Radosnych Świąt!

Georges-de-la-Tour-Pokłon-pasterzy-ok.-1644-810x571

Pokłon Trzech Króli  (fragment) – mal. Georges de La Tour (1593-1652)

 

 

 

Kazimierz Wierzyński

 

KOLĘDA DZIECINNA

 

Zbieram się długo, od samego lata

Zobaczyć ciebie w świętym Betlejemie,

Tylko że od nas trzeba przejść pół świata,

By w twą zamorską zawędrować ziemię.

 

Pokaż mi dzisiaj za naszym ogrodem

Najbliższą drogę do twojej stajenki,

Za to opłatek przyniosę ci z miodem,

Stanę na palcach i podam do ręki.

 

Snop wezmę z sobą, przyda ci się słoma:

Niech Matka Boska w jakąś noc zadymną

Żłób nią wyścieli świętymi rękoma,

By ci nie było w tej kołysce zimno.

 

A gdy ci twardo będzie bez poduszek

I smutno – zapal na gwiazdach światełka,

Ja ci dam trochę mych suszonych gruszek

I zeszłoroczne opowiem jasełka.

 

Jak szli trzej króle z koroną na głowie,

Jakeśmy wtedy zabili Heroda,

I jak na skrzypkach grali pastuszkowie.

Tak ślicznie było. Tyś nie widział. Szkoda.

 

A  potem razem z Betlejem pójdziemy

Do nas pomodlić się gdzieś na pasterce,

I tu usłyszysz malusieńki, niemy,

Jak kolęduje tobie moje serce.

 

 

 

Czekając

 

Bajka_zimowa ruszczyc

                                                   Bajka zimowa – mal. Ferdynand Ruszczyc (1870-1936)

 

 

 

Leopold Staff

WIGILIA W LESIE

 

I drzewa mają swą wigilię…
W najkrótszy dzień Bożego roku,
Gdy błękitnieje śnieg o zmroku:
W okiściach, jak olbrzymie lilie,
Białe smereki, sosny, jodły,
Z zapartym tchem wsłuchane w ciszę,
Snują zadumy jakieś mnisze
Rozpamiętując święte modły.
Las niemy jest jak tajemnica,
Milczący jak oczekiwanie,
Bo coś się dzieje, coś się stanie,
Coś wyśni się, wyjawi lica.
Chat izbom posłał las choinki,
Któż jemu w darze dziw przyniesie?
Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie,
Dłoniom gałęzi w upominki.
Las drży w napięciu i nadziei,
Niekiedy srebrne sfruną puchy
I polatują jak snu duchy…
Wtem bić przestało serce kniei,
Bo z pierwszą gwiazdą nieb rozłogów,
Z  gęstwiny, rozgarniając zieleń,
Wynurza głowę pyszny jeleń
Z świeczkami na rosochach rogów…

Już idzie! Już idzie…

mikolaj1

 

…blaskiem nieziemskim oblany, wiatr kosmiczny szaty i włosy mu rozwiewa, a on w worku pełno prezencików niesie. Szykujcie buty, półbuty, butki i buciki, pantofle, mokasyny, czółenka, trepki, boty, botki i saboty, kozaczki, tenisówki, trampki, paputki, kapcie, klapki, kalosze, a nawet buty narciarskie, łyżwiarskie lub wręcz ortopedyczne – każde się nadadzą, byle były czyste, starannie wypastowane lub wymyte do połysku.

Następnie ustawcie je wszystkie długim dwuszeregiem w przedpokoju i udajcie się do łóżek, po czym postarajcie się zasnąć, co nie będzie łatwe, bo oczekiwanie sprawia, iż człowiek staje się podminowany, podekscytowany, niespokojny i ciekawy. Co też Święty Mikołaj zostawi nam w bucikach?  Co w nich rano (pewnie około czwartej, bo dłużej w dzień św. Mikołaja uleżeć w łóżku się nie da) znajdziemy?

Niegrzeczni – przynajmniej tak jest w naszej rodzinie – dostają po ziemniaczku za każde grubsze przewinienie. Na szczęście tych ziemniaków nigdy nie było więcej niż dwa, no, góra trzy! A to jest jednak – sami przyznajcie – niewiele, zważywszy perspektywę całego minionego roku.

Grzeczni i mili za to obdarowani zostają szczodrze i serdecznie. Prezenty bywają różne – choć na ogół drobne, bo niewiele ostatecznie da się wcisnąć do buta.

No, chyba że są to prezenty mniej namacalne niż czekolada, linijka z tabliczką mnożenia, guma do żucia lub ciekawa książka. Wtedy prezenty mogą być wręcz niezmierne, o takie:

 

mikolaj

 

PS Pieczcie pierniki, a z fantazją!!! I róbcie im zdjęcia!

Po Świętach uruchomimy specjalny adres, pod który będzie można nadsyłać te zdjęcia, a po Nowym Roku – jak zwykle w Trzech Króli – uroczyście otworzymy tu doroczną Galerię Piernika!

Praca wre!…

Szosta klepka_okladka.indd
…i to na przekór listopadowej rozchwiawce (słowo wynalezione przez znakomitego Dariusza Basińskiego, patrz: „Motor kupił Duszan”), która jest po prostu jesienną chandrą, wywołaną niedoborem słonecznego światła.

Zapala się dlatego wszystkie okoliczne lampy, a nawet świece, piecze się boską szarlotkę, która wypełnia cały dom upojnym zapachem gorących jabłek, cytryny i cynamonu, zaparza się aromatyczną czarną herbatę English Afternoon, włącza się piękne nagranie „Così fan tutte” Mozarta i wyśpiewując dziarsko: „Bella vita militar!” maluje się z rozmachem  serię akwarelowych ilustracji do nowej książki Emilii Kiereś, na zakończenie dnia wykonując kompletny projekt okładki do powieści „Chucherko”, której jeszcze nie ma.

Ale będzie!

Pani Iwona Pakuła, szefowa wydawnictwa „Akapit Press”, przez 25 lat naszej udanej współpracy stosuje ten sam stymulator, zawsze niezawodny: ledwie oddam jej tekst nowej powieści, słyszę, że pilnie potrzeba podać tytuł następnej (żeby to zrobić, rzecz jasna, zmuszona jestem wymyślić z grubsza bohaterów i fabułę), po czym następuje chwila zwodniczego spokoju, lecz za jakiś czas trzeba koniecznie przygotować projekt nowej okładki, gdyż powinna ona znaleźć się w najnowszym katalogu.

Co uczyniwszy, nie mam żadnego wyjścia i muszę siadać do pisania, no bo jakże tak: wszystko już gotowe, bohaterowie, zarys fabuły, okładka – grzechem byłoby zwlekać!

Czyli, krótko mówiąc, od dziś Mozart milknie, szarlotka upieczona wczoraj starczyć musi na długo, gdyż tej jesieni nic już nie upiekę: „Chucherko” czeka!

W tej sytuacji pozostaje mi tylko przekazać Wam przepis:

 

CIASTO JABŁKOWE „NA ROZCHWIAWKĘ”

6-7 jabłek obrać i pokrajać w kostki. Wycisnąć na nie sok z pół cytryny, posypać 2 łyżkami cynamonu lub przyprawy szarlotkowej, wymieszać.

5 jajek zmiksować na jasny krem, dodając po trochu pół kilo cukru.

Wmieszać duże opakowanie (330 g) jogurtu greckiego.

Roztopić kostkę masła, przestudzić, dodać, mieszając, do masy jajecznej.

Dodać esencję waniliową lub cukier wanilinowy.

Dosypać partiami, wciąż miksując, pół kilo mąki tortowej, zmieszanej z małym proszkiem do pieczenia.

Dodać garść smażonej w cukrze skórki pomarańczowej.

Dokładnie wymieszane, gładkie ciasto wyłożyć na blachę, wyścieloną papierem do pieczenia.

Rozłożyć na cieście jabłka.

Piec w temp. 200 stopni aż do zrumienienia. Wtedy polać ciasto po wierzchu masą o następującym składzie:

200 g cukru

2 jajka

160 g roztopionego i przestudzonego masła

skórka otarta  z cytryny

( jajka ubić trzepaczką z cukrem, dodać, ubijając, masło, potem skórkę)

Rozprowadzić polewę równo, aż po brzegi, po czym piec jeszcze 12 min, w temperaturze 170 stopni.

DELICJE!!!

Wierzcie mi, rozchwiawka zanika w błyskawicznym tempie: ten zapach, wygląd, smak – bajeczne! No i te kalorie, rzecz oczywista, tak niezbędne nam do szczęścia w ponurą listopadową pogodę: dużo ich.

 

Łączę wiele gorących uścisków-

Wasza

MM

Hibernacja

aleja

(Arboretum w Wojsławicach – fot: KC Sowa P)

 

 

Kazimierz Wierzyński

 

HIBERNACJA

 

Liście spadają całe dnie i noce,

Spadają wieczorem i rano:

Chcemy przykryć was kocem,

Chcemy przykryć was chustką,

Kożuchem i futrem

Przed zimą nieubłaganą,

Przed śniegiem i pustką,

Przed jutrem.

 

Prześpicie się jak w chorobie

Pod naszą opieką,

W ciepłym, liściastym grobie,

W kącie ogrodu, pod parkanem, daleko.

 

Przeleżycie przez styczeń i luty

Na podściółce trawiastej, na puchu,

Jak w skrzyni mrozem okutej

W słodkim, bezpiecznym zaduchu.

 

Oczy z wolna zatoczą się bielmem,

Serce miękką zagoi się pleśnią,

W takim życiu liściastem, popielnem

Żadne widma ludzkie się nie śnią.

 

Tak do marca lub kwietnia aż spadnie

Deszcz, Zmartwychwstaniec wesoły,

Docieknie, odszuka was na dnie

I gąbczaste napoi popioły.

 

Przyjdzie ogrodnik na wiosnę, na wiosnę

Spokój pod liśćmi widłami potarga,

Pożytecznem użyźni kompostem

Młode róże, co pną się na parkan.

 

( z tomu „Siedem podków”, Nowy Jork 1954)

 

 

20181021_130834

 

(Las w górach – fot. KC KokoszaNel)

 

20181007_142838

(Staw w parku miejskim – fot. KC Nutria i KC Mól Książkowy)

 

100 lat! – nasza Kochana!

pejzazyk_jesienny

                                                                                                          (mal. Małgorzata Musierowicz)

 

 

Jesteś dziś taka piękna!

Zawsze jesteś piękna.

I masz tak wspaniałą przeszłość, tak niezwykłą i bohaterską, że możemy być z Ciebie dumni po stokroć. Na wieki.

Niech i Twoja przyszłość będzie wspaniała – wolna od nienawiści i wrogości, a radosna, wolna, konstruktywna, byśmy mogli oddawać życie tylko pracy dla Ciebie.

A kiedy spojrzymy wstecz, niechże nam dodaje sił i otuchy wspomnienie szlachetnych ludzi, ich losów i czynów, których tyle, tyle kryje Twoja historia: ten potężny rezerwuar mocy ducha.

Pamiętajmy też słowa Kazimierza Wierzyńskiego z tomu Wolność tragiczna:

 

„Skazuję was na wielkość.  Bez niej zewsząd zguba.”

 

 

Légion Cocarde1

 (fot. ze strony ksiazyk.com: Czapka Legionisty z 1915 roku. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie)

 

I ten jego  wiersz o źródłach mocy:

 

Kazimierz Wierzyński

BIBLIA POLSKA

 

                         Józefowi Czapskiemu
To nie są wiersze, poematy
I polonezy karmazynów:
To biblia, w której polskie światy
Z ojców przenoszą się na synów.

„Dziady”, „Irydion”, „Pan Tadeusz”
Lub „Kordian” – policz owe dzieła
I na pokoleń śpiew je przełóż –
Co w nich ci zagra? – Nie zginęła.

Sułkowski, który padł w Kairze,
Dlatego znów się śnił piechurom
W Tobruku nocą. On tam krzyże
Ustawiał swoim sobowtórom.

Dlatego żadnej skazy nie ma
W Norwida twardym, dumnym łuku,
Pod którym przeszedł pogrzeb Bema
I rytmem grzmiał, jak w armat huku.

Dlatego oczy napełnione
Dziecięcym i anielskim żalem
W ojczystą obracając stronę
Eloe marła za Uralem.

Sybirski jeniec żył udręką,
By na wolności z krwi i z dymu
Światu zwycięską podać ręką
Z Monte Cassino klucz do Rzymu.

Dlatego nie ma w tym fantazji,
To nie poezja i dramaty –
Cała Europa, trochę Azji,
Ach, jakże nasze, polskie światy!

Żołnierz z nich sobie tekst wybierał,
Gdy dla ojczyzny lata młode
Na froncie wszystkich lądów sterał
Albo z okrętem szedł pod wodę.

Bo żołnierz powstał z biblii starej
I sercem ją ogarnął bystrem
I poowijał ją w sztandary
I z takim szedł się bić tornistrem.

Więc to nie wiersze ani słowa,
Relikwie marzeń i pamiątek:
Tak jak w Genezis tam się chowa
Naszych od Boga sił początek.

Wystarczy zdjąć z nich znak symboli,
Jak okiennice z okien domu,
A ujrzysz wszystko co cię boli,
Co kochasz, pieścisz po kryjomu.

I w burzy, która śmiercią wieje,
Która porwała cię za młodu,
Zobaczysz wolność i nadzieję
Z tych ksiąg pielgrzymstwa i narodu.

 

(z tomu „ Krzyże i miecze”, Londyn, 1946)

 

Pięknego Święta Niepodległości, nasza piękna Polsko!

Na Wszystkich Świętych

Charles_Guillloux                                       Charles Victor Guilloux (1866-1946) – Lever de Lune sur un Canal

 

 

Walt Whitman (1819-1892)

MAJESTAT WIDZIALNEGO ŚWIATA

 

Majestat widzialnego świata olśniewa mnie, majestat światła, nieba, gwiazd,

Majestat ziemi, majestat trwałej przestrzeni i czasu,

I podobnie majestat ich praw, tak wielokształtnych, intrygujących, podległych ciągłej ewolucji;

Lecz bardziej mnie olśniewa majestat niewidzialnej duszy we mnie, tej, która to wszystko pojmuje i uposaża,

Która zapala światło, niebo i gwiazdy, zagłębia się w ziemię, żegluje po morzu

(Bo też czym było to wszystko bez ciebie, niewidzialna duszo? ile z tego istniało bez ciebie?),

Bardziej intrygująca, niezmierzona, zdolna do ewolucji,

Wielokształtna – o duszo moja! – i trwalsza niż tamto wszystko.

 

(przełożył Stanisław Barańczak)

 

 

GRAND IS THE  SEEN
by Walt Whitman

Grand is the seen, the light, to me — grand are the sky and stars,
Grand is the earth, and grand are lasting time and space,
And grand their laws, so multiform, puzzling, evolutionary;
But grander far the unseen soul of me, comprehending, endowing all those,
Lighting the light, the sky and stars, delving the earth, sailing the sea,
(What were all those, indeed, without thee, unseen soul? of what amount without thee?)
More evolutionary, vast, puzzling, O my soul!
More multiform far — more lasting thou than they.

Mamy ją!

 

z_g1

 

Kochane Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy!

Jest to zawsze chwila rozkoszna, kiedy wydawca przysyła autorce jej nowiutkie dzieło. Ale i ilustratorka odczuwa silne emocje, więc możecie sobie wyobrazić, jakie szczęśliwe obie jesteśmy, córka z matką, oglądając pachnącą świeżością „Złotą gwiazdkę”!

Od wyklejki począwszy (poznajecie gila?) –

 

z_g2

 

poprzez kolejne stronice –

 

z_g4

 

– ha! Wszystko bardzo ładnie wydrukowane! –

 

z_g3

 

(można sobie porównać z oryginałem obrazka):

 

antek_pod_lipa_MALY

 

– aż po ilustracje śródtekstowe, których jest sporo, a tak wyglądają:

 

mama_stasiek_MALY

 

Miłe święto u nas dzisiaj, wszyscy w domu dostali po egzemplarzu autorskim i teraz z zapałem czytają, co ta nasza Emilka napisała. Są wzruszenia! – bo też w tej uroczej i mądrej opowiastce (o Bożym Narodzeniu i o trudnych przeżyciach dziecka, które czuje się mniej ważne, gdy rodzi mu się braciszek), odnajdujemy wspólne chwile z przeszłości naszej (wielodzietnej) rodziny. Miło jest widzieć, jak wiele z tego w Autorce zostało! I jak pięknie się rozrosło, podlane jej talentem, mądrością, wyobraźnią i pracą.

Dumna jestem z córki!

 

A skoro mowa o rozrastaniu się – oto mój grudnik, o którym pisałam Wam już w komentarzach. To ostatni prezent, jaki dostałam od Mamy. Dbam o niego i otaczam go czułą opieką, a on w tym roku tak mi się odwdzięczył – po prostu eksplodował!

Ni z tego, ni z owego postanowił zakwitnąć teraz, a nie w grudniu, a ja mam takie wrażenie, jakby w jakiś tajemniczy sposób Mama znów była z nami i cieszyła się sukcesem wnuczki, całym sercem, jak to ona.

 

rozowe1

A na stole, pod szalonym grudnikiem, widzicie obrazek wczoraj namalowany  – to ilustracja do „Miedzianego listka” Emilii Kiereś, która to książka jeszcze jest w pisaniu, ale wyraźnie ma szanse ukazać się w roku 2019.

No i tak to nam pracowicie a miło dni zbiegają.

Polecamy „Złotą gwiazdkę” na Gwiazdkę! Jest bardzo, ale to bardzo gwiazdkowa!

I  obie Was  pozdrawiamy –

mama i córka.

Jesień dla Lunofilów

mgly

                         (Ilustracja do książki Emilii Kiereś „Miedziany listek” – mal.  M. Musierowicz)

 

 

Keith Wilson ( ur. 1927)

ZMIERZCH NA MOIM PODWÓRZU

 

Długa ciemna noc

schodzi na moje ściany,

wewnątrz zapala świecę

jedna z moich córek.

Nawet stąd mogę widzieć

oświetlone oczy, jasną

twarz dziecka przed płomieniem.

Już prawie czas, żeby wejść.

Wiatr robi się chłodny,

pekany spadają z grzechotem –

blaszany dach mego domu

zmienia w platynę wczesny księżyc,

psy szczekają, w domu wino, śmiech.

 

(z antologii Czesława Miłosza  „Wypisy z ksiąg użytecznych”)

Pamiętamy!

jp2

Jest we mnie kraina przeźroczysta
w blasku jeziora Genezaret –
i łódź… i rybacza przystań,
oparta o ciche fale…
.
i tłumy, tłumy serc,
zagarnięte przez Jedno Serce,
przez Jedno Serce najprostsze,
przez najłagodniejsze –
.
(Jan Paweł II, Pieśń o Bogu ukrytym – fragment)
.
(zdjęcie ze strony zakopane.pl)