzucają jeszcze, wraz z pozdrowieniami dla wszystkich gości tej strony, link prowadzący do specjalnego materiału filmowego poświęconego Jeżycjadzie: TUTAJ.

 

 

A tu – przesłane przez LEGIMI linki:

Szósta klepka

Kłamczucha

Kwiat kalafiora

Ida sierpniowa

Opium w rosole 

Brulion Bebe B.

 

A TUTAJ całość zebrana w jednym miejscu.

 

Ciąg dalszy nastąpi, czyli – jak mawiali dawni Polacy – „reszta potem”!

Co rzekłszy, wracam przed mikrofon. Dziś: „Dorota ma jelito. To jelito Inki”. I tak dalej, poprzez wizytę św. Mikołaja, potem groźnego Gwiazdora – aż do finału. Następny w kolejności  czeka już „Kwiat kalafiora”! Mnóstwo, mnóstwo roboty przede mną, ale sami wiecie: lubię ją, więc tylko się cieszę.

Ściskam Was serdecznie!

Wasza

ochoczo zapracowana –

MM

 

PS to na tej właśnie uliczce z podcieniami znalazł nasz Jakub w Santiago ową śliczną kołatkę, o której tak pisze:

Z pewnością to piękne dzieło, daje dużo do myślenia, i ma wiele znaczeń szczególnie w Hiszpanii i nie tylko. Forma kołatki w kształcie dłoni nawiązuje do Hamsy. Symbol ten nazywany jest także ręką Miriam, ręką Marii lub ręką Fatimy. Każda religia nadała mu inną nazwę. W Islamie Hamsa nazywana jest ręką Fatimy aby upamiętnić córkę Muhammada Fatimę. Chrześcijanie nazywają ten znak ręką Marii, zaś Żydzi nazwali ten symbol ręką Miriam na pamiątkę biblijnej Miriam, siostry Aarona.”

Dziękuję, Jakubie!

 

20220710_184913

 

Piękno jest stale z nami

2

Fot: AM

 

Właśnie dostałam (od Wiernego Czytelnika) ten oto widok na wczorajszy zachód słońca nad Bałtykiem, więc czym prędzej, zanim zdjęcie straci aktualność, spieszę nim się podzielić z Wami, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy.

Miałam zamiar zrobić drugi wrześniowy wpis o CZYMŚ INNYM, ale ponieważ docierają do mnie wieści, że rzecz się nieco przeciąga (na październik, Joanno S…), zajmijmy się dzisiaj, jak na stoików przystało, tematem oderwanym, a mianowicie Pięknem.

Z majestatem i absolutnie niewzruszonym spokojem przepełnia ono ten świat, samo siebie tworząc i wciąż odnawiając, i wcale nie zważając na to, ile szpetoty, a nawet grozy i potworności potrafimy – my, ludzki gatunek – na ów świat sprowadzić. Ta  przewaga, ta stałość i siła, ta wszechobecność potężnego Piękna jest zdumiewająca, a zarazem dziwnie krzepiąca. Buduje bowiem wrażenie (więcej: przekonanie!), że Piękno jest przejawem wiecznej Tajemniczej Energii, która sama bazuje na nieskazitelnej harmonii, niepojętym uroku,  na idealnych proporcjach wszystkiego, na doskonałości i mocy. I  sama w sobie, a także sama dla siebie – jest Miarą.

Dawniej (dużo dawniej…), gdy ludzie mieli o wiele więcej czasu (i ochoty…) na kontemplowanie świata i podziwianie jego urody, owo poczucie Miary, a tym samym umiejętność tworzenia Piękna – na swój, ludzki, a więc mniej doskonały sposób – były chyba (w przeciwieństwie do naszych czasów) udziałem każdego, nie tylko artysty. Żeby to stwierdzić, wystarczy przyjrzeć się dawnym przedmiotom użytkowym – narzędziom, meblom, budynkom, ubiorom – tak bez namysłu i od ręki tworzonym dla potrzeb codzienności, i tak niezawodnie funkcjonalnym, wyważonym, tak doskonale estetycznym, ot, choćby jak ten mały zacheuszek, którego zdjęcie nadesłał z Santiago de Compostela nasz zachwycony DC Jakub:

 

br jakub zacheuszek

Fot: Jakub

Zacheuszek, jak zapewne wiecie, to ozdobny znak, będący dowodem poświęcenia kościoła. Takie znaki umieszczane są w miejscach, które biskup namaści podczas konsekracji świątyni; domyślam się więc, że prześliczny zacheuszek z Santiago de Compostela (ukazujący w czterech polach koła – w które wkomponowany jest krzyż – słońce i księżyc oraz alfę i omegę) wymyślony został najpewniej nie przez projektanta tej wspaniałej katedry, tylko przez prostego wykonawcę, kamieniarza. Tak mi się przynajmniej zdaje, kiedy porównuję naiwną prostotę zacheuszka z tym potężnym, wyszukanym, arcydziełem architektury:

 

br Jakub katedra

fot: Jakub

Zupełnie możliwe, że się mylę! – ale taka  jest siła wyobraźni, że kiedy tylko dostanie sygnał do pracy, już nie można jej powstrzymać. Moja wyprodukowała właśnie żywy portret tego kamieniarza; to prosty wieśniak hiszpański, o czarnych oczach, ogorzałych policzkach i dużych, spracowanych rękach, w które wiecznie wżerał się kamienny pył, więc też sprawiały wrażenie brudnych i niezdarnych – ale potrafiły, jakże pieczołowicie, wykuć najmisterniejsze wzory. Przez całe lata i on, i jego ojciec, a nawet dziadek (obaj też trudniący się tym rzemiosłem) pracowali przy kolejnych etapach budowy Katedry. Kiedy wreszcie została ukończona i poświęcona (w roku 1211), zapewne długo po śmierci projektanta, ojciec też  już dawno nie żył, a syn zbliżał się do sześćdziesiątki. Praktyka obcowania z Pięknem uczyniła z niego mistrza, więc też jemu powierzono wykonanie zacheuszków. Wiadomym było, że zrobi to doskonale. I zrobił – po swojemu, ale tak jak trzeba. (In the elder days of Art,/Builders wrought with greatest care /Each minute and unseen part; /For the Gods see everywhere. – Longfellow)

A kiedy nasz kamieniarz wracał po pracy do domu, siadał w ogrodzie i odpoczywał, słuchając ptaków (może to były synogarlice?). I – z właściwym sobie poczuciem Miary oraz Piękna i Funkcjonalności – wymyślił i zbudował dla nich specjalny dom – gościniec (DC Jakub nazywa to hotelem!) – ot, taki jak te dwa:

 

br Jakub ptasi hotel

fot: Jakub

I od tej pory aż do dziś jego użyteczny projekt  jest powielany w całej wiosce, a nawet w jej okolicach!

Mogło tak być? A pewnie!

 

Czy świat był w tamtych czasach wolny od wojen, od zła, przemocy, kłamstwa i zbrodni?

Ależ nie. Nigdy nie był!

Ale przetrwał – także dzięki Pięknu i jego pracownikom.

Krzepiące! – Prawda?

 

Dziękuję obu Drogim Czytelnikom za zdjęcia – i za pożywkę dla wyobraźni!

MM

 

 

Wyłaniam się po wakacjach!

IMG_20220807_111648

fot:MM

Oto świeżo zebrany bukiecik  onętków (i hortensji) z mojego ogrodu – specjalnie dla Was, Kochane Czytelniczki-Uczennice i Drodzy Czytelnicy-Uczniowie!  Ot, tak, z okazji bliskiego już początku roku szkolnego – żeby Wam dodać otuchy, a zarazem okazać Wam moją sympatię i uszanowanie. Wiem, że rozpościera się w tej chwili przed Wami  perspektywa całych dziesięciu miesięcy naprawdę ciężkiej pracy i mogę Wam tylko życzyć, żeby Wam w niej nie przeszkadzano, żebyście w tym czasie nie doznali zbyt wielu przykrości, i żeby oszczędzono Wam nieuzasadnionych a rozległych przerw w nauce, a także: nauczania zdalnego, strajków nauczycielskich (odbijających się na Was, na Waszej wiedzy i na Waszej przyszłości),  oraz  innych  niegodziwości w tym rodzaju.

A ten bukiecik przeznaczam  dla PT Dobrych Nauczycieli – z wdzięcznością za to, że  pamiętają zawsze, iż dobro uczniów jest w tym zawodzie najważniejsze:

 

IMG_20220829_153045

fot:MM

 

Bardzo mi miło, że podczas mojej tu nieobecności życie w Księdze Gości toczyło się nadal – teraz z przyjemnością przeczytałam wszystkie wpisy, także prywatne (Zgredzie! Mario Anno!), a na najświeższy z nich, zamieszczony przez Kamila, odpowiem najpierw, bo dotyczy sprawy równie świeżej.

Otóż, sympatyczny Kamilu i kochana żono jego, coś się w istocie zmieniło w moim życiu;  powiedziałabym Wam od razu! – lecz nie mogę psuć niespodzianki, w którą jestem mocno zaangażowana.

Ale już we wrześniu dowiecie się wszystkiego! (Reszta jest milczeniem, jak rzekł sam Hamlet)

 

Są w wakacyjnej Księdze Gości głosy (GraCy, J., Anette, rta, Julia, Kasia, Anastazja – dziękuję Wam za miłe słowa i cieszę się nimi!), dopytujące się o „Chucherko”. Przykro mi, że nie mam dobrych wieści: inter arma silent Musae, mawiali  Rzymianie, i oczywiście mieli rację, podczas wojny Muzy milczą, a wojna jest przecież tuż obok nas. Trudno udawać, że się tego nie widzi, kłamać nie zamierzam, i niegodziwym mi się wydaje żartować – a z żartów przecież składa się w dużej mierze moja niepoważna twórczość –  w czasie tak złym. Wolę pomilczeć.

Co do łaciny: miły czytelnik Staś, który bardzo lubi czytać (witamy w gronie książkowych maniaków!), a także, jak rozumiem, sam próbuje pisać utwory literackie, pyta o obecność  łacińskich cytatów w Jeżycjadzie. Dość obszernie pisałam o tym w książce Na Jowisza!- uzupełniam Jeżycjadę, cz. 1 (str. 155), ale tu powtórzę, specjalnie dla Stasia, że łacina jest po prostu obecna w moim własnym życiu, i to od wczesnego dzieciństwa. Nic więc dziwnego, że opisując życie rodzinne, kojarzę je z używaniem łaciny na co dzień. Staś pyta też o ilustracje: skąd wziął mi się pomysł na charakterystyczne okienka, otwierające poszczególne rozdziały. Co za trudne pytanie! Nie mam pojęcia, jak na nie odpowiedzieć. Nie wiem bowiem, skąd właściwie się biorą moje pomysły. Z wyobraźni, to pewne, ale przecież jest coś jeszcze, w sferze decyzji, co stanowi o zrealizowaniu się pomysłu.  Skąd on się bierze? Oto zagadka.  Jedno jest pewne, Stasiu, pomysły są moje własne – i te plastyczne, i te pisarskie. Byłoby czymś niehonorowym i niegodnym podkradać pomysły innym twórcom – a wiem, że praktyka taka jest obecnie dość rozpowszechniona, niestety! (Co za wstyd!). Pytasz, jaki autor najbardziej mnie inspiruje w trakcie tworzenia. Ależ, ależ!!! Przecież tego właśnie – czyli wpływu innych autorów – wystrzegam się ze wszystkich sił! Jeżeli poważnie traktujemy swoją twórczość, Stasiu, musimy się starać o to, by była ona w pełni oryginalna, jedyna w swoim rodzaju, pozbawiona wpływów, czy – o zgrozo! – zapożyczeń. Trzeba bardzo uważać i stale się kontrolować. Jakże bolesną porażką byłoby przyznanie, że musimy ściągać od innych, bo samodzielnie tworzyć nie umiemy! W Twoim, Stasiu, przypadku, kiedy to dopiero stawiasz pierwsze kroki w rzemiośle pisarskim, kiedy uczysz się go od podstaw, kształcenie swoich umiejętności na przykładzie innych autorów jest jeszcze dozwolone, a nawet wskazane. Wiesz, na pierwszych latach studiów plastycznych kazano nam pracowicie kopiować obrazy lub rysunki wielkich mistrzów, lecz nie po to bynajmniej, byśmy ich naśladowali we własnej twórczości, tylko po to, byśmy poznali sam proces tworzenia, byśmy się nauczyli kunsztu i poczucia miary – na przykładzie innych, lepszych od nas twórców. W dalszych latach okazało się, że to była dobra metoda – prowadząca wszakże do celu ostatecznego, którym jest swoboda, wolność  i całkowita oryginalność w wyrażaniu siebie samego. Do tego celu dąż uparcie, miły Stasiu, a efekty Cię zadziwią!

Witam w Księdze nowych Gości, dziękując im za tyle serdeczności i dobrych myśli! Witam Patrycję, Martę, Małgorzatę, Joannę (której dziękuję za przysparzanie mi nowych Czytelników!), Ewelinę (wraz z mężem i córeczką – ho, ho!- Gabrysią), Damiana i Katarzynę (z którą, jak się okazuje, łączy mnie wiele wspólnych elementów!).

Aka! – i Tobie dziękuję, za Czytelniczkę w osobie Brataniczki!

 

IMG_20201009_131228

 

A z największą doprawdy radością i rewerencją witam słynną benedyktynkę, siostrę Małgorzatę Borkowską, znakomitą pisarkę, filozofkę, osobę uroczą i pełną wielkiej mądrości, a także obdarzoną wspaniałym poczuciem humoru! Wpis Siostry (na który już odpowiedziałam pocztą zwykłą!) bardzo mnie uszczęśliwił, bowiem, znając Osobę z opowieści i anegdot, ale przede wszystkim przez jej dzieło, stałam się przez lata  zarówno czytelniczką s. Borkowskiej, jak i jej słuchaczką, a tym samym – fanką. Przeczytać tak miłe słowa tak znakomitej Osoby – to mi dopiero radość!

Spieszę z linkiem! TUTAJ znajdziecie mądre i ciekawe wypowiedzi  siostry Małgorzaty, zwanej z nieznanych mi przyczyn Niedźwiedziem – niech Wam służą, tak jak mnie posłużyły! Dobrze jest się odnaleźć w takiej wspólnocie!

Jest jeszcze jedna osoba, którą chcę najserdeczniej pozdrowić – nasz stały Gość i czytelnik, Jakub. Tego lata przeszedł on pieszo 850 kilometrów, drogą świętego Jakuba wędrując do Santiago de Compostela. Pamiętał o nas wszystkich w czasie tej pielgrzymki! I przysłał kilka pięknych zdjęć z Drogi, które, za jego pozwoleniem, jeszcze tu kiedyś pokażę. Dziś – sklepienie katedry w Burgos, mijanej na szlaku. Architektoniczne cudo, pełne piękna i światła!  Cieszmy się nim razem!

Ściskam wszystkich serdecznie –

Wasza niezmiennie

MM

 

katedra z Burgos- br Jakub

fot: Jakub

 

 

 

Znikam w zieleni!

IMG_20220608_170208

fot. MM

 

 

Pięknego lata,

wspaniałych, jakże zasłużonych wakacji pełnych spokoju

życzę najserdeczniej Wam wszystkim! –

Wasza

– już w drodze –

MM

 

PS

Wiem, że ten wiersz już tu kiedyś zamieszczałam. Ale drugiego tak trafnego nie ma!

 

 

Robert Frost (1874-1963)

DROGA  NIE  WYBRANA

 

Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie widok niknął w gęstych krzakach i konarach;

Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,

Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą – i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.

Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

 

(przełożył Stanisław Barańczak)

 

*

 

Robert Frost

THE ROAD NOT TAKEN

 

Two roads diverged in a yellow wood,

And sorry I could not travel both

And be one traveler, long I stood

And looked down one as far as I could

To where it bent in the undergrowth;

 *

Then took the other, as just as fair,

And having perhaps the better claim,

Because it was grassy and wanted wear;

Though as for that the passing there

Had worn them really about the same,

 *

And both that morning equally lay

In leaves no step had trodden black.

Oh, I kept the first for another day!

Yet knowing how way leads on to way,

I doubted if I should ever come back.

 *

I shall be telling this with a sigh

Somewhere ages and ages hence:

Two roads diverged in a wood, and I—

I took the one less traveled by,

And that has made all the difference.

 

 

 

Pozytywnie!

IMG_20220602_171647

Wszystkie zdjęcia: MM

 

Seweryn Goszczyński

PRZY SADZENIU RÓŻ
DO M. S.

.
Sadźmy, przyjacielu, róże!
Długo jeszcze, długo światu
Szumieć będą śnieżne burze:
Sadźmy je przyszłemu latu!

My, wygnańcy stron rodzinnych,
Może już nie ujrzym kwiatu –
A więc sadźmy je dla innych,
Szczęśliwszemu sadźmy światu!

Jakże los nasz piękny, wzniosły!
Gdzie idziemy – same głogi,
Gdzieśmy przeszli – róże wzrosły;
Więc nie schodźmy z naszej drogi!

Idźmy, szczepmy! Gdy to znuży,
Świat wiecznego wypocznienia
Da nam milszy kwiat od róży:
Łzy wdzięczności i wspomnienia.

1831

 

róze

 

Ten nieodmiennie wzruszający, głęboko symboliczny wiersz (napisany w roku Powstania Listopadowego) przypominam tu raz jeszcze, żeby nas wszystkich natchnąć myśleniem pozytywnym. Swoją drogą, w poznańskim liceum im. Dąbrówki wiersz ten musiałyśmy w swoim czasie wykuć na pamięć i wcale nam się to nie podobało. („O, nie! Jeszcze i to?! Po co?!”) Okazało się po latach, że po to właśnie, by przesłanie Seweryna Goszczyńskiego, zapadłszy w naszą młodą pamięć, ale i w podświadomość, pozostało z nami na zawsze. I żebyśmy miały potrzebę przekazywania go dalej.

Pod koniec jakże trudnego dla Was roku szkolnego myślę nie tylko o Was, ale i o Waszych  nauczycielach, a wspominam z wielką wdzięcznością swoich, jakże ofiarnych i jakże znakomitych!

„Łzy wdzięczności i wspomnienia” należą się także im.

Na koniec – moja niebotycznie pachnąca róża „Louise Odier”…

 

IMG_20220601_173501

 

 …a przy niej drugie włoskie wydanie „Języka Trolli”. Pierwsze bardzo się publiczności spodobało i wydawnictwo „Besa Muci” planuje wydanie całej „Jeżycjady”. Książkę pokazuję specjalnie dla Mamy Isi, która rozbawiła nas celnymi a ciętymi uwagami o adekwatności projektowanych obecnie okładek. Proszę spojrzeć!

 

la lingua

 

Łączę uściski – a dla Madzi Z. specjalne podziękowania za śliczny prezencik! –

Wasza

MM

 

Miłego Dnia Dziecka!

alicja_mala

 

Wszystkie ilustracje do „Cynowego rycerzyka” Emilii Kiereś: M. Musierowicz

 

 

Kochane Dzieci – malutkie, małe, większe i duże!

Myślę o Was zawsze, przez cały rok i niemal o każdej godzinie, bo jesteście treścią i sensem mojego życia. Ale w Wasze urzędowe święto spieszę ze specjalnymi życzeniami!

Życzę Wam wielu radości i całkowitego poczucia bezpieczeństwa, tak koniecznego dla rozwoju. Mądrych, dobrych rodziców. Odpowiedzialnych i świetnych nauczycieli. Dobrych szkół. Wielu przyjaciół. Ale przede wszystkim – pokoju!

 

osiedle_CR

 

Świat, na którym się pojawiłyście, jest taki bajecznie piękny i tak dobrze urządzony! Niechże wszystkim Wam użyczy swojego piękna i spokoju. Niech Was dzieło ludzkiej (a raczej: nieludzkiej) złości nie straszy, nie przeraża i nie nęka! – tak, tego Wam życzę najgoręcej.

Nie jestem politykiem ani działaczem, więc niewiele mogę zrobić w tej sprawie: mogę tylko o Was myśleć, mogę dla Was pisać, malować i rysować, żeby Was ucieszyć, pocieszyć i zabawić. Staram się jak mogę!

Oby to coś pomogło! – choć odrobinę.

Ściskam Was czule i serdecznie –

zawsze Wasza –

MM

 

jezioro_CR

 

PS 

Specjalne pozdrowienia dla Madzi Z.!

 

cynowy_rycerzyk_okl_front700

3d_wszystko_FIN2

 

Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę, wyd. HarperCollins – do nabycia TUTAJ

Na Jowisza! 2 – Nadal uzupełniam Jeżycjadę, wyd. HarperCollins – do nabycia TUTAJ

Jeżycjada, komplet, edycja limitowana (box), wyd. Akapit Press – do nabycia TUTAJ

Jeżycjada, pojedyncze tomy w wydaniu tradycyjnym, wyd. Akapit Press – do nabycia TUTAJ

 

 

Skrzydła Dedala

Nagrodę Literacką Skrzydła Dedala, przyznawaną przez Bibliotekę Narodową, w 2020 roku otrzymuje Małgorzata Musierowicz, autorka i ilustratorka książek dla dzieci i młodzieży, w tym Jeżycjady.

Jury wyróżniło laureatkę za „całokształt twórczości, w której z odwagą, humorem i przenikliwością uchwycone zostało piękno i dobro codziennego życia w sposób wolny od banału i kiczu. Za pochwałę etosu inteligenta, wysokiej próby kunszt literacki i swadę narracyjną”.

 

Fragmenty laudacji z okazji przyznania Małgorzacie Musierowicz Nagrody Literackiej Biblioteki Narodowej Skrzydła Dedala:

Jury Nagrody Literackiej Skrzydła Dedala, zgodnie z postanowieniami zawartymi w statucie, kieruje się w swoich wyborach przede wszystkim wysokim poziomem artystycznym wyróżnianych dzieł i autorów, ale również ich niezależnością myślenia, odwagą i nonkonformistyczną postawą. (…)

W tym roku Nagroda trafia w ręce Małgorzaty Musierowicz, autorki uprawiającej klasyczną prozę fabularną – prozę nawiązującą do najlepszych tradycji polskiego piśmiennictwa w tym zakresie – a w dodatku szczególną, bo adresowaną w znacznym stopniu do ludzi młodych. (…)

Małgorzata Musierowicz (…) wymyśliła „lepszy świat” na podstawie tego znanego – szarego i nieprzyjaznego. Ale wymyśliła go tak, że nie przestał być sobą, że w dalszym ciągu identyfikowało się go z tym, w którym się żyło. (…)

Projekt ten powiódł się jak mało komu i jak rzadko kiedy. Przede wszystkim świadczą o tym ogromne nakłady kolejnych tomów Autorki. Ale jeszcze ważniejszym świadectwem wartości tej literatury jest to, że stała się ona – już dla kilku pokoleń – formacyjna. Jeżycjada i sama pisarka stały się dla sporej części polskiego społeczeństwa swoistym punktem odniesienia i – drogowskazem. Postrzega się Małgorzatę Musierowicz jako wybitną wychowawczynię – mądrą, wymagającą, ale i życzliwą, a nade wszystko dowcipną. Humor pani Małgorzaty jest powszechnie znany i nie ma co się tu nad nim rozwodzić. Ale ceniona jest ona również za żelazną formę, za świetny, błyskotliwy styl i za swadę narracyjną.

W twórczości Małgorzaty Musierowicz jest wreszcie co najmniej jeden ważny element natury filozoficznej. Otóż dzieło jej jest z gruntu anty-manichejskie. Autorka nie rozgranicza świata na idealną, ale i abstrakcyjną sferę „światła” i na sferę „ciemności”, którą reprezentuje „brudne” życie doczesne. Autorka umie przekonująco pokazać, że dobro jak najbardziej daje się osiągnąć w marnym życiu ziemskim. Trzeba tylko umieć tego dokonać. Przewodnikiem czy wręcz podręcznikiem w tej materii jest 22-tomowy cykl.

Podsumowując tę krótką z konieczności laudację, trzeba powiedzieć, że Jeżycjada wpłynęła na nas wszystkich. Wbrew coraz to groźniejszym ideologicznym i technicznym nowinkom wszechstronna pisarka pokazuje nam świat, w którym osoby są ważniejsze niż przedmioty, relacje między nimi ciekawsze niż najbardziej wyszukane gadżety, a rodzina – nie tylko potrzebna, ale wręcz konieczna i dobra (a nie jedynie „podejrzana” i „przemocowa”). Jeżycjada przekonuje, że świat ten – choć niby oszalały i wymykający się spod kontroli – w dalszym ciągu spajają stare zaklęcia ludzkości: miłość, wierność, przyjaźń, cierpliwość i humor. Aż trudno uwierzyć, że opowieść snuta tak bardzo pod prąd ideologiom i modom może być zupełnie wolna od natrętnej polemiczności, i nie mentorska lub moralizatorska, lecz pełna humoru i wdzięku.

Jury Nagrody Literackiej Skrzydła Dedala, wyróżniając dziś i chwaląc Autorkę i jej dzieło, ma jednocześnie ogromną przyjemność złożyć Jej wyrazy wdzięczności – w imieniu kilku pokoleń polskich czytelników, którzy dzięki Jeżycjadzie doświadczyli tego, co w literaturze najcenniejsze: mocy opowieści, która potrafi ocalać świat, przywracając należną mu równowagę.

 

 

Róża już wie!

IMG_20220210_121621

 zdjęcia:MM, AM

 

Mrozik, szronik, zimny wiatr, człowiek by tylko siedział przy kominku, nosa na dwór nie wytykał i czytał – a tymczasem ona już działa, cicho, spokojnie, z niewzruszoną pewnością. Z tych pąków będą liście, i – czy uwierzycie, że ten jeszcze goły, zielony patyk wytworzy w czerwcu śliczne, pełne, czerwone róże?

Hura! Przedwiośnie!!! Już na pewno!

 

IMG_20220210_120458

 

Przebiśniegi też to wiedzą: wylazły! (Na razie tylko te najodważniejsze, nie to co u Ryśka, we Wrocławiu – tam jest cieplej! Ryśku, dziękuję za – jak zwykle miłe – wiadomości z Waszego ogrodu!)

 

IMG_20220210_121451

 

I – jak co roku na przedwiośniu – wczesna kalina, ta ślicznie pachnąca, szykuje się do skoku!

 

W lesie niby to szaro, ale zieleń się przebija, a nad samym jeziorem kwitnie już leszczyna – jej bazie wyglądają jak takie miłe, zielonożółte gąsieniczki.

 

IMG_20200219_121209

 

Naszego pieska wyraźnie ciągnie na długie, coraz dłuższe spacery – wędruje więc daleko ze swym panem, a tu ma punkt widokowy: jelenie i sarny już brykają w najlepsze w rozległej dolince.

 

273674037_631541871479462_6152399954542518482_n

 

Dewajtis, Anette, tak jest, ptaki śpiewają już inaczej, zgadzam się! Są wyraźnie w lepszym humorze.

Życie się budzi z uśpienia!

A ludziom dzieci się rodzą! Jak to dobrze, jak wspaniale! Gratuluję naszej miłej Mimi M, która ostatnio w Księdze Gości pochwaliła się nowiutkim synkiem! Dużo zdrowia i szczęścia, kochani, niech Wam się wiedzie! Chłopczyka całuję w pachnące czółko, a inne nasze księgowe mamy i dzieci niech też przyjmą moje serdeczne myśli.

Ulko z NS – najlepsze i najmilsze życzenia z okazji bliskiego już ślubu!

Olu z Lublina – a jakże, znam okładki Niemanna, chyba najbardziej podoba mi się „Rainy Day”: mistrzostwo!

Magdo Z, wspaniały ten cytat z Ionesco, dzięki! Zgadzam się z nim całkowicie!

Zuzanno Małgorzato z Poznania – filologia polska dopiero od niedawna mieści się w pięknym starym gmachu Collegium Medicum. Tak, przedtem była to siedziba Akademii Medycznej i jako taka wystąpiła przecież w Jeżycjadzie, i to nie raz! Co do Poznania: no, owszem, mam jakiś sentyment do niego, ale niewielki w istocie. Odkąd mieszkam wśród przyrody, zupełnie mnie nie ciągnie do miasta. Tu, na wsi, tyle się dzieje! I jest tak pięknie, tak spokojnie! I pewnie dlatego opisuję Poznań bez entuzjazmu. (Nota bene, nigdy go nie przejawiałam! – głównie ze względu na hałas i spaliny)

Zakochani! Przecież to dziś Walentynki! Pięknego dnia Wam życzę!

 

Na zakończenie dziękuję jak zwykle wszystkim Gościom za tyle miłych, dobrych słów i łączę uściski dla wszystkich!

Wasza

MM

 

Remedium na nieprzychylne pogody

IMG_20210510_190655

wszystkie zdjęcia: MM

 

Przeszedł nad nami orkan i poszedł sobie – odzyskaliśmy dostęp do internetu oraz energii elektrycznej, ale świat nadal jest szary, zimny i nieprzychylny. W tej sytuacji funduję sobie zwykle następujące remedia:

1. Przeglądanie zdjęć, które zrobiłam wiosną i latem w ogrodzie. (Bardzo pomagają! Przypominają o tym, że zima chyli się ku końcowi, a wiosna naprawdę nadejdzie, nieodwołalnie. I że znów będę sadzić kwiaty, a następnie podziwiać je na wszelkie sposoby!)

2. Rozrywki umysłowe (w tym: pisanie).

3. Czytanie i oglądanie pięknych, krzepiących książek. (Bez końca! Zawsze skuteczne!)

Co do punktu pierwszego, Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy – zamieszczam tu dla Was kilka wnikliwych portretów moich tulipanów. Specjalnie dobrałam zdjęcia w ciepłych barwach, wiedząc, że kolory pomarańczowy i żółty znakomicie zwalczają zimową depresję, wynikającą z braku światła słonecznego. Proszę próbować! Oto mała tulipanowa galeryjka:

 

 

IMG_20210520_161245

 

IMG_20210510_190502

 

IMG_20210510_190635

 

IMG_20210510_184804

Już lepiej?

Co do punktu drugiego: pisanie jest oczywiście świetną rozrywką umysłową, ale trzeba mieć do niego jednak przynajmniej niezły nastrój. Przełom stycznia i lutego, w towarzystwie orkanów, opadów i braku elektryczności, nie jest najlepszą ku temu porą.

Na szczęście – i tu dochodzimy do punktu trzeciego – czytać można i bez prądu. Oto, co mnie obecnie zajmuje:

 

sempe

 

Prezent od zięcia, prosto z Paryża. Śliczny, elegancko wydany album: wywiad-rzeka. Jean-Jacques Sempé, znakomity francuski rysownik, autor m.in. przezabawnych ilustracji do „Mikołajka” Goscinnego i dowcipnych, a nostalgicznych zarazem okładek do New Yorkera, w tej książce opowiada Marcowi Lecarpentierowi o swojej miłości do muzyki, a opowieści tej towarzyszą urocze „muzyczne” obrazki, malowane i rysowane lekką ręką, niebywale trafne, zabawne i pełne wdzięku:

sempe3

 

Sempé, jak się dowiadujemy, marzył od dziecka o tym, by poświęcić się muzyce. Pasja ta opanowała go bez reszty z chwilą, gdy po raz pierwszy usłyszał w radiu transmitowaną przez ocean piosenkę Gershwina The Man I Love – to doświadczenie wstrząsnęło nim do głębi. Urodził się w roku 1932, tym samym trafiając na złotą epokę radia. To przez radio usłyszał po raz pierwszy muzykę Duke’a Ellingtona, Debussy’ego i Ravela, których do dziś uwielbia („mes trois copins” – mówi o nich).

– Chopin?– pyta Lecarpentier.

Il est bon.

Zapytany, dlaczego nie został muzykiem, tylko rysownikiem, Sempé odpowiada, że łatwiej było zdobyć ołówek i kartkę papieru niż fortepian. A musiał przecież coś jeść i płacić za wynajęty w Paryżu pokoik. Fortepian dostał „zbyt późno”, jak twierdzi, i do dziś wstydzi się zagrać na nim przy ludziach. Ale kiedy jest sam, grywa, i to z zapałem – muzyka jest miłością jego życia. Zawartość albumu to potwierdza: tyle humoru, poezji i wdzięku, a wszystko związane z muzyką lub muzykami! 

Czułość wobec ludzi, pobłażliwa dla nich sympatia i wyrozumiałość, współczucie i zrozumienie – oto, co się wyczuwa w autorze tych mistrzowskich rysuneczków:

sempe2

Zresztą, on tego wcale nie kryje. Oto słowa Sempé, wyłuskane z wywiadu i wyeksponowane przez wydawcę na osobnej stronicy:

 

Są ludzie, których uwielbiam, którzy ocalili mi życie. I – tak, są weseli. Ludzie, których kocham, nawet jeśli dokonali tragicznych wyborów, są weseli.

.

Ha! To się nazywa: mieć klasę!

Bądźmy i my weseli! – wiem, niełatwe zadanie. Ale to jest dopiero coś warte!

Bądźmy weseli – dla innych i dla siebie. Nawet jeśli wokół nas widać tylko nieprzychylne pogody.

Śpiewajmy!!!

 

24f843347b598caad931d1941e15ebbf

 

Dziękuję Gościom, którzy w naszej Księdze zostawiają dla mnie tyle miłych, dobrych słów i życzeń. Dobre słowo to też jest remedium! Bardzo mocne i skuteczne!

Ściskam wszystkich serdecznie i gorąco –

Wasza

MM

PS A oto jeszcze odpowiedź dla KC Andreadoria z Księgi Gości: tajemnica trąby z wąsami nigdy nie została rozwikłana! Zapomnieliśmy synka zapytać w stosownym czasie, a potem on sam już zapomniał, co to było i do dziś nie wie!

PS2 Zośko miła, odpowiadam na Twoje pytanie: tak, śliczne zawieszki dotarły i ucieszyły! Dziękuję serdecznie! I przepraszam, że nie podziękowałam wcześniej!

 

 

 

„O, planeto blady!”

ksiezyc_CR

mal. MM – ilustracja do książki Emilii Kiereś „Cynowy rycerzyk”

 

Znów mi ostatnio księżyc świecił jak szalony, włażąc w okno pracowni; zawsze to robi, więc rzecz jasna bez „bladego planety” (cytat z K. I. Gałczyńskiego) nie mogłoby się  obejść. Emilia znów go pięknie opisała, a ja jeszcze raz namalowałam (jak sobie wschodzi nad majową łąką).

18 maja (kiedy to przewidziana jest premiera nowej części „serii z błyskiem”,  jak ją nazwała nasza nieoceniona KC Gio) będzie można się przekonać, czy nam ta twórcza córczyno-matczyna współpraca dobrze wyszła.

Cieszę się z powodzenia tej pięknej i mądrej serii opowiastek Emilii Kiereś. Dzieci znajdują w nich wiele ważnych dla siebie spraw, a rodzice – użyteczne wskazówki i tematy do namysłu. Czwarta część cyklu – „Cynowy rycerzyk” – opowiada przede wszystkim o odwadze – temat bardzo na czasie, prawda? Ale jest w tej książce i przyjaźń, i miłość, i troska, jest uśmiech i ciepło. I dużo przyrody! – bo rzecz znów dzieje się na wsi.

Lubię malować las! Bo „cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa”!

 

las_CR

mal. MM – ilustracja do książki Emilii Kiereś „Cynowy rycerzyk”

 

Jak widzicie, praca u nas bezustannie wre, a nawet kipi. Kiedy nie maluję, to  obmyślam wierszyki absurdalne albo różne sceny do powieści, notuję i piszę. Mam też MNÓSTWO wspaniałych nowych książek do czytania, więc zima nie jest mi groźna, a szczęście moje nie zna granic. (Tak, pokażę przy okazji to i owo z tych skarbów! – na urodziny znów dostałam rozkoszne książkowe prezenty!)

Dostałam też śliczną turkusową miseczkę od Nieocenionej JD. Wzruszający prezent, nawiązujący do naszych dawnych Galerii Piernikowych, kiedy to wspólnie się zachwycaliśmy ceramiką, dającą tło co piękniejszym pierniczkom. Dziękuję, dziękuję! Kochana Ofiarodawczyni niech sama spojrzy, jak utrafiła z kolorem – mam bowiem ostatnio upodobanie  do barw chłodnych, a do ich odcieni turkusowych – zwłaszcza. A miseczka na swój sposób także łowi światło!

 

IMG_20220119_134914

 

Dziękuję też za życzenia urodzinowe – to jest za piękną laurkę i uroczy list – dwunastoletniej Gabrysi z Księgi Gości. Gabrysiu, odpisałam Ci i wysłałam list pocztą – czy doszedł?

Pani Oli, prowadzącej na FB udany fanpage o Jeżycjadzie, dziękuję za wiadomość prywatną – już napisałam do pana Mateo i właśnie dostałam w odpowiedzi  bardzo interesującą propozycję wydawniczą.

Pani Olu, proszę ode mnie podziękować wszystkim fankom i fanom, którzy tak obficie nadesłali  życzenia dla mnie. Wzruszyłam się, kiedy mi córka pokazała, co tam się u Was dzieje i ile ciepła z tego bije!

Dziękuję za wszystkie – liczne! – wiadomości prywatne w KG.  Sondelani! Przeczytałam także i Twoją wiadomość – życzę Ci wielu sił, odwagi i umiejętności brania byka za rogi; ale przecież Ty to świetnie umiesz, prawda? Trzymam kciuki za powodzenie akcji. I przesyłam pozdrowienia dla Czarka!

Dla wszystkich – gorące uściski

od

MM

A dla Zgreda i Szarotki dodatkowe serdeczności!