To matki uczą nas miłości.
Proszę spojrzeć, ile jej tutaj, na tym zdjęciu. Szczęśliwa chwila! Jakie ciepło wibruje pomiędzy tymi trzema istotami!
Pierwszy dzień w domu – mały Teo właśnie przybył z mamą. Wita go oczarowana siostrzyczka Ida. Mama (KC Monika) promienieje miłością. Teo chłonie. Niewiele jeszcze pojmuje, ale czuje już wszystko.
(A tę fotografię wykonał uszczęśliwiony tata!)
Nieomal można by narysować ciągłymi, płynnymi liniami ten przepływ uczuć.
Cóż, nie widać ich. Ale widać, jak się splotły w więź. I to raz na zawsze!
Czyż to nie cudowne?
Podziękujcie swoim mamom. Jeśli Was nauczyły kochać – dały Wam najważniejszą w życiu umiejętność!
Brawo dla matek! Najlepsze życzenia, wy wspaniałe istoty!
MM
Od kilku dni śledzę to forum. Dzisiaj odważyłam się i postanowiłam się dopisać. Kiedyś byłam na podobnym spotkaniu z Panią w Bydgoszczy i mam od Pani dedykację „Dla matki Beatki”. Cała moja rodzina czyta Pani książki ( 8 osób). Dziękujemy za Feblika ( już dawno przeczytany) i z niecierpliwością czekamy na następną książkę.Dobrze, że Pani jest :-)
W trzy miesiące po tym, jak go napiszę.:)
Pozdrawiam serdecznie!
Kiedy Feblik Proszę Pani??? Kiedy Kiedy Kiedy!!!
Już za rok maturaa! Znów będzie co sprawdzać po nocach ;)
A mnie do nocnych prac pisemnych przydałyby się świecące w mroku palce Columcille’a. Dziecku bym nie przeszkadzała spać. Zafascynował mnie wątek irlandzkich mnichów przepisujących dniami i nocami święte księgi. A te zdobienia! Prawdziwe dzieła sztuki. Arete, nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, ale powiem Ci, że zobaczyć z bliska Księgę z Kells, to by było COŚ!
Bohaterko!
Witamy.:)))
Babcia gąska nie wie nawet, jak się nazywa. Melduję, że matury sprawdzone. Teraz CKE drukuje świadectwa. Ja wracam do świata ludzi żywych ;-)
Dobry wieczór, o jak tu miło, bardzo, bardzo lubię tomik poezji staroirlandzkiej „Doire Aniołów pełne” (wyd. Poznań 1998), w tłumaczeniu E. Brylla, tam też św. Kevin i kos… Często do tych wierszy wracałam.
Na teraz to już piękna pieśń wieczorna, kończy się tak:
„Daj czyste przebudzenie, daj pracy łaknienie
noc spokojną, dzień dobry, życia ukojenie”.
Dobrej, spokojnej nocy!
Ps. I oczywiście miłych lektur do poduszki :-)
Nie, Sowo Przemądra, nie wiem, niestety.
Może Babcia Gąska by wiedziała.
Jutro wspomnienie św. Kevina. I tego jego kosa pewnie też. Ciekawą anegdotę o Seamusie Heaneyu, Kevinie i pewnym tatrzańskim rzeźbiarzu opowiada prof. Szczeklik w „Słuchu absolutnym”. Wciągnęłam się dzięki niemu w poezję Heaneya, właśnie podczytuję jego wiersze (w tłumaczeniu wiadomo czyim), bardzo interesujące. Odkryłam przy okazji, że istnieje staroirlandzki (średniowieczny) wiersz o Kevinie i kosie, na język polski przetłumaczony przez Ernesta Brylla. Nurtuje mnie, czy to do tego utworu nawiązał w swoim wierszu S.H. (o ile jest to nawiązanie). A może takich wierszy w tradycji irlandzkiej było więcej… Czy DUA coś o tym wie?
No cóż, pewne Goethe nie przewidział jak daleko może zajść w swej podłości zły człowiek. W dodatku z pieśnią na ustach.
Patrycjo, cieszę się z Twoich postępów w języku angielskim!
Goethe nie miał racji, jak się okazało.
Jego rodacy śpiewali bardzo ładnie w wieku XX. Rytmicznie, w marszu.
Śpiewajmy, słuchajmy muzyki, lecz przede wszystkim „patrzmy w serce”.
Aniu harcerko, witaj! Odezwiemy się do Ciebie!
Ale to przecież nie wymagało z Twojej strony wielkiej odwagi?
Co ja, smok?????
Wcale nie.
P.S. Tylko nie wyjcie ;)
„Gdzie słyszysz śpiew, tam śmiało wstąp, tam dobre serca mają.
Bo ludzie źli, ach, wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają”. Tak podobno powiedział Goethe.
Księżyc wschodzi. Patrzcie, słuchajcie. A najlepiej – śpiewajcie.
Dzień dobry!
Ogromnie się cieszę, że wreszcie dotarłam na Pani stronę!
Jestem harcerką i właśnie zdobywam stopień. W trakcie trwania próby muszę zrobić kilka ciekawych rzeczy – wyczynów, na które zawsze brakowało mi odwagi. Kocham Pani książki i wszystkich bohaterów, więc bardzo chciałabym przeprowadzić z Panią wywiad. Jeśli byłaby Pani tak miła, by pomóc mi w tym wyzwaniu zostawiam swój e-mail.
Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas :)
Zanim zobaczyłam tłumaczenie Pani brata(przepiękne!!!), to sama sobie przetłumaczyłam. Zdecydowaną większość zrozumiałam. Hura! Dziś poszliśmy z klasą na przedstawienie po angielsku na podstawie książki Agathy Chistie. Wszystko pojęłam! :) Tylko nie wiem, czy jest się czym chwalić, bo był to raczej prosty język.
Jutro przeogromny sprawdzian z historii, a książki czekają… Ale później cztery dni wolnego. :)
Przepiękne.Cudowne!
Upał,jest ślicznie!
Dzień dobry,jak mnie to co Pani napisała zachwyca!Najbardziej weszło mi w pamięć:”Kogo nie wzgusza słodycz zgodnych dźwięków,
to człowiek zdolny do zdrad,spisków,gwałtu”
Dzisiaj w szkole mieliśmy Sportowy Dzień Dziecka.Piątek klasy rywalizowały ze sobą,były biegi sztafetowe,rzucanie czym takim okrągłym i inne bardzo fajne rzeczy.Nasz klasa zajęła pierwsze miejsce!:)
Piękny i poruszający.
Piekny ten przekład Pani Brata, Pani Malgosiu! Dosylam i ja najmilsze zyczenia dla wszystkich Pociech, by rosly zdrowo i radosnie, by nie zabraklo im wielu okazji do zabawy!
Dzis upieklam pasztet z soczewicy, wyszedl przepyszny, co potwierdzila rowniez moja „druga polowa” :)
Wieczorem obejrzelismy swietny film Sorentino „Youth”. Przenieslismy sie na krotki czas w inna rzeczywistosc ( Szwajcaria jest przepiekna!).
Dobranoc!
Jak czule ten księżyc
Otula srebrną kołdrą zbocze wzgórza!
Usiądźmy tutaj, niech sączą się w uszy
Dźwięki muzyki – noc i miękka cisza
Zleją się z nimi w harmonijny akord.
Usiądź, Jessico; spójrz, jak strop niebieski
Upstrzyły gęsto złote lampy gwiazd.
Najmniejsza nawet z tych, które dostrzegasz,
Śpiewa jak anioł w swym okrężnym biegu,
Wtórując bystrookim cherubinom;
Taka harmonia jest i w nieśmiertelnej
Duszy, i tylko gruba warstwa gliny,
Jaką jest nasza cielesna powłoka,
Tłumi jej dźwięki.
(…)
Ktoś, kto muzyki w samym sobie nie ma,
Kogo nie wzrusza słodycz zgodnych dźwięków,
To człowiek zdolny do zdrad, spisków, gwałtu;
Jego wewnętrzne porywy są mroczne
Jak noc, bezdenne jak ciemność Erebu.
Takiemu nigdy nie ufaj. Słuchajmy!
(przekład Stanisława Barańczaka)
Słuchane po zmroku:
Jocelyn Pook i William Shakespeare – „How sweet the moonlight”.
Śpiewa Andreas Scholl.
Piękny dziś księżyc. Pamiętacie, że w kosmosie nieustannie rozbrzmiewa harmonia sfer? Niesłyszalna przez nas, maluczkich, ale obecna w naszej duszy? Szekspir też o tym wiedział:
„How sweet the moonlight sleeps upon this bank!
Here will we sit and let the sounds of music
Creep in our ears: soft stillness and the night
Become the touches of sweet harmony.
Sit, Jessica. Look how the floor of heaven
Is thick inlaid with patines of bright gold:
There’s not the smallest orb which thou behold’st
But in his motion like an angel sings,
Still quiring to the young-eyed cherubins;
Such harmony is in immortal souls;
But whilst this muddy vesture of decay
Doth grossly close it in, we cannot hear it.
(…)
The man that hath no music in himself,
Nor is not moved with concord of sweet sounds,
Is fit for treasons, stratagems and spoils;
The motions of his spirit are dull as night
And his affections dark as Erebus:
Let no such man be trusted. Mark the music”
„Merchant of Venice”, akt V, scena I (Lorenzo)
Jutro pełnia. Hej, lunofile, wyjdźcie z kącika, spójrzcie w niebo i słuchajcie, słuchajcie, słuchajcie…
Mieć taki Dzień Dziecka jak Pani-marzenie!
Ja za to miałam bardzo malutko zadane i mogłam czytać do woli!
Na szczęście! Pouczę się trochę biologii, a potem pojadę do dziewiętnastowiecznej Anglii w „Dumie i uprzedzeniu”.
Ech, szkoda, prawda?
Ale teraz możecie mieć miły Wieczór Dziecka.:)
Też bym tak chciała Pani Małgosiu, lecz niestety. A moja młodsza siostra była dziś w kręgielni z klasa, a potem resztę dnia na festynie organizowanym przez spółdzielnię. Dopiero wróciła.
A w szkole u nas, na wsi, było:
rysowanie kredą po chodniku
pieczenie kiełbasek
popisy judo
strzelanie do celu
pokazy straży pożarnej
skakanie po wielkich, nadmuchiwanych obiektach
konkursy śpiewacze (dziewczynki w tiulowych sukniach etc)
..i przez cały czas było baaardzo głośno oraz wesoło, co całe osiedle miało okazję słyszeć bardzo wyraźnie .
ŻADNYCH lekcji dziś nie było!
Jak na razie słowo „galopujące” konotowało jedynie określenie „galopujące suchoty” oraz „galopująca inflacja”; teraz dochodzi do kompletu babcia;)
Bardzo ci współczuję Zuziu. W mojej szkole poszanowali ten dzień: nie mieliśmy kartkówek, testów, sprawdzianów, nie zadali nic na miniony weekend i dziś też nie oraz rozdawali cukierki! Tylko na wf-ie było zbyt dużo biegania.
I to TAKĄ babcią!
Galopującą!
Ach, jej! Ależ miałam piękne dwa dni wakacji! Zupełnie znienacka z okazji Dnia Matki dostałam od syna prezent w postaci wyjazdu na konie! 6 godzin w siodle! Dwa tereny nad morzem (Łeba) z galopami po plazy i jeden nad Jezioro Czarne w głębi boru. I po raz pierwszy od lat słyszałam kukułkę! Radość moja nie zna granic!
Teraz mogę dalej spokojnie być babcią;)
Dzień dobry i dziękuję za życzenia. Dopiero skończyłam lekcje i od razu muszę się uczyć na kartkówkę, ale będzie mi towarzyszyć błękitna woń fioletowoniebieskich niezapominajek. Dzięki nim na pewno niczego niezapomnę (bład zrobiony z rozmysłem).Życzę wszystkiego, co najlepsze WSZYSTKIM.
Dzień dobry,
jako dziecko,bardzo dziękuję!!
I innych życzę tego samego co wszyscy tu.
A ja dzisiaj pisałam sprawdzian z matematyki,w Dzień Dziecka!Nawet Pani się zgodziła przełożyć,ale wytłumaczyła,że moglibyśmy go napisać dopiero po Bożym Ciele,a kto by do wtedy pamiętał?
Pędzę na dwór,kto by tak piękny dzień marnował przy komputerze.
Brr,nie ja!
Gimnazjum, do którego chodzę jest imienia księdza Twardowskiego. :) Dziś świętowaliśmy jego urodziny. I nawet była msza.
Właśnie czytam biografię Astrid Lindgren autorki Margarety Stromstedt. Bardzo przyjemna. Czytała Pani?
Slonecznego i radosnego Dnia Dziecka dla wszystkich Ksiegowych Dzieci i dla wszystkich, ktorzy w sercach sa Dziecmi zawsze :).
Wszystkim Ksiegowym Dzieciaczkom zycze duzo slonca oraz by usmiech jak najczesciej goscil na ich buzkach!
A te urodziny ks Twardowskiego wyjatkowo symboliczne. Miał w sobie to dziecko, które większość gubi w sobie, gdy rośnie, a część odnajduje po wielu przygodach życia. Tylko nieliczni przyjaźnia się z nim cały czas i chyba do tych należał poeta biedronek.
Dzień dobry, Gracjo!
Gra ta znajduje się na stronie miniclip.com.
Doskonała! Oczywiście – w grę wchodzą wyłącznie słówka angielskie. Z podanych siedmiu literek musicie, ty i przeciwnik, ułożyć w podanym czasie anagramy. Im więcej zawierają liter, tym lepiej. Wreszcie pokazuje się conundrum – dziewięć literek. Trzeba użyć do anagramowania wszystkich dziewięciu. Rywalizacja jest zacięta, ale niczym nie grozi! Dużo pysznej zabawy!
Fajne jest to, że pewne słowa (niecenzuralne) są zakazane i można stracić kolejkę, jeśli się takiego użyje. Bardzo miło odnoszą się do siebie uczestnicy z całego świata! Gratulują sobie, żartują, i nigdy nie obrzucają przeciwnika stekiem obelg, jeśli przegrywają – a to niestety zdarza się nagminnie w polskich anagramowych rozgrywkach na kurnik.pl. Tam też dopuszcza się wszystkie polskie wulgaryzmy, niestety.
Przykry kontrast kulturowy na naszą niekorzyść.
Ale uwaga! Anagram Magic wciąga! ;)
Ba, Mamo Natalki i Kuby!
Pewnie, ze dokładnie wiem, co piszę! Z praktyki własnej to wiem! Sprawdziło się w każdym przypadku!
Dzień dobry w dniu Dziecka!
Wszystkim (brawo za spostrzeżenie, Ryśku!) Dzieciom składam najserdeczniejsze życzenia. Żeby zawsze otaczała was miłość, radość i pogoda, żebyście mogli rozkwitać!
DUA, dzięki za rozkoszny obrazek:). A ten drugi ze spoconymi gryzoniami – bardzo, powiedziałabym, zabawny:D. Ta bieganina zwłaszcza;).
Czy mogłaby pani opublikować link do gry Anagram Magic, w która grała Ida we „Wnuczce do Orzechów”? Dziękuje! :)
Chciałam jeszcze, z okazji Dnia Dziecka, wszystkim dzieciom, które tutaj zaglądają, życzyć dużo słońca, uśmiechu, beztroskiego dzieciństwa i spełnienia wszystkich marzeń! I żeby na swojej półeczce z książkami zawsze miały coś ciekawego do przeczytania. :)
Jest dokładnie tak, jak pisze DUA! Czytałam Natalce od maluśkiego, rysowałam i podpisywałam literki. Te podstawowe nauczyła się rozpoznawać w tym samym czasie, gdy się rozpaplała, czyli jak miała 1,5 roku. Czytać się nauczyła, jak miała 3 latka i 8 miesięcy. Teraz w nosie ma wyścig szczurów, na okrągło siedzi z noskiem w książkach, bo to jej sprawia największą przyjemność i „,lubi wiedzieć”. Kubuś tak samo. :)
A dziś – Dzień Dziecka.
A także – 100. urodziny ks. Jana Twardowskiego.
Oraz – przedwczoraj zakwitła pierwsza rudbekia – jesień idzie, nie ma na to rady. Podobno kiedyś (w ubiegłym tysiącleciu) zakwitały w sierpniu.
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich dzieci (czyli wszystkich ;-)
Liriodendrona?
Ho-ho!
A nawet: – Ho, ho, ho!
Czytanie w wieku lat 4 charakterystyczne jest dla osób inteligentnych i chłonnych.
Hej!
Duśko, naucz ją wcześnie czytania, a stanie się molem książkowym i w nosie będzie miała wyścigi szczurów. Szczury w galopie, spocone, gdzieś tam się przepychają, żrą, a nasza Różyczka w ogrodzie, obłożona książkami, jednym okiem zerka na kwiatki, a nogą huśta kołyskę. Tło muzyczne: Mozart.
He, he, a ja podobno w wieku lat czterech czytałam książki kładzione nawet do góry nogami. Przynajmniej taka legenda krąży w rodzinie.
Rzeczywiście, piękna dziś pogoda była. Na wieczornym spacerze przyglądneliśmy się koralowym kowalom, pohukaliśmy z sierpówkami i obejrzeliśmy dokładnie pączki kwiatów liriodendrona tulipifery. Już od paru lat kwitnie nam ładnie w ogrodzie.
Dzięki DUA! Usilnie nad tym czytaniem pracuję. Pani słowa mnie pocieszyły, bo już się martwiłam, że wywieram na nieświadomym Maleństwie niepotrzebną presję i pośrednio zachęcam do brania w przyszłości udziału w wyścigach szczurów;).
P.S. Nasz Kwiatuszek już rozpoznaje narysowane mu na A, B, C i W:).
Absolutnie wierzę, Duśko kochana!
Im więcej dzieciom czytamy, tym bogatszy mają wokabularzyk.
Czytaj jej tak, żeby widziała tekst, a wręcz pokazuj palcem to, co czytasz. Nazywaj jej literki. Nawet się nie obejrzysz, jak w wieku lat 4 zacznie je składać w słowa!
Kapucynko, to mi się podoba! Ładny uczynek na Dzień Matki.:)
A jutro Dzień Dziecka! Jak miło!
Dzięki Wielki Starosto! Poważnie zastanawiam się teraz, czy jest jakaś książka, której nasza DUA by nie czytała…:).
P.S. DUA, czy Pani uwierzy, że Różyczka powiedziała dziś do mnie no z tego ni z owego, co następuje: „Sięźnićka padła ziemdlona” (czyt. Księżniczka padła zemdlona)?:) Wszystko to pod wpływem wczorajszej lektury „Śpiącej królewny”. Malutkie dzieci, są niessamowite, jak by to podsumował Bodzio:).
Wykopałam Mamie różę Centifolię z działkowego ogródka, więc jej (mamy) pragnienia zostana zaspokojone. Po przeprowadzce 9 lat temu trochę tęsknimy i teraz, nareszcie, będziemy mieć w ogrodzie „Serce Oliwy”. Oczywiście: jeśli róża się przyjmie, bo bardzo trudno było ja wykopać i niektóre sadzonki maja trochę połamane korzenie, ale badźmy dobrej myśli.
Zgredzisko, dzięki za jakże stosowny cytat. Miło miałeś, co?
Dobrywieczorku, witaj, wędrowniczku!
Zuziu!
Dziękuję za ten niedzielny obrazek! Aż się roześmiałam!
Miło tam macie, na tym rodzinnym podwórku!
Wszystkich domowników serdecznie pozdrawiam!
Czytałam!
Jak kto lubi… Relaksowe.
Isiu, Adminka była wczoraj na targach we Wrocławiu (hehe, a ja już nic nie muszę!) – spotkała Beatuszkę z Adamem i Jasiem.
Dziękuję im za prześliczne wycinanki!
(Strona Adminki: emilia.kieres.net)
Dobry wieczór DUA i Księgowi, czy nie będzie zbyt ekspansywną prywatą, jeśli zapytam, czy ktoś tu czytał książki Frances Mayes o Toskanii?:) I czy warto sięgnąć?:)
Dobry wieczór. We wpisie u Adminki jest pewien haczyk… Cieszę się.
Och,Wannebe jaka ty jesteś mądra!!
Tak powinno być!W ogóle powinniśmy cieszyć się z życia i nie narzekać.
Dzisiaj była taka niedziela.Super!Po obiedzie(na dworze)z dziadkami,przyszła ciocia-babcia i prawie cała rodzina z podwórka i nikt na nic nie narzekał,raz tylko babcia na gołębie,że mogą na ciasto narobić,a ja zaraz ją uciszyłam żeby trochę optymizmu,na to ciocia-babcia:”O,ta to zawsze ma się z czego cieszyć.”
Bardzo miła niedziela!
O, jakie ciekawe przeżycia, Wanabe! A ta grupa międzynarodowa obejmowała jakie narodowości? Ciekawią mnie bardzo Azjaci – znajomi, którzy spędzili tam trochę czasu podkreślali przede wszystkim, że nigdy nie jest się samemu.
Jakże ciekawy jest świat, prawda?
Ja spędziłam kiedyś rok w Brukseli w towarzystwie raczej francuskim i dopiero wtedy odkryłam, że dobre wychowanie francuskie jest inne niż nasze – na przykład wstawanie od stołu, żeby pomóc w zebraniu naczyń czy przyniesieniu czegoś z kuchni jest w złym stylu – dobrze wychowany człowiek siedzi i prowadzi uprzejmą konwersację, dbając o to, żeby wszyscy mogli się wypowiedzieć i dając szczególne miejsce osobom zaproszonym, a „ruchem na stole” zajmują się osoby za to odpowiedzialne. A podanie kawy do deseru jest znakiem, że trzeba kończyć, więc kiedyś nieświadomie „wyrzuciłam” gości przed czasem ;-)
Pozdrawiam serdecznie UA i Lud Księgi
„Ach! wy nie pamiętacie tego, Państwo młodzi,
Jak wśród naszej burzliwej szlachty samowładnej,
Zbrojnej, nie trzeba było policyi żadnej;
Dopóki wiara kwitła, szanowano prawa,
Była wolność z porządkiem i z dostatkiem sława!”
P.S. Wczoraj obchodziliśmy w 17 osób + Naszpan Historyk trzydziestolecie matury.
Gadaliśmy do czwartej (dziś).
Dzień dobry!
Serdecznie Pani dziękuję za odpowiedź. Pierwszy raz skontaktowałam się z kimś publicznym, znanym, uznanym i cenionym. I nawet „ten ktoś ” przeczytal i odpowiedzial!!! Bardzo duzo to dla mnie znaczy, jeszcze raz dziękuję. Ciesze sie, że zaciekawiła sie Pani książką- im bardziej nie moge jej zdobyć, tym bardziej pragne ponownie ja przeczytac.dzis w moim miescie wielkie targi staroci i żaden z antykwariuszy nawet nie słyszał o tym tytule. Mysle, ze z Pani pozycją bez problemu dotrze Pani do „Perel”, bede sledzic wpisy bo ciekawa jestem Pani opinii.
Pozdrawiam Joanna
P.S. czy jest nikła szansa, ze Nasza Ksiegarnia wznowi reszte dzieł?
Moim zdaniem jest to absolutnie możliwe, żeby grupa społeczna była filtrem dla złych zachowań i powstrzymywała krytykanctwo. Tak było w Japonii. Jeśli mam do siebie dystans, znam swoje miejsce i potrafię wyrażać wdzięczność, idę w górę. Otwierają mi się możliwości towarzyskie i kiedy tylko wychodzę z domu, to zawsze, nawet w drodze na stację metra, jestem w grupie. Jeśli coś mi nie wyjdzie, zacznę rozmowę od narzekania albo kogoś bezpośrednio skrytykuję, automatycznie idę w dół. Wszyscy nadal są tak samo mili, ale o tym, że gdzieś wyszli, dowiem się tylko ze zdjęć na portalach społecznościowych.
Żadne zachowanie nie określa mnie na stałe, rozliczanie jest z dnia na dzień. Każdego dnia mam nową szansę. Jeśli grupa zauważy, że już nauczyła mnie dystansu do mocnych żartów i tym razem nie obrażę się, znów idę w górę i możemy być razem. Jeśli przepełniona negatywnymi uczuciami będę próbowała obrazić kogoś, to znowu wykluczą mnie. W końcu w naturalny sposób przyswajam ten system wartości, który w zamian gwarantuje mi opiekę i dobrą zabawę z innymi. Oprócz tych niewielu zasad, żeby mieć zawsze oczy dookoła głowy, bo nawet na spacerze nie jestem sama i mam nie przeszkadzać nikomu ani na chodniku, ani w metrze, ani w ogóle nigdzie, mam 100% wolność, mogę śpiewać, tańczyć, zajmować się swoimi zainteresowaniami, nawet takimi, które ciężko pochwalić. Moja prywatność jest moja, jeśli w odpowiednim czasie potrafię odfarbować włosy, ubrać się uroczyście i po prostu dobrze się zachować.
Wiem, że w Polsce jest teraz bardzo średnio. Ale myślę, że my też mieliśmy taki system regulacji na szczeblu społecznym, tylko nam trochę zaniknął. To nic takiego. Coś musi dać się zrobić. Zawsze byłam tylko przestraszona tym, czy ktoś nie będzie być może mną niezadowolony, ale teraz dopiero co wróciłam z wyjazdu i być może to tylko dziś, ale nie boję się wcale:)
No tak Wannebe,miałaś przeżycia!
Bardzo to mądre to co napisałaś,można czuć się lepiej jak ktoś ci niczego nie wytyka.Dużo lepiej.
Ale to wszystko ciekawe!”:)))
Dzień dobry.
PS To takie magiczne,KAŻDY jest inny,KAŻDA kultura jest inna i KAŻDY kraj jest inny.Fascynujące!
Aha,dziękuję,może sama wypróbuję tą metodę!
Kochana Wannabe, dobrze będzie wykształcić w sobie trwałą odporność na krytykę oraz na złośliwości. Nie myśl bowiem, że to kiedykolwiek się skończy. Zwłaszcza nasi rodacy czują się lepiej, kiedy mogą kogoś potępiać i poniżać; ale nie ma to nic wspólnego z wpływem chrześcijaństwa na kulturę polską. To wręcz zaprzeczenie tego wpływu.
Zapoznaj się ze stoikami. Bardzo pomocni (Seneka).
Japończycy śmieją się i wstydzą. Bardzo im ten rodzaj niegrzeczności imponuje :D
To, o czym pisałam, to takie daleko idące żarty, za które jednak nie można się gniewać, bo wyrządzi się wszystkim bardzo wielką krzywdę. Nieprzyzwyczajeni do konfrontacji ze wzburzonymi emocjami dowcipnisie będą stosować uniki i po prostu bardzo się bać, a samemu za okazanie złości będzie się społecznie przegranym.
Łał, teraz jak o tym pomyślę, to było mega trudne! Musiałam czytać książki, żeby wytłumaczyły mi te zjawiska i pomogły się dostosować. Za to ile dobrego dostałam w zamian. Jane pisała kiedyś o wpływie chrześcijaństwa na kulturę polską i o rycerstwie. Też zauważyłam to w naszej łatwości do publicznego wytykania i potępiania przewinień i grzechów. Raz w Japonii wydawało się, że tak bardzo pomyliłam przesiadki pociągowe, że przeze mnie wszyscy musieli czekać na peronie godzinę, i to jeszcze w wielkim zimnie. Co było dla mnie straszne to to, że nikt nic nie powiedział. W moich uczuciach było coś niedokończonego, jakbym czekała, że teraz ktoś mnie upomni (np. „Naprawdę nie mogłaś sprawdzić tego pociągu lepiej?!!!!!”), ja poczuję się źle, trochę się wytłumaczę i w ten sposób dopełni się jakiś cykl potrzebny do zamknięcia wymiany zdań w przypadku pomyłek. Tymczasem wszyscy spokojnie usiedli na ławce i zachowywali się normalnie, nie powiedzieli absolutnie nic i sytuacja była nie do wytrzymania. „No, nie udawajcie już! Powiedzcie wreszcie coś! Że to moja wina!” próbowałam zachęcić ich, ale popukali się tylko w głowę i nie wiedzieli, czego znowu od nich chcę i dlaczego nie mogę być wesoła i szczęśliwa.
Te same osoby, które w wygłupach nie pozostawiają na nikim suchej nitki, w sytuacji naprawdę żenującej zachowują się, jakby w ogóle nic się nie stało. Robią to, żeby nikt nie znalazł się na celowniku i żeby zachował twarz. Jeśli zwrócą uwagę, to może pod koniec dnia jakimś zabawnym żartem. Jest to naprawdę niesamowite, ułatwia życie i nie rujnuje poniżeniem na następne dni. Wypróbowałam takie zachowanie na koleżance z Polski, która raz bardzo się spóźniła i była przerażona. Było naprawdę o wiele fajniej, kiedy wcale mnie to nie martwiło i nie denerwowało.
Asiu, oho! Znów pomógł?:)
Cieszę się.
Joanno, dzień dobry, dziękuję za ciekawą wiadomość. Nie, nie znam „Pereł”- nawet o tej książce nie słyszałam!
Jestem pewna, że jest znakomita, podobnie jak inne dzieła Marii Buyno-Arctowej.
Ona sama długo była w niełasce (w PRL), wreszcie po „odwilży” wydawnictwo Nasza Księgarnia zaczęło przypominać jej utwory.
Spróbuję poszukać w bibliotekach. Dziękuję za sygnał!
Ach, Wannabe!
Co za przejścia…!
Czytałam z niedowierzaniem, ale gdy dotarłam do: „oni wszyscy, ci przyjezdni studenci z innych krajów”, uspokoiłam się. A więc to nie Japończycy są tak nieuprzejmi!
Jak to dobrze, że poza tym było wspaniale.
Dzień dobry,
dziś dziękuję za Mickiewicza.
Zuziu, byłam w Japonii 9 miesięcy. Było wspaniale! Tyle dobrego, ile mnie spotkało, nigdy mi się nawet nie śniło. Ale było też ciężko. Przyjechałam do Japonii jako poważna uczennica przyzwyczajona do tego, że w każdej sytuacji życiowej pogadam, podyskutuję i tym sposobem ze wszystkim sobie poradzę. Fortuna jednak zaplanowała wszystko inaczej i już przy pierwszym mocniejszym zderzeniu kulturowym obśmiano mnie stóp do głów, nadano przydomek „Wątpliwości” i zawiązano mi język na supeł. Odtąd nie mogłam już nic powiedzieć, żeby w odpowiedzi nie usłyszeć: „Kto cię o to pyta? Jakieś wątpliwości, Wątpliwości?” i żeby nie pokpiwano sobie ze mnie. Odcięto mnie w 100% od moich mocnych stron i wtedy odkryłam, że właściwie poza gadaniem to nic ciekawego do zaproponowania nie mam. To było dziwne, bo w Polsce zawsze na zajęciach czy gdziekolwiek tak mocno „jestem” i mam „coś”.
W budowaniu relacji między studentami wygrała zasada „kto się czubi, ten się lubi” i takie jakieś końskie podloty z publicznym tańczeniem, śpiewaniem, szarpaniem i uciekaniem. Kto był najbardziej bezczelny, ten awansował. Bardzo pracowałam nad swoim własnym powrotem do korzeni i spontaniczności, ale nie dokończyłam tego dzieła i nadal jestem w trakcie:P W każdym razie było mi zupełnie jak w podstawówce, nieraz gorzko płakałam z bezradności wobec kpin. Jeszcze tydzień temu kolega kupił sobie krawat na zakończenie roku akademickiego i bił mnie torbą z zakupami po głowie. Zaapelowałam do jego własnej religijnej kultury mówiąc , że w mojej głowie znajduje się dusza, ale wyśmiał mnie, że naprawdę w to wierzę… Trudno mi to zdarzenie przełożyć na nasze dojrzałe standardy:P
Kiedy obcięłam sobie grzywkę, koleżanka ostro powiedziała, że jest za krótka i śmiała się z mojej zmartwionej miny. Kolega (ten od torby) pouczył mnie: „No i widzisz? To twoja wina. Gdybyś była pewna siebie, to nic by się nie stało”. Próbowałam wytłumaczyć, że po prostu w Polsce, w dorosłym życiu, nic takiego sobie nie mówimy, ale oni spytali po prostu: „No to skąd znacie swoje wady??!” i zabrakło mi słów. Bo to rzeczywiście oni wszyscy, ci przyjezdni studenci z różnych krajów, wskazali mi moje wady.
Taki to był wyjazd zagraniczny. Dostałam dwa miłe listy pożegnalne, które i tak jak ognia unikają zdradzenia, że są miłe (jeden zawiera tekst „do mojej najbardziej irytującej, ale NAJLEPSZEJ koleżanki”, drugi „kiedy byłam przy tobie zawsze bolała mnie głowa, ale było śmiesznie”). Bardzo kocham wszystkich moich znajomych. Równocześnie nie jestem w stanie wytrzymać że pod koniec dnia ktoś, kto bije mnie torbą po głowie jest chwalony za niesamowity charakter, dobroć i myślenie o innych. Jednocześnie wiem, że w jakiś sposób to prawda i że to ja odpadam w robieniu wrażenia wyglądem i wyrażaniu wdzięczności, co odsyła mnie daleko hen za innych, jestem na jakimś kompletnym starcie życia w prawdziwej grupie i w zależności od każdego innego…… A więc po prostu, wszyscy mamy rozwinięte kompletnie inne cechy, przezywamy się wzajemnie od niedojrzałych i jest to po prostu taaaaaaakie skomplikowane.
Witam serdecznie i od razu „z zupelnie innej beczki”, po pierwsze nie jestem pewna czy to odpowiednia forma kontaktu z Panią Musierowicz. Książki Pani towarzyszyły mi w dorastaniu(rocznik 1973), ale ogromną radość sprawiła mi Pani odkurzajac „Książkę o Hani”, książkę z dziecinstwa mojej mamy (dziś niezyjacej) którą czytala mi przed laty i która gdzies zginęła „po rodzinie” i nagle wchodze do księgarni i jak spelnienie snu widze ja na półce- ogromne serdeczne podziękowania- wznowione wydanie czyta teraz następne pokolenie, czyli moje dwie córki. I tu mała dygresja, kolejną książką o ktorej Pani wspomina to „Słoneczko”, M.Buyno-Arctowej a ja mam pytanie- czy zna Pani również „Perły księżniczki Maji” tej samej autorki? To podobnie jak „książka o Hani” mgliste wspomnienie z dzieciństwa, tym bardziej zatarte ze książka ta(wydana o ile pamiętam 1925 i 1931), jest praktycznie nie do kupienia i nie do wypożyczenia. Dostepna jedynie w warszawskiej i krakowskiej czytelni Biblioteki Narodowej. Nie wiem czy akturat ta pozycja jest tak nieciekawa, bo inne książki tej autorki byly wznawiane, sa dostepne w postaci audiobukow itp. Ja pamiętam tę pozycję jako pełną magii, czaru atmosfery tajemnicy- moze kilkadziesiąt lat, ktore minęło od mojego kontaktu z tekstem zupelnie wypaczyly rzeczywistość. Jestem bardzo ciekawa Pani opinii. Jesli moje refleksje są zupelnie nie na miejscu to przepraszam.
Pozdrawiam serdecznie Joanna.
Dzień dobry,
jaka piękna pogoda!Oby się nie popsuła
Strasznie mi się ten tydzień dłużył,ale zaraz zakończenie roku,za bodajże…28 dni!;)
Wannebe,opowiedz coś!Ile byłaś w Japonii? Czy tęskniłaś za Polską?
Jak tam musi byś fascynująco,choć ja sama bym się tam nie wybrała…
Pozdrawiam!!:))
Och! Chyba przyjadę!
Dzien dobry.-)
Tutaj w Piemoncie roze tez „rosna jak na drozdzach”. Cale krzewy ogromne rozkwitaja na rowach, skwerach i w ogole wszedzie i nawet nikt o nie specjalnie nie dba. Hmm…chyba klimat im odpowiada:-)
Hura, Wannabe!!!!!!
Witaj w domu!!!!
Szczegóły mile widziane!
Sowo, znam Cadfaela, ale jakiś czas temu postanowiłam twardo, że nowych róż nie kupuję. Większość kolekcji mojej (a było tego kilkaset krzewów w kilkudziesięciu odmianach) powędrowała do ogrodu córki Zosi (która, w przeciwieństwie do mnie, ma wspaniałą ziemię i wszystko jej rośnie jak na drożdżach), a ja trzymam się twardo z jakąś dwudziestką wybranek. Co nie znaczy, że wiosną nie opanowują mnie pokusy! Kupiłam świeżo różę angielską „Comtessa”, posadziłam na użyźnione miejsce po tulipanach i czekam!
Jestem w Polsce! Mam chleb!!!!!!!!!!!!!!!!!
A czy różę Brother Cadfael DUA posiada? Całkiem ładna, pan Żyła rekomenduje :)
Szukam właśnie, czy róża Hercules Poirot z „Co masz w swoim ogródeczku” istnieje w rzeczywistości, ale nie znajduję. Widzę tylko różę Agatha Christie, też jest różowa, ale to chyba nie ta. Ech, wszystkie róże piękne, wszystkie by się chciało mieć! Moje dwa typy na dziś to Indigoletta i Queen of Sweden.
Anonimku, przygotować wcale nie jest tak trudno, wystarczy odpowiednia końcówka do wyciskania kremu, pewna ręka i trochę praktyki. Spróbuj! A zjeść oczywiście jeszcze łatwiej :)
W okolicznych ogródkach i na skwerach róże już od paru dni kwitną, rozpoznałam nawet jedną Centifolię, po tym jak przeczytałam o niej trochę tutaj i wyszukałam zdjęcia. Kwitnie też już dzika róża i czarny bez – co za zapachy na spacerach!
Edmunds Roses – „Canada and foreign countries – No shipments of any kind.” Czy Pani przyjedzie po nią do USA?
Ja będę musiała pożyczyć adres rodziców, a potem kiedyś osobiście przemycić w bagażniku samochodu. Do Kanady nie można – nawet prywatnie – wysyłać żadnego materiału roślinnego zza granicy. No chyba, że róża pojawi się znowu w moim kanadyjskim sklepie – Palatine Roses.
Miejsce się zawsze znajdzie – coś wykopać, coś przesadzić, zredukować kawałek trawnika….
Ściskam serdecznie i pozdrawiam ogrodniczo, życząc owocnego planowania kolejnych nasadzeń.
Tak sobie szukałam rodzajów róż w internecie i znalazłam coś ciekawego oraz najpewniej pięknie pachnącego.
Wystarczy wpisać: rose cupcake. Przygotować coś takiego! Ale jak potem to zjeść?
Sprawdziłam. Rzeczywiście jest piękna.
Dzień dobry wszystkim.
:-)
Ach!!!!
Jaka cudowna!!!
Znalazłam ją na stronie Edmunds Roses: This radiant beauty, chosen by the Vatican to honor the late Pope John Paul II, is considered one of the most fragrant roses of all time. Dark green, glossy foliage provides a perfect setting for the large, luminous, pure white blossoms with classic Hybrid Tea form and a delightful fresh citrus scent. This truly exceptional rose has received top marks for its vigorous growth and abundance of perfectly formed flowers. With exceptional disease resistance, this rose is just about perfect in every way. Flower Size: 5″. Fragrance: Strong citrus.
Chyba zwariowałam, nie mam miejsca, ale chcę ją mieć!
A wiecie, że jest róża Pope John Paul II? Pochodzi z USA, wyhodowana przez pana Keith W. Zary.
Szukam i wszędzie pisze „sold out”, tak jak Louise Odier.:(
Tak, tak, właśnie Louise Odier spokojnie wytrzymuje stały półcień. Dobrze go też znosi cudowny Graham Thomas.
A w ogóle wszelkie róże męczą się szybko, jeśli są w pełnym słońcu przez cały dzień. Stąd problem ze znalezieniem idealnego miejsca w ogrodzie.
Powinno być słoneczne, ale nie przez cały czas, i nie mocno zacienione.
Łososiowe też lubię.
Wszystkie lubię. Nawet czerwone, ostatecznie.
Dobranoc! Buziak dla Sowiątka!
Mamo Isi, ale chyba są też róże pół- i cieniolubne? Łade te Wasze typy, ciekawa Gloria Dei. Ja za to lubię róże w odcieniach łososiowych. Sąsiad ma jedną taką niezwykle piękną, muszę go kiedyś zapytać o gatunek.
W Wikipedii napisali, że w powstaniu centyfolii udział wzięła róża damasceńska, musi pięknie pachnieć ta stulistna? U nas lada dzień otworzą się róże cukrowe, ale się niebawem zrobi aromatycznie!
Spóźnione uściski dla wszystkich Mam, szczególnie mocne dla tych zawodowych! ;)
Dobranoc!:)
Ja to wszystko wiem i nawet się bardzo staram,ale jest ciężko.
Może przejdzie,zazwyczaj to nie ja zaczynam,ale oby mój brat też się zmienił.
Dobranoc albo miłego czytania!
:))))
A to dobre, Zuziu!
Nie, nie złe macie charaktery; tylko pewnie różne. Stąd konflikty.
No, przestańcie, przestańcie. Pamiętajcie zawsze, że jesteście dla siebie najbliższymi istotami, a w ogóle to wszelkie kłótnie, wściekłość, wrogość, dokuczanie, źle świadczą o człowieku. Może warto czasem spierać się o rzeczy wielkie, ale żeby o drobiazgi codziennego życia? Ależ skąd!
Natalio, od razu wiedziałam!
Mario Anno (wiad.pryw.), uśmiech przesyłam i wielkie podziękowania. Mała korekta: listopad, nie maj. Ale i tak dziękuję.
Jesteście kochane!
Natalio,nie kłócisz się z bratem?!
U mnie to graniczy z cudem!My to się kłócimy prawie ciągle!Chyba mamy złe charaktery…
Ale co zrobić,kocham go i już!
PS U mnie też Kuba,ale 3 lata starszy,maja babcia uwielbia mi opowiadać,jak to byłam malutka,on siedział na schodkach u dziadków i mówi: „Idę,bo Zuśta płacze.” albo jak się jeszcze nie urodziłam to mówił tak :”A mozie będzie w dzinsach?”
No to „Rzeka” już w gdańskiej bibliotece wojewódzkiej, ale nie można teraz wypożyczyć, bo ja ją wzięłam, he, he
Może kupią też „Listy do Małgorzaty Musierowicz” Z. Raszewskiego. To będzie jedyna dostępna w wypożyczalni książka tego autora, a zamówiona dzięki nazwisku w tytule, które może przyciągnie wypożyczających. Tak to jakoś się kombinuje, ale to nie szkodzi, a wręcz pomaga. Mam nadzieję, że książka będzie i już.
:)
Tak, to prawda – jesteśmy z Kubą do siebie przywiązani. Chociaż trochę się różnimy, mamy dużo wspólnych cech i raczej się nie kłócimy. Bardzo się lubimy nawzajem. Różnica 2 lata.
Wykreślam. To zostaje równe dziesięć. Nie ma to jak władza absolutna;)
Od razu wykreśl Pilgrima. Całkiem przeciętna istota.
W życiu inna niż na zdjęciach. Szkoda zachodu.
Tak, z miejscami słonecznymi dla róż i u mnie coraz gorzej, w miarę jak rosną drzewa i krzewy. Trudno. Nie można mieć wszystkiego.
Rozarium Przeszczepa to też moje marzenie, Starosto. Ale ogród jest bardzo zacieniony, a róża wymaga słonecznego stanowiska. Tym niemniej mam już wypisane róże, które w razie czego tam będą: Louise Odier, Pilgrim ,Sympatia, Goldfassade. Amber Queen, Graham Thomas, Westerland, Cambridge Castle,Artur Bell,Gloria Dei, Rosa Centifolia.
W końcu pomarzyć można zawsze, ale najlepiej się marzy bardzo konkretnie;)
Tak, śliczny jest Artur Bell, z początku ciepło-żółty, z czasem blednie, a pod koniec kwitnienia jest już kremowy. Duży, mocny krzew.
Pachnie pięknie!
Rozarium Przeszczepa to raczej moje marzenie.
Mamo Isi, centyfoliowa róża jest matką wielu pięknych, nowoczesnych odmian. Warto się zainteresować.
Rosa Centifolia! Pamiętam ją z ogrodu w dzieciństwie; jeszcze Tata ją sadził. Ale nazwy nie znałam, bo zwaliśmy ją kapuścianką;) To przez te zwinięte ciasno główki jak malutkie, pąsowe kapustki. Jak ten kwitnący, duży krzew pachniał! Bardzo ją lubiłam i żałowałam, kiedy którejś zimy wymarzła. Chyba zamówię u ogrodnika, skoro już wiem, co zamówić;)
Dzień dobry, ależ ta Wielkopolska uprzywilejowana w tym roku;)! U nas zimno i szaro:(. Miło jednak posłuchać o różach. Ciekawe, czy kolor starostowego Arthura Bella okaże się tak śliczny, jak prezentują w Internecie… . Ech, trzeba by poczytać „Córkę Robrojka”, żeby sobie dobrze przypomnieć to piękne rozarium Przeszczepa!:) Czy wzorowane na ogrodzie naszej DUA?:)
Pachnie ona rzeczywiście – jak róża!
Znam ją, oczywiście.
Ale nie mam!
Tymczasem u mnie zakwitła już jedna, żółta, pachnąca, dziwnie przed czasem, bo w połowie maja. A teraz widzę, że „Louise Odier” ma różowe pączki, zakwitnie niebawem.
Już ruszył do boju bursztynowożółty „Arthur Bell”. Ach, co to będzie za tydzień lub dwa!
Przeczytałam hrabinę Arnim i wciaż pachnie wspomnienie o niej. A szczegolnie rosa centifolia, która widnieje na okładce, a w której rozpoznałam różę mojego dzieciństwa oplatajaca płot starego, zakładanego jeszcze przed wojna, oliwskiego ogródka. Czy zna DUA tę tysiacpłatkowa, różowa, zabójczo pachnaca i niewymagajaca XVII-wieczna odmianę?
Kuba! O piątej rano takie wspomnienia Cię naszły? No, o szóstej prawie.
Tak, często pierworodni są zaniepokojeni przybyciem nowego dziecka do domu. Ale rzeczywiście szybko to mija.
A teraz oboje jesteście bardzo do siebie przywiązani, przecież to widać. Różnica wieku miedzy Wami musi być niewielka.
Dzień dobry wszystkim!
U nas dzisiaj ślicznie i ciepło.
Dzień dobry
Kiedy ja pierwszy dzień spędzałem w domu to moja Siostra powiedziała: połóż to tam, bo była wtedy bardzo mała i zła, że Mama pojechała bez niej do szpitala. Ale bardzo szybko mnie polubiła.
Pozdrawiam wszystkie Mamy i ich dzieci!
Zuziu, o, nie! Czytam różne rzeczy jednocześnie, a Ellis Peters zawsze na dobranoc – działa tak kojąco.
Przekaż, proszę, pozdrowienia pani bibliotekarce. Jaki świetny miała pomysł z tym Kołem Literackim!
Dzień Matki minął jak najmilej, dziękuję. Była też ładna pogoda. Dziś jednak chłodno, szaro było – zmykam do ciepłego łóżka i czytam!
Dobranoc!
Kochana Marple, znów Cię tu widzę i znów dziękuję!
Irenko (wiad. pryw.) – no, wspaniale! Gratuluję, cieszę się, że decyzja zapadła i czekam na dobre wiadomości po egzaminie!
Dobranoc wszystkim!
Piękne zdjęcie..po prostu Bressonowski „decydujący moment” :-) Drogie Mamy…zdrowia, cierpliwości i mądrości…bo największą miłość świata już mamy..dzieci. Pozdrawiam ciepło wszystkich tu zaglądających, a w szczególności DUA !…
Ja również uwielbiam dopiski!Szkoda tylko,że w podręczniku od polskiego wyjaśniają co oznacza np.słowo realistyczny,jakbyśmy nie wiedzieli!Za to w książkach są bardzo ciekawe!
Teraz to już Pani chyba nie czyta nic innego niż E.Peters?Czy mam rację?;)
Dziś miałam Koło Literackie,jak zwykle pierwsze 15-20 minut rozmawialiśmy(zaciekle!)o umówionej książce,a potem to już o wszystkim,zazwyczaj kończy się na dobranockach itp.
Z panią bibliotekarką można rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Jak minął Pani Dzień Matki?:)
Ach, więc Beatkowie z Torunia pochodzą!
Także Buczyna tam mieszkała. Ale teraz przyjeżdża tylko do toruńskich rodziców.
No, zobaczymy, jak to będzie. Dziękuję za miłe zaproszenie, ale zdaje się, że czeka mnie wielka letnia wyprawa w inne strony.
Justysiu, no proszę, w jednym wieku jestem z Twoją mamą! Ale koniecznie powinnaś ją przestawić na komputer. Też się nie znałam, ale dzieci mnie wszystkiego nauczyły i teraz śmigam jak rakieta! Przecież to wcale nie jest trudne! Przeciwnie, sprawa wciąż się upraszcza, w kolejnych nowych wariantach sprzętu i programów.
Zuziu! Wielkie brawa! Czytanie dopisków oraz przypisów to dowód na świadome czytelnictwo! A także wielkie ułatwienie! Osobiście przepadam za przypisami w książkach i zawsze pożeram je z wielką ciekawością.
Emilia ucieszy się, kiedy przeczyta, że jej „Łowy” przyciągnęły Cię do ballad Mickiewicza. To wspaniała wiadomość.
Dziękuję za wszystkie serdeczne wpisy z życzeniami dla mam. A nade wszystko „główno dowodzącemu „:) Staroście, że wspaniale potrafi zainspirować innych. I za e-kartki…. . Jak miło było dostać od młodszej, dojrzewającej latorośli e- kartkę z ilustracji do „Opium w rosole”. U mojej Mamy też było cudownie w ogrodzie, a jutro z okazji Dnia Matki wybieramy się na „Barona cygańskiego” do opery.
Polecam z serca wszystkim mamom książkę Jill Savage „Mama najlepszy zawód na świecie”. Bo przecież mama to nasza najlepsza kariera:):):).
Ps.Dua coś wspomniała o przybyciu do Torunia? To czekamy na znak, może udałoby się zorganizować miłe spotkanie?
Rozumiem, że buczyna też tu mieszka?
Kochana Pani Małgosiu!
Dziękuję z całego serca za „matkowanie” – jak ślicznie Kamilka to ujęła – tak bardzo długo, bo od listopada 1984. Miło mi bardzo i jakoś tak cieplutko się zrobiło.
Pani jest w wieku mojej mamy, ten sam rocznik. Jednak kontakt mam inny, bo moja mama nie zna się na komputerze i nie ma internetu. Pozostaje telefon i od czasu do czasu wyjazd do Chicago. A tu czuję się jak „u Mamy” (ładnie to określiłaś, Ann) bez wyjeżdżania.
Życzę Pani oraz księgowym Mamom wielu radosnych chwil z dziećmi i wnukami, jak również doczekania prawnuków.
Z polskim Dniem Mamy zawsze kojarzą mi się konwalie, które i teraz błogo mi pachną w wazoniku na stole.
W Kanadzie Dzień Mamy jest zawsze w drugą niedzielę maja, a Dzień Taty w drugą niedzielę czerwca – czyli święta ruchome. W USA chyba też tak jest. Niestety nie ma tu Dnia Babci ani Dnia Dziadka. Nie ma też Dnia Dziecka. Przykre, ale my i tak wszystkie te święta sobie obchodzimy.
P.S. Lato u nas na dobre, od kilku dni codziennie jest ponad 25C i nie padało już od 2 tygodni. Ale w ubiegłym tygodniu, w jedną noc było tylko +1C. Istniało ryzyko przymrozku, jak nigdy dotąd po 15 maja.
Dzień dobry,
dzisiaj do szkoły później,na 8.50,ale ja nie tym.
Wczoraj poczytałam sobie różne wiersze i ballady Mickiewicza.Po przeczytaniu „Łowów” bardzo spodobała mi się Świtezianka,chyba dobrze napisałam,wczoraj przestudiowałam ją parę razy i jeszcze bardziej mnie zauroczyła,a potem odkryłam dopisek na dole,że została napisana 12 sierpnia,czyli w dniu moich urodzin!Ale niespodzianka!
W ogóle bardzo spodobały mi się dzieła Mickiewicza,choć może jestem jeszcze za mała na czytanie ich.Wiem,że były śliczne,choć w paru wierszach nie wszystko rozumiałam.
I po Dniu Matki,pozdrawiam!
DUA, jak miło, że mogliście tak fajnie spędzić ten dzień:). U nas leje i jest po prostu nieznośnie:(. Miłej i smakowitej lektury więc!
To właściwie nie jest kryminał, to raczej moralitet.:) A na pewno – mądra, skomplikowana powieść obyczajowa.
Dobranoc!
To był Fluid już zupełnie wielopoziomowy :-)
Cieszę się, że Ellis tak dobrze działa:-)
Dobrej, spokojnej, kryminalnej nocy!
Ann, to był czysty Fluid. Chciałam właśnie napisać, że to wiadomość dla Ciebie, ta o Ellis.
Z dziećmi i wnukami, Duśko! W ogrodzie.
I u Mamy byłam – wilgi tam śpiewają i jest ślicznie, cicho i zielono.
Ale teraz, wieczorkiem, to już do książki mnie ciągnie.
Ellis Peters ( napisane jeszcze jako Edith Pargeter), „Most Loving Mere Folly”. Co to za mądra, dobra pisarka była.
Pozdrawiam Różyczkę!
Na dobry wieczór i na dobrą noc przesyłam dla DUA mnóstwo uśmiechów :-)
Miłego świętowania i pysznego czytania:-)
Dobry wieczór. Jeszcze ja dołączam się do życzeń dla wszystkich Mam! Niech zawsze Was otacza miłość Waszych dzieci :)
PS. Zawsze z Dniem Matki kojarzy mi się Pulpecja i jej niezdana matura. Szczęśliwie udało mi się oszczędzić takiego prezentu mojej mamie ;)
Dobry wieczór, ciekawe jak też nasz kolosalny Starosta świętuje Dzień Matki? Czy z książką?:p;) U nas, oczywiście, różyczki (różowe) od Różyczki!
DUA, piękne zdjęcie świąteczne! Dziękujemy! Pozdrawiam serdecznie piękne istoty uwiecznione na fotografii!
Sama nadzieja już cieszy :) A podzielę się jeszcze radością rodzinną – moja siostra w czwartek urodziła Zuzankę! I też zrobiła piękne zdjęcia swoim witającym się dzieciom (jest ich już troje :). Bo to przecież taki magiczny moment – kiedy można zobaczyć tego Nowego Kogoś, kogo dotychczas można było tylko dotknąć przez Maminy Brzuszek :)
Doszła, doszła! – ale ja dziś świętuję i z rzadka tu zaglądam.
A nie mówiłam?
Buczynko, Monika napisała, że kiedy tylko ujrzała Twoje dziewczynki w jednym z wpisów szóstkowych, zaraz zapragnęła swoim dzieciom zrobić podobną dokumentację pierwszego spotkania.
Tak więc w pewnym sensie Tobie zawdzięczamy to zdjęcie!
(Toruń? A może…zobaczymy!)
Kochany Starosto, czy doszła wiadomość prywatna, bo cały dzień zawiesza mi się komputer i niczego nie mogę być pewna.
„Death and the Joyful Woman” w istocie świetne;) Wielkie, wielkie dzięki!
och, jakie zdjęcie!
uściski dla wszystkich księgowych mam :) a szczególne dla DUA
A to się cieszę, Kamilko!
Ale – oho!- na przykład Justysi matkuję jeszcze dłużej.
Cha,cha, Ateno!
Taką jak Ty!!!!!
Piekne zdjecie.
Drogie Mamy, przeciez juz macie czego kazdej mamie do szczescia potrzeba. Tylko sie cieszyc.
Tak, Ida ma swietna fryzure.
Ależ tak, to ona! Jak dobrze wreszcie to wiedzieć, dziękuję!
DUA chciałam jeszcze dodać do tych życzeń, że czuję, że mi osobiście „matkuje” Pani od 1995 r., bo wtedy po raz pierwszy do Pani napisałam, a Pani mi odpisała piękną kartkę (mam ją do dziś!) :-) Dziękuję!
Ja też dołączam się do najlepszych życzeń dla wszystkich mam! Uważam, że wszystkie mamy absolutnie zasługują na podziw, nawet jeśli są tak zwariowane jak mama Ida Borejko (jedna z moich ulubionych bohaterek, ta jej fryzura – ach!
Pozdrawiam Anię i dziękuję za kwiatki!
To pewnie tawuła: właśnie kwitnie, u mnie też (kaskadami!- cały długi żywopłot!).
Dzień dobry! Wysyłam miłe uśmiechy pod adresem każdej mamy i babci (bo one też mamami sa) i daję w prezencie małe, białe kwiatki zerwane z krzewów (nie wiem jak się nazywaja, niestety).
Moja przyjaciółka- Ania przesyła pozdrowienia dla DUA.
A pewnie, wysłać, po to są!
I to za darmo!:)))
Anonimku, aaależ erudycyjne porady!;)
Chesterko, no, no, chwasty z ogrodu! Bony! Wielki pomysł.
Irenko, gratulacje maturalne!
No, ładny dzień, rzeczywiście. A studia? Nadal wiedza o teatrze?
Wiersze pisać, taki prezent mamom sprawić albo napisać powieść dwustronicową o przygodach dzielnej dziewczynki.
A może tylko spojrzeć i od razu będzie wiadomo :)
Nie wiem czy pomysł z rysunkiem matki na traktorze byłby dobry. Ale coś zrobić należy.
Nasza pani polonistka nam poradziła z tym wierszem. Żeby był piękny, z różnymi środkami artystycznego wyrazu.
Może jeszcze e- kartkę wysłać?
Wszystkiego dobrego, miłego, zdrowia i radości z pociech każdej mamie.
Och, Pani Małgosiu, uśmiałam się z tego synusia, ale coś w tym jest!
Córki wręczyły mi dziś w prezencie mnóstwo bonów „sprzataniowych”, każdy z podpisem ochoczej pomagierki. I tak siedzę sobie z Elizabeth Von Arnim i jej ogrodem na kolanach (jakimś cudem ta wytęskniona ksiażka dotarła do mnie właśnie dziś przez ręce przemiłej koleżanki najstarszego Chesterciatka) a najmłodsza latorośl wypełnia zadanie z jednego z bonów, które brzmi: wyrwać chwasty z ogrodu.
Uściski dla wszystkich księgowych mam, ze Starostą na czele!
A Dzień Matki jest dla mnie w tym roku tym milszy, że oznacza ostateczny koniec matur. :) Dziś był ustny angielski, a teraz już cztery wyczekiwane miesiące podróży w różne bliższe i dalsze miejsca. Z małą przerwą na egzaminy, ale to już nie to, co stres maturalny.
Dzień dobry,
najlepsze życzenia dla wszystkich mam bez wyjątku!Niech uśmiech nie znika Wam z twarzy!!:)
Dzień dobry!
Jaki śliczny bobasek na tymzdjęciu. Wszystkiego najlepszego wszystkim mamom na tej stronie!
Zuziu, ciasteczka to bardzo dobry pomysł. Moja koleżanka z klasy (właściwie dwie, bo to siostry) upiekły tort dla swojej mamy. Ciekawe, czy smaczny. :-)
Dzien dobry,
Najlepsze zyczenia wszystkim Matkom, Mamom i Mateczkom!
A najgoretsze – dla naszej Ksiegowej Mamy – naszej DUA! A do zyczen piekny bukiet zlocieni – zakwitly obficie :)
Dziękuję! Ściskam serdecznie!
Chesterko, no, żadna zasługa moja, z tego się nie wyrasta. Jest się mamą raz na zawsze! Sama wiesz!
Wczoraj złapałam się na tym, że do psa, który przyszedł i jak zwykle przytulał swój łeb do mojego, powiedziałam czule: – No, synuś, nie przeszkadzaj mi czytać!
Zakodowane odruchy.
Kochana Pani Małgosiu, także dla Pani, uczącej nas miłości, macierzyństwa i dobroci – wszystkiego dobrego, błogosławieństwa i łask wszelkich :-)
Pani Małgosiu! Już dawno sobie obiecywałam złożyć Pani życzenia na dzień matki. Rzadko się zdarza, że wspaniała pisarka jest jednocześnie Matka dla swych czytelników. W ilu to wpisach w KG pociesza Pani, dodaje otuchy, wskazuje kierunek, wyraża dumę z najmniejszych nawet sukcesów swych czytelników, uczy właściwej hierarchii wartości, czasem trochę karci. Jednym słowem – podsyca tę iskrę życia w nas, by płonęła czystym ogniem i nie dała się stłamsić. DZIĘKUJĘ!
Wszystkim mamom życzę, by ta iskra w nich, miłość ogrzała każdego, kto znajdzie się w ich orbicie.
Dzień dobry, uśmiecham się do DUY najserdeczniej i przesyłam tonę dobrych fluidów, bo przecież tutaj zawsze „jak u Mamy”! :-) Leje, ale w tym deszczu zieleń szmaragdowa. Kwitną już w ogródku pierwsze piwonie, są margaretki (nie wiedzieć czemu zawsze mi się mile korespondencyjnie kojarzą ;-), irysy wybujały wysoko, pięknie jest! Dobrego dnia dla Miłych Księgowych!
Najlepsze, pelne slonca zyczenia dla wszystkich dzielnych Ksiegowych Mam, z kochana Pania Malgosia i Adminka na czele!
Usmiecham sie do Was.
Ach, tak, już rozumiem, Jas, dziękuję, Celestyno!
Archiwum Księgi Gości obejmuje tylko ten okres po jednym z ciężkich ataków hakerskich, kiedy to musieliśmy wyłączyć stronę w trybie nagłym i nie udało się KG zapisać. Mieliśmy wtedy formularz „z dziurką” (w dziale e-kartek). Tamtędy wlazł trojan.
Ale teraz – istna forteca!
Jak wejdę na archiwum, potem do „archiwum wpisów” to jest ono od 2008, ale jak wejdę do archiwum wpisów „księga gości” i przesunę do wpisu 1-40, to jako pierwszy wpis mam: „Wtorek, 22. Listopada 2011 21:18 listopada”.
We wpisie 73 mam spory kawałek kodu HTML. Mam to samo na dwóch komputerach.
Może to tak ma być.
Ja mysle, Pani Malgorzato, ze Jas chodzi o archiwum Ksiegi Gosci. Tez chetnie bym poczytala, a nie ma wpisow sprzed listopada 2011.
Wszystkiego najlepszego!
Przesylam calusy wszystkim Mamom w ten cudowny dzien! Ilez dobrych emocji wibruje wokol Moniki i jej dzieci!
Dzień dobry!
Nie, nie mamy szufladek w archiwum strony.
Nie wiem, Jas, o co Ci chodzi z tymi dawnymi wpisami. Archiwum zawiera je wszystkie, począwszy od dnia założenia tej strony, czyli od 16 czerwca 2008 (spójrz na spis u samego dołu). Czy coś się u Ciebie nie otwiera?
Pięknego Dnia Matki życzę!
Dziękujemy za śliczne zdjęcie i wpis.
Czytam dawne wpisy, a czy istnieje możliwość przeczytania tych sprzed 22 listopada 2011 r. ?
Czy może są gdzieś zarchiwizowane dawne szufladki?
Życzę miłego dnia!
Martusiu, ściskam Cię czule. Rośnij zdrowo!
Daisy, wszystkiego najlepszego życzę z okazji Dnia Matki!
Wlasnie ogladamy to cudowne zdjecie z coreczka Martusia ktora nie moze zasnac. Ma 2 latka. Bardzo jej sie to zdjecie spodobalo. Dziekujemy!!